– Billy Lee… – ponowil probe Pat.

Spokojnie, przykazal sobie Myron, czujac, jak spod pach tryska mu pot. Zachowaj spokoj w glosie. Nie denerwuj go.

– Powiedz mi, o co chodzi, Billy Lee. Chce pomoc. Billy Lee zarzal szyderczo, strzelba w jego reku wciaz drzala.

– Chcesz mi pomoc? – spytal.

– Tak. Rozsmieszylo go to.

– A gowno, Myron! Gowno prawda! Myron ani drgnal.

– Nie przyjaznilismy sie, no nie? Owszem, nalezelismy do bractwa, spedzalismy z soba czas, ale nie byles moim kolega.

Myron nie spuszczal go z oka.

– Ale wybrales sobie moment na wspomnienia, Billy Lee.

– Udowodnie ci cos, zlamasie. Wciskasz mi tu pierdoly, ze chcesz pomoc. Tak jakbysmy sie przyjaznili. Gowno Prawda! My nie jestesmy przyjaciolmi. Nigdy mnie nie lubiles.

Nigdy mnie nie lubiles? Jak trzecioklasista do trzecioklasisty na szkolnej przerwie.

– A jednak wyciagnalem cie pare razy z opalow, Billy Lee.

– Nie mnie, Myron. Clu! Chodzilo zawsze o niego! O jazde po pijaku, kiedy mieszkalismy w Massachusetts. Nie przyjechales tam, zeby ratowac moj tylek. Przyjechales tam z jego powodu. Tak samo jak w przypadku burdy w barze w Nowym Jorku. Tez z powodu Clu. Billy Lee nagle przekrzywil glowe niczym pies, ktory uslyszal nowy dzwiek.

– Dlaczego nie bylismy przyjaciolmi, Myron? – spytal.

– Bo nie zaprosiles mnie na swoje przyjecie urodzinowe na torze wrotkarskim?

– Nie pogrywaj ze mna w chuja, dupku!

– Lubilem cie, Billy Lee. Byles zabawny.

– Ale z czasem ci sie znudzilem, nie? Dopoki bylem uczelniana gwiazda, wszystko bylo cacy. A kiedy nie sprawdzilem sie jako zawodowiec, przestalem byc fajny i zabawny. Nagle stalem sie zalosny. Zgadza sie, Myron?

– To twoje zdanie.

– No, a co z Clu?

– O co pytasz?

– Przyjazniles sie z nim.

– Tak.

– Dlaczego? Clu imprezowa! tak jak ja. Moze nawet ostrzej. Stale wpadal w klopoty. Dlaczego sie z nim przyjazniles?

– To glupie, Billy Lee.

– Tak?

– Odloz strzelbe.

Billy usmiechal sie szeroko, znaczaco, nie calkiem normalnie.

– Powiem ci, dlaczego przyjazniles sie z Clu – odparl. – Bo byl lepszym baseballista ode mnie. Wiedziales, ze zagra w ekstraklasie. Tylko to roznilo Clu Haida od Billy'ego Lee Palmsa. Chlal, cpal, dupczyl ile wlezie, ale bylo to bardzo zabawne, poniewaz byl zawodowcem.

– Co chcesz przez to powiedziec, Billy Lee? – spytal Myron. – Ze zawodowych sportowcow traktuje sie inaczej niz reszte ludzi? Tez mi odkrycie.

