– Bylem przedwczoraj w Charlottesville.
– Urocze uniwersyteckie miasteczko.
– Wiem, zwiedzilem. Szukajac cie tam bezskutecznie.
– Jestem zapracowanym czlowiekiem. Musze pilnowac interesow.
Masters spojrzal znaczaco na temblak.
– Jakis wypadek?
– W budownictwie nie ma lekko. Przyszedlem zawrzec uklad, George. Uklad obopolnie korzystny.
– Wiesz, gdzie jest LuAnn Tyler? – Berman pochylil sie, obserwowal uwaznie twarz Riggsa.
Riggs przekrzywil glowe.
– Siedzi na dole w samochodzie, Lou. Chcesz zejsc i sprawdzic? Trzymaj. – Riggs wyjal z kieszeni kluczyki i pomachal nimi agentowi przed nosem. Byly od domu, ale Riggs zakladal z gory, ze Berman nie skorzysta z propozycji.
– Nie jestem w nastroju do zartow – warknal Berman.
Riggs schowal kluczyki i nachylil sie do niego.
– Ja tez nie. Powiedzialem juz, ze przyszedlem zawrzec uklad. Chcecie posluchac jaki?
– Dlaczego mielibysmy sie z toba ukladac? Skad mamy wiedziec, czy nie wspolpracujesz z Tyler?
– A co to dla was za roznica?
Berman poczerwienial.
– Jest przestepczynia.
– Przez prawie cale swoje zycie zawodowe wspolpracowalem z przestepcami, Lou. Kto twierdzi, ze ona jest przestepczynia?
– Stan Georgia.
– A przyjrzeliscie sie tej sprawie? Tak dokladnie? Moje zrodla twierdza, ze to bzdura.
– Twoje zrodla? – Berman parsknal smiechem.
– Ja sie przyjrzalem, Matt – wtracil Masters. – To prawdopodobnie bzdura. – Zgromil Bermana wzrokiem. – A nawet jesli nie, to niech Georgia sie tym martwi. To nie nasza sprawa.
– Swiete slowa. Was powinno zainteresowac cos innego.
– Uchylala sie od placenia podatkow – nie popuszczal Berman. – Wygrala sto milionow dolcow, a potem zniknela na dziesiec lat, nie placac Wujowi Samowi ani centa od tej sumy.
– Wydawalo mi sie, ze jestes agentem FBI, nie ksiegowym – odparowal Riggs.
– Spokojnie, chlopcy – powiedzial Masters.
– Zamiast LuAnn Tyler powinniscie sie zainteresowac osoba, ktora za nia stoi – nie dal sie uciszyc Riggs – osoba, ktora stoi za wieloma ludzmi. Niewidzialnym facetem z miliardami dolarow, ktory sieje zamet na calej planecie, podzega do wasni, uprzykrza wam zycie. No jak, bierzecie sie za niego czy wolicie rozliczac LuAnn z nie zaplaconych podatkow?
– Co proponujesz?
Riggs odchylil sie na oparcie krzesla.
– Jak za starych dobrych czasow, George. Bierzemy na warsztat gruba rybe, plotke puszczamy wolno.
– Nie podoba mi sie to – burknal Berman.
Riggs obrzucil go uwaznym spojrzeniem.
– Wiem z doswiadczenia, ze za zlowienie grubej ryby dostaje sie w Biurze awans, a co wazniejsze, podwyzke. Za plotke zas fige z makiem.
– Nie opowiadaj mi, jak jest w FBI, Riggs. Krece sie juz jakis czas po tym gmachu.
– Dobrze wiedziec, Lou, czyli nie musze ci tlumaczyc, jak dziadek krowie. Podajemy wam tego czlowieka na tacy i LuAnn Tyler jest czysta. Jak lza. Odczepiaja sie od niej federalni, fiskus i stan Georgia.
– Nie mozemy tego zagwarantowac, Matt. Chlopaki z urzedu podatkowego chodza wlasnymi drogami.
– No dobrze, powiedzmy wiec, ze Tyler cos im tam odpali.
– Mogla sie z tego uzbierac spora sumka.
– Ale o wiezieniu nie ma mowy. Jezeli w tym punkcie nie dojdziemy do porozumienia, nie ma ukladu. Musicie zdjac z niej zarzut popelnienia morderstwa.
– A gdybysmy cie tak teraz aresztowali i potrzymali, dopoki nie wyspiewasz, gdzie ona jest? – Berman przysunal sie blizej, napierajac na Riggsa.
– To nie rozwiazalbys najwiekszej sprawy w swojej karierze. Bo LuAnn Tyler znowu zniknie, a bez niej nie ruszycie z miejsca. A swoja droga, pod jakim zarzutem chcialbys mnie zatrzymac?
– Poplecznictwo – oznajmil triumfalnie Berman.
– Jakie znowu poplecznictwo?
– Ukrywanie osoby poszukiwanej i utrudnianie postepowania – wyrzucil z siebie Berman po chwili namyslu.
– Masz na to dowody? Jak mi udowodnisz, ze wiem, gdzie ona jest albo ze w ogole ja znam?
– Sprawdzales ja. Widzielismy notatki w twoim domu.
– Ach, a wiec wpadliscie do mnie, bawiac z wizyta w Charlottesville? Trzeba mnie bylo uprzedzic. Czekalbym z kolacja.
– I znalezlismy tam mnostwo interesujacego materialu – wywarczal Berman.
– To sie ciesze. Moge zobaczyc nakaz przeszukania, z ktorym weszliscie bez mojej wiedzy na teren nalezacej do mnie posesji?
Berman otworzyl usta i zaraz je zamknal.
Riggs usmiechnal sie ironicznie.
– No pieknie. Nie bylo nakazu przeszukania. Caly polow na nic. I od kiedy to przestepstwem jest telefonowanie i zbieranie o kims powszechnie dostepnych informacji? Zwazywszy na dodatek, ze te informacje uzyskalem od Fedow.
– Od swojego opiekuna z ramienia Programu Ochrony Swiadkow, nie od nas – zauwazyl Berman z pogrozka w glosie.
– Ja tam widze was wszystkich, chlopaki, jako jedna wielka, szczesliwa rodzine.
– Przypuscmy, ze na to idziemy – odezwal sie Masters. – Ale nie powiedziales nam jeszcze, co laczy Tyler z ta druga osoba.
Riggs spodziewal sie tego pytania i dziwil sie, ze pada dopiero teraz.
– Ta osoba musiala zdobyc pieniadze na rozruch, Masters rozwazal przez chwile to, co powiedzial Riggs, i nagle oczy mu zablysly.
– Sluchaj, Matt, to chyba cos wiekszego, niz ci sie wydaje. – Zerknal na Bermana. – Wiemy… a raczej sie domyslamy… ze loteria byla… manipulowana. Byla?
Riggs bebnil palcami po stole.
– Moze.