– Jak dran.

– Nie powiem, postraszylem chlopaka. To dla mnie niej pierwszyzna. Ale na tym koniec. W zyciu nikomu nie zrobilem krzywdy.

– Jasne.

– Gdyby sportowcy uslyszeli o takim numerze, poszedlbym z torbami.

– Wielka szkoda.

– Nie ulatwiasz mi zycia, Bolitar.

– Ani mysle.

O’Connor dal znak kelnerce, zeby podala nastepnego drinka.

– Zadalem sie z niewlasciwymi ludzmi – wyznal.

– To znaczy?

– Gralem i popadlem w duze dlugi. Dlugi, ktorych nie moge splacic.

– Przejeli czesc interesu. O’Connor skinal glowa.

– Maja mnie w reku. Twoj… twoj znajomy zeszlej nocy… – Na wspomnienie Wina glos zadrzal mu tak, ze z pewnoscia odnotowalyby to sejsmografy. – Z checia spelnilbym jego zyczenie, ale ja nie mam juz nic do powiedzenia.

Myron pociagnal lyk Yoo-Hoo. Mial nadzieje, ze nie zostana mu po tym czekoladowe wasy.

– Mojego znajomego to nie ucieszy.

– Powiedz mu, ze to nie ja.

– A kto?

Roy usiadl prosto, potrzasajac glowa.

– Nie moge powiedziec. Wiedz, ze ci ludzie nie cofna sie przed niczym. Nie kumaja nic z regul naszego fachu. Wierza, ze grozbami podporzadkuja kazdego. I chca z kogos zrobic przyklad.

– Ten przyklad to Chaz Landreaux?

– Landreaux i ty. Jemu chca zrobic krzywde, a ciebie zabic. Wydali zlecenie killerom.

Myron spokojnie pociagnal lyk. Milczal.

– Niespecjalnie sie przejales – rzekl O’Connor.

– Smieje sie smierci w twarz. A raczej chichocze. Cicho. Uragliwie.

– Wariat z ciebie.

– Nie zasmialbym sie jej prosto w twarz. Wiec uragliwie, cicho chichocze za jej plecami.

– To nie jest smieszne, Bolitar.

– Pewnie, ze nie – przyznal Myron. – Dlatego radze ci, zebys ich odwolal.

– Nic do ciebie nie dotarlo? Ja nie mam nic do gadania.

– Jezeli cos mi sie stanie, moj znajomy bardzo sie; Ciebie wezmie w obroty.

Roy O’Connor przelknal sline.

– Nic nie moge. Uwierz mi.

– To powiedz mi, kto rzadzi.

– Nie moge.

Myron wzruszyl ramionami.

– Moze pochowaja nas obok siebie. Jak w romantycznych tragediach – powiedzial.

– Zabija mnie, jesli pisne slowo.

– A co zrobi z toba moj znajomy?

Roy zadygotal. Znow ssal lod, starajac sie ocalic reszt martini.

– Gdzie ta cholerna pipa z moim drinkiem? – rozezlil sie

– Kto rzadzi, Roy?

– Uslyszales to nie ode mnie, zgoda?

– Zgoda.

– Nie powiesz im?

– Bede milczal jak grob.

Roy wessal sie w kostke.

– Ache – powiedzial.

– Herman Ache?! – zdumial sie Myron. – Stoi za tym Herman Ache?

Roy pokrecil glowa.

– Frank, jego mlodszy brat. Tego psychola nikt nie kont – roluje. Jest nieprzewidywalny.

Frank Ache? To mialo rece i nogi. Herman Ache, czolowy nowojorski gangster, mial na sumieniu mnostwo nie W porownaniu z mlodszym bratem Frankiem byl niegrozny ja aktor Alan Alda. Aaron z checia pracowalby dla takiego bydlaka jak Frank.

Nie byly to dobre wiesci. Myron zastanawial sie, czy niej lepiej zrezygnowac z uragliwego chichotu.

– Masz cos do dodania? – spytal.

– Nie. Tylko nie chce, zeby kogos spotkala krzywda.

– Jestes facet do rany przyloz, Roy. Taki bezinteresowny.

– Powiedzialem ci wszystko.

O’Connor wstal.

– Myslalem, ze zjemy lunch.

– Zjedz sam. Na moj rachunek.

– Bez twojego towarzystwa to nie to samo.

– Jakos wytrzymasz.

– Sprobuje.

Myron wzial do reki menu.

17

Do kogo by tu jeszcze zadzwonic?

To proste.

Do Nancy Serat. Kolezanki, z ktora Kathy mieszkala w akademiku, jej najblizszej przyjaciolki.

Jessica usiadla przy biurku ojca. Swiatla byly wylaczone, story opuszczone, ale nadal mocno swiecace slonce przenikalo przez nie i rzucalo cienie.

Co prawda, Adam Culver zrobil wszystko, by jego domowe biuro w niczym nie przypominalo policyjnej, cementowej makabrycznej kostnicy, ale nie w pelni mu sie to udalo. Choc w przerobionej na gabinet sypialni z licznymi oknami, jaskrawo zoltymi scianami, jedwabnymi kwiatami, bialym biurkiem z laminatu i mnostwem misiow dookola – Williamem Szeksmisiem, Rhettem Mistlerem i Scarlett O’Mis, Misiem Ruth, Mislockiem Holmesem, Humphreyem Misgartem wraz z Lauren Miscall – panowal wesoly nastroj, to byl on wymuszenie radosny, niczym klaun, z ktorego sie smiejecie, lecz ktory troche was przeraza.

Jessica wyjela z torebki notes z telefonami. Kilka tygodni temu Nancy przyslala Culverom kartke. Dostala z uczelni stypendium i pozostala w kampusie, by pomagac w rekrutacji nowych studentow. Jessica odszukala jej numer i zadzwonila.

Po trzecim sygnale odezwala sie automatyczna sekretarka. Nagrala na nia wiadomosc i odlozyla sluchawke. Juz miala przeszukac szuflady biurka, gdy powstrzymal ja glos:

– Jessica.

Podniosla glowe. W progu stala matka. Z zapadnietymi oczami, twarza jak maska posmiertna, chwiala sie, jakby za chwile miala upasc.

– Co tutaj robisz? – spytala.

– Rozgladam sie.

Carol Culver skinela glowa, ktora podskoczyla na jej szyi jak splawik na zylce.

– Znalazlas cos?

– Jeszcze nie.

Carol usiadla i wpatrzyla sie przed siebie niewidzacym wzrokiem.

Вы читаете Bez Skrupulow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×