Idacy ulica Riggs spojrzal na zegarek. Koperta zegarka kryla miniaturowy magnetofon; glosniczek wszyty byl w skorkowy, dziurkowany pasek. Poprzedniego dnia spedzil troche czasu w znanym sobie sklepie z akcesoriami szpiegowskimi, cztery przecznice od gmachu FBI. Ostatnimi laty technika wyraznie poszla naprzod. Dzieki niej postanowienia ukladu, jaki zawarl z wladzami, byly teraz przynajmniej zapisane nie tylko w pamieci. W tego rodzaju operacjach nie mozna bylo dowierzac nikomu, obojetne, ktora strone barykady sie reprezentuje.
Riggs zdawal sobie sprawe, ze rzad zrobi wszystko, by prawda nie wyszla na jaw. W tym wypadku ujecie przestepcy zywego wiazalo sie z takimi samymi, a moze nawet gorszymi implikacjami jak pozostawienie go na wolnosci. I tak zle, i tak niedobrze. Poza tym kazdemu, kto znal prawde, grozilo powazne niebezpieczenstwo, i to nie tylko ze strony Jacksona. Riggs wiedzial, ze FBI nigdy nie zastrzeli z premedytacja niewinnego czlowieka. Ale mial rowniez swiadomosc tego, ze FBI nie uwaza bynajmniej LuAnn za niewinna. A poniewaz postanowil jej pomoc, jego tez automatycznie uznano za wroga. Jesli w trakcie zatrzymywania Jacksona dojdzie do wymiany ognia, a Riggs byl przekonany, ze do niej dojdzie, i LuAnn tam bedzie, to FBI moze nie patrzec, do kogo strzela. Riggs nie wierzyl, ze Jackson podda sie bez walki. Na pewno bedzie sie staral polozyc trupem tylu agentow, ilu zdola. Riggs widzial to w jego oczach wtedy, w chacie. Ten facet nie mial zadnego szacunku dla ludzkiego zycia. Dla niego czlowiek byl tylko obiektem manipulacji, ktory eliminuje sie, jesli wymagaja tego okolicznosci. Riggs, bedac przez wiele lat tajnym agentem, miewal juz do czynienia z takimi typami. Z ludzmi prawie tak samo niebezpiecznymi jak Jackson. Wiedzial, ze FBI bedzie raczej sklonne zabic tego czlowieka, niz wziac go zywcem. Zycie agentow zawsze liczylo sie dla Biura bardziej niz postawienie przestepcy calego i zdrowego przed trybunalem. Wiedzial rowniez, ze rzad nie jest specjalnie zainteresowany wytaczaniem Jacksonowi procesu, malo tego, na pewno chcialby tego procesu za wszelka cene uniknac. Jego, Riggsa, zadaniem bylo zatem wywabienie Jacksona z kryjowki, i niech FBI robi z nim, co chce. Jesli postanowia nafaszerowac go olowiem, on z mila checia przylozy do tego reke. Ale LuAnn musi trzymac z dala od tego czlowieka. Nie moze jej byc na miejscu, kiedy dojdzie do ostatecznej rozprawy. Przechodzil juz przez cos takiego. Tym razem historia sie nie powtorzy.
Riggs nie ogladal sie za siebie. Wiedzial dobrze, ze jest sledzony. Masters, choc zarzekal sie, ze tego nie zrobi, na pewno natychmiast przydzielil mu ogona. Na jego miejscu Riggs postapilby tak samo. Musi teraz zgubic tego kogos, zanim spotka sie z LuAnn. Usmiechnal sie. Jak za starych dobrych czasow.
Podczas gdy Riggs ukladal sie z FBI, LuAnn podjechala do budki telefonicznej i zadzwonila pod pewien numer. Po kilku sygnalach byla juz pewna, ze odbierze automatyczna sekretarka. Ale nie, w sluchawce odezwal sie w koncu meski glos. Ledwie go rozpoznala, polaczenie bylo bardzo zle.
– Charlie?
– LuAnn?
– Gdzie jestes?
– W drodze. Ledwie cie slysze. Zaczekaj, przejezdzamy wlasnie pod jakas linia wysokiego napiecia.
Po chwili jakosc polaczenia znacznie sie poprawila.
– Teraz lepiej – powiedziala LuAnn.
– Chwileczke, ktos tu chce z toba porozmawiac.
– Mamusia?
– Czesc, kochanie.
– Wszystko u ciebie w porzadku?
– W najlepszym, coreczko. Mowilam ci, ze mamusia da sobie rade.
– Wujek Charlie powiedzial, ze spotykacie sie z panem Riggsem.
– To prawda. Pomaga mi. W pewnych sprawach.
– Ciesze sie, ze nie jestes tam sama. Tesknie za toba.
– Ja za toba tez, Liso, nawet nie wiesz, jak bardzo.
– Kiedy bedziemy mogli wrocic do domu? „Do domu? Gdzie jest teraz ich dom?”
– Chyba niedlugo, kochanie. Obiecuje.
– Kocham cie.
– Ja ciebie tez.
– Oddaje ci wujka Charliego.
– Liso?
– Tak?
– Dotrzymam obietnicy, ktora ci dalam. Opowiem ci wszystko. Cala prawde. Rozumiesz?
– Dobrze, mamo. – Glos dziewczynki byl niepewny, pobrzmiewala w nim nutka strachu.
Sluchawke przejal Charlie. LuAnn kazala mu sluchac i nie przerywac. Zrelacjonowala mu ostatnie wypadki i poinformowala o planie Riggsa oraz jego prawdziwej przeszlosci.
Charlie nie wytrzymal.
– Zjezdzam na parking – przerwal jej w pewnym momencie. – Zadzwon za dwie minuty.
Kiedy to zrobila, uslyszala w sluchawce zdenerwowany glos Charliego.
– Czys ty zwariowala?
– Gdzie Lisa?
– W toalecie.
– Jest bezpieczna?
– Stoje pod samymi drzwiami, a poza tym pelno tu ludzi. Nie odpowiedzialas na moje pytanie.
– Nie, raczej nie zwariowalam.
– Pozwolilas, zeby Riggs, byly agent FBI, wszedl do Hoover Building i prowadzil tam w twoim imieniu negocjacje?! Skad, u diabla, wiesz, ze cie teraz nie sprzedaje?!
– Ufam mu.
– Ufasz mu?! – Charlie poczerwienial na twarzy. – Ledwie go znasz. LuAnn, dziecko, popelniasz wielki blad. Cholernie wielki.
– Ja tak nie uwazam. Riggs mnie nie zwodzi. Jestem tego pewna. Poznalam go troche lepiej przez tych kilka ostatnich dni.
– Tak, miedzy innymi dowiedzialas sie, ze byl tajnym agentem, ekspertem w klamaniu.
LuAnn zamrugala powiekami. O tym nie pomyslala. Ziarenko watpliwosci zaczelo nagle kielkowac, burzac jej zaufanie do Matthew Riggsa.
– LuAnn, jestes tam?
Scisnela mocno sluchawke.
– Jestem. Jesli mnie sprzedaje, wkrotce sie o tym dowiem.
– Uciekaj stamtad. Powiedzialas, ze masz samochod. Uciekaj stamtad w diably.
– Charlie, on mi uratowal zycie. Jackson o malo go nie zabil, kiedy staral sie mi pomoc.
Charlie nie odzywal sie przez chwile. Toczyl ze soba wewnetrzna walke. Z tego, co mowila LuAnn, wynikalo, ze Riggs zamierza sie za nia wstawic. Charlie chyba wiedzial, dlaczego: ten czlowiek byl w niej zakochany. A czy LuAnn go kocha? Calkiem mozliwe. I co z tego wynika dla