wszystko zauwazala, nie pomijala niczego, co mialo znaczenie. Brooke nigdy nie przesluchiwala zadnego podejrzanego tak szczegolowo i dokladnie, jak Sydney przesluchiwala mame niemal codziennie. Dziecko drazylo gleboko i staralo sie zrozumiec, co sie dzieje i jaka bedzie ich przyszlosc. Matka wlasciwie nie znala na to odpowiedzi.
Kilka razy zauwazyla, ze Sydney sciska placzacego braciszka w jego lozku i stara sie go uspokoic, rozwiac jego strach. Brooke powiedziala niedawno corce, ze nie musi brac na siebie takze tego obowiazku, ze mama zawsze bedzie w poblizu. To stwierdzenie mialo pewne luki i twarz Sydney jasno wyrazala, ze dziewczynka nie do konca w nie wierzy. To, ze corka nie przyjela jej obietnicy jako absolutnej prawdy, spowodowalo, ze Brooke w kilka sekund postarzala sie o kilka lat. Wspomnienie wrozki i przepowiedni o przedwczesnej smierci wrocilo z nowa intensywnoscia.
– Kurczak Rosemary jest fantastyczny, prawda, skarbie? – zwrocila sie do Sydney.
Dziewczynka przytaknela.
– Dziekuje pani – powiedziala zadowolona z pochwaly Rosemary.
– Dobrze sie czujesz, mamusiu? – zapytala Sydney, przesuwajac mleko braciszka dalej od skraju stolu. David mial sklonnosc do rozlewania kazdego plynu, jaki znalazl sie w jego zasiegu.
Ta delikatna, macierzynska czynnosc i powazne pytanie corki spowodowaly, ze Brooke niemal sie rozplakala. Od dluzszego czasu przezywala emocjonalna karuzele i niewiele trzeba bylo, zeby ja wytracic z rownowagi. Upila lyk wina w nadziei, ze to uchroni ja przed zalaniem sie lzami. Czula sie, jakby znowu byla w ciazy, najmniejsze glupstwo odczuwala jak sprawe zycia i smierci. Zdazyl jednak wkroczyc jej zdrowy rozsadek. To ona jest ich matka i wszystko jakos sie ulozy. Na szczescie miala oddana nianie, ktora razem z nia mieszkala. Siedzenie i plakanie, uzalanie sie nad soba na pewno nie jest rozwiazaniem. Owszem, jej zycie nie jest doskonale. W porzadku, a czyje jest? Pomyslala o tym, przez co przechodzi teraz Anne Newman, i nagle jej wlasne problemy przestaly wygladac tak strasznie.
– Wszystko w porzadku, Syd. Naprawde. Gratuluje wyniku testu z ortografii. Pani Betack powiedziala, ze bylas gwiazda dnia.
– Bardzo lubie szkole.
– I to widac, panienko.
Brooke miala wlasnie usiasc, kiedy zadzwonil telefon. Sprawdzila na ekranie, ale nie pojawil sie numer, z ktorego dzwoniono. Ten, kto dzwonil, musi miec blokade albo jego numer nie figuruje w ksiazce. Przez chwile zastanawiala sie, czy odebrac, bo co prawda w ksiazce nie bylo numerow znanych jej agentow FBI, ale normalnie ktos z Biura zadzwonilby na pager albo komorke, ktorych numerow pilnie strzegla i ktore zawsze odbierala. Pewnie to byla losowa wyszukiwarka komputerowa i za chwile uslyszy, zeby poczekala, az ktos sie odezwie i zaproponuje jej wycieczke do Disneyworld. Cos jednak kazalo jej podniesc sluchawke.
– Halo?
– Brooke?
W glosie Anne Newman slychac bylo przerazenie. Reynolds wyczula, ze wydarzylo sie cos jeszcze, oprocz naglej smierci meza. Biedna Anne, co moglo byc gorszego?
– Bede u ciebie za pol godziny – rzucila w sluchawke, chwycila plaszcz i kluczyki samochodu, ugryzla kawalek chleba i pocalowala dzieci.
– Wrocisz, zeby przeczytac nam bajke, mamusiu? – zapytala Sydney.
– Trzy misie, trzy swinki, trzy kozki – wyrecytowal David swojej ulubionej lektorce, mamie, swoj ulubiony zestaw bajek przed zasnieciem.
Jego siostra wolala juz sama co wieczor czytac bajki, glosno wymawiajac kazde slowo. Maly wypil mleko, glosno mu sie odbilo, wiec przeprosil, po czym sie rozesmial.
Brooke usmiechnela sie. Czasami, kiedy byla bardzo zmeczona, czytala bajki tak szybko, ze niemal sie mieszaly. Swinki budowaly domki, misie szly na spacer, Zlotowlosa wlamywala sie do domku, a trzy koziolki rozkami bodly zlego trolla, po czym zyly dlugo i szczesliwie na nowych pastwiskach. Niby niezle, tez by tak chciala. Ale pozniej, kiedy juz kladla sie spac, nachodzilo ja miazdzace poczucie winy. Dzieci dorosna i odejda, zanim zdazy dwa razy mrugnac, a ona najzwyczajniej oszukiwala je na trzech krotkich bajeczkach, bo chciala robic cos tak niewaznego jak spanie. Czasem lepiej nie myslec zbyt duzo. Brooke byla klasycznym perfekcjonista i miala wobec siebie nadmierne wymagania, a „doskonaly rodzic” to najwiekszy oksymoron swiata.
– Obiecuje, ze zrobie, co bede mogla.
Wyraz zawodu na twarzy corki spowodowal, ze Brooke odwrocila sie i wyszla. Zatrzymala sie w pokoiku na parterze, ktory sluzyl jej za gabinet. Z gornej polki zdjela niewielkie metalowe pudlo, odkluczyla je i wyjela dziewieciomilimetrowego SIG-a. Zaladowala nowy magazynek, wprowadzila naboj do komory, wlaczyla zabezpieczenie, wsunela bron do kabury i byla za drzwiami, zanim zdazyla pomyslec o kolejnym przerwanym obiedzie w dlugiej serii zawodow, jakie sprawiala swym dzieciom. Superkobieta: praca, dzieci… ma wszystko. Zeby jeszcze mogla sie sklonowac. Najlepiej dwa razy.
ROZDZIAL 29
Lee i Faith dwukrotnie zatrzymali sie po drodze do Karoliny: raz na pozny lunch w Cracker Barrel, a drugi raz w wielkim pawilonie handlowym w poludniowej Wirginii. Lee dojrzal przy autostradzie reklame tygodniowego pokazu broni. Parking pelen byl polciezarowek, pojazdow terenowych i samochodow o szerokich oponach i silnikach doslownie wychodzacych spod masek. Niektorzy mezczyzni ubrani byli w skorzane spodnie, inni w wytarte dzinsy i koszulki ze znakami Grateful Dead. Widac bylo, ze Amerykanie wszelkiej masci kochaja bron.
– Dlaczego tutaj? – zapytala Faith, gdy Lee zeskoczyl z motocykla.
– Prawo stanu Wirginia wymaga, by licencjonowani sprzedawcy broni na miejscu sprawdzali ludzi, ktorzy chca kupic bron – wyjasnil. – Trzeba wypelnic formularz, miec pozwolenie na bron i dwa rozne dowody tozsamosci. Jednak prawo to nie stosuje sie do pokazow broni. Wtedy chca tylko pieniedzy, ktorych, nawiasem mowiac, potrzebuje.
– Naprawde musisz miec bron?
– Kazdy, kto nas sciga, ma. – Spojrzal na nia, jakby w tej chwili sie urodzila.
Faith nie miala argumentu, wiec tylko dala mu pieniadze i wskoczyla na motocykl. Lee wszedl do budynku ze swiadomoscia, ze jednak udalo mu sie powiedziec cos, co ja zatkalo. Nabyl dwufunkcyjny pistolet automatyczny Smith amp;Wesson z magazynkiem na pietnascie nabojow, dziewieciomilimetrowych parabellum. Trzeba nacisnac spust za kazdym razem, tyle ze pistolet automatycznie laduje kolejne naboje po nacisnieciu spustu. Lee kupil tez pudelko amunicji i sprzet do czyszczenia broni, po czym wrocil na parking. Faith przygladala sie uwaznie, jak pakuje bron do schowka motocykla.
– Czujesz sie bezpieczniej? – zapytala sucho.
– W tej chwili nie czulbym sie bezpieczniej, gdybym siedzial w Hoover Building i pilnowalo mnie stu agentow FBI. Jezu, ciekawe dlaczego?
O zmierzchu dojechali do Duck w Karolinie Polnocnej. Faith pokazala droge do domu w dzielnicy Pine Island. Kiedy podjechali, Lee spojrzal na wielki dom, zdjal kask i odwrocil sie do Faith.
– Mowilas, zdaje sie, ze to maly domek.
Zeszla z hondy i przeciagnela sie, cala zesztywniala.
– Z pewnoscia ma najmniej szescset metrow kwadratowych. – Lee taksowal dwupoziomowy, pokryty cedrowym gontem budynek z podwojnymi kominami z cegly. Dwa szerokie balkony, podobne do werand, obiegaly dom na pierwszym i drugim pietrze. Byly tam narozne wiezyczki, sciany ze szkla i metalu, a z trawy wyrastaly wielkie fontanny. Wlasnie wlaczaly sie automatyczne spryskiwacze trawnikow i zewnetrzne oswietlenie. Za domem slychac bylo odglos rozbijajacych sie fal. Dom stal na koncu spokojnej slepej uliczki, ale jak okiem siegnac wokol pelno bylo podobnych olbrzymich domow w kolorach zoltym, niebieskim, zielonym i szarym. Powietrze bylo cieple i lekko wilgotne, ale jednak zblizal sie listopad i w zadnym nie palily sie swiatla.
– Nigdy mi nie przyszlo do glowy, zeby sprawdzic powierzchnie domu – powiedziala Faith. – Wynajmuje go od kwietnia do wrzesnia, co pokrywa hipoteke i daje mi okolo trzydziestu tysiecy rocznie netto, gdyby cie to interesowalo. – Zdjela kask i przeciagnela reka po spoconych wlosach. – Musze wziac prysznic i cos zjesc. Kuchnia powinna byc wyposazona, mozesz tez wjechac motocyklem do garazu.