– Dlaczego?

– W ciagu ubieglych lat widzialam Esperanze kilka razy. Trudno mi uwierzyc, ze zabila Clu.

– Nie zabila.

Bonnie lekko zmruzyla oczy.

– Skad ta pewnosc?

– Znam Esperanze.

– I tyle? Skinal glowa.

– To wystarczy.

– Rozmawiales z nia?

– Tak.

– I?

– Nie moge mowic o szczegolach… – Nie mogl, bo zadnych nie znal, i byl niemal wdzieczny wspolniczce, ze nic mu nie powiedziala. – Ale ona tego nie zrobila.

– A co z dowodami, ktore znalazla policja?

– Na to jeszcze ci nie odpowiem, Bonnie. Wiem jednak, ze Esperanza jest niewinna. Znajdziemy prawdziwego morderce.

– Jestes o tym przekonany.

– Tak.

Zamilkli. Czekal, obmyslajac, jak ja podejsc. Musial zadac jej pytania, pamietajac, ze wlasnie stracila meza. Nalezalo byc przezornym, zeby nie wlezc na jakas emocjonalna mine.

– Chce przyjrzec sie temu morderstwu – rzekl.

– Jak to: przyjrzec? – spytala zdezorientowana.

– Przeprowadzic sledztwo.

– Przeciez jestes agentem sportowym.

– Mam w tym pewne doswiadczenie. Przyjrzala sie mu uwaznie.

– Win rowniez?

– Tak.

Skinela glowa, jakby nagle cos sobie skojarzyla.

– Zawsze przyprawial mnie o ciarki.

– Tylko dlatego, ze jestes normalna.

– A wiec zamierzacie dojsc, kto zabil Clu?

– Tak.

– Rozumiem. – Poprawila sie w fotelu. – Powiedz mi cos, Myron.

– Wszystko.

– Co jest dla ciebie wazniejsze: znalezc morderce czy uwolnic Esperanze?

– To jedno i to samo.

– A jesli nie? Jesli sie okaze, ze to ona go zabila?

– To poniesie kare – sklamal. Usmiechnela sie, jakby go przejrzala.

– Powodzenia – powiedziala.

Tylko ostroznie, przestrzegl sie Myron, kladac noge na kolanie.

– Moge o cos spytac?

– Pewnie. Ostroznie, ostroznie.

– Nie wez tego za brak szacunku, Bonnie. Nie pytam ze wscibstwa…

– Subtelnosc nie jest twoja mocna strona, Myron. Po prostu zadaj pytanie.

– Czy ty i Clu mieliscie problemy?

– A kiedy ich nie mielismy? Usmiechnela sie smutno.

– Slyszalem, ze tym razem bylo to cos powazniejszego. Splotla rece pod biustem.

– No, no, wrociles niecaly dzien temu, a juz tyle sie dowiedziales. Szybko dzialasz, Myron.

– Clu wspomnial o tym Winowi.

– Co chcesz wiedziec?

– Wystapilas o rozwod?

– Tak – przyznala bez wahania.

– Powiesz mi, co sie stalo?

W oddali faks wlaczyl swoj pierwotny zgrzyt. Telefon ciagle pikal. Myron nie bal sie, ze ktos przerwie im rozmowe. Wielka Cyndi od lat pracowala jako bramkarka w barze sado – maso. Kiedy sytuacja tego wymagala, potrafila zachowac sie niemilo jak wsciekly nosorozec cierpiacy na hemoroidy. Takze kiedy sytuacja tego nie wymagala.

– Dlaczego to cie interesuje? – spytala Bonnie.

– Poniewaz Esperanza nie zabila Clu.

– Powtarzasz to niczym mantre, Myron. Jesli powtarzasz cos wystarczajaco czesto, w koncu zaczynasz w to wierzyc.

– Wierze w to.

– No i?

– Skoro nie zabila ona, to zabil ktos inny. Bonnie podniosla wzrok.

– Skoro nie zabila ona, to zabil ktos inny – powtorzyla i zamilkla. – Wcale sie nie przechwalales, Myron. Rzeczywiscie masz w tym doswiadczenie.

– Po prostu chce ustalic, kto go zabil.

– Wypytujac o nasze malzenstwo?

– Wypytujac o burzliwe epizody w jego zyciu.

– Burzliwe epizody? – Parsknela smiechem. – Mowimy o Clu, Myron. On mial tylko takie. W jego zyciu trudno znalezc okresy spokoju.

– Ile lat z soba przezyliscie? – spytal.

– Przeciez znasz odpowiedz.

Znal. Trzeci rok studiow na Uniwersytecie Duke'a. Bonnie wpadla do sutereny ich bractwa studenckiego w sweterku z monogramem, z perlami na szyi i wlosami zwiazanymi, a jakze, w konski ogon. On i Clu obslugiwali beczulke z piwem. Myron lubil nalewac piwo – wtedy nie pil duzo, gdyz zajecie to zbyt go absorbowalo. Gwoli wyjasnienia – nie byl abstynentem. W owych czasach na uczelniach picie bylo obowiazkowe. Niestety, nie mial mocnej glowy. Zawsze omijalo go to, co najlepsze – stan szczytowego podchmielenia w pol drogi pomiedzy trzezwoscia a puszczeniem pawia.

Na dobra sprawe nigdy go nie doswiadczyl. Podejrzewal, ze ma to zwiazek z genami przodkow. W minionych miesiacach wlasciwie dobrze na tym wyszedl. Przed ucieczka z Terese probowal po staroswiecku topic smutki w kieliszku.

Ale, mowiac bez ogrodek, zanim sie skul, zwykle zwracal to, co w siebie wlal.

Niezly sposob na naduzywanie alkoholu.

W kazdym razie poznanie Clu z Bonnie odbylo sie prosto. Kiedy weszla, Clu podniosl wzrok znad beczki i od pierwszego wejrzenia jakby piorun w niego strzelil.

– Ozez ty! – mruknal, rozlewajac piwo na podloge tak tonaca w browarze, ze piwniczne gryzonie czesto konczyly w nim zywot.

Potem zas przeskoczyl przez bar, zataczajac sie, dotarl do wybranki, kleknal na kolano i oswiadczyl sie. Trzy lata pozniej zalegalizowali swoj zwiazek.

– I co zaszlo po tych wszystkich latach? Bonnie spuscila wzrok.

– Nie mialo to nic wspolnego z jego smiercia – odparla.

– Pewnie tak, ale musze miec pelny obraz jego zycia, zbadac wszystkie zakamarki…

– A po co?! Powiedzialam, ze nie mialo to nic wspolnego z jego smiercia. Zostaw ten temat. Myron oblizal wargi, splotl rece, oparl je na biurku.

– Wyrzucilas go juz kiedys z domu z powodu innej kobiety.

– Nie kobiety. Kobiet. W liczbie mnogiej.

– Tym razem znow cie zdradzil?

– Zerwal z babami. Przyrzekl, ze z tym koniec.

Вы читаете Ostatni Szczegol
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату