– Zgadnij przyciaga taka klientele?

– Najczesciej.

Myron usiadl prosto i potarl twarz dlonmi. Cos mu zaczelo switac w glowie.

– To tlumaczyloby kilka rzeczy – rzekl.

– Jakich?

– Dlaczego Bonnie w koncu wyrzucila Clu na dobre. Co innego miec sznur kochanek, ale jesli Clu odwiedzal taki lokal, jesli zaczal zdradzac ciagoty ku… jak go zwal, tak go zwal, a Bonnie to odkryla… wyjasnialoby to prawna separacje. – Myron skinal glowa, kojarzac coraz wiecej. – A takze jej dzisiejsze dziwne zachowanie.

– To znaczy?

– Poprosila stanowczo, zebym nie wglebial sie w sprawe. Chciala, zebym oczyscil Esperanze i zrezygnowal ze sledztwa.

– Zlekla sie, ze to sie wyda.

– Wlasnie. Jesli cos takiego wyszloby na jaw, fatalnie wplyneloby na ich dzieci.

Kolejna mysl, ktora przeszla mu przez glowe, trafila na ostry kamien. Spojrzal na Wielka Cyndi.

– Zakladam, ze Zgadnij przyciaga glownie biseksualistow. Jesli nie ma pewnosci, na kogo sie trafi, najlepiej wychodza na tym ci, ktorym jest to obojetne.

– Raczej ci o nieokreslonej plciowosci – odparla Wielka Cyndi. – Albo tacy, ktorzy lubia tajemnice. Szukajacy nowych przezyc.

– Ale biseksualisci rowniez.

– Oczywiscie.

– A co z Esperanza?

– O co pan pyta? – spytala, zjezona.

– Odwiedzala ten lokal?

– Skad mam wiedziec, panie Bolitar? Czy to wazne?

– Nie pytam dla przyjemnosci. Chcesz, zebym jej pomogl, tak? A to oznacza kopanie tam, gdzie nie chcemy.

– Rozumiem. Pan zna ja lepiej niz ja.

– Nie od tej strony.

– Esperanza jest bardzo skryta. Naprawde nie wiem. Zwykle ma kogos na stale, ale nic mi nie wiadomo, zeby chodzila do Zgadnij.

Nie bylo to wazne. Gdyby Clu bywal w takim miejscu, Hester Crimstein zyskalaby kolejny powod do zgloszenia uzasadnionych watpliwosci. Odwiedzanie lokalu dla amatorow agresywnego seksu to proszenie sie o nieszczescie. Clu mogl wrocic do domu z niewlasciwym kotem. Albo sam nim byc. Do tego dochodzila kwestia zaginionej gotowki. Ktos go szantazowal? Jakis klient go rozpoznal?

Zagrozil? Nagral na tasme?

Powodow do wysuniecia uzasadnionych mrocznych watpliwosci bylo wiele.

To tam, w Zgadnij, nalezalo poszukac tajemniczej kochanki, kochasia czy osoby nieokreslonej plci, z ktora zadal sie Clu. Myron pokrecil glowa. Nie stal wobec dylematu moralnego, po prostu nie wiedzial, co myslec o zboczeniach. Nie dosc, ze go odrzucaly, to ich nie pojmowal. Moze z braku wyobrazni.

– Musze odwiedzic Zgadnij – powiedzial.

– Ale nie sam. Pojade z panem. Nici z dyskretnej inwigilacji.

– Zgoda.

– I nie teraz. Zgadnij otwieraja o jedenastej.

– Dobrze. Pojedziemy wieczorem.

– Mam odpowiedni kostium – oznajmila Wielka Cyndi. – A pan pojedzie jako kto?

– Jako ucisniony heteryk. Wystarczy, ze wloze kamasze. – Myron spojrzal na billing. – Zaznaczylas na niebiesko jeszcze jeden numer.

Skinela glowa.

– Wspomnial pan o dawnym znajomym, Billym Lee Palmsie.

– To jego numer?

– Nie. Pana Palmsa nie ma nigdzie. W zadnej ksiazce telefonicznej. I od czterech lat nie placi podatkow.

– Wiec czyj?

– Jego rodzicow. W zeszlym miesiacu pan Haid dzwonil do nich dwa razy.

Myron sprawdzil adres. Westchester. Jak przez mgle pamietal, ze poznal rodzicow Billy'ego Lee na Uniwersytecie Duke'a, w Dniu Rodziny. Spojrzal na zegarek. Dojazd tam zajmowal godzine. Chwycil marynarke i ruszyl do windy.

