uwage na zwyczajowe poranne przejazdzki LuAnn, i wybral ten wlasnie dzien na nawiazanie kontaktu. Co prawda o malo go przed chwila nie przejechano, ale mial chociaz te satysfakcje, ze sie nie mylil. Rzucenie w ciemno tego pytania bylo jedynym pewnym sposobem poznania prawdy. Teraz juz wiedzial. Catherine Savage to LuAnn Tyler. Wygladala zupelnie inaczej niz na filmie wideo i zdjeciach sprzed dziesieciu lat, ktore ogladal. Poszczegolne roznice byly subtelne, zadna z nich drastyczna, ale w sumie zmienialy ja prawie nie do poznania. Gdyby nie wyraz jej twarzy i ta nagla ucieczka, Donovan wcale by nie pomyslal, ze to ona.

Teraz wytezal wzrok, wpatrujac sie w droge przed soba. Szare BMW zniklo mu przed chwila z oczu za zakretem. Nadal mialo nad nim spora przewage, ale na kretej gorskiej drodze jego mala i zwinniejsza honda szybko je dopedzala. Nie lubil sie bawic w kamikadze. Wybilo mu to skutecznie z glowy kilka groznych wypadkow drogowych, ktore opisywal za mlodu. Ale musi jej wytlumaczyc, o co mu chodzi. Musi ja sklonic, by go wysluchala. I musi wyjasnic te historie. Nie po to przez kilka ostatnich miesiecy harowal po dwadziescia cztery godziny na dobe, by ja wytropic, zeby teraz znowu mu sie wymknela.

Matt Riggs zatrzymal sie i znowu rozejrzal. Powietrze tu, w gorze, bylo tak czyste, niebo tak blekitne, spokoj i cisza tak nieziemskie, ze znowu dziwil sie samemu sobie, czemu tak dlugo zwlekal z ucieczka z wielkiego miasta do zycia moze nie tak ekscytujacego, ale za to blizszego naturze. Po latach spedzonych w samym centrum milionowego, spietego, coraz bardziej agresywnego tlumu stwierdzal teraz, ze wyobrazenie sobie choc na pare chwil, ze jest sie samemu na swiecie, przynosi wieksze, niz myslal, ukojenie. Mial juz wyciagnac z kieszeni plan posiadlosci, by odczytac z niego dlugosc jej linii granicznej, kiedy naraz cala nadzieja na popracowanie na lonie natury bezpowrotnie sie rozwiala.

Obejrzal sie szybko i poderwal do oczu lornetke, zeby poszukac wzrokiem tego, co raptownie zburzylo cisze poranka. Szybko zlokalizowal zrodlo halasu. W przeswicie miedzy drzewami mignely mu dwa samochody pedzace na pelnym gazie droga prowadzaca od posiadlosci. Przodem gnalo duze, czterodrzwiowe BMW. Drugi samochod byl mniejszy. Ten maly niedostatek mocy silnika nadrabial na kretej drodze zwrotnoscia. Riggsowi przemknelo przez mysl, ze przy tej predkosci oba wozy albo owina sie zaraz dookola jakiegos drzewa, albo skoncza na dachach w przydroznym rowie.

Dwie nastepne obserwacje, jakie poczynil przez lornetke, sprawily, ze odwrocil sie i co sil w nogach popedzil do swojego pickupa.

Paniczny strach na twarzy kobiety prowadzacej BMW i ogladajacej sie co chwila za siebie oraz ponure zadowolenie na twarzy scigajacego ja mezczyzny wystarczylyby ozywic uspione instynkty, ktore pozostaly mu z dawnych lat.

Bez sprecyzowanego planu dzialania, na ktorego obmyslenie nie mial zreszta czasu, zapuscil silnik. Zapinajac pas bezpieczenstwa, wjechal na droge. Zazwyczaj wozil ze soba strzelbe przeciwko wezom, ale dzisiaj zapomnial jej zabrac. Na skrzyni mial kilka lopat i lom, zywil jednak nadzieje, ze sprawa nie zajdzie tak daleko.

Po chwili zobaczyl przed soba oba samochody wypadajace z prywatnej drogi na glowna szose. Wiekszy wzial zakret prawie na dwoch kolach, mniejszy trzymal sie tuz za nim. Jednak teraz, na prostej, mozna bylo w pelni wykorzystac trzysta iles tam koni drzemiacych pod maska BMW. Kobieta natychmiast oderwala sie od przesladowcy na dobre dwiescie jardow i odleglosc ta wzrastala z kazda sekunda. Riggs wiedzial jednak, ze nie potrwa to dlugo, bo szybko zblizali sie do zakretu smierci. Mial nadzieje, ze kobieta o nim wie; jesli nie, to BMW wypadnie za chwile z drogi i jak armatnia kula wbije sie w sciane gestego lasu. Ta wizja pomogla mu wreszcie sprecyzowac plan dzialania. Dodal gazu. Pickup wyrwal do przodu i dogonil mniejszy samochod. Byla to honda. Jej kierowca cala swoja uwage skupial najwyrazniej na BMW, bo nawet nie spojrzal na wyprzedzajaca go lewa strona polciezarowke. Zauwazyl Riggsa dopiero, kiedy ten zajechal mu droge i hamujac gwaltownie, zwolnil do dwudziestu mil na godzine. Pedzaca przodem kobieta zerknela we wsteczne lusterko i zobaczyla Riggsa toczacego boj o supremacje na drodze z honda. W jej oczach pojawila sie ulga. Riggs zaczal dawac jej znaki, zeby zwolnila. Trudno bylo stwierdzic, czy zrozumiala, o co mu chodzi. Pickup i honda zygzakowaly na waskiej szosie od pobocza do pobocza, raz po raz zblizajac sie niebezpiecznie do stromego spadku po prawej. W pewnej chwili kolo polciezarowki zabuksowalo na zwirowym poboczu i Riggsowi przemknelo przez mysl, ze juz po nim. Z najwyzszym trudem udalo mu sie odzyskac panowanie nad kierownica. Kierowca hondy trabil bez opamietania, wychodzil ze skory, zeby go wyprzedzic. Ale Riggs wyniosl z dawnych lat doswiadczenie w szybkiej jezdzie i umiejetnie go blokowal. Po minucie weszli w ostry zakret niemal w ksztalcie litery V. Po prawej skala, po lewej niemal pionowe urwisko. Riggs zerknal z niepokojem w te przepasc, szukajac tam wzrokiem wraku BMW. Odetchnal z ulga, nie dostrzegajac go na dnie. Spojrzal znowu na wprost. Daleko w przodzie znikal wlasnie za zakretem tylny zderzak sedana. Ogarnal go podziw. Kobieta wziela ten zakret minimalnie tylko zwalniajac, jesli w ogole zwolnila. Riggs, chociaz wlokl sie dwadziescia mil na godzine, bynajmniej nie czul sie bezpiecznie. Cholera.

Siegnal do schowka po telefon komorkowy. Mial juz wybrac 911, kiedy honda, przechodzac do ofensywy, najechala na jego pickupa od tylu. Telefon wylecial mu z reki i rozbil sie o deske rozdzielcza. Riggs zaklal, mocniej zacisnal dlonie na kierownicy, zredukowal bieg i nie zwazajac na trykajaca go raz po raz od tylu honde, zwolnil jeszcze bardziej. W koncu nastapilo to, do czego zmierzal. Przedni zderzak hondy i wzmocniony tylny zderzak pickupa sczepily sie ze soba. Uslyszal zgrzyt przekladni hondy, swiadczacy, ze jej kierowca probuje sie od niego bezskutecznie oderwac. Riggs zerknal we wsteczne lusterko i zobaczyl w nim odbicie siegajacej do schowka reki mezczyzny. Wolal nie czekac, az sie wyjasni, czy po bron, czy po cos innego. Dal po hamulcach, wrzucil wsteczny i oba pojazdy zaczely sie cofac. Patrzyl z satysfakcja, jak mezczyzna z hondy prostuje sie gwaltownie i chwyta w panice za kierownice. Przed zakretem Riggs zwolnil, a pokonawszy go, znowu przyspieszyl. Kiedy wyszli na prosta, ostro skrecil kierownice w lewo i wpasowal honde bagaznikiem w przydrozna skale. Sila uderzenia rozlaczyla oba pojazdy. Kierowcy hondy nic sie chyba nie stalo. Riggs wrzucil bieg i pomknal w slad za BMW. Kilka razy obejrzal sie jeszcze za siebie, ale honda nie podjela poscigu. Albo zostala unieruchomiona, albo kierowca dal za wygrana.

Podniesiony poziom adrenaliny w zylach Riggsa jeszcze przez pare minut dawal o sobie znac. Ten dzisiejszy pieciominutowy epizod, po pieciu latach wolnych od niebezpieczenstw poprzedniej profesji, uswiadomil Riggsowi, jak czesto ocieral sie w przeszlosci o smierc. Nie spodziewal sie, ze przezyje znowu cos takiego wsrod sennych porannych mgielek srodkowej Wirginii ani nie chcial tego przezywac.

Uszkodzony zderzak szczekal glosno i w koncu Riggs zwolnil, rezygnujac z beznadziejnego poscigu za BMW. Od glownej szosy odchodzilo mrowie bocznych drog i kobieta dawno juz mogla skrecic w ktoras z nich. Zjechal na pobocze, zatrzymal sie, wyjal z kieszonki koszuli dlugopis i na karteczce z bloczku przyczepionego do deski rozdzielczej zapisal sobie numery rejestracyjne hondy i BMW. Wyrwal karteczke i wsunal ja do kieszeni. Domyslal sie, kim byla kobieta z BMW. To pewnie ona mieszkala teraz w wielkim domu. W tym samym domu, ktorego otoczenie najnowoczesniejszym ogrodzeniem ochronnym zlecono jego firmie. Teraz wymagania stawiane przez wlascicielke zaczynaly nabierac sensu. Bardzo go interesowalo, co sie za tym kryje. Zatopiony w myslach, wrzucil bieg i ruszyl. Widok skrajnego przerazenia na twarzy kobiety zburzyl spokoj ducha, jaki odczuwal tego poranka.

ROZDZIAL DWUDZIESTY TRZECI

BMW rzeczywiscie skrecilo w jedna z bocznych drog kilka mil od miejsca, w ktorym Riggs sczepil sie z honda, i teraz tam stalo. Drzwiczki od strony kierowcy byly otwarte, silnik pracowal. LuAnn skulona, polprzytomna ze zdenerwowania, z rekoma przycisnietymi mocno do szwow dzinsow i ze spuszczona glowa, dreptala posrodku drogi w kolko drobnym, frenetycznym kroczkiem, wydmuchujac w ziemie obloczki pary. Przez jej twarz przemykaly gniew, zagubienie i frustracja. Ale strach juz sie ulotnil. Prawie zawsze szybko mijal. Emocje, ktore teraz nia miotaly, byly o wiele bardziej wyniszczajace i nie ustepowaly tak latwo. Przekonala sie o tym w ciagu ostatnich lat i nawet nauczyla sie jako tako sobie z nimi radzic.

Miala juz trzydziesci lat, ale jak za mlodu kipiala impulsywna energia i zachowala zwierzeca plynnosc ruchu. Jej uroda byla teraz pelniejsza, dojrzalsza. Wysmuklala, wyszczuplala w talii. W efekcie wydawala sie wyzsza niz w rzeczywistosci. Wlosy jej odrosly i byly teraz nie kasztanowe, lecz

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату