niego? Nie dalo sie ukryc, Charlie chcial, zeby Riggs okazal sie klamca. Chcial, zeby ten czlowiek zniknal z ich zycia. To nastawienie determinowalo caly jego proces myslowy. Ale Charlie kochal LuAnn. I kochal Lise. Zawsze stawial ich sprawy przed swoimi. I ta mysl zazegnala toczacy sie w nim wewnetrzny konflikt.

– Chyba masz racje, LuAnn. Jak sie dobrze zastanowic, Riggs jest prawdopodobnie w porzadku. Ale badz czujna, slyszysz?

– Bede, Charlie. Gdzie jestescie?

– Bylismy w zachodniej Wirginii, potem w Kentucky, teraz wracamy do Wirginii. Wzdluz granicy Tennessee.

– Musze juz konczyc. Zadzwonie jeszcze dzisiaj i powiem ci, jak sie sprawy maja. Dziekuje, Charlie.

– Za co? Nic nie zrobilem.

– No i kto teraz klamie?

– Uwazaj na siebie.

LuAnn rozlaczyla sie. Jesli wszystko poszlo zgodnie z planem, wkrotce spotka sie z Riggsem. Wracajac do samochodu, przypomniala sobie pierwsza reakcje Charliego. Wsiadla za kierownice. Nie zgasila silnika, bo nie miala kluczykow, a na drut nie potrafilaby go potem odpalic. Miala juz wrzucic bieg, ale nie zrobila tego. Nie byla to najlepsza pora na zwatpienie, ktore ja nagle ogarnelo. Znieruchomiala z reka nad dzwignia zmiany biegow.

ROZDZIAL PIECDZIESIATY PIERWSZY

Riggs szedl powoli Ulica Dziewiata, spogladajac na witryny. Sprawial wrazenie czlowieka, ktoremu nigdzie sie nie spieszy. Uderzony podmuchem przenikliwego powietrza, zatrzymal sie, zsunal temblak z przedramienia, wlozyl reke w rekaw plaszcza i zapial go. Potem postawil kolnierz, wyjal z kieszeni welniana czapke z logo druzyny Washington Redskins i naciagnal ja gleboko na czolo. Teraz widac bylo tylko dolna polowe zarumienionej z zimna twarzy. Wszedl do sklepu na rogu.

Dwa zespoly sledzacych go agentow, jeden pieszy, drugi w szarym fordzie, szybko zajely pozycje. Jeden zespol obstawil front sklepu, drugi tylne wyjscie. Uprzedzono ich, ze Riggs jest doswiadczonym agentem i woleli dmuchac na zimne.

Riggs wyszedl ze sklepu z gazeta pod pacha i zatrzymal taksowke. Agenci wsiedli szybko do forda i ruszyli za nim.

Prawdziwy Matt Riggs, ktory w chwile potem wylonil sie ze sklepu w ciemnej filcowej czapce na glowie, pomaszerowal w przeciwnym kierunku. Kolorowa, rzucajaca sie w oczy welniana czapka odegrala role wabika. Dla agentow byla jak burgundowi-zlota latarnia, po ktorej rozpoznawali swoj obiekt. Koncentrujac sie na niej, przeoczyli subtelne roznice w kroju plaszcza, kolorze spodni i fasonie butow. Poprzedniego dnia Riggs poprosil o przysluge starego przyjaciela, ktory uwazal go za dawno zmarlego. To tego czlowieka, jadacego do pracy w kancelarii prawniczej w poblizu Bialego Domu, sledzilo teraz FBI. Mieszkal niedaleko gmachu FBI, a wiec nietrudno mu bedzie wyjasnic swoja obecnosc w tamtej okolicy. A o tej porze roku wielu waszyngtonczykow nosilo welniane czapki Redskinow. Zreszta FBI nie wiedzialo, ze cos go z Riggsem laczy. Agenci przesluchaja go, uznaja swoj blad, zamelduja o tym Mastersowi i dyrektorowi i jutro rano stana na dywaniku.

Riggs wsiadl do taksowki i podal kierowcy adres. Byl dumny, ze tak szybko zalatwil sprawe. Dluga jeszcze droge mieli przed soba z LuAnn, ale dobrze wiedziec, ze nie wyszedl z wprawy, w kazdym razie nie calkiem. Kiedy taksowka zatrzymala sie na czerwonym swietle, rozlozyl kupiona w sklepie gazete.

Z fotografii zamieszczonych na pierwszej stronie patrzyly na niego dwie twarze. Jedna znal, druga byla mu obca. Przebiegl szybko wzrokiem artykul i spojrzal znowu na zdjecia. Z plakietka prasowa zawieszona na szyi oraz z malym notesem i dlugopisem wystajacymi z kieszonki koszuli, zaspany Thomas Donovan wygladal tak, jakby przed chwila wysiadl z samolotu gdzies na drugim koncu swiata, gdzie rzucilo go jakies wazne wydarzenie.

Kobieta ze zdjecia obok stanowila ostry kontrast z rozmemlana powierzchownoscia dziennikarza. Elegancka suknia, profesjonalnie ulozona fryzura i nienaganny makijaz, a w tle niemal surrealistyczny luksus: przyjecie, na ktorym slawni i bogaci zbieraja pieniadze dla gorzej potraktowanych przez los. Z artykulu mozna sie bylo dowiedziec, ze Roberta Reynolds, stala uczestniczka takich akcji, zostala brutalnie zamordowana. Tylko jeden wiersz artykulu wspominal, skad wzial sie majatek Reynolds: dziesiec lat wczesniej wygrala na loterii szescdziesiat piec milionow dolarow. Najwyrazniej pomnozyla znacznie ten majatek. Teraz sama jej posiadlosc byla o wiele wiecej warta.

Morderca byl podobno niejaki Thomas Donovan. Widziano go, jak krecil sie w poblizu jej domu. Na automatycznej sekretarce zamordowanej nagrany byl glos Donovana proszacego o spotkanie. Ze do tego spotkania doszlo, swiadczyly odciski palcow dziennikarza zabezpieczone na karafce z woda i na szklance w domu Reynolds. W lesie, jakas mile od domu kobiety, znaleziono pistolet, z ktorego ja zastrzelono, oraz nalezacego do niej porzuconego mercedesa. Odciski palcow pozostawione zarowno na pistolecie, jak i w samochodzie, nalezaly do Donovana. Zamordowana znaleziono na lozku. Slady wskazywaly, ze lezala na nim jakis czas skrepowana, a wiec zbrodni dokonano najwyrazniej z premedytacja. Rozeslano juz list gonczy za Donovanem i policja byla przekonana, ze wkrotce go aresztuje.

Riggs jeszcze raz przeczytal caly artykul i zlozyl gazete. Wiedzial, ze policja podjela falszywy trop. To nie Donovan zabil Reynolds. I bylo niemal pewne, ze Donovan rowniez nie zyje. Riggs westchnal gleboko. Musi powiedziec o tym jakos LuAnn.

ROZDZIAL PIECDZIESIATY DRUGI

Tegi, piecdziesiecioparoletni mezczyzna zatrzymal sie przed drzwiami eleganckiego domu na przedmiesciach Georgetown. Mial blada cere i rowno przystrzyzony wasik. Obrzucil wzrokiem sasiednie posesje, podciagnal spodnie, wepchnal w nie koszule, po czym nacisnal dzwonek.

Otworzyla mu Alicja Crane. Wygladala na zdenerwowana i niewyspana.

– Slucham?

– Alicja Crane?

– Tak.

Mezczyzna pokazal legitymacje.

– Hank Rollins, wydzial zabojstw okregu Fairfax, Wirginia. Alicia patrzyla niezdecydowanie na fotografie mezczyzny i przymocowana do legitymacji odznake.

– Nie bardzo wiem, w czym…

– Czy jest pani znajoma Thomasa Donovana?

Alicja zamknela oczy i przygryzla warge.

– Tak – szepnela.

Rollins zatarl rece.

– Mam do pani kilka pytan. Albo zaprosi mnie pani do srodka, zanim tu zamarzne, albo mozemy to zalatwic na posterunku. Jak pani woli.

Alicja natychmiast otworzyla drzwi szerzej.

– Naturalnie, przepraszam. – Wprowadzila go do living roomu. Kiedy rozsiadl sie na sofie, zaproponowala kawe.

– Z mila checia, prosze pani.

Ledwie zniknela za drzwiami, Rollins zerwal sie z sofy i rozejrzal szybko po pokoju. Jego uwage przykula natychmiast fotografia, na ktorej Donovan otaczal ramieniem Alicje Crane.

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату