Wszyscy trzej poderwali sie. Norm cmoknal ja w policzek.
– Uwazaj na siebie, Esme. Zobaczymy sie jutro rano – powiedzial.
– Tak, Norm.
Obdarzyla Myrona i Wina skromnym usmiechem i niesmialym skinieniem glowy.
– Milo bylo was poznac.
Odeszla. Usiedli. Win zlozyl palce dloni.
– Ile ona ma lat? – spytal.
– Dwadziescia piec. Czlonkini Phi Beta Kappa z Yale.
– Imponujace.
– Wybij ja sobie z glowy, Win – ostrzegl Norm.
Win nie musial sobie niczego wybijac. Dziewczyna dzialajaca w biznesie wymagala dluzszego zachodu. On zas, gdy chodzilo o plec przeciwna, lubil szybko konczyc sprawy.
– Wykradlem ja tym draniom z Nike – wyjasnil Norm. – Byla tam szyszka w dziale koszykowki. Nie zrozumcie mnie zle. Zarabiala kupe kasy, ale zmadrzala. Powiedzialem jej: w zyciu liczy sie nie tylko forsa. Wiecie, co mam na mysli?
Myron powstrzymal sie od przewrocenia oczami.
– Dziewczyna tyra jak wol. Na okraglo wszystko sprawdza. Teraz jedzie do Lindy Coldren. Na wieczorne przyjatko przy herbatce albo kobiece pogaduszki.
Myron i Win wymienili spojrzenia.
– Wybiera sie do Lindy Coldren?
– Tak, bo co?
– Kiedy do niej dzwonila?
– O co ci chodzi?
– Dawno sie z nia umowila?
– No wiesz, czy ja wygladam na sekretarke?
– Mniejsza o to.
– Mniejsza.
– Przepraszam na chwile. Pozwolisz, ze zadzwonie? – spytal Myron.
– Czy ja jestem twoja matka? – Zuckerman zrobil gest „a sio!”. – Juz cie nie ma.
Myron rozwazal, czy nie zadzwonic z komorki, ale wolal nie sciagac na siebie gromow bogow klubu Merion. Automat telefoniczny znalazl w holu przed szatnia meska i wystukal numer telefonu Chada. Sluchawke podniosla Linda Coldren.
– Halo?
– Dzwonie kontrolnie – wyjasnil. – Jest cos nowego?
– Nie.
– Wie pani o wizycie Esme Fong?
– Nie chcialam jej odwolywac – odparla Linda Coldren. – Nie chcialam robic nic, co mogloby zwrocic uwage.
– Poradzi pani sobie?
– Tak.
Myron spostrzegl, ze do stolu Wina idzie Tad Crispin.
– Skontaktowala sie pani ze szkola? – spytal.
– Nie. Nie zastalam nikogo – odparla. – Co robimy?
– Jeszcze nie wiem. Musze zdobyc numer telefonu porywacza. Jezeli zadzwoni ponownie, moze uda sie go namierzyc.
– Co poza tym?
– Sprobuje porozmawiac z Matthew Squiresem. Zobacze, co mi powie.
– Juz z nim rozmawialam – odparla zniecierpliwiona. – On nic nie wie. Co jeszcze?
– Wlaczylbym w to policje. Dyskretnie. Sam niewiele wiecej moge zdzialac.
– Nie – oznajmila stanowczo. – Zadnej policji. W tym punkcie ja i Jack jestesmy nieugieci.
– Mam znajomych w FBI…
– Nie.
Myron wrocil myslami do rozmowy z Winem.
– Kto asystowal Jackowi, kiedy przegral w Merion? – spytal.
Zawahala sie.
– A po co panu ta informacja?
– Podobno Jack obwinil o przegrana swego asystenta.
– Tak, poniekad.
– I go wywalil.
– I co z tego?
– Wlasnie dlatego spytalem, czy maz mial wrogow. Jak zareagowal na to ten czlowiek?
– Mowi pan o wypadkach sprzed ponad dwudziestu lat. Nawet jezeli gleboko znienawidzil Jacka, to czy czekalby tak dlugo, zeby sie zemscic?
– Od tamtego czasu nie rozgrywano w Merion Otwartych Mistrzostw Stanow. Moze obecny turniej rozbudzil w nim uspiony gniew. Nie wiem. Najpewniej jest to mylny trop, ale chyba warto go sprawdzic.
W sluchawce doslyszal inny glos. Linda poprosila, zeby Myron zaczekal.
Kilka chwil pozniej w sluchawce rozlegl sie glos Jacka.
– Sadzi pan, ze istnieje zwiazek pomiedzy wydarzeniami sprzed dwudziestu trzech lat i zniknieciem Chada? – spytal bez wstepow Coldren.
– Nie wiem.
– Ale mysli pan… – natarl Coldren.
– Nie wiem, co myslec – wpadl mu w slowo Myron. – Po prostu badam wszelkie mozliwosci.
Zapadla kamienna cisza.
– Nazywal sie Lloyd Rennart – rzekl wreszcie Coldren.
– Wie pan, gdzie mieszka?
– Nie, nie widzialem go od zakonczenia tamtego turnieju.
– Od dnia, w ktorym go pan zwolnil.
– Tak.
– Nigdy wiecej sie nie spotkaliscie? W klubie, na turnieju czy gdzie indziej?
– Nie. Nigdy – odparl wolno Jack Coldren.
– Gdzie wtedy mieszkal Rennart?
– W Wayne. W poblizu Filadelfii.
– Ile ma teraz lat?
– Szescdziesiat osiem – odparl bez wahania Coldren.
– Czy przed tamtym turniejem laczyly was bliskie stosunki?
– Tak sadzilem – odparl po chwili bardzo cicho Coldren. – Ale nie towarzyskie. Nie poznalem jego rodziny, nie bylem w jego domu, nic z tych rzeczy. Ale na polu golfowym… – urwal. – Myslalem, ze jestesmy w dobrej komitywie.
Zamilkl. Myron slyszal jego oddech.
– Jaki mialby w tym cel? – spytal. – Po co mialby z rozmyslem zniszczyc panskie szanse na zwyciestwo?
– Przez dwadziescia trzy lata chcialem poznac odpowiedz – odparl szorstko, chrapliwie Coldren.
Rozdzial 6
Myron podal Esperanzy przez telefon imie i nazwisko. Nie spodziewal sie wiekszych trudnosci w odszukaniu Lloyda Rennarta. Ulatwiala to nowoczesna technika. Kazdy wlasciciel komputera z modemem mogl wklepac adres strony www.switchboard.com, bedacej w praktyce ogolnokrajowa ksiazka telefoniczna. Gdyby nie dalo to