rezultatu, istnialy inne strony. Jezeli Lloyd Rennart nadal zyl, znalezienie go nie powinno zajac wiele. A jezeli nie, mozna go bylo poszukac na innych stronach.
– Powiedziales Winowi? – spytala Esperanza.
– Tak.
– Jak zareagowal?
– Nie pomoze.
– Zadna niespodzianka.
– Zadna.
– W pojedynke nie idzie ci za dobrze.
– Nic mi nie bedzie – odparl. – Cieszysz sie z dyplomu? Przez ubiegle szesc lat Esperanza studiowala wieczorami prawo na Uniwersytecie Nowojorskim. W poniedzialek skonczyla studia.
– Chyba nie pojde na rozdanie.
– Dlaczego?
– Nie lubie ceremonii.
Jedyna bliska krewna Esperanzy, matka, zmarla kilka miesiecy temu. Myron podejrzewal, ze wlasnie jej smierc wplynela najbardziej na decyzje przyjaciolki.
– Ja pojde – oswiadczyl. – Usiade posrodku pierwszego rzedu. Chce widziec wszystko.
Zamilkli.
– W tym miejscu mam zdusic lzy, bo komus na mnie zalezy? – spytala po chwili.
Myron pokrecil glowa.
– Zapomnij, ze cokolwiek powiedzialem.
– No nie, chce miec co do tego jasnosc. Powinnam sie glosno rozszlochac czy tylko pociagnac nosem? A moze maja mi zwilgotniec oczy jak Michaelowi Landonowi w Domku na prerii?
– Ale z ciebie madrala.
– Tylko wtedy, kiedy traktujesz mnie z gory.
– Nie traktuje cie z gory. Przejmuje sie toba. Podaj mnie za to do sadu.
– A idzze.
– Sa jakies wiadomosci?
– Z milion, ale nic, co nie moze poczekac do poniedzialku. Aha, jedna sprawa.
– Jaka?
– Jedza zaprosila mnie na lunch.
„Jedza” nazywala Jessice, jego milosc zycia. Lagodnie mowiac, nie lubila jej. Wielu przypuszczalo, ze chodzi o zazdrosc, o utajony pociag, ktory czuje do swojego szefa. Nic z tych rzeczy. Po pierwsze, w swoim zyciu erotycznym Esperanza cenila sobie, hm, elastycznosc. Jakis czas spotykala sie z niejakim Maxem, potem z kobieta – Lucy, a w tej chwili z inna kobieta – Hester.
– Ile razy prosilem cie, zebys jej tak nie nazywala? – spytal.
– Z milion.
– Pojdziesz?
– Chyba tak. W koncu to darmowa wyzerka. Nawet jesli bede musiala patrzec jej w twarz.
Rozlaczyli sie. Wiadomosc troche go zaskoczyla. Wprawdzie Jessica nie odwzajemniala wrogosci Esperanzy, ale nie oczekiwal, ze zaprosi ja na lunch, zeby przelamac lody w ich prywatnej zimnej wojnie. Moze dlatego, ze w tej chwili mieszkali razem, Jess uznala, ze czas wyciagnac galazke oliwna. A co tam! Zadzwonil do niej.
Odezwala sie automatyczna sekretarka. Wysluchal nagranego glosu.
– Jess? Odbierz – powiedzial po sygnale.
Odebrala.
– Boze, szkoda, ze cie tu nie ma – rozpoczela rozmowe na swoj sposob.
– Tak? – Wyobrazil ja sobie, jak lezy na kanapie, z kablem telefonu okreconym wokol palcow. – Dlaczego?
– Zaraz zrobie sobie dziesieciominutowa przerwe.
– Cale dziesiec minut?
– Tak.
– Marzy ci sie wydluzona gra wstepna?
Zasmiala sie.
– Podnieca cie to, dragalu?
– Podnieci, jesli zaraz nie skonczysz o tym mowic.
– To moze zmienmy temat.
Myron wprowadzil sie do mansardy Jessiki w Soho kilka miesiecy temu. Przenosiny z nieduzej miejscowosci w New Jersey do modnej dzielnicy w Nowym Jorku, by zamieszkac z ukochana, ktore dla wiekszosci mezczyzn bylyby zmiana dramatyczna, w jego przypadku rownaly sie osiagnieciu dojrzalosci. Cale dotychczasowe zycie spedzil z tata i mama w typowym podmiejskim miescie Livingston. Od narodzin do wieku szesciu lat w sypialni na pietrze po prawej, od szostego roku zycia do trzynastego w sypialni na pietrze po lewej, a od trzynastego do trzydziestego ktoregos w zaadaptowanej suterenie.
Po takim czasie silna wiez z rodzicami zmienila sie w peta.
– Podobno zaprosilas Esperanze na lunch – zagadnal.
– Tak.
– Dlaczego?
– Bez powodu.
– Bez powodu?
– To fajna dziewczyna. Chce isc z nia na lunch. Nie badz wscibski.
– Przeciez wiesz, ze cie nie cierpi.
– Jakos to wytrzymam. A jak tam turniej golfa?
– Bardzo dziwny.
– Dlaczego?
– Za dlugo by gadac, moje ciastko z dziurka. Moge zadzwonic pozniej?
– Oczywiscie… Powiedziales „moje ciastko z dziurka”? Kiedy sie rozlaczyli, Myron zmarszczyl czolo. Cos tu nie gralo. Nigdy jeszcze nie byli sobie tak bliscy, a ich uczucie tak mocne. Zamieszkanie razem bylo slusznym krokiem, wypedzili ostatnio duzo zlych duchow przeszlosci. Kochali sie, szanowali nawzajem swoje uczucia i potrzeby i prawie z soba nie walczyli.
Dlaczego wiec mial wrazenie, ze stoja na skraju glebokiej przepasci?
Odpedzil od siebie ten obraz, uboczny produkt nadwrazliwej wyobrazni. Zeglowanie po spokojnych wodach nie oznacza, ze nie wpadniesz na gore lodowa, wytlumaczyl sobie.
O rany, a to ci gleboka mysl!
Kiedy wrocil do stolu Wina, Tad Crispin tez juz saczyl mrozona herbate. Win przedstawil ich sobie. Golfista byl ubrany na zolto, w mnostwo zoltosci, niczym czlowiek w zoltym kapeluszu z ksiazeczek o malpce Ciekawskim Jurku. Wszystko mial zolte. Nawet buty do golfa. Myron staral sie zachowac powage.
– To nie nasza kolekcja – zastrzegl sie Norm Zuckermafij jakby czytajac w jego myslach. – Dobrze slyszec.
– Bardzo mi milo – rzekl Tad Crispin, wstajac.
Myron obdarzyl go szerokim usmiechem.
– To prawdziwy zaszczyt poznac pana, Tad – odparl glosem tak szczerym, jak, nie przymierzajac, glos sprzedawcy sprzetu AGD w sklepie sieci handlowej.
Uscisneli sobie dlonie. Myron zachowal usmiech. Crispin stal sie czujny.
– Zawsze jest taki uprzejmy? – spytal Zuckerman Wina, wskazujac Myrona kciukiem.
Win skinal glowa.
– Zwlaszcza w towarzystwie pan. Usiedli.
– Nie zostane dlugo – uprzedzil Crispin.
– Rozumiemy, Tad – zapewnil Zuckerman, rekami znow robiac gest „a sio!”. – Jestes zmeczony, musisz sie skoncentrowac na jutro. Juz cie nie ma, przespij sie.
Crispin usmiechnal sie nieznacznie i spojrzal na Wina.