– To mnie wlasnie niepokoi. Ludzie przekonani o tym, ze sa prawdziwymi patriotami, staja sie czesto zelotami. A to, wedlug mnie, zaledwie krok do manii. Historia dala nam na to wystarczajaco wiele przykladow. – Ward sie skrzywil. – Dzisiaj przyszedl ze swymi zwyklymi glupotami. Wygladal na tak pewnego siebie, ze musialem go troszke przydusic.

– Jak to zrobiles? – Buchanan sprawial wrazenie bardzo zainteresowanego.

– Zapytalem go o szwadrony smierci. – Ward przerwal i rozejrzal sie wokol. – W przeszlosci mielismy z tego powodu problemy z CIA, bo finansowali te grupki powstancow, zbroili je i szkolili, po czym spuszczali ze smyczy jak starego psa.

Oni jednak, w odroznieniu od psa, robili rzeczy, ktorych nie powinni byli robic. Co najmniej wedlug oficjalnych regul Agencji.

– Co na to odpowiedzial?

– Tego nie mial na sciadze. Patrzyl w swa ksiazke raportowa, jakby chcial wytrzasnac z niej mala grupke uzbrojonych ludzi. – Senator rozesmial sie. – Potem rzucil mi jakies bzdury, ktore nie mialy zadnego sensu. Powiedzial, ze „nowa” CIA jest w gruncie rzeczy jedynie zbieraczem i analitykiem informacji. Kiedy go zapytalem, czy przyznaje, ze nie wszystko bylo dobrze ze „stara” CIA, to myslalem, ze sie na mnie rzuci. – Ward znowu sie rozesmial. – Ciagle to samo, ciagle to samo.

– Co takiego robi teraz, ze tak cie to poruszylo?

– Probujesz mnie naklonic do wyjawienia poufnych informacji.

– Jasne.

Ward rozejrzal sie wokol, po czym pochylil sie do Buchanana, mowiac cicho:

– Ukrywa informacje, a coz by innego? Danny, wiesz, jacy sa szpiedzy, zawsze chca wiecej pieniedzy, ale jesli zacznie sie ich pytac, co z tymi pieniedzmi robia, to… Jezu!… jakbys im matke zabil. A co ja mam zrobic, kiedy dostaje raporty od generalnego inspektora, ktore maja tak wiele poprawek, ze papier jest caly czarny? Zwrocilem na to uwage pana Thornhilla.

– Jak na to zareagowal? Olal to? Chlodny i opanowany?

– Dlaczego on cie tak bardzo interesuje?

– Sam zaczales, Rusty. Nie miej do mnie pretensji, jesli uwazam, ze twoja praca jest fascynujaca.

– No dobrze, powiedzial, ze te raporty musialy zostac ocenzurowane, zeby chronic tozsamosc zrodel wywiadowczych. To bardzo sprytna i delikatna linia postepowania, a CIA najlepiej potrafi na niej balansowac. Powiedzialem, ze mniej wiecej w podobny sposob moja wnuczka gra w klasy. Nie moze trafic we wszystkie pola, wiec celowo nie trafia w niektore z nich. Powiedzialem mu, ze to milutkie, kiedy robia to male dzieci. Musze mu jednak oddac sprawiedliwosc, to brzmialo sensownie. Powiedzial, ze jest zludzeniem, jakobysmy mogli obalic okopanych na swoich pozycjach dyktatorow wylacznie za pomoca zdjec satelitarnych i szybkich modemow. Potrzebujemy takze staroswieckich srodkow na Ziemi, potrzebujemy ludzi wewnatrz tamtych organizacji, w ich wewnetrznych kregach. Tylko w ten sposob mozemy wygrac. W pelni to rozumiem, ale arogancja tego czlowieka, no, to mnie uderzylo. Na dodatek jestem przekonany, ze nawet Robert Thornhill nie ma powodu, zeby klamac, a ten czlowiek wciaz nie mowi prawdy. Cholera, pozwala sobie na takie tanie chwyty, ze stuka dlugopisem w stol i wtedy jeden z jego doradcow udaje, ze szepce mu cos do ucha, tylko po to, aby mial kilka sekund na obmyslenie kolejnego klamstwa. Od wielu lat uzywa tego samego systemu. Chyba mysli, ze ze mnie jakas dupa wolowa, ze sie w tym nie potrafie polapac.

– Raczej bym myslal, ze taki gosc jak Thornhill wie o tobie tyle, zeby cie doceniac.

– O, jest dobry. Musze przyznac, ze z dzisiejszej potyczki wyszedl zwyciesko. To znaczy, moze nie powiedziec nic, absolutnie nic, i sprawic, zeby to nic wygladalo tak czysto i szlachetnie jak dziesiecioro przykazan. A kiedy go zapedzic w kozi rog, wyciaga z zanadrza te stare pierdoly na temat bezpieczenstwa narodowego i liczy na to, ze wszystkich tym smiertelnie przestraszy. Osiagnalem tyle, ze obiecal mi udzielic wszelkich odpowiedzi. Powiedzialem mu, ze z utesknieniem czekam, na wspolprace z nim. – Ward lyknal wody. – No dobra, dzisiaj wygral, ale zawsze jest jutro.

Kelner wrocil z napojami i zlozyli zamowienia. Buchanan mial szklanke scotcha z woda, a Waird saczyl czystego burbona.

– A co z twoja lepsza polowa? Faith pracuje po nocy dla kolejnego klienta, ktory chce wykorzystac nas, bezbronnych urzednikow?

– Wlasciwie mysle, ze wyjechala z miasta. Jakies sprawy osobiste.

– Mam nadzieje, ze nic powaznego?

– Wyrok jeszcze nie zapadl. – Buchanan uniosl ramiona. – Jestem pewien, ze sobie poradzi. – Ale gdzie wlasciwie jest Faith? – zastanawial sie ktorys raz.

– Mysle, ze wszyscy w pewnym sensie sobie radzimy. Co prawda, nie wiem, jak dlugo jeszcze pociagnie moja stara powloka cielesna.

– Przezyje nas wszystkich. – Buchanan podniosl szklanke. – Masz na to moje slowo.

– Boze, mam nadzieje, ze nie. – Ward uwaznie spojrzal na Buchanana. – Trudno uwierzyc, ze minelo czterdziesci lat od czasu, gdy wyjechalismy z Bryn Mawr. Wiesz, czasami ci zazdroszcze, ze dorastales w mieszkaniu nad naszym garazem.

– Zabawne – usmiechnal sie Buchanan. – Bo ja zawsze zazdroscilem ci palacu i pieniedzy, kiedy moja rodzina was obslugiwala. I ktory z nas mowi jak pijany?

– Jestes moim najlepszym przyjacielem.

– To uczucie jest odwzajemnione, senatorze.

– Duzo dla mnie znaczy tez to, ze nigdy mnie o nic nie prosiles. Przeciez wiesz cholernie dobrze, ze siedze w kilku komisjach, ktore moglyby pomoc w twoich sprawach.

– Mysle, ze byloby to nie na miejscu.

– Pod tym wzgledem jestes chyba jedyny w tym miescie – chrzaknal Ward.

– Powiedzmy, ze po prostu nasza przyjazn jest dla mnie wazniejsza.

– Nigdy ci tego nie mowilem – powiedzial miekko senator – ale gleboko poruszylo mnie to, co mowiles na pogrzebie mojej matki. Przysiegam, wydaje mi sie, ze znales ja lepiej ode mnie.

– Miala klase. Nauczyla mnie wszystkiego, co bylo mi w zyciu potrzebne, zaslugiwala na wielkie pozegnanie. To, co powiedzialem, nawet w polowie nie oddalo tego, na co zaslugiwala.

– Gdyby mojemu ojczymowi wystarczyl majatek mojej rodziny i nie probowal bawic sie w biznesmena, to moglibysmy zatrzymac nasza posiadlosc i nie musialby strzelac sobie w glowe. Ale wtedy mialbym majatek do dyspozycji i byc moze nie gralbym senatora.

– Rusty, gdyby wiecej ludzi gralo w te gre tak jak ty, to nasz kraj mialby sie znacznie lepiej.

– Nie chodzilo mi o komplement, ale dziekuje.

– Kilka tygodni temu odwiedzilem stary dom. – Buchanan stukal palcami w stol.

– Dlaczego? – Glos i spojrzenie Warda wyrazaly zdziwienie.

– Wlasciwie nie wiem. – Buchanan wzruszyl ramionami. – Przejezdzalem w poblizu, mialem troche czasu. Niewiele sie tam zmienilo, wciaz jest pieknie.

– Nie bylem tam od czasu, gdy skonczylem college. Nie wiem nawet, kto jest wlascicielem.

– Jakies mlode malzenstwo. Przez plot widzialem kobiete i dzieci bawiace sie na trawniku przed domem. Pewnie jakis bankier inwestycyjny albo potentat internetowy. Wczoraj pomysl i dziesiec dolcow w kieszeni, dzisiaj dynamiczne przedsiebiorstwo i milion dolarow w akcjach.

– Boze blogoslaw Ameryce. – Ward podniosl szklanke.

– Gdybym wtedy mial pieniadze, twoja matka nie stracilaby domu.

– Wiem o tym, Danny.

– Ale wszystko ma swoj cel, Rusty. Tak jak powiedziales, moze nie zostalbys politykiem, a tak robisz znakomita kariere. Jestes Wierzacym.

– Twoj systemik klasyfikacji zawsze mnie intrygowal – usmiechnal sie Ward. – Zapisales to gdzies? Chcialbym, go porownac z moimi wnioskami dotyczacymi moich szacownych kolegow.

– Wszystko jest tutaj. – Buchanan puknal sie w czolo.

– Wszystkie te skarby zgromadzone w mozgu jednego czlowieka. Jaka szkoda.

– Ty tez wiesz wszystko o kazdym w tym miescie. – Buchanan urwal, a po chwili spokojnie dodal: – Co wiesz o mnie?

– Nie chcesz mi chyba powiedziec, ze najwiekszy lobbysta na swiecie odczuwa zwatpienie we wlasne sily?

Вы читаете Na ratunek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×