Niemniej odkrycie to posialo w nim niepokoj. Zapewne dlatego, ze w pozbawionych znaczenia slowach Billy'ego Lee tkwilo mimo wszystko ziarno prawdy. Clu byl czarujacy i ekscentryczny po prostu dlatego, ze byl zawodowym sportowcem. Gdyby jednak predkosc rzucanej przez niego pilki spadla o kilka mil na godzine, nadawana jej rotacja nieco sie zmniejszyla, a ulozenie palcow nie wprawialo jej w nalezyty ruch, Clu skonczylby jak Billy Lee. Alternatywne swiaty – calkiem odmienne zyciorysy i losy – oddziela kurtyna grubosci blony. W przypadku losu sportowcow roznice pomiedzy tymi dwoma swiatami widac jednakze zbyt wyraznie. Wystarczy rzucac pilka odrobine szybciej od innych, by osiagnac niedostepny dla wiekszosci pozalowania godnych smiertelnikow status bostwa. Zamiast szczurow, szarej anonimowosci, obskurnego mieszkania, nudnej pracy masz dziewczyny, slawe, wielki dom. Trafiasz do telewizji, madrzysz sie na tematy zyciowe. Ludzie lgna do ciebie, chca cie sluchac, dotknac rabka twojej szaty. A wszystko dzieki temu, ze nadajesz skorzanej pileczce wielka predkosc, wkladasz pomaranczowa pilke w metalowa obrecz albo zataczasz kijem odrobine doskonalszy luk. Jestes wyjatkowy. Na dobra sprawe to bzik.

– Zabiles go, Billy Lee? – spytal Myron.

– Co?!

Billy Lee mial taka mine, jakby otrzymal policzek.

– Zazdrosciles Clu. Mial wszystko. Zapomnial o tobie.

– Byl moim najlepszym przyjacielem!

– Dawno temu.

Myron znowu rozwazal, co poczac. Nie byl zwiazany zbyt mocno, lecz potrzebowal czasu, zeby zsunac z siebie sznur, a poza tym mial za daleko do przesladowcy. Zadrzal na mysl, jak na calkowite odciecie od wydarzen zareagowal Win. Wolal o tym nie myslec. Twarz Billy'ego Lee przeciela dziwna bruzda. Przestal sie trzasc i spojrzal prosto. Nie drzal, tiki ustaly.

Nagle znizyl glos.

– Dosyc tego. Zapadla cisza.

– Musze cie zabic, Myron. W samoobronie.

– O czym ty mowisz?

– Zabiles Clu. A teraz chcesz zabic mnie.

– Oszalales.

– Moze zleciles to swojej sekretarce. I ja zlapali. Moze zabil go Win, twoj staly fagas. A moze zrobiles to sam. W twojej agencji znaleziono pistolet. W twoim wozie krew.

– Po co mialbym zabijac Clu?

– Wykorzystujesz ludzi, Myron. Wykorzystales go, zeby zalozyc firme. Ale po wpadce na ostatniej kontroli antynarkotykowej Clu byl skonczony. Pomyslales wiec o zmniejszeniu strat.

– To bez sensu. A nawet gdyby mialo sens, to po co mialbym zabijac ciebie?

– Bo ja tez moge opowiedziec.

– O czym?

– O twojej uczynnosci.

Billy'ego Lee zawiodl glos, po twarzy ciekly mu lzy. Oznaczalo to wielkie klopoty. Koniec spokoju. Dubeltowka znowu drzala. Myron wyprobowal wiezy. Nie zelzaly. Mimo panujacego goraca poczul w zylach plynna lodowatosc. Znalazl sie w pulapce. Bez szansy na jakikolwiek manewr. Billy'emu Lee nie wyszla proba chichotu, zmeczyl sie.

– Zegnaj.

Trzewia Myrona scisnal poploch. Od smierci dzielily go sekundy. Kropka. Kombinacja narkotykow i paranoi odebrala Billy'emu Lee wszelka zdolnosc logicznego myslenia. Myron nie byl w stanie odwiesc go strzalu. Raz jeszcze rozwazyl mozliwosci, zadna nie wydawala sie dobra.

– Win – powiedzial Myron.

– Mowilem juz, ze sie go nie boje – odparl Billy Lee.

– Nie do ciebie mowie.

Myron spojrzal na Pata. Barman oddychal ciezko. Rece wisialy mu bezwladnie, jakby ktos wypelnil je mokrym piachem.

– Kiedy on pociagnie za spust, nie chcialbym byc w waszej skorze – ostrzegl Myron. Pat ruszyl w strone Palmsa.

– Ochlon na chwile, Billy Lee – powiedzial. – Przemysl sprawe.

– Zabije go.

– O tym Winie slyszalem takie rzeczy…

– Nic nie rozumiesz, Pat. Nie kapujesz.

Вы читаете Ostatni Szczegol
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату