Opuscila rece.
– Bo co? O czym mowisz? Zawahal sie.
– Przestan sie ze mna piescic, do cholery! – nie wytrzymala.
– Jess…
– Dobrze wiesz, jak nie znosze nadopiekunczosci! Mow, o co chodzi!
– Kathy zgwalcilo kilku kolegow z druzyny Christiana. Tej samej nocy zniknela.
Jessica miala taka mine, jakby ja spoliczkowal.
– Przepraszam – powiedzial, wyciagajac do niej reke.
– Opowiedz mi o tym. Wszystko.
Opowiedzial. Jej zywe oczy stracily blask. Zamilkla.
– Bydlaki – wydusila z siebie. – Przeklete bydlaki.
Skinal glowa.
– Ktorys z nich ja zabil – dodala. – Albo wszyscy. Zeby: zamknac jej usta.
– Mozliwe.
Zamilkla, cos rozwazajac. A potem jej wzrok znowu sie ozywil.
– Przypuscmy – powiedziala wolno – ze moj ojciec dowiedzial sie o tym gwalcie.
Myron skinal glowa.
– Jak by sie zachowal? – ciagnela. – Co bys zrobil, gdyby chodzilo o twoja corke?
– Wscieklbym sie.
– Bylbys w stanie nad soba zapanowac?
– Kathy nie jest moja corka. Mimo to nie jestem pewien, czy potrafilbym zachowac spokoj.
Jessica skinela glowa.
– To byc moze, podkreslam: byc moze, wyjasnia obecnosc tych akcesoriow – sprzetu elektronicznego, kajdankow, strzelby. Moze chcial uzyc tej lesnej kryjowki do schwytania gwalciciela i wymierzenia mu sprawiedliwosci.
– Kathy padla ofiara zbiorowego gwaltu. Zgwalcilo ja szesciu, a w tej chacie jest miejsce dla jednego.
– Przypuscmy – na ustach Jessiki zadrgala zapowiedz dziwnego usmiechu – ze ojciec znalazl sie w sytuacji, w jakiej my w tej chwili.
– Nie kojarze.
– Przypuscmy, ze znal nazwisko jednego gwalciciela. Na przyklad Hortona. Co moglby zrobic? Co ty bys zrobil?
– Porwalbym go i zmusil do mowienia.
– Wlasnie.
– To mocno naciagany wniosek. Po co mialbym to wszystko nagrywac? Po co kupowalbym kamery i monitory?
– Zeby nagrac zeznania gwalciciela, miec pewnosc, ze nikt nie nadjezdza droga, czy ja wiem. Masz lepsze rozwiazanie?
Nie mial.
– Przeszukalas pozostale pomieszczenia? – spytal.
– Nie zdazylam. Przywiozl mnie tu wlasciciel agencji. Na widok tego wszystkiego o malo nie dostal apopleksji.
– Co mu powiedzialas?
– Ze wiedzialam, co tu jest. I ze ojciec byl prywatnym detektywem.
– I on to kupil?
– Chyba.
Myron pokrecil glowa.
– Podobno jestes pisarka.
– Nie za dobrze zmyslam bez przygotowania. Znacznie lepiej wladam piorem niz ustami.
– Z doswiadczenia wiem, ze wprost przeciwnie.
– Swietny moment na zalecanki.
– Probuje rozladowac atmosfere.
– Rozejrzyjmy sie.
Nie mieli wiele do szukania. W pokoju nie bylo komodek ani szaf. Wszystko lezalo na wierzchu – sprzet elektroniczny, kajdanki, strzelba. W kuchence zadnych niespodzianek. W lazience rowniez. Pozostala sypialnia.
Byla mala. Jak goscinny pokoik w domku na plazy. Niemal cala jej powierzchnie zajmowalo podwojne lozko z posciela z flaneli. Po jego bokach przytwierdzono do sciany lampki do czytania. Na nocne stoliki zabraklo miejsca. Podobnie jak na komode. Zajrzeli do szafy.
Nareszcie!
Byly tam czarne spodnie, czarna koszulka z rekawami, czarna bluza oraz, co gorsza, czarne gogle.
– Gogle narciarskie w czerwcu?
– Mogly mu sie przydac przy porwaniu Hortona – podsunela Jesssica, lecz bez przekonania.
Myron kleknal, zajrzal pod lozko i zobaczyl plastikowa torbe. Siegnal, chwycil ja i przyciagnal po zakurzonej podlodze. Torba byla czerwona. Widnialy na niej litery LSPB.
– Lekarz sadowy powiatu Bergen – wyjasnila Jessica. Przypominala dawne torby od Lorda i Taylora, zamykane u gory na zatrzaski. Przy otwieraniu trzasnela. Wyjal z niej zwykle szare, sciagane sznurkiem spodnie od dresow i zolty sweter z duzym czerwonym T. Jedno i drugie pokryte zaskorupialym brudem.
– Poznajesz je? – spytal.
– Tylko sweter. To stary sportowy sweter taty z liceum Tarlowa.
– To dziwne, ze ukryl go pod lozkiem.
Jessice rozblysly oczy.
– Nancy! – wykrzyknela. – W nagranej wiadomosci wspomniala, ze tata mowil jej o zoltym swetrze Kathy!
– Zaraz, wolnego. Co wlasciwie powiedziala ci Nancy?
– Cytuje dokladnie: „Opowiedzial mi o ulubionym zoltym swetrze, ktory podarowal Kathy. Sliczna historia”. Tak brzmialy jej slowa. Ojciec go nie nosil. Tylko Kathy. Niczym nocna koszule czy podomke.
– Twoj tata go jej podarowal?
– Tak.
– No, to jak go odzyskal?
– Nie wiem. Chyba byl wsrod jej rzeczy pozostawionych w college’u.
– To nie wyjasnia, czemu spytal o niego Nancy Serat. Ani dlaczego ukryl go pod lozkiem. Zamilkli.
– Cos przeoczylismy – powiedziala Jessica.
– Moze twoj ojciec dostrzegl w tych spodniach i swetrze cos, czego my jeszcze nie widzimy.
– Ale co?
– Nie wiem. Jednak dla niego mialy one znaczenie. Moze znalazl je w niezwyklym miejscu. A moze znalazla je policja.
– Tamtego wieczoru Kathy byla ubrana na niebiesko. To ustalone.
Myron przywolal z pamieci zeznania kolezanek Kathy z korporacji i jej zdjecia z nimi. Mimo to…
– Mozna to sprawdzic – odparl.
– Jak?
Wybiegl do samochodu. Zmrok wreszcie pochlonal dlugi letni dzien. Myron wlaczyl telefon z nadzieja, ze jest jeszcze w zasiegu podstacji. Pokazaly sie trzy paseczki. Wystarczylo, by telefon dzialal. Wystukal numer dziekanatu. Naliczyl dwadziescia pikniec. Nikt nie podniosl sluchawki. Zadzwonil do domu dziekana.
– Halo? – uslyszal po trzecim sygnale glos Gordona.
– W co byla ubrana Kathy, kiedy przyszla do panskiego domu? – spytal, nie przedstawiajac sie ani nie bawiac w uprzejmosci.
– Ubrana? W bluzke i spodnice.
– Jakiego koloru?
– Niebieskie. Bluzka byla chyba lekko rozerwana.