– Kolej na nas – rzekl Myron.

– Tak.

– Nadal cos przede mna ukrywa.

– Wiem.

– Wiesz, co?

– Nie.

Myron rozsiadl sie w fotelu.

– I tak ja uratujemy – zapewnil. O osmej zadzwonil Win.

– Spotkajmy sie u mnie w domu za godzine. Czeka cie niespodzianka – zapowiedzial.

– Nie mam wielkiej ochoty na niespodzianki, Win – odparl Myron i uslyszal trzask.

Pieknie. Ponownie zadzwonil do biura Franka Juniora. Nikt nie podniosl sluchawki. Nie mial ochoty czekac. Byl juz pewien, ze J.F. jest kluczem do sprawy. Niestety, niewiele mogl zrobic. Zreszta zrobilo sie pozno. Uznal, ze lepiej pojechac do domu, dac sie zaskoczyc Winowi, a potem odpoczac. O pol do dziewiatej w metrze nadal bylo tloczno. Tak zwane godziny szczytu na Manhattanie rozciagnely sie do pieciu, szesciu godzin. Myron doszedl do wniosku, ze nowojorczycy za ciezko pracuja. Wysiadl i poszedl do Dakoty. Wejscia strzegl ten sam fagas. Pomimo instrukcji, zeby wpuszczac pana Bolitara bez wzgledu na pore, poniewaz tu mieszka, na widok Myrona portier nadal krzywil sie jak na przykry zapach. Myron wjechal winda, wygrzebal z kieszeni klucz i otworzyl drzwi.

– Win?

– Nie ma go.

Odwrocil sie i ujrzal usmiechnieta Terese Collins.

– Niespodzianka! – obwiescila.

– Wyjechalas z wyspy?

Utkwil w nia zdumiony wzrok. Zerknela w pobliskie lustro.

– Jak widac.

– Ale…

– Nie teraz.

Podeszla do niego i sie objeli. Pocalowal ja. Bez slowa zaczeli walczyc z guzikami, suwakami i zatrzaskami. Dotarli do sypialni, a potem sie kochali.

Po wszystkim przywarli do siebie, zaplatani w posciel. Ulozywszy policzek na miekkiej piersi Terese, Myron slyszal bicie jej serca. Po rytmicznym drzeniu poznal, ze placze bezglosnie.

– Powiedz mi – poprosil.

– Nie. – Pogladzila go po glowie. – Dlaczego wyjechales?

– Przyjaciolka ma klopoty.

– Jaki szlachetny powod. Znow padlo to slowo.

– Myslalem, ze postanowilismy tego nie robic – rzekl.

– Zle ci?

– Skadze. Ale ciekawi mnie, dlaczego zmienilas zdanie.

– Czy to wazne?

– Nie.

Znowu poglaskala go po glowie. Zamknal oczy. Lezac nieruchomo, pragnal jedynie rozkoszowac sie cudownym dotykiem jej jedrnej skory na policzku, wznoszeniem sie i opadaniem jej piersi.

– Ta przyjaciolka, ktora ma klopoty, to Esperanza Diaz – odezwala sie po chwili.

– Wiesz od Wina?

– Przeczytalam w gazetach. Nie otworzyl oczu.

– Opowiedz mi o tym – poprosila.

– Na wyspie niewiele z soba rozmawialismy.

– To bylo wtedy, a teraz jest dzis.

– Co masz na mysli?

– To, ze jestes chyba w gorszym stanie. Przydalby ci sie odpoczynek. Myron usmiechnal sie.

– Na wyspie byly ostrygi.

– Opowiadaj.

Opowiedzial jej. Wszystko. Gladzila go po glowie, czesto przerywajac mu pytaniami i czujac sie swobodniej w znajomej roli dziennikarki. Zajelo im to blisko godzine.

– Co za historia – powiedziala.

– Wlasnie.

– Boli? Mowie o pobiciu.

– Owszem. Ale twardy ze mnie chlop. Pocalowala go w czubek glowy.

– Wcale nie jestes twardy. Siedzieli w kojacej ciszy.

– Pamietam znikniecie Lucy Mayor – odezwala sie Terese. – A w kazdym razie jego druga odslone.

– Druga odslone?

– Kiedy Mayorowie zdobyli pieniadze na przeprowadzenie poszukiwan na duza skale. Wczesniej te sprawe uznano za malo ciekawa. Osiemnastolatka ucieka z domu? Tez mi temat.

– Pamietasz cos, co mogloby mi pomoc?

– Nie. Nie znosze takich spraw. Nie tylko z oczywistego powodu, ze dotycza czyjegos zrujnowanego zycia.

– A z jakiego jeszcze?

– Nieprzyjmowania do wiadomosci faktow.

– Nieprzyjmowania do wiadomosci?

– Tak.

– Przez rodzine?

– Przez opinie publiczna. Gdy chodzi o dzieci, ludzie nie dopuszczaja do siebie prawdy. Nie wierza, poniewaz jest ona zbyt bolesna do przyjecia. Wmawiaja sobie, ze to ich nie spotkalo. Bog nie jest az tak nieobliczalny. Musi byc jakis powod. Pamietasz sprawe Luise Woodward sprzed dwoch lat?

– Angielskiej niani, ktora zabila niemowle w Massachusetts?

– Tak, sedzia uznal to jednak za nieumyslne spowodowanie smierci. Opinia publiczna zwrocila sie przeciwko rodzicom, nawet ci przekonani o winie dziewczyny. Matka dziecka nie powinna pracowac, mowili. A przeciez pracowala jedynie na pol etatu i codziennie przyjezdzala do domu w porze lunchu, zeby karmic synka piersia. Uznali, ze zawinila. No, a ojciec? Lepiej powinien sprawdzic referencje niani. Rodzice powinni byc ostrozniej si.

– Pamietam – powiedzial Myron.

– W przypadku Mayorow zadzialal ten sam mechanizm. Gdyby Lucy Mayor zostala wychowana wlasciwie, nie ucieklaby z domu. Wlasnie to nazywam nieprzyjeciem do wiadomosci. Blokujesz mysl, ktora jest zbyt bolesna, i wmawiasz sobie, ze ciebie nie moze to spotkac.

– Myslisz, ze takie rozumowanie ma w tym przypadku jakies podstawy?

– Sprecyzuj.

– Czy rodzice Lucy Mayor ponosza czesc winy?

– To niewazne – odparla cicho Terese.

– Dlaczego?

Milczala, znowu oddychajac nieco szybciej.

– Tereso?

– Czasem winne jest ktores z rodzicow. Ale to nic nie zmienia. Poniewaz bez wzgledu na to, czys zawinil, twoje dziecko przepadlo i tylko to sie liczy. Terese znow zamilkla.

– Dobrze sie czujesz? – przerwal cisze Myron.

– Dobrze.

– Sophie Mayor twierdzi, ze najgorszy jest brak pewnosci.

– Myli sie – odparla Terese.

Chcial jej zadac wiecej pytan, ale wstala z lozka. Gdy powrocila, znowu sie kochali – slodko – gorzko, bez pospiechu, jak w piosence – zagubieni, szukajacy czegos w przezywanej chwili, a przynajmniej usmierzenia bolu. Kiedy rano obudzil go telefon, nadal byli zaplatani w posciel. Myron siegnal za glowe po sluchawke.

Вы читаете Ostatni Szczegol
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату