– Po krance ziemi?
– Do czego zmierzasz, F.J.?
– Oczywiscie, masz racje. Dowiedzialem sie o Esperanzy i Bonnie. Dostrzeglem okazje. Zadzwonilem do Clu w Fort Lee. Nie zastalem go. Zostawilem mu wiec intrygujaca wiadomosc na sekretarce. Typu „Wiem, z kim sypia twoja zona”. Przed uplywem godziny oddzwonil do mnie na prywatny numer.
– Kiedy?
– Jakies… trzy dni przed smiercia.
– Co powiedzial?
– Zareagowal, jak nalezalo sie spodziewac. A to, co powiedzial, bylo niemal rownie wazne jak to, skad dzwonil.
– Czyli?
– W telefonie mam identyfikator numerow. – F.J. usiadl wygodnie. – Clu nie dzwonil z Nowego Jorku.
– A skad?
Zwlekajac z odpowiedzia, FJ. pociagnal duzy lyk kawy, zrobil „aaaaa”, jakby gral w reklamowce 7 – Up, odstawil filizanke, spojrzal na Myrona i pokrecil glowa. Myron czekal.
– Moja specjalnosc, jak juz wiesz, to zbieranie informacji. Informacja to wladza. To waluta. Gotowka. Nie rozrzucam gotowki.
– Ile chcesz?
– Nie chodzi o pieniadze, Myron. Nie chce od ciebie pieniedzy. Obaj dobrze wiemy, ze moglem cie wykupic dziesiec razy.
– Wiec czego chcesz?
FJ. pociagnal kolejny duzy lyk. Myron mial wielka ochote zlapac go za gardlo i udusic.
– Na pewno niczego sie nie napijesz?
– Przestan chrzanic, Frank!
– Ochlon, ochlon.
Myron zacisnal dlonie i ukryl je pod stolikiem. Narzucil sobie spokoj.
– Czego chcesz, F.J.? – powtorzyl.
– Znasz Deana Pashaiana i Larry'ego Vitale'a.
– To moi klienci.
– Poprawka. Powaznie rozwazaja przejscie ze SportRep MB do TruPro. Wyczekuja. Oto moja propozycja. Zostawiasz ich w spokoju. Nie dzwonisz do nich, nie wciskasz im, ze agencja TruPro nalezy do gangsterow. Przyrzeknij mi to – FJ. pokazal Myronowi kartke, na ktorej przed chwila zapisal cos w kacie kawiarni – to dam ci numer telefonu, z ktorego zadzwonil Clu.
– Twoja agencja zrujnuje im kariery. Jak zawsze. F J. znowu sie usmiechnal.
– Recze ci, ze zadna z moich pracownic nie nawiaze lesbijskiego romansu z ich zonami.
– Nie oddam ci ich.
– No to zegnam. F J. wstal.
– Zaczekaj.
– Przyrzekasz albo ide.
– Porozmawiajmy – rzekl Myron. – Mozemy sie dogadac.
– Zegnam.
FJ. ruszyl do drzwi.
– Dobrze – ustapil Myron. F.J. przylozyl dlon do ucha.
– Nie doslyszalem.
Sprzedajesz dwoch klientow, skarcil sie Myron. Do czego dojdziesz? Do prowadzenia kampanii politycznych?
– Umowa stoi. Nie bede z nimi rozmawial. F J. rozpostarl rece.
– Wyborny z ciebie negocjator, Myron. Podziwiam twoje umiejetnosci.
– Skad dzwonil Clu?
– Oto ten numer.
F.J. podal kartke. Myron przeczytal numer i pomknal do samochodu.
32
Nim dotarl do Wina, wlaczyl komorke. Po wcisnieciu numeru uslyszal trzy sygnaly.
– Motel Zascianek – zglosil sie mezczyzna.
– Jak was znalezc?
– W Wilston. Przy drodze dziewiatej, w bok od dziewiecdziesiatej pierwszej.
Myron podziekowal, rozlaczyl sie i zadzwonil do Bonnie. Telefon odebrala jej matka. Przedstawil sie i poprosil o rozmowe z corka.
– Wczorajsza rozmowa z panem bardzo ja zdenerwowala – oswiadczyla.
– Przykro mi.
– W jakiej sprawie pan dzwoni?
– Prosze. W bardzo waznej.
– Jest w zalobie. Zechce pan o tym pamietac. Choc ich malzenstwo sie rozpadlo…
– Rozumiem, pani Cohen. Pani pozwoli, ze z nia porozmawiam. Westchnela gleboko, ale po dwoch minutach Bonnie podeszla do telefonu.
– O co chodzi, Myron? – spytala.
– Co wiesz o motelu Zascianek w Wilston, w Massachusetts? Mial wrazenie, ze Bonnie wciagnela lyk powietrza.
– Nic.
– Mieszkalas tam z Clu, prawda?
– Nie w motelu.
– Mowie o Wilston. Clu gral wtedy w nizszej lidze w druzynie Bizonow.
– Przeciez wiesz.
– Billy Lee Palms rowniez. Tez tam mieszkal. W tym samym czasie.
– Nie w Wilston. Chyba w Deerfield. W sasiednim miescie.
– Co Clu robil w motelu Zascianek na trzy dni przed smiercia? Milczala.
– Bonnie?
– Nie mam zielonego pojecia.
– Pomysl. Po co Clu tam pojechal?
– Nie wiem. Moze w odwiedziny do jakiegos dawnego znajomka.
– Jakiego znajomka?
– Nie sluchasz mnie. Nie wiem. Nie bylam w Wilston od blisko dziesieciu lat. Spedzilismy tam osiem miesiecy. Moze sie z kims zaprzyjaznil. Moze pojechal na ryby, na wakacje, zeby uciec od tego wszystkiego.
– Klamiesz, Bonnie – rzekl Myron, sciskajac telefon. Nie odpowiedziala.
– Prosze cie. Staram sie pomoc Esperanzy.
– Pozwol, ze cie o cos spytam.
– O co?
– Wciaz drazysz te sprawe. A prosilam cie, zebys ja zostawil. Prosila cie Esperanza. Prosila Hester. A ty swoje.
– I gdzie to pytanie?
– Juz pytam: czy twoje drazenie w czyms pomoglo? Czy Esperanza wyglada na mniej lub bardziej winna?
Zawahal sie, ale niepotrzebnie. Nim zdazyl odpowiedziec, Bonnie skonczyla rozmowe. Polozyl telefon na kolanach i spojrzal na Wina.
– „Poprosze Okropne Piosenki za dwiescie, Alex” – rzekl Win.