do analizy Urzedowi Gornictwa w Waszyngtonie. Ze zdziwieniem dowiedzial sie, ze bylo tam bizanium, przedtem prawie calkowicie nie znany pierwiastek.
– Czy Brewster poinformowal Societe des Mines de Lorraine o miejscu znalezienia bizanium? – spytal prezydent.
– Nie. Bardzo sprytnie to zalatwil, udzielajac tylko mglistych wskazowek co do miejsca. Wlasciwie powiedzial im nawet, ze znajduje sie ono na dolnej wyspie, wiele kilometrow na poludnie.
– Jaki cel mial ten wybieg?
– To normalna taktyka poszukiwaczy – odparl Donner. – Zachowujac w tajemnicy rzeczywiste miejsce cennego znaleziska, odkrywca moze wynegocjowac wyzszy procent swojego udzialu w zyskach z przyszlej kopalni.
– Slusznie – mruknal prezydent. – Ale dlaczego w tysiac dziewiecset dziesiatym roku Francuzi wszystko zataili? Co takiego dostrzegli w bizanium, czego nikt inny nie zauwazyl przez nastepne siedemdziesiat lat?
– Po pierwsze, jego podobienstwo do radu – rzekl Seagram. – Societe des Mines przekazalo probki Brewstera do Instytutu Radowego w Paryzu, gdzie naukowcy stwierdzili, ze pewne wlasnosci bizanium i radu sa identyczne.
– A poniewaz uzyskanie jednego grama radu kosztowalo piecdziesiat tysiecy dolarow – wtracil Donner – rzad francuski nagle dostrzegl szanse zachowania jedynych znanych zloz fantastycznie drogiego pierwiastka wylacznie dla siebie.
– Tak jest, panie prezydencie. W tysiac dziewiecset dziesiatym roku jedna uncja bizanium byla warta milion czterysta tysiecy dolarow.
Prezydent podniosl sie wolno i spojrzal w okno.
– Co dalej zrobil Brewster?
– Przekazal te informacje Ministerstwu Wojny – odparl Seagram. Wyjal i otworzyl skoroszyt z dokumentami w sprawie funduszy na tajny plan wojskowy 371-990-R85. – Gdyby chlopcy z CIA poznali cala te historie, to byliby dumni ze swych poprzednikow. Kiedy generalowie z dawnego wywiadu wojskowego zorientowali sie, czym dysponuje Brewster, postanowili przechytrzyc Francuzow, wykrecajac im najwiekszy numer stulecia. Kazano Brewsterowi poinformowac Societe des Mines, ze zna sklad probek skaly, i tak ich skolowac, by sobie pomysleli, ze chce zalozyc syndykat i wydobywac bizanium na wlasna reke. Mial zabojadow w garsci i oni o tym wiedzieli, zdazyli juz bowiem ustalic, ze dane dotyczace lokalizacji zloza byly falszywe. Bez Brewstera nie zdobyliby bizanium. To takie proste. Nie mieli innego wyjscia, jak tylko mianowac go naczelnym inzynierem i dopuscic do udzialu w zyskach.
– A dlaczego nasz rzad sam sie tym nie zajal? – spytal prezydent. – Dlaczego pozwolil zrobic to Francuzom?
– Z dwoch powodow – odpowiedzial Seagram. – Po pierwsze, bizanium znajdowalo sie na terytorium innego panstwa, a wiec kopalnia musialaby dzialac w sekrecie. Gdyby Rosjanie zlapali gornikow, wtedy wszystko spadloby na Francuzow, a nie Amerykanow. Po drugie, w tamtych czasach Kongres zalowal pieniedzy dla wojska. Po prostu brakowalo funduszow na takie przedsiewziecie w Arktyce, bez wzgledu na potencjalne zyski.
– Cos mi sie wydaje, ze Francuzi grali znaczonymi kartami.
– Obie strony to robily, panie prezydencie. Nie ma zadnych watpliwosci, ze Brewster zdawal sobie z tego sprawe. Wiedzial, ze kiedy juz uruchomi kopalnie i zacznie dostarczac rude, to wowczas on i jego ludzie zostana zabici przez platnych mordercow, wynajetych przez Societe des Mines. Przeciez to jasno wynikalo z faktu, ze Francuzi tak fanatycznie upierali sie przy zachowaniu wszystkiego w tajemnicy. I jeszcze jeden drobny szczegol. To wlasnie oni, a nie Brewster, wykombinowali te katastrofe w kopalni „Little Angel'.
– Musi pan przyznac, ze wszystko rozegrali po mistrzowsku – rzekl Donner. – Ta mistyfikacja w „Little Angel' pozwalala im pozniej bezkarnie zabic Brewstera i wszystkich jego ludzi. W kazdym razie, ktoz moglby kogokolwiek oskarzyc o zamordowanie dziewieciu gornikow w Arktyce, skoro podano do publicznej wiadomosci, ze zgineli w katastrofie w Kolorado pol roku wczesniej?
– Prawie na pewno mozemy zalozyc, ze Societe des Mines wyslalo naszych bohaterow do Nowego Jorku wynajeta salonka – ciagnal Seagram. – Atlantyk przeplyneli prawdopodobnie pod przybranymi nazwiskami na pokladzie jakiegos francuskiego statku.
– Chcialbym, zebyscie panowie wyjasnili mi pewna sprawe – powiedzial prezydent. – Czytajac wasz raport zauwazylem, ze wedlug Donnera sprzet gorniczy, ktory znaleziono na Nowej Ziemi, zostal zamowiony za posrednictwem rzadu amerykanskiego. Cos mi tu nie pasuje.
– To kolejny wybieg Francuzow – odparl Seagram. – Rowniez z dokumentow Jensena i Thora wynika, ze sprzet wiertniczy oplacono czekiem wystawionym przez bank w Waszyngtonie. Okazuje sie, ze konto, z ktorego dokonano wyplaty, nalezalo do ambasadora Francji. To po prostu jeszcze jeden fortel dla zamaskowania prawdziwej operacji.
– Wykorzystywali kazda okazje, prawda? Seagram skinal glowa.
– Wszystko dobrze sobie zaplanowali, ale przy calej swojej przebieglosci nawet nie przypuszczali, ze moga zostac wyprowadzeni w pole.
– Dotarli az do Paryza, a co potem? – dopytywal sie prezydent.
– Spedzili dwa tygodnie w biurze Societe, zamawiajac zaopatrzenie i dokonujac ostatnich przygotowan. Kiedy wszystko bylo juz gotowe, wowczas wsiedli na francuski statek w Hawrze i wyplyneli na kanal La Manche. Dwanascie dni statek przebijal sie przez kre lodowa na Morzu Barentsa, zanim w koncu rzucil kotwice przy Nowej Ziemi. Kiedy ludzi i sprzet bezpiecznie przetransportowano na lad, Brewster zaczal realizowac tajny plan wojskowy i kazal kapitanowi statku zaopatrzeniowego wrocic po rude nie wczesniej niz w pierwszym tygodniu czerwca, to znaczy za niespelna siedem miesiecy.
– A plan byl taki, ze gornicy wraz z bizanium mieli zniknac na dlugo przed powrotem statku Societe des Mines.
– Wlasnie. Wykonali go dwa miesiace wczesniej. Tylko piec miesiecy zajelo im wyrwanie cennego pierwiastka z wnetrza pokrytej lodem gory. Byla to harowka ponad ludzkie sily. Wiercili i wysadzali lita granitowa skale w temperaturze kilkunastu stopni ponizej zera, przy silnym lodowatym wietrze. Za pobyt tam ludzie placili straszna cene. Jake Hobart zabladzil w czasie zamieci snieznej i zamarzl na smierc, a pozostalym nieznosnie doskwieralo przemeczenie i mroz. Wedlug slow samego Brewstera „byl to lodowy czysciec, niewart nawet spluniecia'.
– To cud, ze wszyscy nie zgineli – rzekl prezydent.
– Tylko tacy twardzi ludzie jak oni mogli to przezyc – powiedzial Seagram. – W koncu dopieli swego. Wydarli ziemi najrzadszy mineral w swiecie i nikt nie odkryl ich obecnosci na tym pustkowiu. Byla to wzorowa operacja, przeprowadzona niepostrzezenie i wymagajaca najwyzszych umiejetnosci inzynierskich.
– A wiec, opuscili wyspe, zabierajac rude ze soba?
– Tak, panie prezydencie – odparl Seagram, kiwajac glowa. – Ukryli halde wraz z torami kolejki do przewozenia rudy i zamaskowali wejscie do kopalni. Potem przeniesli rude na brzeg, skad zaladowali ja na niewielki trzymasztowy parowiec, wyslany przez Ministerstwo Wojny rzekomo na ekspedycje polarna. Statkiem dowodzil porucznik Pratt z Marynarki Wojennej Stanow Zjednoczonych.
– Ile rudy zabrali?
– Wedlug szacunkow Sida Koplina bylo tego okolo pol tony wysokoprocentowej rudy.
– A po przerobce?
– Jakies piecset uncji.
– A zatem wiecej, niz potrzebujemy do realizacji „Planu Sycylijskiego' – stwierdzil prezydent.
– Wiecej, niz potrzebujemy – potwierdzil Donner.
– Udalo im sie dotrzec do Stanow Zjednoczonych?
– Nie, panie prezydencie. Francuzi jakos zorientowali sie w ich grze i cierpliwie czekali, az Amerykanie skoncza brudna i niebezpieczna robote, zeby w odpowiednim momencie wkroczyc na scene i przechwycic lup. Kilka mil od poludniowych wybrzezy Norwegii, zanim porucznik Pratt polozyl statek na kursie do Nowego Jorku, nasi rodacy zostali zaatakowani przez jakis tajemniczy parowy kuter bez bandery.
– Nie ma bandery, nie ma miedzynarodowego skandalu – powiedzial prezydent. – Francuzi przygotowali sie na kazda okolicznosc.
Seagram sie usmiechnal.
– Ale nie tym razem, panie prezydencie. Oszukali sie i nie zdobyli statku. Jak wiekszosc Europejczykow, nie docenili starej jankeskiej pomyslowosci; nasze Ministerstwo Wojny tez przygotowalo sie na kazda ewentualnosc.