przewidziec? Anonimowy klient. Worek gotowki. Tajemniczy cel. Samotny dom. Czy dopadla go jakas spiaczka, czy co?

– Slucham.

– Mam depozyt w sejfie w banku w Waszyngtonie. Jest tam gotowka i dwa kawalki plastiku z innymi nazwiskami, ktore pozwola nam sie oddalic gdzie tylko bedziemy chcieli. Jedyny problem polega na tym, ze moga obserwowac moj bank. Potrzebuje twojej pomocy.

– Nie mam dostepu do twojego sejfu.

– Ale mozesz mi pomoc wybadac teren, sprawdzic, czy ktos obserwuje. Jestes w tym na pewno lepszy ode mnie. Ja wejde, oproznie sejf i wyjde tak szybko, jak sie da, a ty bedziesz mnie oslanial. Jesli bedzie cos podejrzanego, uciekamy w diably.

– Troche to wyglada na plan obrabowania tego banku – powiedzial gniewnie.

– Przysiegam na Boga, ze wszystko, co jest w sejfie, nalezy do mnie.

– Dobrze, moze sie uda. – Lee przeciagnal reka po wlosach. – A co potem?

– Potem jedziemy na poludnie.

– Gdzie na poludnie?

– Wybrzeze Karoliny. Outer Banks, mam tam dom.

– Figurujesz jako wlasciciel? Moga to sprawdzic.

– Kupilam to w imieniu korporacji i podpisalam dokumenty innym nazwiskiem, jako pelnomocnik. A co z toba? Nie mozesz podrozowac pod wlasnym nazwiskiem.

– Nie martw sie o mnie. W moim zyciu gralem wiecej rol niz Shirley McLaine i mam na to dokumenty.

– To jestesmy umowieni.

Lee spojrzal na Maksa, ktory polozyl swoj wielki leb na jego kolanach. Delikatnie prztyknal psa w nos.

– Na jak dlugo?

– Nie wiem. – Pokrecila glowa. – Moze tydzien.

– Chyba moge poprosic pania z pietra nizej, zeby zaopiekowala sie Maksem.

– Czyli zgadzasz sie?

– Dopoki bedziesz rozumiec, ze co prawda nie mam nic przeciwko pomaganiu komus, kto tej pomocy potrzebuje, ale tez nie jestem najwiekszym gapa na swiecie.

– Nie wydaje mi sie, bys kiedykolwiek mogl w takiej roli wystepowac.

– Jesli chcesz uslyszec smiech, to powtorz to mojej bylej zonie.

ROZDZIAL 11

Alexandria lezy na polnocy Wirginii, na brzegu Potomacu, jakies pietnascie minut jazdy na poludnie od Waszyngtonu. Przez dlugi czas byl to port morski. Wciaz chetnie sie tam osiedlano, chociaz rzeka nie grala juz tak istotnej roli w ekonomicznej strukturze miasta.

Mieszkaly tu zarowno rodziny bogate od pokolen, jak i niedawno wzbogacone. I jedni, i drudzy mieli ladne domy z cegly, kamienia i drewna, z przelomu osiemnastego i dziewietnastego wieku. Pewne ulice jeszcze pokrywal bruk, po ktorym kroczyli Waszyngton i Jefferson. Miasto pamietalo takze mlodego Roberta E. Lee* [Naczelny wodz Konfederacji podczas wojny secesyjnej.], ktorego dwa domy z dziecinstwa staly naprzeciw siebie po obu stronach Oronoco Street, nazwanej tak od pewnej marki tytoniu z Wirginii. Ceglane chodniki okrazaly stare drzewa, ktorych rozlozyste korony od lat ocienialy domy, ulice i mieszkancow. Kute ogrodzenia okalajace podworka i ogrody mialy pomalowane na zloto zwienczenia i wierzcholki, wyrazny slad europejskich inspiracji.

O tak wczesnej godzinie ulice Starego Miasta byly puste i ciche. Jedyne dzwieki pochodzily od kropli deszczu i szumu wiatru w galeziach wiekowych drzew, ktorych korzenie plytko wgryzaly sie w gline Wirginii. Nazwy ulic odzwierciedlaly kolonialne pochodzenie tego miejsca; jadac przez miasto, natrafialo sie na ulice Krola, Krolowej, Ksiecia i Diuka. Niewiele tu bylo parkingow, wiec waskie aleje pelne byly wszelkich marek i modeli pojazdow. Karoserie z chromu, gumy i metalu pod dwustuletnimi domami wydawaly sie dziwnie nie na miejscu, jakby jakis wehikul czasu przeniosl je w ere konia i powozu.

Waski trzypietrowy dom, wcisniety miedzy inne domy na ulicy Diuka, w zadnym razie nie byl najwiekszy w okolicy. W malym ogrodku stal samotny, pochylony klon o pniu pokrytym pnaczami. Ogrodzenie z kutego zelaza bylo w dobrym, choc nie idealnym stanie. Rosliny, kapiaca fontanna i sciezki byly nieszczegolne w porownaniu z innymi, pare krokow dalej.

Wewnatrz domu meble byly duzo bardziej eleganckie, niz mozna by sie spodziewac po zewnetrznym otoczeniu. Po prostu Danny Buchanan mogl ukryc wnetrze domu przed oczami ciekawskich.

Pierwsze slady rozowego switu dopiero zaczynaly pojawiac sie na krawedziach horyzontu, kiedy Buchanan calkowicie ubrany siedzial w malej owalnej bibliotece obok jadalni. Samochod juz czekal, by zabrac go do Reagan National Airport.

Senator, z ktorym mial sie spotkac, byl czlonkiem Komisji Finansow, byc moze najwazniejszej komisji senackiej, ktora wraz z podkomisjami kontrolowala wydatki rzadowe. Co wazniejsze z punktu widzenia Buchanana, byl on takze przewodniczacym Podkomisji do spraw Operacji Zagranicznych, ktora decydowala, dokad posylac pomoc finansowa. Wysoki, dystyngowany senator o gladkich manierach i budzacym zaufanie glosie od dawna byl wspolpracownikiem Buchanana. Zawsze cieszyl sie z wladzy, jaka daje stanowisko, i konsekwentnie zyl ponad stan. Odprawa emerytalna, jaka mial dostac od Buchanana, miala zapewnic mu pokrycie wszelkich potrzeb.

Buchanan z poczatku ostroznie stosowal swoj schemat korupcji. Przeanalizowal wszystkich graczy Waszyngtonu, ktorzy chocby w najmniejszym stopniu mogli poprzec jego dzialania, pod katem tego, czy mozna ich przekupic. Wielu czlonkow Kongresu bylo bogatych, ale nie wszyscy. Sluzba w Kongresie czesto byla koszmarem, zarowno rodzinnym, jak i finansowym. Rodziny zazwyczaj nie przyjezdzaly z politykami do Waszyngtonu, wiec czlonkowie Izb musieli utrzymywac dwa domy, a stolica nie jest tania. Buchanan zblizyl sie do tych, ktorych – jak sadzil – da sie skorumpowac, i rozpoczal dlugi proces przyzwyczajania ich do mozliwosci ukladu. Marchewki, ktorych uzywal, byly poczatkowo malutkie, ale szybko rosly, gdy tylko obiekty jego dzialan wykazywaly jakiekolwiek slady zainteresowania. Buchanan dobrze wybieral, nigdy nie spotkal kogos, kto nie zgodzilby sie na zamiane glosow i wplywow na okreslone korzysci. Byc moze czuli, ze roznica pomiedzy tym, co proponuje Buchanan, a tym, co kazdego dnia zdarza sie w Waszyngtonie, jest prawie zadna. Nie mial pojecia, czy uwazali, ze jego cel jest szlachetny. W kazdym razie zaden z nich z wlasnej inicjatywy nie dzialal na rzecz zwiekszenia pomocy dla zagranicy.

Wszyscy oni znali przypadki poslow, ktorzy opuszczali urzedy i probowali siegnac po zloto dzialan lobbystycznych. Kto jednak chcialby pracowac tak ciezko? Na dodatek z doswiadczenia Buchanana wynikalo, ze byli czlonkowie Izby sa fatalnymi lobbystami. Dla tych nadmiernie dumnych ludzi wchodzenie z kapeluszem w reku do biur bylych kolegow, na ktorych nie mieli juz zadnego wplywu, nie bylo przyjemne. Duzo madrzej jest wykorzystac ich wtedy, kiedy maja najwieksza wladze. Najpierw kazac im ciezko pracowac, potem duzo im placic. Co moze byc lepszego?

Buchanan zastanawial sie, jak bedzie sie czul na spotkaniu z czlowiekiem, ktorego juz zdradzil. Senator bylby zly, to zrozumiale, ale coz, bedzie musial stanac w szeregu z innymi. W tym akurat miescie zdrada byla podawana w wielkich dawkach i caly czas kazdy szukal stolka, zanim muzyka przestanie grac.

Buchanan nagle poczul sie zmeczony. Nie chcial wsiadac do samochodu ani do samolotu, ale nie mial tu nic do powiedzenia. Czyzbym wciaz nalezal do klasy filadelfijskich sluzacych? – pomyslal. Skupil uwage na stojacym przed nim wielkim mezczyznie. Dla ludzi z zewnatrz byl kierowca Buchanana, a w rzeczywistosci byl to jeden z ludzi Thornhilla, oddelegowany do kontrolowania najwazniejszej czesci ich planu.

– Przesyla pozdrowienia – powiedzial „kierowca”.

– Prosze przekazac panu Thornhillowi moje najszczersze zyczenia, by Bog postanowil, zeby juz nie postarzal sie ani o jeden dzien – rzekl Buchanan.

– Zdarzylo sie kilka waznych spraw i on chce, zeby pan o nich wiedzial – mowil beznamietnie mezczyzna.

– Na przyklad?

Вы читаете Na ratunek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату