rozpoznawac guzow mozgu.
– Ani zalamania nerwowego.
Young lapczywie zabral sie do swojej kanapki i dopil drugie martini, – Jak tam panska „Monte Cristo', panie Donner?
Donner zmusil sie do przelkniecia kilku kesow.
– Doskonala, a panska?
– Niebo w gebie. Czy nie zechcialby pan uslyszec mojej prywatnej teorii? Nie bedzie pan musial silic sie na grzecznosc, moze sie pan smiac bez skrepowania. Wszyscy reaguja smiechem, kiedy im to mowie.
– Obiecuje, ze nie bede sie smial – odparl Donner smiertelnie powaznym tonem.
– Niech pan macza kanapke w dzemie, panie Donner. Bedzie smaczniejsza. A wiec, jak juz wspomnialem, moj wuj byl czlowiekiem bardzo skrupulatnym i bystrym obserwatorem, ktory krytycznie podchodzil do swojej pracy, otoczenia i swoich osiagniec. Zebralem wiekszosc jego notatnikow i zapiskow, ktore zajmuja sporo miejsca w regale w moim gabinecie. Na przyklad, jego uwagi na temat kopalni „Sour Rock' i „Buffalo' licza sobie piecset dwadziescia siedem stron dokladnych szkicow oraz ladnie i czytelnie napisanych komentarzy. Jednakze na kartkach notatnika zatytulowanego „Kopalnia»Little Angel«' nie ma a b s o l u t n i e n i c.
– Nic nie zostawil na temat „Little Angel'? Moze choc jakis list? Young wzruszyl ramionami i pokrecil glowa.
– Wyglada na to, ze nie mial czego zapisywac. Jak gdyby on i jego ludzie zeszli do kopalni i nigdy nie zamierzali wracac na powierzchnie.
– Co pan sugeruje?
– Moze to zabrzmi idiotycznie – oznajmil Young – ale przemknela mi przez glowe mysl o zbiorowym samobojstwie. Dokladnie zbadalem sprawe ustalajac, ze kazdy z tych dziewieciu ludzi byl albo kawalerem, albo wdowcem. W wiekszosci wypadkow jako wedrowni samotnicy pod byle pretekstem przenosili sie z jednej kopalni do drugiej, gdy im sie znudzilo albo gdy rozczarowal ich sztygar czy dyrekcja. Oni nie mieliby po co zyc, gdyby starosc nie pozwolila im juz pracowac w kopalni.
– Ale przeciez Jason Hobart mial zone – wtracil Donner.
– Jak to?! – zawolal Young, wytrzeszczajac oczy. – W aktach zadnego z nich nie znalazlem sladu zony.
– Niech mi pan wierzy na slowo.
– Jezus Maria! Gdyby moj wuj o tym wiedzial, to nigdy by nie zatrudnil Hobarta.
– A niby dlaczego?
– Czy pan tego nie rozumie? On potrzebowal ludzi, ktorzy nie mieli przyjaciol czy bliskich krewnych, zeby nikt sie nimi nie interesowal, gdyby znikneli.
– Wyraza sie pan niejasno – rzekl Donner stanowczym tonem.
– Krotko mowiac, ponowne otwarcie kopalni „Little Angel' bylo po prostu pretekstem, mistyfikacja, a cala tragedie upozorowano. Jestem przekonany, ze moj wuj zwariowal. Nigdy sie nie dowiemy, co spowodowalo jego chorobe psychiczna, ale tak bardzo zmienil mu sie charakter, ze wlasciwie stal sie zupelnie innym czlowiekiem.
– Rozdwojenie jazni?
– Wlasnie. Zmienila sie jego moralnosc, gdzies zniknelo cale cieplo i serdecznosc w traktowaniu przyjaciol. Kiedy bylem mlodszy, rozmawialem z ludzmi, ktorzy go pamietali. Wszyscy byli zgodni w jednej sprawie, a mianowicie, ze ten Joshua Hays Brewster, ktorego znali i kochali, umarl na dlugo przed katastrofa w „Little Angel'.
– A na czym polegala mistyfikacja?
– Pomimo obledu moj wuj wciaz byl przeciez inzynierem gornikiem. Bywalo, ze w ciagu paru minut potrafil okreslic, czy oplaca sie eksploatowac dana kopalnie, czy nie, wiec doskonale wiedzial, ze „Little Angel' nie przedstawiala zadnej wartosci. Jego zamiarem wcale nie bylo znalezienie tam wysokowydajnej zyly kruszcu. Nie mam najmniejszego pojecia, o co mu chodzilo w tej grze, panie Donner, ale jestem pewien, ze gdyby ktokolwiek wypompowal wode z dolnych poziomow szybu w tej starej kopalni, to nie znajdzie tam zadnych kosci ludzkich.
Donner dopil swojego drinka i pytajaco spojrzal na Younga.
– A zatem sadzi pan, ze tych dziewieciu ludzi, ktorzy zeszli do kopalni, po prostu ucieklo? Young sie usmiechnal.
– Wlasciwie to nikt nie widzial, zeby tam wchodzili, panie Donner. Calkiem slusznie przypuszczano, ze utoneli w kopalni, poniewaz pozniej nikt juz o nich nie slyszal.
– Brak dostatecznych dowodow – powiedzial Donner.
– O, dowodow mam o wiele wiecej – odparl Young z zapalem.
– Slucham wiec.
– Po pierwsze: najnizej polozone wyrobisko w kopalni „Little Angel' znajdowalo sie o dobre sto metrow ponad srednim poziomem wody gruntowej. W najgorszym wypadku wystepowaly tam jedynie umiarkowane przecieki wod powierzchniowych. Dolne poziomy szybu juz przedtem byly zalane woda, ktora zebrala sie w nich od czasu pierwszego zamkniecia kopalni. A zatem wybuch dynamitu nie mogl spowodowac naglego jej zalania i utoniecia mojego wuja i jego ludzi.
Po drugie: sprzet znaleziony w kopalni po wypadku to kupa starego szmelcu. Ci ludzie byli zawodowcami, panie Donner, i nigdy by nie zeszli pod ziemie z byle jakim ekwipunkiem.
Po trzecie: chociaz moj wuj kazdemu opowiadal, ze ponownie uruchamia kopalnie, to jednak ani razu nie rozmawial na ten temat z jej wlascicielem, Ernestem Bloeserem. Krotko mowiac udawal, co bylo nie do pomyslenia u czlowieka znanego z nienagannej postawy etycznej.
Po czwarte: pierwsza informacja o tym, ze moglo dojsc do katastrofy, pojawila sie dopiero nastepnego dnia po poludniu, kiedy to niejaki Bill Mahoney, sztygar z kopalni „Satan', pod drzwiami swojego domu znalazl kartke, w ktorej napisano: „Pomocy! Przyjdz natychmiast do kopalni»Little Angel«!' Zadziwiajacy sposob podnoszenia alarmu, nie uwaza pan? Kartka byla naturalnie bez podpisu.
Po piate: szeryf z Central City oswiadczyl, ze moj wuj dal mu liste osob, ktore zeszly do kopalni, z prosba o przekazanie prasie, gdyby doszlo do wypadku. Co najmniej dziwne przeczucie. To wygladalo tak, jakby wuj Joshua chcial miec pewnosc, ze nikt nie popelni omylki przy identyfikacji ofiar.
Donner odsunal talerz i wypil szklanke wody.
– Uwazam, ze panska teoria jest ciekawa, ale nie w pelni przekonywajaca.
– Chwileczke, panie Donner, bo ostatni dowod, chyba najwazniejszy, zachowalem na koniec. Pol roku po tragedii moi rodzice wyjechali na wycieczke po Europie i widzieli mojego wuja na peronie dworca w Southampton w Anglii. Moja matka czesto opowiadala, jak podeszla do niego i wykrzyknela: „Moj Boze, Joshua, czy to naprawde ty'? Twarz jej brata byla zarosnieta i smiertelnie blada. Patrzyl szklistym wzrokiem. „Zapomnijcie o mnie', odparl, a potem odwrocil sie i uciekl. Moj ojciec pobiegl za nim, ale on wkrotce zniknal mu w tlumie na peronie.
– Logicznie mozna by to wytlumaczyc najzwyczajniejsza pomylka.
– Siostra, ktora nie poznaje wlasnego brata? – sarkastycznie spytal Young. – Alez panie Donner, nie poznalby pan swojego brata w tlumie?
– Obawiam sie, ze nie. Bylem jedynakiem.
– A szkoda. Ominela pana jedna z najwiekszych radosci w zyciu.
– Przynajmniej z nikim nie musialem dzielic sie zabawkami. Przyszla kelnerka z rachunkiem i Donner rzucil jej na tace swoja karte kredytowa.
– Z tego, co pan mowi, wynika wiec, ze katastrofa w „Little Angel' sluzyla za przykrywke.
– To tylko moja teoria – odparl Young i wytarl sobie usta serwetka. – Oczywiscie w zaden sposob nie mozna tego udowodnic, ale ciagle mam wrazenie, ze za tym wszystkim stalo Societe des Mines de Lorraine.
– A co to byla za firma?
– Byla i jest dla Francji tym, czym Krupp dla Niemiec, Mitsubishi dla Japonii czy Anaconda dla Stanow Zjednoczonych.
– Ale co wspolnego ma ze sprawa to Societe, jakze mu tam?
– To wlasnie ci francuscy finansisci zatrudnili Joshue Haysa Brewstera jako inzyniera kierujacego pracami poszukiwawczymi. Tylko oni mieli wystarczajacy kapital, by zaplacic dziewieciu ludziom za znikniecie z powierzchni ziemi.