szybko pod nowa przykrywka, to czlonkowie kartelu, ktorzy piec lat temu poprzysiegli mu smierc, dowiedza sie wkrotce, ze zyje i na pewno sprobuja znowu. Nie moze teraz wrocic do domu. Interes diabli juz pewnie wzieli, a jakby tego bylo malo, zostal z piecioma dolarami w kieszeni i bez samochodu. Gdyby chcial jeszcze bardziej zrujnowac sobie zycie, to naprawde nie wiedzialby jak.

Opadl ciezko na laweczke i spojrzal na monument Washingtona. Zimny wiatr hulal po otwartej przestrzeni, rozciagajacej sie od monumentu Lincolna po Kapitol. Niebo bylo zachmurzone; zanosilo sie na deszcz. Czulo sie go juz w powietrzu. Pieknie. No i jestes pan teraz miedzy mlotem a kowadlem, panie Riggs – powiedzial do siebie w duchu. Jego barometr emocjonalny opadl do poziomu najnizszego od czasu, kiedy dowiedzial sie, ze zona zginela w zamachu przeprowadzonym na niego przez gang. Czy to prawda, ze jeszcze niecaly tydzien temu wiodl wzglednie normalne zycie? Swiadczyl uslugi budowlane zamoznym, czytal ksiazki przy piecyku na drewno, zaocznie studiowal kilka przedmiotow na uniwersytecie, myslal powaznie o wybraniu sie wreszcie na urlop?

Pochuchal na zmarzniete palce i wepchnal rece w kieszenie. Zraniona reka bolala. Mial juz wstac i odejsc, kiedy poczul dotyk czyjejs dloni na karku.

– Przepraszam.

Obejrzal sie. Chec do zycia powrocila z taka gwaltownoscia, ze zakrecilo mu sie w glowie. Usmiechnal sie. Musial.

– Za co?

LuAnn usiadla obok niego i wziela go pod reke. Nie odpowiedziala od razu. Dluzsza chwile patrzyla przed siebie, w koncu odetchnela gleboko, spojrzala na niego i poglaskala po dloni.

– Mialam pewne watpliwosci.

– Wzgledem mnie?

– Nie powinnam. Po tym wszystkim, co dla mnie zrobiles, nie powinnam w ciebie watpic.

Spojrzal na nia czule.

– Wlasnie, ze powinnas. Kazdy ma prawo miec jakies watpliwosci. Zwlaszcza ty, po tych ostatnich dziesieciu latach. – Poklepal ja lekko po plecach, zajrzal w oczy, zauwazyl wilgoc w ich kacikach. – No, ale jestes. Przyszlas. Z tego wynika, ze ze mna wszystko w porzadku, tak? Zdalem egzamin?

Kiwnela tylko glowa. Nie mogla mowic.

– Chodzmy poszukac jakiegos cieplego kata, to ci opowiem, co zalatwilem, i porozmawiamy o planie ataku. No jak?

– Chodzmy. – Scisnela go za reke tak mocno, jakby miala juz jej nie puscic. Riggs nie mial nic przeciwko takiej perspektywie.

Honde, ktora juz sie rozmaitym ludziom opatrzyla, porzucili i wynajeli sedana. Zreszta Riggsowi znudzilo sie odpalanie wozu na drut.

Pojechali prawie do samej zachodniej granicy okregu Fairfax i tam zatrzymali sie na lunch. Po drodze Riggs zdal LuAnn relacje z przebiegu spotkania w gmachu Hoovera. Restauracja swiecila pustkami. Mineli barek i usiedli przy stoliku w przeciwleglym rogu sali. LuAnn patrzyla obojetnie, jak barman wojuje ze szwankujacym telewizorem, w ktorym leciala jakas opera mydlana. Uzyskawszy jaki taki odbior, mezczyzna oparl sie lokciami o bar i dlubiac w zebach wykalaczka, zapatrzyl sie w maly ekran. Jak dobrze byc na takim luzie, tak sie nudzic – pomyslala LuAnn.

Zlozyli zamowienie i Riggs wyciagnal gazete. Nie odezwal sie slowem, dopoki LuAnn nie przeczytala calego artykulu.

– Boze!

– Donovan zle zrobil, ze cie nie posluchal.

– Myslisz, ze Jackson go zabil?

Riggs kiwnal posepnie glowa.

– Prawdopodobnie wciagnal go w pulapke. Kazal tej Reynolds zadzwonic do niego i zwabic do siebie obietnica, ze wszystko mu wyspiewa. Dochodzi do spotkania, Jackson wkracza i zalatwia oboje w taki sposob, ze podejrzenie pada na Donovana.

LuAnn ukryla twarz w dloniach. Riggs dotknal lekko jej dloni.

– Hej, Lu Ann, przeciez probowalas go ostrzec. Nic wiecej nie moglas zrobic.

– Moglam dziesiec lat temu odmowic Jacksonowi. Wtedy by do tego nie doszlo.

– Tak, ale gdybys to zrobila, on z miejsca by cie wykonczyl.

LuAnn otarla oczy rekawem.

– No i mam teraz ten wspanialy uklad z FBI, ktory w moim imieniu wynegocjowales, a zeby wszedl w zycie, wystarczy tylko zlapac w siec Lucyfera. – Upila lyk kawy. – Raczylbys mi powiedziec, jak my tego dokonamy?

Riggs odlozyl gazete.

– Jak sie pewnie domyslasz, sporo sie juz nad tym zastanawialem. Problem polega na tym, ze nie wolno nam sie uciekac ani do zbyt prostych, ani do zbyt wyrafinowanych sposobow. W obu wypadkach zweszy pulapke.

– Watpie, czy zechce sie jeszcze ze mna spotkac.

– Nie, tylko nie to. Nie przyszedlby, lecz przyslalby kogos, zeby cie zabil. To zbyt niebezpieczne.

– Nie zauwazyles jeszcze, ze nie moge zyc bez niebezpieczenstw, Matthew. Gdyby nie one, nie wiedzialabym, co ze soba robic. No dobrze, spotkanie odpada. Co dalej?

– Jak juz powiedzialem, gdyby udalo sie nam ustalic, kim w rzeczywistosci jest, namierzyc go, to mielibysmy ulatwione zadanie. – Riggs urwal, bo do stolika podeszla kelnerka z zamowieniami. Kiedy sie oddalila, wzial kanapke i jedzac, podjal: – Nie przypominasz sobie czegos w zwiazku z tym facetem? Czegos, co skierowaloby nas od razu na wlasciwe tory?

– Jest zawsze ucharakteryzowany.

– A dokumenty finansowe, ktore od niego dostawalas?

– Przysylala mi je jakas szwajcarska firma. Mam kilka w domu, w ktorym raczej nie powinnam sie pokazywac. Czy nawet po zawarciu tego ukladu?! – Uniosla brwi.

– Nie radzilbym, LuAnn. Fedzi maja cie teraz na tapecie, mogliby zapomniec, jak sie umawialismy.

– Czesc z tych dokumentow trzymam w banku w Nowym Jorku.

– Tez zbyt ryzykowne.

– Moglabym napisac do tej szwajcarskiej firmy, ale watpie, zeby oni cos wiedzieli. A nawet gdyby, to watpliwe, zeby sie ze mna swoja wiedza podzielili. W koncu ludzie nie bez powodu trzymaja pieniadze w szwajcarskich bankach, prawda?

– Dobrze, dobrze. Co jeszcze? Cos musialo zapasc ci w pamiec. Jak sie ubieral, czym pachnial, jak mowil, jak chodzil. Moze jakies szczegolne upodobania? A Charlie? On nie moglby nam czegos podpowiedziec?

LuAnn zawahala sie.

– Mozna go zapytac – powiedziala bez przekonania, wycierajac serwetka rece – ale nie liczylabym na to. Wiem od niego, ze nigdy nie widzial Jacksona na oczy. Kontaktowali sie wylacznie przez telefon.

Riggs odchylil sie na oparcie krzesla i dotknal zranionej reki.

– Naprawde nie widze sposobu, w jaki mozna by do niego dotrzec, Matthew.

– Jest jeden taki sposob, LuAnn. Szczerze mowiac, doszedlem juz do wniosku, ze jedyny. Zadajac te pytania, upewnialem sie tylko, czy nie ma czasem innych.

– Co to za sposob?

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату