– Jesli byl przekupiony, to byc moze nie zasluguje na taka delikatnosc. Mowi ci to jego przyjaciel.

– Nie wiemy jeszcze, czy byl zly.

– Gotowka w sejfie na falszywe nazwisko? Tak, wszyscy tak robia, co?

– Connie, skad wiedzieli, ze badam finanse Kena? Nie chce mi sie wierzyc, zeby Anne zadzwonila do Biura, przeciez sama prosila mnie o pomoc.

– Pytalem Masseya, ale to milczek. Mysli, ze i ja jestem jego wrogiem. Jednak troszeczke poszperalem wokol tej sprawy i sadze, ze dostali od kogos wskazowke przez telefon. Oczywiscie, anonimowo. Massey powiedzial, ze krzyczalas, ze ktos cie wrabia. Wiesz, mysle, ze masz racje, nawet jesli oni tak nie mysla.

Lojalnosc Conniego wiele znaczyla dla Brooke.

– Sluchaj Connie, jesli ktos cie ze mna zobaczy, to nie pomoze ci to w karierze. Jestem pewna, ze Fisher kazal mnie sledzic.

– Rzeczywiscie, to ja cie sledze.

– Zartujesz.

– Nie, do diabla, nie. Namowilem do tego Masseya. Przywolalem kilka wspomnien i Massey stwierdzil, ze ze wzgledu na stare czasy… Gdybys nie wiedziala, to Fred Massey wiele lat temu prosil mnie, zeby podlozyc sie w sprawie Brownsville. Jesli mu sie wydaje, ze teraz wyrownal rachunki, to jest chory na glowe. Ale nie podniecaj sie. Wiedza tez, ze mam wszelkie powody, by w tej sprawie chronic i swoj tylek. A to znaczy, ze jesli padniesz, to nie beda musieli szukac nikogo innego do obarczenia wina, wlacznie z twoim unizonym sluga. – Connie przerwal na chwile i podniosl glowe. Na jego twarzy malowalo sie zdziwienie. – ADIC? Przeciez Massey to takie male gowno.

– Nie masz zbyt wiele szacunku dla swoich przelozonych. – Brooke usmiechnela sie. – A co myslicie o mnie, agencie Constantinople?

– Mysle, ze strasznie spieprzylas sprawe i dostarczylas im swietnego kozla ofiarnego – powiedzial lagodnie.

– Nie owijasz swych opinii w bawelne. – Twarz Reynolds spowazniala.

– Chcesz, zebym tracil na to czas? – Connie wstal. – Czy raczej chcesz oczyscic sie z podejrzen?

– Musze sie oczyscic z podejrzen. Jesli tego nie zrobie, moge wszystko stracic, Connie. Dzieci, prace. Wszystko. – Reynolds poczula, ze znow drzy, i kilka razy gleboko odetchnelaby opanowac ogarniajaca ja panike. Czula sie jak licealistka, ktora wlasnie dowiedziala sie, ze jest w ciazy. – Ale ja jestem zawieszona. Bez odznaki, bez broni. Bez wladzy.

– No dobrze, masz jeszcze mnie. – Connie w odpowiedzi narzucil plaszcz. – Mam odznake, bron i choc po dwudziestu pieciu latach pracy w tym gownie jestem tylko zwyklym agentem, moge sie mierzyc z najlepszymi. Wiec bierz plaszcz i sprobujmy wysledzic Lockhart.

– Lockhart?

– Wydaje mi sie, ze jesli ja dostarczymy, to wszystkie kawalki zaczna do siebie pasowac. Rozmawialem z chlopakami z VCU. Kreca sie w miejscu, czekajac na wyniki z laboratorium i takie tam bzdety. A teraz Massey kaze im sie ostro wziac do twojej sprawy i na razie do diabla z Lockhart. Wiesz, ze nikt nawet nie poszedl do jej domu, by znalezc jakies slady?

– W calej tej sprawie tylko odpowiadalismy na wydarzenia: Ken zabity, Lockhart zniknela, fiasko na lotnisku, ludzie podajacy sie za FBI w mieszkaniu Adamsa. Nie mielismy cienia szansy na to, zeby podjac wlasciwe dzialania sledcze.

– Wydaje mi sie wiec, ze powinnismy ruszyc za kilkoma sladami, poki sa jeszcze cieple. Chocby sprawdzic rodzine Adamsa mieszkajaca w okolicy. Mam liste nazwisk i adresow. Jesli uciekal, to mogl do kogos z nich udac sie po pomoc.

– Mozesz miec z tego powodu powazne klopoty, Connie.

– Nie pierwszy raz. – Wzruszyl ramionami. – Poza tym nie mamy juz dowodcy grupy. Nie wiem, czy slyszalas: zawiesili ja za glupote. – Wymienili usmiechy. Connie mowil dalej: – Wobec tego ja, jako drugi z rzedu, mam prawo prowadzic sledztwo w sprawach, do ktorych przypadkiem zostalem wyznaczony. Mam instrukcje, by znalezc Faith Lockhart, i to wlasnie mam zamiar zrobic. Nie wiedza tylko, ze robie to z toba. Goscie z VCU wiedza, co chce zrobic, wiec nie wpadniemy na inny zespol sprawdzajacy krewnych Adamsa.

– Musze powiedziec Rosemary, ze moge nie wrocic na noc.

– To idz. – Spojrzal na zegarek. – Sydney jest pewnie w szkole, ale gdzie jest twoj chlopak?

– Spi.

– Szepnij mu do ucha, ze mamusia idzie kopnac kogos w tylek.

Kiedy wrocila, poszla prosto do garderoby i wziela palto. Pobiegla w kierunku gabinetu i nagle sie zatrzymala.

– Co sie stalo? – zapytal Connie.

Spojrzala na niego z lekkim zaklopotaniem.

– Chcialam zabrac bron. Ciezko sie rozstac ze starymi przyzwyczajeniami.

– Nie martw sie. Niedlugo dostaniesz ja z powrotem. Musisz mi cos przyrzec: kiedy pojdziesz po bron i odznake, wez mnie ze soba. Chce zobaczyc ich twarze.

– Zalatwione. – Otwarla mu drzwi.

ROZDZIAL 41

Buchanan wykonal jeszcze kilka telefonow z parkingu, w celu dopracowania szczegolow swego planu. Poszedl do kancelarii prawnej i zajmowal sie waznymi sprawami, ktore nagle przestaly sie dla niego liczyc, po czym zostal odwieziony do domu. Caly czas w myslach dopracowywal swoj plan przeciwko Robertowi Thornhillowi. Jego mozg zostal jedynym obszarem niedostepnym penetracji i kontroli ze strony CIA. Bylo to wielce uspokajajace i Buchanan powoli odzyskiwal wiare w siebie. Moze moglby rzucic rekawice temu czlowiekowi…

Otworzyl drzwi domu i wszedl do srodka. Polozyl aktowke na krzesle i przeszedl przez ciemna biblioteke. Wlaczyl swiatlo, by popatrzec na ukochany obraz, zyskac sily do przyszlych zmagan. Gdy zrobilo sie jasno, Buchanan z niedowierzaniem gapil sie na pusta rame. Z ledwoscia podszedl blizej, przelozyl reke przez rame i dotknal sciany. Ktos sie wlamal do jego domu, chociaz mial bardzo dobry system zabezpieczen, ktory jednak nie zadzialal.

Podbiegl do telefonu, zeby zadzwonic po policje. Kiedy siegal po sluchawke, telefon zadzwonil.

– Prosze pana, panski samochod bedzie za kilka minut. Wychodzi pan do biura?

Mozg Buchanana nie dzialal.

– Do biura, prosze pana? – powtorzyl czyjs glos.

– Tak – w koncu udalo mu sie odpowiedziec.

Odlozyl sluchawke i patrzyl na puste miejsce po obrazie. Najpierw Faith, teraz obraz. Wszystko robota Thornhilla. W porzadku, Bob, punkt dla ciebie. Teraz moja kolej.

Wszedl na gore, obmyl twarz i przebral sie, starannie wybierajac stroj. W sypialni mial specjalnie skonstruowany zestaw audiowizualny skladajacy sie z telewizora, stereo, wideo i odtwarzacza DVD. Zestaw ten byl wzglednie zabezpieczony przed kradzieza, gdyz trzeba by bylo rozkrecic wiele drewnianych konstrukcji, co musialoby zabrac sporo czasu. Buchanan jednak nie ogladal telewizji ani filmow na wideo, a kiedy chcial posluchac muzyki, puszczal plyty analogowe na swoim starym adapterze. Z kieszeni odtwarzacza wideo wyjal paszport, karte kredytowa i dowod tozsamosci, wszystkie na falszywe nazwisko, oraz cienki zwitek studolarowek. Wsadzil to wszystko w zapinana na zamek blyskawiczny wewnetrzna kieszen plaszcza. Wrocil na dol i zobaczyl, ze samochod juz czeka. Pozwolil mu jeszcze kilka minut poczekac, po prostu na zlosc, po czym wzial aktowke i podszedl do samochodu. Wsiadl i odjechali.

– Czesc, Bob. – Buchanan powiedzial to mozliwie spokojnie.

Thornhill patrzyl w dol, na aktowke. Buchanan schylil glowe w strone przyciemnianej szyby.

– Jade do Biura, wiec FBI bedzie sie spodziewalo, ze bede mial ze soba aktowke, chyba ze zakladasz, ze nie objeli do tej pory mojego telefonu podsluchem.

– Danny – rzekl Thornhill z nuta pochwaly w glosie – masz zadatki na dobrego agenta.

– Gdzie jest obraz?

Вы читаете Na ratunek
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×