w sekunde spowazniec. Mogla zmagac sie z najlepszymi i jednoczesnie przekazac swoje zdanie bez otwartego naciskania. Po pieciu minutach rozmowy Buchanan wiedzial, ze Faith ma wszystko, co trzeba, by rozkwitnac w tym swiecie. Po pierwszym miesiacu pracy dowiodla, ze intuicja go nie zawiodla. Pracowala niestrudzenie, poznawala rozmaite zagadnienia, analizowala graczy do poziomu potrzebnego do wykonania zadania, a potem posuwala sie glebiej. Wiedziala, co kazdemu jest potrzebne, by wyszedl z poczuciem zwyciestwa. W tym miescie nie mogl przetrwac ktos, kto palil za soba mosty. Wczesniej czy pozniej potrzebna byla czyjas pomoc, a w tej stolicy pamiec jest wyjatkowo dlugotrwala. Faith byla uparta jak wilczyca, potrafila przetrwac porazke za porazka na wielu frontach, caly czas walczac, az do zwyciestwa. Nigdy Buchanan nie spotkal kogos takiego jak ona. W ciagu pietnastu lat przeszli wspolnie wiecej niz malzenstwa przez cale zycie. Naprawde byla cala rodzina, jaka mial. Nad wiek rozwinieta corka, ktorej nigdy nie mial. A teraz? Jak chronil swoja dziewczynke?

Deszcz stukal w dach, a wiatr swiszczal w wiekowych ceglach komina. Buchanan zapomnial o samochodzie, samolocie i dylematach, jakie musi rozwiazac. Caly czas patrzyl na obraz w miekkiej poswiacie cicho trzaskajacego ognia, choc to nie dzielo wielkiego mistrza tak go fascynowalo.

Faith go nie zdradzila. Nic, co Thornhill moze mu jeszcze powiedziec, nie zmieni tej wiary. W tej chwili jednak weszla w droge Thornhillowi, a to znaczylo, ze jest w smiertelnym niebezpieczenstwie. Patrzyl na obraz. „Uciekaj, Faith, uciekaj tak szybko, jak mozesz”, powiedzial cichutko, z calym cierpieniem zdesperowanego ojca, widzacego nagla smierc grozaca jego dziecku. W obliczu opiekunczej matki z obrazu Buchanan czul sie jeszcze bardziej bezsilny.

ROZDZIAL 12

Zdarzalo sie, ze FBI wynajmowalo dla agentow zaangazowanych w wyjatkowo delikatne dochodzenia pomieszczenia poza swoja siedziba, w sytuacjach, gdy nawet drobiazg podsluchany chocby w barku czy w korytarzu mogl spowodowac katastrofalne skutki. W takim wlasnie lokalu, jakies dziesiec ulic od Polowej Kwatery w Waszyngtonie, siedziala Brooke Reynolds. Nie pierwszy raz, bo w gruncie rzeczy wszystko, czym zajmowala sie Jednostka do spraw Korupcji Publicznej, bylo delikatnej natury. Ludzie, ktorych dotyczyly ich dochodzenia, nie byli wymachujacymi bronia zlodziejami w maskach. Czesto byly to osoby, o ktorych przecietny czlowiek czyta na pierwszych stronach gazet albo widzi je w telewizji, kiedy udzielaja wywiadu.

Reynolds pochylila sie do przodu, wysunela z butow obolale stopy i pocierala je o nogi fotela. Wszystko w niej i wokol niej bylo mroczne, surowe i obolale. Miala niemal calkowicie zablokowane zatoki, skora ja palila i bolalo gardlo, ale przynajmniej byla zywa, w odroznieniu od Kena Newmana. Prosto z miejsca zbrodni pojechala do jego domu, po drodze zadzwonila do Anne Newman, zony Kena, i powiedziala, ze musi sie z nia spotkac. Nie podala przyczyny, ale Anne i tak domyslila sie, o co chodzi. Agentka poznala to po tonie kilku z trudem wypowiedzianych slow.

Reynolds powinna udac sie do domu malzonka poleglego pracownika Biura w towarzystwie kogos zajmujacego wyzsze stanowisko, by pokazac, ze cale Biuro przezywa smierc jednego ze swoich ludzi. Nie poczekala jednak, az ktos zechce z nia jechac. To ona byla odpowiedzialna za Kena i uwazala, ze ta odpowiedzialnosc rozciaga sie na powiadomienie rodziny o jego smierci.

Kiedy zajechala, od razu przeszla do sedna, wiedzac, ze dlugi monolog jedynie przedluzy cierpienia. Szczerze wspolczula owdowialej kobiecie. Objela Anne, pocieszala ja jak umiala, plakala wraz z nia. Pomyslala, ze Anne dobrze zniosla brak informacji, duzo lepiej niz ona, gdyby jej sie to przytrafilo.

Anne bedzie mogla zobaczyc cialo meza, ktore nastepnie przez stanowego lekarza sadowego zostanie poddane sekcji. Connie i Reynolds beda w tym uczestniczyli wraz z reprezentantami policji stanu Wirginia i biura prokuratora federalnego, wszyscy zwiazani scisla tajemnica.

Beda takze musieli liczyc na pomoc Anne Newman w kontrolowaniu zdenerwowanych, niepoinformowanych czlonkow rodziny. To bylo potencjalnie slabe ogniwo tego lancucha: oczekiwanie, ze kobieta przezywajaca osobista tragedie pomoze agencji panstwowej, ktora nawet nie chce podac okolicznosci smierci meza. Ale tylko tak moglo to wygladac.

Reynolds opuscila dom zalamanej kobiety (dzieci wyszly ze znajomymi) z dziwnym poczuciem, ze Anne obwinia ja o smierc Kena. Nie mogla sie z tym zupelnie nie zgodzic. Poczucie winy bylo jak pasozyt pod skora, wolny rodnik rozprzestrzeniajacy sie w jej ciele, szukajacy miejsca, by sie zagniezdzic, rosnac i w koncu ja zabic.

Kiedy wychodzila, wpadla na dyrektora FBI, ktory przyjechal osobiscie zlozyc kondolencje. Przekazal Reynolds wyrazy wspolczucia z powodu straty jednego z jej ludzi. Powiedzial, ze zrelacjonowano mu jej rozmowe z Masseyem, i osobiscie zgadza sie z jej ocena. Ale postawil sprawe jasno: maja byc wyniki, szybkie i konkretne.

W tej chwili Reynolds patrzyla na balagan w swoim biurze i pomyslala, ze dobrze symbolizuje dezorganizacje, mozna by wrecz powiedziec: rozpad jej zycia osobistego. Wazne dokumenty dotyczace wielu ciagle otwartych dochodzen lezaly wszedzie: na biurku i malym stole konferencyjnym, zalegaly polki, zbieraly sie w pliki na podlodze, a nawet udalo im sie dotrzec na kanape, na ktorej czesto sypiala, daleko od swoich dzieci.

Reynolds nie miala pojecia, w jaki sposob moglaby zapewnic choc w czesci normalne zycie dzieciom, gdyby nie niania, ktora u niej mieszkala z nastoletnia corka. Rosemary, wspaniala kobieta z Ameryki Srodkowej, ktora kochala dzieci niemal tak jak ona sama, a przy tym byla fanatyczka utrzymywania w domu porzadku i czystosci, kosztowala agentke ponad cwierc pensji i byla warta kazdego wydanego na nia centa. Kiedy jednak rozwod sie zakonczy, bedzie ciezko, a na dodatek jej byly maz nie bedzie placil alimentow. Byl fotografem mody, wiec jego praca, choc dochodowa, charakteryzowala sie krotkimi zrywami przerywanymi dlugimi okresami rozmyslnej nieaktywnosci. Reynolds bedzie miala szczescie, jesli nie zakonczy sie placeniem jemu alimentow. A jego pomoc w wychowaniu dzieci – gdyby jej potrzebowala – to zart. Facet moglby miec na czole wypisane „tatus lewus”.

Spojrzala na zegarek. W tej chwili laboratorium FBI pracuje nad tasma wideo. Poniewaz jej grupa specjalna nawet wewnatrz FBI byla znana tylko nielicznym pracownikom, kazde zlecenie do laboratorium powinno byc wysylane z falszywa nazwa sprawy i numerem akt. Dobrze byloby miec osobne laboratorium z personelem, ale wymagaloby to olbrzymich wydatkow, niemieszczacych sie w budzecie Biura. Nawet elitarne jednostki zwalczajace zbrodnie musialy dzialac w ramach srodkow przydzielonych przez Wuja Sama. W normalnych warunkach z grupa Reynolds pracowalby agent lacznikowy, ktory koordynowalby wszelkie zlecenia dla laboratorium i odbior wynikow. Teraz nie bylo czasu na wykorzystanie normalnych kanalow. Agentka osobiscie dostarczyla tasme do laboratorium, a dzieki blogoslawienstwu przelozonych to zlecenie mialo pierwszenstwo.

Po spotkaniu z Anne Newman pojechala do domu, poglaskala spiace dzieci, wykapala sie, przebrala i pojechala z powrotem do pracy. Caly czas myslala o tej cholernej tasmie. Jakby w odpowiedzi na jej mysli zadzwonil telefon.

– Slucham?

– Prosze tu przyjsc – powiedzial meski glos. – Nie mamy dobrych wiadomosci.

ROZDZIAL 13

Faith obudzila sie przerazona. Spojrzala na zegarek: dochodzila siodma. Lee sie upieralby nieco odpoczela, ale nie spodziewala sie, ze zasnie na tak dlugo. Usiadla z ciezka glowa, obolala, a kiedy opuscila nogi z lozka, poczula takze ucisk w zoladku. Wciaz byla w kostiumie, choc zsunela buty i ponczochy, zanim sie polozyla. Wstala z lozka, poczlapala do lazienki i spojrzala na swe odbicie w lustrze.

– O Boze – tylko tyle zdolala wykrztusic.

Wlosy w nieladzie, twarz wymieta, ubranie brudne, a umysl jak z waty. Przyjemny poczatek dnia. Wlaczyla prysznic i cofnela sie do sypialni, by sie rozebrac. Stala naga na srodku pokoju, kiedy zapukal Lee.

– Tak? – rzucila gniewnie.

– Zanim wejdziesz pod prysznic, musimy cos zrobic – powiedzial przez drzwi.

– Naprawde?

Dziwny ton jego glosu zmrozil Faith. Szybko wlozyla ubranie.

Вы читаете Na ratunek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×