muskul jej ciala jest sprezony z zadzy mordu. Instynkt kaze jej nacisnac spust.

Patrze na nia bez leku, przygladajac sie jej walce wewnetrznej. Ciekaw jestem, na ktory rodzaj przegranej sie zdecyduje. Trzyma w rece narzedzie wlasnej kleski, ja jestem tylko katalizatorem. Jezeli mnie zabijesz, konsekwencje cie zniszcza. Jezeli pozwolisz mi zyc, zostane na zawsze w twoich snach. Wydaje z siebie cichy szloch.

Powoli opuszcza bron.

„Nie”! – szepcze do siebie.

Po chwili jeszcze raz, glosno, z determinacja: „Nie”!

Prostuje sie i bierze gleboki oddech.

A potem odwraca sie i idzie do samochodu.

Rozdzial 25

Rizzoli stala na polance, patrzac na cztery zelazne prety wbite w ziemie. Dwa dla rak, dwa dla nog, do kazdego z nich przywiazany kawalek sznura z petla gotowa do zacisniecia wokol przegubow i kostek.

Nie kontemplowala oczywistego celu tych pretow, lecz krazyla po polance, zachowujac sie jak zawodowy stroz porzadku publicznego, ogladajacy miejsce zbrodni.

Fakt, ze to jej konczyny mialy zostac przywiazane do pretow i jej cialo pociete instrumentami znalezionymi w plecaku Hoyta, byl tematem, ktorego nie poruszala.

Czula, ze koledzy ja obserwuja, slyszala, jak znizaja glos, kiedy kolo nich przechodzila.

Bandaz na zszytej ranie glowy przydawal jej splendoru rannej podczas pelnienia obowiazkow sluzbowych; obchodzono sie z nia, jakby byla z kruchego szkla.

Nie mogla tego zniesc, zwlaszcza teraz, gdy bardziej niz kiedykolwiek chciala pokazac, ze nie zamierza grac roli ofiary – ze potrafi zapanowac nad swoimi reakcjami.

Krazyla wiec po polance, jak po kazdym innym miejscu przestepstwa.

Zostalo zbadane i sfotografowane przez policje stanowa jeszcze poprzedniego dnia wieczorem, a nastepnie urzedowo zwolnione, ale dzis rano Rizzoli i jej zespol poczuli sie w obowiazku rowniez je zbadac.

Weszla z Frostem do lasu, tasma miernicza ze zgrzytem wysuwala sie z futeralu, kiedy mierzyli odleglosc od drogi do malej polanki, na ktorej policja stanowa znalazla plecak Warrena Hoyta.

Jakby na przekor, mimo osobistego znaczenia polanki w jej zyciu, patrzyla na te mala, wolna od drzew przestrzen obojetnie.

W notatniku miala spis rzeczy znalezionych w plecaku: skalpele, kleszcze, hak do rozchylania ran i rekawiczki.

Obejrzala zdjecia odciskow butow Hoyta, odlanych pozniej w gipsie, oraz woreczki na materialy dowodowe, zawierajace kawalki sznurow.

Nie przerwala ogledzin nawet na chwile refleksji nad przeznaczeniem owych petli.

Pogoda byla niepewna; chcac zobaczyc, co im w najblizszej godzinie przyniesie, spojrzala w gore, nie dajac poznac po sobie, iz mysli o tym, ze ten widok wierzcholkow drzew i nieba mial byc jej ostatnim.

Dzis Jane Rizzoli nie byla ofiara.

Moga ja sobie koledzy obserwowac, liczac na jakis grymas na jej twarzy, na symptom slabosci – nie doczekaja sie. Nie tylko oni, ale w ogole nikt.

Zamknawszy notes, chciala go schowac, gdy zobaczyla idacego ku niej przez las Gabriela Deana.

Serce w niej podskoczylo, ale powitala go zaledwie skinieniem glowy i spojrzeniem, ktore mowilo: Pozostanmy na plaszczyznie zawodowej.

Zrozumial to.

Staneli naprzeciw siebie jak koledzy po fachu, starannie unikajac okazania po sobie reminiscencji intymnosci, ktora polaczyla ich zaledwie przed dwoma dniami.

– Kierowca zostal zatrudniony przez VIP Limousines przed szescioma miesiacami – powiedziala.

– Wozil ich wszystkich: Veagerow, Ghentow, Waiteow.

Mial dostep do grafiku przewozow firmy. Musial zauwazyc na nim moje nazwisko.

Anulowal zamowiony kurs, tak ze mogl zajac miejsce kierowcy, ktory mial po mnie przyjechac.

– Czy firma sprawdzila jego referencje?

– Jego referencje byly sprzed paru lat, za to bez zarzutu.

Przerwala na chwile.

– Nie bylo w nich wzmianki o sluzbie wojskowej.

– Bo John Stark to nie jest jego prawdziwe nazwisko.

Zmarszczyla czolo.

– Ukradl czyjas tozsamosc?

Dean wskazal gestem na las.

Wyszli z polanki i zaczeli spacerowac miedzy drzewami, zeby porozmawiac bez swiadkow.

– Prawdziwy John Stark zginal we wrzesniu tysiac dziewiecset dziewiecdziesiatego dziewiatego roku w Kosowie – powiedzial Dean.

– Byl pracownikiem organizacji humanitarnej Narodow Zjednoczonych. Jego jeep wylecial w powietrze na minie. Jest pochowany w Corpus Christi, w Teksasie.

– W takim razie nie znamy prawdziwego nazwiska naszego czlowieka.

Dean potrzasnal glowa.

– Wyslemy do Pentagonu i do CIA jego odciski palcow, zdjecia rentgenowskie zebow i probki tkanki.

– Czy uzyskamy odpowiedz?

– Nie, jesli Hegemon byl jednym z ich ludzi.

Mieli z nim klopot, ktory ty rozwiazalas.

Nie jest w ich interesie zrobic w tej sprawie cokolwiek wiecej.

– Mozliwe, ze rozwiazalam ich problem, za to moj jest ciagle aktualny – powiedziala z gorycza.

– Hoyt? Juz ci nie zagrozi.

– Boze, powinnam byla strzelic jeszcze raz…

– Prawdopodobnie ma porazenie gornych i dolnych konczyn.

Nie wyobrazam sobie surowszej kary.

Wyszli z lasu na polna droge.

Limuzyne odholowano jeszcze poprzedniego dnia, ale pozostaly slady tego, co sie tu dzialo.

Spojrzala na ziemie, na zaschnieta krew w miejscu, w ktorym umarl mezczyzna znany jako John Stark.

O pare jardow dalej mniejsza plama krwi oznaczala miejsce, w ktorym Hoyt, a dokladniej jego pozbawione czucia cialo, zwalilo sie na ziemie z uszkodzonym rdzeniem kregowym.

Moglam z nim skonczyc, a tymczasem pozwolilam mu zyc, i teraz nie wiem, czy

Вы читаете Skalpel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату