Kiedy to juz bylo zrobione, Buchanan w mysli skreslil ten punkt z listy i ruszyl na poszukiwania kolejnych poslow. Z wprawa nawigowal po labiryntach budynkow biur Senatu i Izby, w ktorych czasem gubili sie nawet weterani Wzgorza. Drugim miejscem, w ktorym spedzil tyle czasu i ktore znal tak samo dobrze, byl Kapitol. Rozgladal sie na prawo i lewo, zauwazal kazdego: czlonkow sztabow, innych lobbystow i szybko szacowal, czy dana osoba moze w czyms pomoc jego sprawie. Kiedy juz czlowiek zdecydowal sie wejsc do pokoju poslow lub tez zlapac ich w holu, musial byc przygotowany do szybkiego dzialania. Poslowie byli zajeci, czesto nieuprzejmi, mysleli o pieciuset sprawach jednoczesnie.

Na szczescie Buchanan potrafil podsumowac najbardziej skomplikowane tematy w kilku zdaniach. Ten jego talent byl legendarny, ale tez absolutnie niezbedny, biorac pod uwage oblezenie poslow przez wszelkiego rodzaju grupy interesow. Na dodatek Buchanan wkladal wiele uczucia w przekazanie zdania swojego klienta. I to wszystko w ciagu dwoch minut, podczas przejscia przez zatloczony korytarz, jazdy przepelniona winda, a jesli mial ogromne szczescie, to i podczas lotu samolotem. Istotne bylo dotarcie do naprawde waznych parlamentarzystow. Jesli na przyklad udalo mu sie przekonac spikera Izby, by w jakims glosowaniu poparl jedna z jego ustaw, to mogl ten fakt nastepnie wykorzystac do przekonania innych poslow. Czasami to wystarczalo.

Buchanan wsunal glowe do pokojow jednego z poslow i zauwazyl tam sekretarke, weteranke biura.

– Jest tam, Doris?

– Za piec minut wychodzi, zeby zdazyc na samolot.

– To wspaniale, bo potrzebuje tylko dwoch minut. Pozostale trzy moge pogadac z toba. Poza tym wole ciebie. Niech Bog bedzie ze Steve’em, ale ty jestes duzo bardziej przyjemna dla oka, kochanie.

– Ej, ty figlarzu. – Nabrzmiala twarz Doris skrzywila sie w usmiechu, a Buchanan dostal swoje dwie minuty z kongresmanem Steve’em.

Potem zatrzymal sie przy szatni i sprawdzil, jakie komisje senackie zostaly zaangazowane do prac nad ustawami, ktore go interesowaly. Rodzaj i zakres prac komisji zalezal od konkretnej materii danej ustawy. Samo ustalenie, kto i w jakiej hierarchii zajmuje sie okreslona ustawa, bylo powazna ukladanka, ktora lobbysci musieli nieustannie tworzyc. Czesto bylo to szalenie skomplikowane zadanie, ale nikt nie byl w tym lepszy od Danny’ego Buchanana.

Tego dnia Buchanan jak zwykle dostarczyl biurom poselskim swoje informacje i podsumowania, ktorych nastepnie sztaby beda mogly uzyc do zapoznania czlonkow Izby z danym tematem. Jesli mieli jakies pytania czy uwagi, Buchanan musial znalezc odpowiedz albo eksperta, ktory te odpowiedz zna. Buchanan kazde spotkanie konczyl sakramentalnym pytaniem: „Kiedy bede mogl przyjsc ponownie?” Gdyby nie ustalil dokladnej daty, nigdy nie mialby od nich zadnego sygnalu. Zostalby zapomniany, a jego miejsce zajelaby setka innych, z takim samym zaangazowaniem przekonujacych na rzecz swoich klientow.

Pozne popoludnie zajela mu obsluga klientow, ktorymi normalnie zajmowala sie Faith. Przepraszal i probowal wyjasnic jej nieobecnosc. Coz innego mogl zrobic?

Nastepnie powiedzial kilka slow na sponsorowanym seminarium na temat swiatowego glodu, po czym wrocil do biura i odbyl mnostwo rozmow telefonicznych, poczynajac od przypomnienia czlonkom sztabow o rozmaitych sprawach, a skonczywszy na apelach o poparcie ze strony innych organizacji charytatywnych. Umowil sie na kilka obiadow, zarezerwowal kilka lotow za ocean, dopial na ostatni guzik przygotowania do planowanej na styczen wizyty w Bialym Domu, gdzie osobiscie mial przedstawic prezydentowi nowego przewodniczacego miedzynarodowej organizacji praw dziecka. To byl prawdziwy strzal w dziesiatke, Buchanan i jego organizacja mieli nadzieje stworzyc w ten sposob dobry klimat spoleczny dla swojej sprawy. Caly czas potrzebne im bylo dodatkowe wsparcie. Faith byla wyjatkowo dobra w wyszukiwaniu takich okazji. Dziennikarzy rzadko interesowali biedni ludzie z jakichs odleglych krajow, ale wystarczalo wciagnac w akcje jakas gwiazde Hollywood, a konferencje prasowe byly pelne pismakow. Takie jest zycie.

Potem Buchanan przez jakis czas pisal kwartalny raport na temat dzialan czynnikow zagranicznych, naprawde nikomu do niczego nie potrzebny, zwlaszcza ze kazda strone uzgodniona z Kongresem nalezalo opieczetowac zlowrogim znakiem „propaganda zagraniczna”, jakby sie bylo jakas Tokio Rose wzywajaca do obalenia rzadu Stanow Zjednoczonych, a nie osoba calkowicie zaangazowana w zorganizowanie zboza i mleka w proszku.

Po kilku nastepnych rozmowach telefonicznych i przestudiowaniu kilkuset stron materialow postanowil wreszcie zakonczyc dzien. Fascynujacy, typowy dzien z zycia waszyngtonskiego lobbysty, ktory zazwyczaj konczy sie padnieciem na lozko. Dzis jednak Danny nie mial tego luksusu, bo musial byc tutaj, w hotelu w srodmiesciu Waszyngtonu, na kolejnym politycznym przyjeciu. A to z powodu pewnego czlowieka, ktory stal wlasnie w odleglym rogu pokoju, popijal biale wino i wygladal na bezgranicznie znudzonego. Buchanan ruszyl w jego strone.

– Wygladasz, jakbys potrzebowal czegos mocniejszego od bialego wina – powiedzial.

– Danny. – Senator Russell Ward odwrocil sie i usmiechnal, gdy zobaczyl Buchanana. – Jak to dobrze zobaczyc uczciwa twarz w tym morzu wystepku.

– To moze przeniesiemy sie stad do Monocle?

– To najlepsza oferta dzisiejszego dnia. – Ward odstawil kieliszek na stol.

ROZDZIAL 27

Tylko Monocle – restauracja od dawna dzialajaca po senackiej stronie Kapitolu – oraz budynek policji kapitolinskiej, w ktorym dawniej miescil sie urzad do spraw imigracji i naturalizacji, pozostaly z dlugiego rzedu budynkow ktore kiedys tam staly. Bylo to ulubione miejsce lunchow, kolacji i drinkow politykow, lobbystow i innych VIP-ow.

Maitre d’hotel przywital Buchanana i Warda jak stalych klientow i zaprowadzil ich do malego naroznego stolika. Wystroj sali byl konserwatywny, sciany zdobily fotografie bylych i obecnych politykow w takiej ilosci, ze wystarczyloby ich do zapelnienia Washington Monument. Jedzenie bylo tu dobre, ale ludzie przychodzili tu nie dla rozkoszy podniebienia, lecz aby dac sie zobaczyc, ubijac interesy i rozmawiac o transakcjach. Ward i Buchanan bywali tu regularnie. Zamowili drinki i przez chwile studiowali menu.

Ward, znany ogolnie jako Rusty, byl przewodniczacym Senackiej Komisji Wywiadu i z tej racji mial potezny wplyw na finanse wszystkich agencji wywiadowczych Stanow Zjednoczonych. Byl bystry, inteligentny, uczciwy, mial instynkt polityczny, ciezko pracowal. Pochodzil z bardzo bogatej rodziny z polnocnego wschodu, ktora stracila fortune, kiedy Russell byl mlody. Pojechal wtedy na poludnie, do Raleigh, i metodycznie budowal swoja kariere w sluzbie publicznej. Byl senatorem z Karoliny Polnocnej, uwielbianym przez caly stan. W klasyfikacji Buchanana Ward absolutnie nalezal do „wierzacych”. Znal wszystkie gry polityczne, wszystkie historie o kazdym w tym miescie. Znal silne strony roznych osob, a takze, co bardziej istotne, ich slabosci. Buchanan wiedzial, ze ten czlowiek fizycznie jest wrakiem, jego problemy zdrowotne obejmowaly najrozmaitsze schorzenia, od cukrzycy do prostaty. Lecz ci, ktorzy ze wzgledu na jego kruchosc fizyczna nie doceniali jego poteznego intelektu, zawsze tego zalowali.

Ward spojrzal znad menu.

– Cos ciekawego na twoim talerzu, Danny?

Mial gleboki i dzwieczny glos, tak cudownie poludniowy, bez najmniejszych sladow jankeskiego akcentu. Buchanan mogl go sluchac godzinami, co zreszta czesto robil.

– Stara bieda, stara bieda – odparl Buchanan. – A u ciebie?

– Dzis rano mialem interesujace przesluchanie. Senacka Komisja Wywiadu. CIA.

– Naprawde?

– Slyszales o dzentelmenie o nazwisku Thornhill? Robert Thornhill?

– Nie. – Twarz Buchanana pozostala niewzruszona – Powiedz cos o nim.

– Jedna z ich starych poteg. Zastepca wicedyrektora do spraw operacji. Bystry, sprytny, klamie jak z nut. Nie wierze mu.

– Takim ludziom z reguly sie nie ufa.

– Jednak musze oddac mu sprawiedliwosc. Wykonal olbrzymia robote, przetrwal wielu dyrektorow CIA, naprawde znakomicie sluzyl temu krajowi. W gruncie rzeczy jest ich legenda. Pozwalaja mu robic, co chce, w szerokich granicach, z tego wlasnie powodu. Taka polityka jest jednak niebezpieczna.

– Naprawde? Wyglada na prawdziwego patriote.

Вы читаете Na ratunek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату