– I zlamal obietnice? Bonnie nie odpowiedziala.
– Kto to byl?
– Nie wiem – odparla sciszonym glosem.
– Ale kogos mial?
Znow nie odpowiedziala. Nie bylo potrzeby. Myron sprobowal na chwile wejsc w skore adwokata. Romans Clu byl korzystny dla obrony Esperanzy. Im wiecej motywow zbrodni, tym wieksze pole dla posiania uzasadnionych watpliwosci. Zabila go kochanka, bo chcial wrocic do zony? A moze Bonnie z zazdrosci? Do tego dochodzily zaginione pieniadze. Czy kochanka lub Bonnie o nich wiedzialy? Stanowily dodatkowy motyw morderstwa? Tak, Hester Crimstein na pewno by sie to spodobalo. Podrzuc do rozprawy stosowna liczbe hipotez, zamac wode, a uniewinnienie masz prawie jak w banku. Zasada byla prosta: dezorientacja prowadzila do uzasadnionych watpliwosci, a te do werdyktu „niewinny”.
– Wczesniej tez mial romanse, Bonnie. Co roznilo ten od tamtych?
– Zostaw to, Myron, dobrze? Jeszcze nie zdazylam go pochowac. Ustapil.
– Przepraszam.
Odwrocila wzrok. Piers jej falowala.
– Wiem, ze chcesz mi pomoc – powiedziala, probujac opanowac glos. – Ale rozwod… to za swieza, za bolesna sprawa.
– Rozumiem.
– Jesli masz inne pytania… Dosc ustepstw.
– Slyszalem, ze Clu zawalil test narkotykowy.
– Wiem tyle, co z gazet.
– Winowi powiedzial, ze ktos go wrobil.
– Slucham?!
– Zaprzeczyl, ze bral. Co ty na to?
– Clu byl strasznym popaprancem. Oboje to wiedzielismy.
– Znowu bral?
– Nie wiem. – Bonnie przelknela sline i spojrzala Myronowi w oczy. – Nie widzialam kilka tygodni.
– A przedtem?
– Nie wygladalo, ze bierze. Ale zawsze swietnie sie z tym kryl. Pamietasz, co bylo trzy lata temu? Myron skinal glowa.
– Plakalismy. Blagalismy go, zeby przestal brac. W koncu sie zalamal. Szlochal jak dzieciak, przyrzekl zmienic swoje zycie. A dwa dni pozniej przekupil straznika i zwial z odwykowki.
– Sadzisz, ze maskowal objawy?
– Byl w tym dobry, wiec mogl. – Zawahala sie. – Choc watpie.
– Dlaczego?
– Czy ja wiem. Moze to tylko moje pobozne zyczenia, ale naprawde myslalam, ze tym razem jest czysty. W przeszlosci zwykle wyczuwalam, kiedy robil to pro forma. Gral przede mna i dziecmi. Tym razem jednak byl bardziej zdeterminowany. Tak jakby mial swiadomosc, ze to jego ostatnia szansa, by zaczac od nowa. Pracowal nad tym jak nigdy dotad. Myslalam, ze jest na dobrej drodze. Lecz z jakiegos powodu sie cofnal…
Bonnie uwiazl glos w gardle, do oczu naplynely lzy. Z pewnoscia zadawala sobie pytanie, czy nie ona jest tego przyczyna, no bo jesli Clu rzeczywiscie nie bral, to wyrzucajac go z domu, mogla go na powrot wtracic w nalogi. Myron juz mial na koncu jezyka, zeby sie nie winila, ale rozsadek powstrzymal go od wypowiedzenia tego irytujacego banalu.
– Clu zawsze potrzebny byl ktos lub cos – powiedziala. – Nie znam osoby rownie jak Clu zaleznej od innych.
Myron skinal glowa, zachecajac ja do mowienia.
– Z poczatku pociagalo mnie to, ze tak bardzo mnie potrzebuje. W koncu mi sie przejadlo. – Bonnie podniosla wzrok. – Ile razy ktos ratowal mu skore?
– Za czesto – przyznal.
– Zastanawiam sie, Myron… – Wyprostowala sie nieco i spojrzala bystrzej. – Zastanawiam sie, czy nie wyswiadczylismy mu niedzwiedziej przyslugi. Moze gdybysmy go non stop nie ratowali, toby sie zmienil. Moze gdybym rzucila go przed laty, przywolalby sie do porzadku i przetrwal.
Nie wytknal jej sprzecznosci zawartej w tych slowach. Przeciez wlasnie go rzucila i Clu marnie skonczyl.
– Wiedzialas o tych dwustu tysiacach dolarow? – spytal.
– Dowiedzialam sie o nich od policji.
– Nie domyslasz sie, co sie z nimi stalo?
– Nie.
– Ani na co mogl potrzebowac?
– Nie – odparla nieobecnym glosem, spojrzeniem wedrujac nad jego ramieniem.
– Myslisz, ze na narkotyki?
– Gazety napisaly, ze wykryto u niego heroine.
– Wiem.
– W przypadku Clu to cos nowego. Wprawdzie to bardzo drogi nalog, ale taka suma nie miesci sie w glowie.
Myron potwierdzil.
– Mial jakies klopoty? – spytal. Bonnie podniosla wzrok.
– To znaczy, oprocz tych co zwykle? Z lichwiarzami, hazardem, czyms takim?
– Mozliwe.
– Czyli nie wiesz.
Pokrecila glowa, patrzac nie wiadomo na co.
– Wiesz, o czym pomyslalam?
– O czym?
– O pierwszym roku gry Clu w regionalnej lidze zawodowej. W Bizonach z Nowej Anglii. Zaraz po tym, jak poprosil cie, zebys wynegocjowal jego kontrakt. Pamietasz?
Myron skinal glowa.
– I wciaz sie zastanawiam.
– Nad czym?
– Wlasnie wtedy po raz pierwszy wspolnie uratowalismy mu skore.
Telefon zadzwonil w srodku nocy. Myron ocknal sie ze snu i chwycil sluchawke. Clu mowil nieskladnie, plakal. Jechal samochodem z Bonnie i kolega z akademika w Duke'u, Billym Lee Palmsem, lapaczem Bizonow. Scislej, jechal po pijaku. Wpadl na slup. Billy Lee odniosl lekkie obrazenia, Bonnie przewieziono do szpitala, a Clu, ktory wyszedl z wypadku oczywiscie bez drasniecia, trafil do aresztu. Myron, z kupa gotowki w reku, natychmiast pojechal do zachodniego Massachusetts.
– Pamietam – potwierdzil.
– Zalatwiles mu wlasnie duzy kontrakt na reklame mlecznej czekolady. Nie dosc, ze prowadzil nawalony, to spowodowal wypadek, w ktorym byli ranni. Kariere diabli by wzieli. Zalatwilismy sprawe. Dalismy w lape komu trzeba. Ja i Billy Lee zeznalismy, ze droge zajechala nam furgonetka. Ocalilismy go. Ale czy wyszlo mu to na dobre? Moze gdyby Clu zaplacil za to, gdyby nie uszlo mu to na sucho i trafil wtedy do wiezienia…
– Nie trafilby do wiezienia, Bonnie. Pewnie zatrzymaliby mu prawo jazdy. Skazaliby na jakies prace spoleczne.
– Niewazne. Zycie sklada sie z fal. Zdaniem niektorych filozofow, wszystko, co robimy, zmienia swiat. Nawet najprostsze czynnosci. Na przyklad to, ze wychodzisz z domu piec minut pozniej, jedziesz inna trasa do pracy, odmienia cale twoje dalsze zycie. Wprawdzie nie w pelni sie z tym zgadzam, ale jesli chodzi o rzeczy istotne, sadze, ze kazda fala pozostawia trwaly slad. A moze wszystko zaczelo sie wczesniej. W jego dziecinstwie. Moze wtedy, gdy odkryl, ze poniewaz nadzwyczaj szybko rzuca biala pilka, ludzie traktuja go wyjatkowo. Byc moze utrwalilismy w nim to przekonanie. Ugruntowalismy je w jego doroslym zyciu. Clu wyrobil w sobie pewnosc, ze zawsze ktos go wybawi. I ratowalismy go. Wydobylismy go z kabaly tamtej nocy, a potem przyszly oskarzenia o napasci, o lubiezne zachowanie, zazywanie narkotykow i co tylko.
– Uwazasz, ze nieuchronna konsekwencja tego wszystkiego byla smierc?