13

Poniewaz jego sluzbowy samochod, forda taurusa, skonfiskowala policja, Myron wynajal kasztanowego mercury'ego cougara. Mial nadzieje, ze na ten model kobiety nie poleca. Ruszajac, wlaczyl radio. W stacji Lite FM 106,7 Patti LaBelle i Michael McDonald nucili lekki smutny standard On My Own. Ta kiedys upojnie szczesliwa para rozstawala sie. Tragedia. Tym bardziej ze – jak sie zwierzal McDonald – „Doszlismy do rozmowy o rozwodzie (…), choc nawet nie wzielismy slubu”. No nie, i dla czegos takiego zostawil Doobie Brothers?

Na uniwerku Billy Lee Palms, zaprzysiegly imprezowicz, przystojny kruczoczarny brunet, laczacy osobisty, aczkolwiek nieco przymilny czar z meska agresja, robil wrazenie na mlodych studentkach, ktore pierwszy raz w zyciu wyrwaly sie z rodzinnego domu. Koledzy z bractwa studenckiego przezwali go Wydra, od przydomka falszywie ugrzecznionej postaci z filmu Menazeria. Przezwisko to pasowalo do niego jak ulal. Billy Lee byl tez doskonalym baseballista – na pol sezonu udalo mu sie zalapac do pierwszej ligi, gdzie grzal lawe w druzynie Baltimore Orioles w roku, w ktorym zdobyli mistrzowski tytul.

Ale bylo to lata temu.

Myron zapukal do drzwi. Otwarly sie juz po kilku sekundach, i to szeroko. Bez najmniejszej zapowiedzi. Dziwne. W dzisiejszych czasach starsi ludzie patrzyli najpierw przez judasze, szpary w zamknietych na lancuchy drzwiach albo przynajmniej pytali, kto puka.

– Tak? – spytala kobieta, w ktorej z trudem rozpoznal pania Palms.

Byla drobna, z ustami jak u chomika i oczami wytrzeszczonymi, jakby cos je wypychalo. Wlosy miala zwiazane w konski ogon. Kilka luznych kosmykow opadlo jej na twarz. Odgarnela je rozlozonymi palcami.

– Pani Palms?

– Tak.

– Nazywam sie Myron Bolitar – przedstawil sie. – Studiowalem z Billym Lee w Duke'u.

– Czy wie pan, gdzie on jest? – spytala glosem obnizonym o jedna, dwie oktawy.

– Nie, prosze pani. Zaginal? Zmarszczyla czolo i cofnela sie.

– Zapraszam do srodka – powiedziala.

Myron wszedl do holu. Pani Palms zdazyla ruszyc korytarzem. Nie obracajac sie i nie zatrzymujac, wskazala na prawo.

– Niech pan wejdzie do pokoju weselnego Sary. Zaraz przyjde.

– Tak, prosze pani. Pokoj weselny Sary?

Myron poszedl, gdzie wskazala. Kiedy skrecil za rog, lekko, acz slyszalnie, sapnal. Pokoj weselny Sary. Wystroj salonu byl sztampowy, zywcem wyjety z ulotki reklamowej sklepu meblowego. Kanapa w kolorze zlamanej bieli, chyba rozkladana, do kompletu kozetka w ksztalcie litery L, najpewniej Okazja Miesiaca, w cenie szescset dziewiecdziesiat piec dolarow za obie. Wykonany po czesci z debu kwadratowy stolik do kawy ze stosikiem nieprzeczytanych atrakcyjnych magazynow z jednego brzegu, sztucznymi kwiatami z jedwabiu posrodku i dwiema ksiazkami o kawie z drugiego. Wykladzina dywanowa w kolorze jasnego bezu oraz dwie lampy na wysokich stojakach w stylu firmy Portery Barn. Za to sciany byly niezwykle.

Myron widzial wiele domow ozdobionych fotografiami. Trudno nazwac je niezwyklymi. Byl nawet w kilku takich, w ktorych zdjecia nie tyle uzupelnialy wystroj, co dominowaly. Cos takiego rowniez nie przykuloby jego uwagi. To jednak, co zobaczyl tutaj, przeroslo surrealizm. Pokoj Weselny Sary – tam do licha, zasluzyl na wielkie

Вы читаете Ostatni Szczegol
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату