Natychmiast.
– Nie masz do mnie zaufania?
– Powiedzmy, ze nie zapisales sie najlepiej w mojej pamieci. Poza tym co trzy gwarancje, to nie jedna. – Wskazal ruchem glowy na telefon. – Dzwon.
Masters i Riggs patrzyli na siebie przez dobra minute. Potem Masters siegnal powoli po sluchawke i mowil do niej dlugo. Wymagalo to pewnych przesuniec w rozkladzie dnia, ale trzydziesci minut pozniej dyrektor FBI i prokurator generalny Stanow Zjednoczonych siedzieli juz naprzeciwko Riggsa. Riggs zaproponowal im ten sam uklad, ktory niedawno zawarl z Mastersem, i wytargowal te same gwarancje.
– Dziekuje panom za wspolprace – powiedzial, wstajac.
Berman tez wstal.
– No dobrze, skoro juz pracujemy razem, to przyprowadz teraz te Tyler. Zalozymy jej podsluch, zmontujemy zespol operacyjny i ruszamy po te jednoosobowa fale przestepczosci.
– Ojoj, Lou. Uklad przewiduje, ze to ja go zdejmuje, nie FBI.
Berman o malo nie eksplodowal.
– Sluchaj no, ty…
– Przymknij sie, Lou! – Dyrektor FBI przewiercil Bermana wzrokiem, a potem zwrocil sie do Riggsa. – Jestes pewien, ze dasz rade?
Riggs usmiechnal sie.
– Czy ja was kiedys zawiodlem? – Zerknal na Mastersa.
Masters nie odwzajemnil usmiechu, ale nie odwrocil wzroku.
– Jesli dasz plame – powiedzial – umowa przestaje obowiazywac. Dotyczy to Tyler. – Zawiesil glos, a potem dodal zlowieszczo: – I ciebie. Ujawniles sie i nie wiem, czy bedzie nam sie chcialo organizowac ci nowa przykrywke. A twoi wrogowie wciaz przejawiaja ozywiona aktywnosc.
Riggs podszedl do drzwi, ale w progu odwrocil sie jeszcze.
– Wiesz, George, nie spodziewalem sie po was niczego innego. Aha, i nie probuj dawac mi ogona. Tylko mnie wkurzysz i zmarnujesz czas. Rozumiemy sie?
Masters kiwnal glowa.
– Jasne, o to badz spokojny.
Ostatnie pytanie zadal prokurator generalny:
– Czy loteria rzeczywiscie byla ustawiona, panie Riggs?
Riggs spojrzal na niego.
– Tak. A chce pan wiedziec, co w tym jest najlepsze? Wyglada na to, ze loteria Stanow Zjednoczonych wykorzystywana byla do finansowania poczynan jednego z najniebezpieczniejszych psychopatow, o jakich mi wiadomo. Mam nadzieje, ze nie powiedza o tym nigdy w wiadomosciach telewizyjnych. – Przesunal wzrokiem po wyrazajacych rosnaca panike twarzach. – Dobrego dnia zycze. – Wyszedl, zamykajac za soba drzwi.
Reszta grupy popatrzyla po sobie.
– Jasna cholera – jeknal dyrektor, kiwajac na boki glowa.
Masters podniosl sluchawke telefonu.
– Wychodzi teraz z budynku – rzucil do niej. – Bedzie sprawdzal, czy nie jest sledzony. Nie spuszczajcie go z oka, ale pozostawcie mu tez troche swobody. To ekspert w tych sprawach i bedzie chcial was zgubic. Zachowajcie czujnosc! Meldujcie mi natychmiast, kiedy spiknie sie z Tyler. Obserwujcie ich, ale zanadto sie nie zblizajcie. – Spojrzal na prokuratora generalnego i kiedy ten kiwnal potakujaco glowa, odlozyl z glebokim westchnieniem sluchawke.
– Wierzycie Riggsowi, ze za tym stoi tylko jeden czlowiek? – spytal dyrektor, popatrujac nerwowo na Mastersa.
– Brzmi nieprawdopodobnie, przyznaje, ale mam nadzieje, ze to prawda – odparl Masters. – Wole miec do czynienia z jednym gosciem niz z jakims miedzynarodowym syndykatem zbrodni.
Prokurator generalny i dyrektor pokiwali zgodnie glowami.
Berman popatrzyl po nich pytajaco.
– To jaki mamy plan?
Dyrektor odchrzaknal z zazenowaniem.
– Nie mozemy dopuscic, zeby to wyszlo na jaw. Pod zadnym pozorem. Ale nawet jesli Riggsowi sie uda i zatrzymamy tego czlowieka oraz ewentualnie innych zamieszanych w te intryge, to nadal stoimy wobec powaznego problemu.
Prokurator generalny zalozyl rece na piersi i podchwycil te linie rozumowania:
– Nawet jesli wytoczymy mu proces za jakies inne grzeszki, ktore moze ma na sumieniu, czlowiek ten bedzie swiadom, ze trzyma asa w rekawie, jak to okreslil Riggs. Wykorzysta go w ten sam sposob, co przed chwila Riggs. Albo sie z nim ulozymy, albo sprawa ujrzy swiatlo dzienne. Juz widze, jak proponuje nam to jego obronca. – Wzdrygnal sie mimowolnie.
– A wiec mowi pan, ze do procesu nie moze dojsc – mruknal Berman. – No to co bedzie?
Prokurator generalny puscil to pytanie mimo uszu i zwrocil sie do Mastersa:
– Myslisz, ze Riggs gra z nami w otwarte karty?
Masters wzruszyl ramionami.
– Byl jednym z naszych najlepszych tajnych agentow operacyjnych. Tacy musza na co dzien klamac jak najeci, i to tak, zeby nikt sie nie zorientowal, ze klamia. Prawda idzie w odstawke. A starych przyzwyczajen trudno sie wyzbyc.
– Z tego wynika, ze nie mozemy mu calkowicie ufac – zawyrokowal prokurator generalny.
– Nie bardziej niz on nam – przyznal po chwili namyslu Masters.
– No coz – odezwal sie dyrektor – istnieje duze prawdopodobienstwo, ze nie dostaniemy tego faceta zywego. – Popatrzyl po zebranych. – Dobrze mowie?
Kiwneli wszyscy glowami. Glos znowu zabral Masters:
– Jesli jest chociaz w polowie tak niebezpieczny, jak twierdzi Riggs, to pierwszy bede strzelal bez ostrzezenia. Moze w ten sposob nasz problem sam sie rozwiaze.
– A co z Riggsem i Tyler? – spytal prokurator generalny.
– Jesli przyjmujemy juz te linie postepowania – odezwal sie Berman – to nigdy nie wiadomo, kogo w ogniu walki moze dosiegnac zablakana kulka. Oczywiscie wiem, ze nikt z nas nie chce, zeby do tego doszlo – dorzucil szybko – ale wiedza panowie sami, ze gdzie drwa rabia, tam wiory leca, i czasami gina niewinni ludzie. Najlepszym przykladem zona Riggsa.
– Tyler daleko do niewinnosci! – warknal gniewnie dyrektor.
– To prawda – podchwycil Masters. – A skoro Riggs woli trzymac z nia niz z nami, to musi sie liczyc ze wszystkimi tego konsekwencjami. Jakiekolwiek one beda.
Popatrzyli po sobie z zaklopotaniem. W normalnych okolicznosciach zadnemu z nich nic takiego nawet przez mysl by nie przeszlo. Poswiecili zycie sciganiu przestepcow i stawianiu ich przed sadem. Fakt, ze teraz radza, jak nie dopuscic do procesu, nawet kosztem zycia kilku osob, sprawial, ze robilo im sie nieswojo. Jednak w tym wypadku stali wobec czegos powazniejszego niz polowanie na przestepce. Tutaj o wiele bardziej niebezpieczna byla prawda.
– Jakiekolwiek beda te konsekwencje – powtorzyl cicho dyrektor.
ROZDZIAL PIECDZIESIATY