W kompletnej ciemnosci mala, ultrafioletowa lampa jarzyla sie niesamowitym, zielono niebieskim blaskiem. Byla znacznie slabsza od crimescope, uzywanego przez Micka w rezydencji Veagerow, ale kiedy jej promien padl na tasme, ukazaly sie zadziwiajace szczegoly. Tasma klejaca zostawiona w miejscu przestepstwa jest nieocenionym skarbem dla detektywa. Mozna na niej znalezc wlokna, wlosy, odciski palcow, a nawet komorki skory przestepcy, zawierajace jego DNA.
W ultrafioletowym promieniu Rizzoli ujrzala pylki kurzu i kilka krotkich wloskow. Wzdluz jednej krawedzi tasmy ciagnelo sie cos w rodzaju grzywki z cieniutkich wlokienek.
– Czy zauwazylas, ze te wlokienka ciagna sie wzdluz tasmy? – zapytala Erin.
– Sa na calej tasmie, zdjetej zarowno z przegubow, jak i kostek. Wygladaja jak ozdoba zaprojektowana przez producenta.
– Ale tak nie jest?
– Nie. Jesli sie polozy rolke tasmy na plask, jej krawedz zbierze slady z powierzchni, na ktorej lezala. Te wlokienka pochodza z takiej wlasnie powierzchni. Gdziekolwiek jestesmy, zbieramy na sobie slady otoczenia, ktore pozniej gubimy w innych miejscach. To dotyczy rowniez sprawcy tej zbrodni.
– Erin zapalila gorne swiatlo, a Rizzoli zmruzyla oczy od naglej jasnosci.
– Co to za wlokienka?
– Pokaze ci.
– Erin wyjela spod mikroskopu szkielko z wlosem i zastapila je innym.
– Spojrz przez drugi okular. Wytlumacze ci, co to jest.
Rizzoli zobaczyla ciemne wlokno, zwiniete w ksztalcie litery C.
– Pochodzi z krawedzi tasmy – objasnila Erin.
– Rozdzielilam wszystkie warstwy za pomoca strumienia goracego powietrza. Te ciemnoniebieskie wlokna biegna wzdluz calej tasmy. Pokaze ci teraz przekroj poprzeczny.
– Erin siegnela po teczke, z ktorej wyjela zdjecie.
– Tak to wyglada pod mikroskopem elektronowym. Zauwaz, ze kazde wlokienko ma ksztalt litery delta… jest podobne do malenkiego trojkata. Wytwornia robi to celowo, zeby zmniejszyc przywieranie kurzu. Taki ksztalt jest charakterystyczny dla wlokien dywanowych.
– Wiec to jest sztuczny material?
– Tak.
– Zbadalas jego dwojlomnosc?
Rizzoli wiedziala, ze gdy swiatlo przechodzi przez wlokno syntetyczne, bywa spolaryzowane w dwoch roznych plaszczyznach, podobnie jak w wypadku krysztalow. Podwojne zalamanie nazywane jest dwojlomnoscia. Kazdy rodzaj wlokna ma swoj charakterystyczny kat zalamania, ktory mozna zmierzyc za pomoca przyrzadu polaryzacyjnego.
– To konkretne niebieskie wlokno – powiedziala Erin – ma kat zalamania zero koma zero szescdziesiat trzy.
– Czy jest charakterystyczny dla jakiegos znanego materialu?
– Dla nylonu szesc, szesc. To tworzywo jest powszechnie uzywane do wyrobu dywanow, poniewaz nie plami sie, jest sprezyste i mocne. Przekroj poprzeczny tych wlokien i spektrogram w podczerwieni wskazuja na produkt Duponta, zwany Antron, uzywany przez wytwornie dywanow.
– Ale ten ciemnoniebieski kolor? Ludzie nie uzywaja takiego w domach. To wyglada raczej na wykladzine samochodowa.
Erin skinela glowa.
– Ten konkretny kolor, blekit numer osiemset dwa, jest od dawna stosowany w standardowym wyposazeniu luksusowych amerykanskich samochodow, takich jak cadillaki i lincolny.
Rizzoli natychmiast pojela, do czego zmierza Erin.
– Sa cadillaki-karawany.
Erin sie usmiechnela.
– Lincolny tez.
Obu przyszla do glowy ta sama mysl: Morderca jest ktos, kto ma do czynienia z nieboszczykami. Rizzoli pomyslala o wszystkich, ktorzy maja kontakt ze zmarlymi. Policjant i lekarz sadowy, wzywani na miejsce naglej smierci. Patolog i jego asystent. Balsamista i przedsiebiorca pogrzebowy. Charakteryzator, ktory myje wlosy i robi makijaz, zeby „drogi nieobecny” prezentowal sie korzystnie podczas ostatniego spotkania z bliskimi.
Zmarly ma kontakt z calym korowodem zywych. Wszyscy, ktorzy go dotykaja, moga zostawic swoj slad.
Podniosla oczy na Erin.
– Ta zaginiona kobieta, Gail Veager…
– Co z nia? -…miesiac temu pogrzebala swoja matke.
Joey Valentine potrafil zrobic wszystko tak, zeby zmarly wygladal jak zywy. Stojac w jasno oswietlonej pracowni domu pogrzebowego Whitneya, Rizzoli i Korsak patrzyli, jak Joey grzebie w swoim kuferku do makijazu. Kuferek miescil komplet kosmetykow tumy Graftobian – sloiczki z kremami rozjasniajacymi, rozem pudrem pod szminke. Zestaw byl taki sam jak do charakteryzacji teatralnej, z ta roznica, ze kremy i roze Joeya mialy nadac zywy wyglad szarej skorze nieboszczykow.
Z radiomagnetofonu wydobywal sie aksamitny glos Elvisa Presleya, spiewajacego „Love Me Tender”, Joey zas wgniatal w rece trupa wosk modelarski, zatykajac nim otwory po cewnikach do resekcji naczyn tetniczych i zylnych.
– To byl ulubiony piosenkarz pani Ober – powiedzial.
Masujac, zerkal od czasu do czasu na trzy zdjecia przypiete do sztalugi, ktora postawil obok stolu laboratoryjnego.
Rizzoli przypuszczala, ze przedstawialy pania Ober, chociaz podobienstwo miedzy zywa pania Ober ze zdjecia a lezacym na stole szarym, wyniszczonym cialem, nad ktorym pracowal Joey, bylo nikle.
– Jej syn twierdzi, ze byla wielbicielka Elvisa – ciagnal Joey.
– Trzy razy jezdzila do Gracelandu.
Przywiozl te kasete, zebym ja odegral, kiedy bede jej robil makijaz. Zawsze staram sie przy pracy nad nimi sluchac ich ulubionej muzyki. Pomaga mi to wczuc sie w nich. Wiedzac, jaka muzyke czlowiek lubi, mozna go lepiej poznac.
– Jak bedzie wygladala wielbicielka Elvisa? – zapytal Korsak.
– Jasna pomadka, natapirowane wlosy… nie moze przywodzic na mysl osoby, ktora lubila, dajmy na to, Szostakowicza.
– A jaka muzyke lubila pani Hallowell?
– Nie pamietam.
– Pracowales nad nia miesiac temu.
– Owszem, ale nie zawsze pamietam szczegoly.
Joey skonczyl wgniatanie wosku w dlonie i przeszedl na szczyt stolu. Stal tam, kiwajac glowa w takt „You Aint Nothing but a Hound Dog”.
W czarnych dzinsach i butach Doca Martensa wygladal jak mlody, modny artysta, kontemplujacy niezamalowane plotno, tyle ze plotnem bylo dla niego zimne cialo, a narzedziami pracy pedzelek do makijazu i sloiczek z rozem.
– Odrobina jasnego brazu na policzki – zdecydowal i siegnal po sloiczki. Zmieszal szpatulka kolory na paletce z nierdzewnej stali.
– Dziewczyna starego Elvisa bedzie zadowolona – powiedzial usatysfakcjonowany i poczal wcierac kolor w twarz trupa, zaczynajac od policzkow i dalej, az po linie wlosow, gdzie spod czarnej farby wygladaly siwe odrosty.