– Przepraszam?
– Powiedzial pan „byla”. „Byla jedna z moich najzdolniejszych uczennic”.
Pan Davis szeroko otworzyl oczy.
– Juz nie chodzi do mojej klasy.
– Rozumiem.
– Tylko to mialem na mysli.
– Dobrze – rzekl Myron, starajac sie go utrzymac w defensywie. – Kiedy dokladnie byla panska uczennica?
– W zeszlym roku.
– Pieknie. – Dosc przygotowan. Pora na decydujacy cios. – Zatem jesli Aimee juz nie byla panska uczennica, to co robila w pana domu w tamta sobotnia noc?
Na czolo Davisa wystapily krople potu, ktore przypominaly plastikowe zetony z jakiejs gry planszowej.
– Dlaczego pan uwaza, ze byla?
– Poniewaz sam ja podwiozlem.
– To niemozliwe.
Myron westchnal i zalozyl noge na noge.
– Mozemy rozegrac to na dwa sposoby, panie D. Moge sprowadzic tu dyrektora albo powie mi pan, co wie.
Milczenie.
– Dlaczego rozmawial pan dzis rano z Randym Wolfem?
– On tez jest moim uczniem.
– Jest czy byl?
– Jest. Ucze drugie klasy, pierwsze i ostatnie.
– Rozumiem, ze przez ostatnie cztery lata uczniowie wybierali pana na Nauczyciela Roku.
Davis nie odpowiedzial.
– Chodzilem do tej szkoly – dodal Myron.
– Tak, wiem. – Usta Davisa wykrzywil slaby usmiech. – Trudno byloby nie slyszec o wiecznie zywym, legendarnym Myronie Bolitarze.
– Chce powiedziec, ze wiem, jakim osiagnieciem jest tytul Nauczyciela Roku. Jest pan lubiany przez uczniow.
Davisowi spodobal sie ten komplement.
– Mial pan swojego ulubionego nauczyciela? – zapytal.
– Pania Friedman. Od historii nowozytnej Europy.
– Byla tu jeszcze, kiedy zaczynalem prace. – Usmiechnal sie. – Lubilem ja.
– To cudownie, panie D, ale mowimy o zaginionej dziewczynie.
– Nic o tym nie wiem.
– Owszem, wie pan.
Harry Davis spuscil glowe.
– Panie D? Nie podniosl jej.
– Nie wiem, co sie dzieje, ale wszystko zaczyna sie rozlazic. Wszystko. I mysle, ze pan zdaje sobie z tego sprawe. Przed nasza rozmowa panskie zycie wygladalo inaczej. Teraz sie zmienilo. Nie chce, zeby zabrzmialo to melodramatycznie, ale nie odpuszcze, dopoki nie odkryje prawdy. Obojetnie jak przykrej. Niewazne, ile osob przy tym zranie.
– Ja nic nie wiem – powtorzyl pan Davis. – Aimee nigdy nie byla w moim domu.
Gdyby ktos go w tej chwili zapytal, Myron powiedzialby, ze wcale nie jest wsciekly. Patrzac wstecz, wlasnie w tym tkwil caly problem: w braku ostrzezenia. Mowil spokojnym tonem. Wprawdzie grozil tamtemu, ale bardzo delikatnie. Gdyby przewidzial, co sie stanie, moglby sie przygotowac. Jednak nagly wybuch wscieklosci zupelnie go zaskoczyl.
Myron doskoczyl do Davisa. Zlapal go za kark, nacisnal palcami sploty nerwow barkowych i pociagnal nauczyciela do okna. Davis wydal slaby krzyk, gdy Myron przycisnal jego twarz do lustra weneckiego.
– Niech pan spojrzy, panie D.
W poczekalni Claire siedziala sztywno wyprostowana. Miala zamkniete oczy. Myslala, ze nikt na nia nie patrzy. Lzy splywaly jej po policzkach.
Myron przycisnal mocniej.
– Au!
– Widzi pan, panie D?
– Puszczaj!
Niech to szlag. Gniew oslabl i rozwial sie. Wrocil rozsadek. Tak jak podczas spotkania z Jakiem Wolfem, Myron przeklal swoj temperament i puscil ofiare. Davis wyprostowal sie i pomasowal kark. Twarz mial purpurowa.
– Jesli sprobujesz sie do mnie zblizyc – wykrztusil – zaskarze cie. Slyszysz?
Myron pokrecil glowa.
– No co?
– Jestes skonczony, panie D. Tylko jeszcze o tym nie wiesz.
Rozdzial 38
Drew Van Dyne pojechal z powrotem do liceum w Livingston.
Jak, do diabla, Myron Bolitar powiazal go z ta afera? Drew wpadl w panike. Zakladal, ze Harry Davis, Cholernie Oddany Nauczyciel, nikomu nic nie powie. Tak byloby najlepiej i Van Dyne poradzilby sobie ze wszystkim. Teraz jednak Bolitar trafil do Planet Music. Pytal o Aimee.
Ktos zaczal gadac.
Podjezdzajac do szkoly, zobaczyl wybiegajacego z niej Harry’ego Davisa. Drew Van Dyne nie byl znawca mowy ciala, ale Davis byl zmieniony nie do poznania. Zaciskal piesci, garbil sie i powloczyl nogami. Zwykle maszerowal sprezyscie i z usmiechem na ustach, czasem nawet pogwizdujac. Nie dzis.
Van Dyne przejechal przez parking i zagrodzil mu droge. Davis zobaczyl go i skrecil w prawo.
– Panie D?
– Zostaw mnie w spokoju
– Musimy pogawedzic.
Van Dyne wysiadl z samochodu. Davis szedl dalej.
– Wiesz, co sie stanie, jesli powiesz Bolitarowi, prawda?
– Nic nie powiedzialem – wycedzil Davis przez zacisniete zeby.
– A zamierzasz?
– Wsiadaj do samochodu, Drew, Zostaw mnie w spokoju, do cholery.
Drew Van Dyne pokrecil glowa.
– Pamietaj, panie D. Masz wiele do stracenia.
– O czym wciaz mi przypominasz.
– Wiecej niz ktokolwiek.
– Nie. – Davis doszedl do swojego wozu. Usiadl za kierownica i zanim zatrzasnal drzwi, rzucil: – Najwiecej ma do stracenia Aimee, nie sadzisz?
To sprawilo, ze Van Dyne zastygl. Przechylil glowe.
– Co chcesz przez to powiedziec?
– Pomysl o tym – rzekl Davis.
Zatrzasnal drzwiczki i odjechal. Van Dyne odetchnal i poszedl z powrotem do swojego samochodu. Aimee miala najwiecej do stracenia… Te slowa daly mu do myslenia. Zapuscil silnik i ruszyl, a wtedy zauwazyl, ze drzwi szkoly znow sie otworzyly.
Matka Aimee wyszla tymi samymi drzwiami, z ktorych kilka minut wczesniej wypadl uwielbiany pedagog Harry