Co mu powiedziec?

Mam klopoty, ale nie jestem tego pewna?

Nacisnela przycisk z zaprogramowanym numerem Frosta. Uslyszala wybieranie, po chwili slabe „Halo”?, a potem juz tylko szum zaklocen.

Tunel.

Stoimy w tym przekletym tunelu.

Rozlaczyla sie.

Spojrzala przed siebie, zeby sprawdzic, jak daleko jest do wylotu, a przy tym niechcacy popatrzyla we wsteczne lusterko kierowcy.

To byl blad.

Napotkawszy jego wzrok, dala mu poznac, iz wie, ze jest obserwowana. W tym momencie zorientowal sie, ze zostal zdemaskowany. Wydostac sie z samochodu!

Chwycila klamke, ale drzwi byly zablokowane centralnym zamkiem.

Ogarnieta panika, siegnela do przycisku zwalniajacego, lecz ta chwila zwloki wystarczyla mu do przelozenia reki nad oparciem, wycelowania tasera i nacisniecia spustu. Koncowka paralizatora dotknela jej ramienia. Piecdziesiat tysiecy woltow uderzylo jak piorun w jej cialo, paralizujac system nerwowy.

Przestala widziec.

Osunela sie na siedzenie wsrod konwulsyjnych drgawek miesni, rece staly sie bezuzyteczne. Cialo przestalo sluchac rozkazow mozgu, drzac w akcie kapitulacji.

Z omdlenia zbudzil ja dobiegajacy gdzies z gory, bebniacy loskot. Otworzyla oczy, widzac z poczatku jedynie szara mgle. Czula w ustach cieply, metaliczny smak krwi, jezyk ja szczypal w miejscu, gdzie go przygryzla.

Mgla sie powoli rozproszyla, ujrzala za oknem dzienne swiatlo. Byli juz poza tunelem, jadac… dokad?

Wzrok miala nieostry, rozpoznawala jedynie zarysy wysokich budynkow na tle szarego nieba. Sprobowawszy poruszyc reka, skonstatowala, ze jest ciezka i nieruchawa, miesnie skutkiem drgawek ulegly wyczerpaniu.

Widok budynkow i drzew przesuwajacych sie za oknami przyprawil ja o zawrot glowy, wiec zamknela oczy.

Skoncentrowala sie bez reszty na probie odzyskania wladzy nad konczynami.

Czula z wolna wracajace sily, miesnie zaczely sie kurczyc, palce zacisnely sie w piesc.

Otworz drzwi.

Zwolnij zamek.

Uniosla powieki, walczac z zawrotem glowy. Mdlilo ja od przelatujacych za oknem widokow. Powoli siegala ku guzikowi zamka, kazdy pokonany cal byl malym zwyciestwem. Nacisnela go i uslyszala glosny trzask zwalnianej blokady. W tym momencie poczula dotyk na udzie.

Zobaczyla nad oparciem siedzenia jego twarz i reke z taserem przylozonym do jej nogi. Kolejny impuls wysokiego napiecia sparalizowal ja calkowicie. Zadrgaly jej wszystkie czlonki, a potem stracila przytomnosc.

Kropla zimnej wody spadla jej na policzek. Poslyszala chrzest odrywanej tasmy klejacej. Oprzytomniala, czujac, jak zwiazuje jej przeguby za plecami, owijajac je kilkakrotnie tasma przed odcieciem od rolki.

Potem zsunal jej buty, ktore upadly z halasem na podloge. Zdjal skarpetki, zeby tasma mogla sie przykleic do golej skory.

Tymczasem wrocila jej zdolnosc widzenia, zobaczyla czubek jego glowy wsunietej do samochodu, a za nim morze zieleni.

Byl zajety krepowaniem jej kostek.

Nie bylo widac zadnych budynkow, tylko zielen i mokradla. Mokradla?

Czyzby mnie przywiozl na bagna Back Bay?

Ponownie dzwiek oddzieranej tasmy, a zaraz potem zapach kleju, gdy zalepil jej usta. Zerkajac na jego twarz, analizowala szczegoly, na ktore nie zwrocila uwagi za pierwszym razem, gdy opuscil szybe, witajac ja na lotnisku. Wtedy te szczegoly wydawaly jej sie nieistotne.

Ciemne oczy, ostre rysy, wyraz zwierzecej czujnosci. I podniecenia w oczekiwaniu na to, co nastapi. Twarz, na ktora pasazer siedzacy na tylnym siedzeniu nie zwroci uwagi. Bezimienny przedstawiciel rzeszy ludzi bez twarzy.

Ludzi, ktorzy sprzataja nasze pokoje w hotelach, nosza za nami bagaze, prowadza limuzyny, ktorymi jezdzimy. Zyja w rownoleglym swiecie, z rzadka przez nas zauwazani, dopiero wtedy, gdy sa nam potrzebni. Albo gdy narusza nasz swiat.

Podniosl z podlogi samochodu jej telefon komorkowy. Rzucil go na ziemie, zmiazdzyl pieta, zmieniajac go w kupke polamanego plastiku i drutow, i kopnal w krzaki. Sekretny sygnal w aparacie nie mogl juz naprowadzic policji na jej slad.

Mezczyzna dal teraz pokaz wydajnosci.

Profesjonalista z dlugoletnia praktyka, robiacy to, co najlepiej potrafi. Schyliwszy sie, siegnal do wozu, pociagnal ja ku drzwiom, a potem bez najmniejszego wysilku wzial w ramiona.

Zolnierz sil specjalnych, bedacy w stanie przemaszerowac dziesiatki mil ze stufuntowym obciazeniem na plecach, nie mial najmniejszych trudnosci z podniesieniem stupietnastofuntowej kobiety.

Zaniosl ja na tyl samochodu.

Deszcz moczyl jej twarz, katem oka widziala geste krzaki i drzewa, srebrzyste na tle mgly. Nie zauwazyla zadnego innego samochodu, mimo ze blisko za drzewami slyszala szum ruchu drogowego, podobny do szumu oceanu, ktory slychac w przylozonej do ucha muszli. Tak blisko, ze nawet stlumiony krzyk rozpaczy wydawal sie skuteczny.

Pokrywa kufra byla otwarta, szarozielony spadochron rozlozony na dnie. Polozyl ja na plotnie i wrocil do samochodu po jej buty, ktore rowniez wrzucil do kufra. Zamknawszy go, przekrecil kluczyk w zamku. Nawet gdyby jej sie udalo uwolnic rece, nie bylaby w stanie wydostac sie z tej czarnej trumny.

Uslyszala trzask zamykanych drzwi, po czym samochod ruszyl. Jechala na spotkanie z czlowiekiem, ktory na nia czekal.

Pomyslala o Warrenie Hoycie.

O jego mdlym usmiechu i dlugich palcach w lateksowych rekawiczkach. Pomyslala o tym, co te palce beda trzymaly, i ogarnelo ja przerazenie. Strach jej narastal, poczula, ze sie dusi. Nie mogac zaczerpnac powietrza wystarczajaco gleboko, zeby uniknac uduszenia, skrecala sie i rzucala w panice jak oszalale zwierze, pragnace zyc.

Uderzyla twarza w swoja walizke i to uderzenie chwilowo ja ogluszylo. Legla wyczerpana, czujac bol policzka. Samochod zwolnil i zatrzymal sie. Zesztywniala, serce bilo w niej jak mlotem w oczekiwaniu na to, co nastapi. Uslyszala, jak ktos powiedzial: „Przyjemnego dnia”, po czym samochod ruszyl, nabierajac szybkosci.

Punkt wjazdu na platna autostrade. Byli na Turnpike.

Przyszly jej na mysl wszystkie male miasta na zachod od Bostonu, puste pola i dukty lesne, miejsca, gdzie nikt sie nie zatrzymywal, gdzie nikt nie odnalazlby ciala.

Przypomniala sobie rozdete zwloki Gail Veager, siec czarnych zylek na jej skorze i lezace w martwocie lasu rozsypane kosci Marii Jean Waite.

Taki jest koniec wszelkich zywych organizmow.

Zamknela oczy, skupiajac sie na odglosach nawierzchni pod kolami samochodu. Jechali bardzo szybko. Do tej pory byli juz daleko za granicami Bostonu. Co pomysli Frost czekajacy na jej telefon? Kiedy sie zorientuje, ze dzieje sie cos zlego?

Вы читаете Skalpel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату