– Doktor Zucker rowniez ma watpliwosci. Ostatniej jesieni ani razu nie bylas u niego na konsultacji.

– Nikt mi nie nakazal chodzic na konsultacje.

– Czy to jedyny sposob na ciebie? Trzeba ci dopiero nakazac?

– Nie czulam potrzeby konsultowania sie.

– Zucker jest zdania, ze ciagle jeszcze nie uwolnilas sie od Chirurga, ze pod kazdym kamieniem widzisz Warrena Hoyta.

Jak sobie wyobrazasz kierowanie tym sledztwem, skoro wciaz przezywasz tamto?

– Zadam odpowiedzi na poprzednie pytanie, poruczniku. Czy myslisz, ze jestem niezrownowazona?

Marquette westchnal.

– Nie wiem.

Ale kiedy przychodzi do mnie agent Dean, wyrazajac swoje obawy, musze zareagowac.

– Nie sadze, zeby agent Dean byl szczegolnie wiarygodna osoba.

Marquette umilkl.

Pochylil sie ku niej, marszczac czolo.

– To powazny zarzut.

– Nie powazniejszy niz jego zarzut wobec mnie.

– Masz cos na potwierdzenie swojego?

– Zadzwonilam dzis rano do biura FBI w Bostonie.

– I co?

– Nie znaja takiego agenta.

Marquette wyprostowal sie na krzesle. Patrzyl na nia, nie odzywajac sie.

– Przybyl prosto z Waszyngtonu – powiedziala po dluzszej chwili.

– Bostonskie biuro nie ma z nim nic wspolnego.

Nasza wspolpraca z nimi nie moze sie odbywac na takich warunkach. Jesli prosimy FBI o dane jakiegos przestepcy, zawsze przechodzi to przez ich centrum koordynacji operacji terenowych.

Dean nie zostal przyslany przez koordynatora, lecz bezposrednio z Waszyngtonu. Dlaczego FBI majstruje przy tym sledztwie?… to moje pierwsze pytanie, a drugie: co ma do tego Waszyngton?

Marquette milczal.

Z wolna zaczal w niej wzbierac gniew; bala sie, ze straci panowanie nad soba. Nacierala dalej.

– Powiedziales mi, ze rozkaz wspolpracy przyszedl od komendanta policji.

– Tak.

– Kto z FBI kontaktowal sie z Komenda Glowna Policji? Z ktorym oddzialem biura mamy do czynienia?

Marquette potrzasnal glowa.

– Biuro nie ma z tym nic wspolnego.

– Co?

– To nie FBI poprosilo o wspolprace.

W zeszlym tygodniu, kiedy zjawil sie Dean, zadalem to samo pytanie w komendzie.

– I co?

– Obiecalem im, ze zachowam to w tajemnicy.

Oczekuje tego samego od ciebie.

– Milczal, dopoki nie skinela glowa na znak zgody, i dopiero wowczas dokonczyl: – Prosba nadeszla z biura senatora Conwaya.

Patrzyla na Marquettea w oslupieniu.

– Co wspolnego ma z tym wszystkim nasz senator?

– Nie mam pojecia.

– Nie powiedzieli ci tego w komendzie?

– Moga sami nie wiedziec.

Ale prosby Conwaya nie mozna zlekcewazyc.

Zwaz, ze nie prosi o gwiazdke z nieba, ale o zwykla wspolprace miedzy sluzbami. Robimy to rutynowo.

Pochylila sie ku niemu i powiedziala spokojnie: – Cos tu nie gra, poruczniku, dobrze o tym wiesz.

Dean nie jest wobec nas szczery.

– Nie wezwalem cie tu, zeby rozmawiac o Deanie.

Rozmawiamy o tobie.

– Ale sluchasz jego opinii.

Od kiedy FBI zaczelo rozkazywac bostonskiej policji?

Marquette wygladal na calkowicie zbitego z tropu.

Wyprostowal sie.

Widziala, ze trafila w jego czuly punkt.

Biuro przeciwko nam. Czy jestem tylko kukla?

– W porzadku – odrzekl.

– Porozmawialismy.

Slyszalas, co powiedzialem. To mi wystarcza.

– Mnie rowniez.

Wstala z krzesla.

– Bede cie obserwowal, Rizzoli.

Skinela glowa.

– Czyz nie robisz tego bez przerwy?

– Odkrylam pare interesujacych wlokienek – poinformowala ja Erin Volchko.

– Byly przyklejone do tasmy zdjetej ze skory Gail Veager.

– Znow granatowy dywan? – zapytala Rizzoli.

– Nie.

Mowiac szczerze, nie wiem, co to jest. Erin rzadko okazywala niepewnosc.

Rizzoli zainteresowala sie plytka pod mikroskopem. Spojrzawszy przez okular, zobaczyla pojedyncza ciemna nitke.

– To jest syntetyczne wlokno, ktorego kolor okreslilabym jako szarozielony.

Na podstawie wspolczynnika zalamania mozna powiedziec, ze to nasz stary znajomy, nylon szesc koma szesc firmy Dupont.

– To samo granatowe wlokno dywanowe.

– Tak.

Nylon szesc koma szesc dzieki swojej wytrzymalosci i sprezystosci wystepuje w najprzerozniejszych tkaninach.

– Powiedzialas, ze nitka zostala zdjeta ze skory Gail Veager?

– Te wlokienka znalezlismy na jej biodrach, piersiach i na barku.

Rizzoli zastanowila sie.

– Przescieradlo?

Uzyl go do zawiniecia jej ciala?

– Mozliwe, ale to nie bylo przescieradlo.

Вы читаете Skalpel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату