– Jesli ty jestes gotow, to ja tez.

Pitt powiedzial cos do mikrofonu i spojrzal na niewielki ekran telewizyjny nad tablica sterownicza, na ktorym widac bylo, jak zurawik „Modoca' unosi „Slimaka Morskiego' z jego loza na pokladzie, lagodnie przesuwa za burte i opuszcza do wody. Kiedy tylko nurek odczepil line nosna, Pitt z trzaskiem otworzyl zawor balastowy i batyskaf zaczal sie powoli zanurzac we wzburzonych falach, tworzacych glebokie doliny.

– Zegar wlaczony – oznajmil Giordino. – Godzina do dna, dziesiec godzin na szukanie, dwie na powrot i pieciogodzinna rezerwa na wszelki wypadek.

– Rezerwe wykorzystamy na poszukiwania – rzekl Pitt.

Giordino doskonale zdawal sobie sprawe, co to oznaczalo. Jezeli na glebokosci czterech kilometrow zdarzy sie jakis wypadek, to wowczas nie bedzie zadnego ratunku. Zostanie im jedynie modlitwa o szybka smierc, bo inaczej beda sie powoli dusic w potwornych meczarniach. Wlasciwie wolalby znow byc na pokladzie „Safony I', cieszac sie nieskrepowana swoboda, jaka dawalo jej wygodne wnetrze, i bezpieczenstwem, ktore zapewnial jej system podtrzymywania zycia. Wyprostowal sie i patrzyl, jak woda coraz bardziej ciemnieje w miare zanurzania sie „Slimaka Morskiego' w glebinie. Myslal o pelnym tajemnic czlowieku, ktory kierowal batyskafem.

Cofnal sie pamiecia do szkolnych lat, kiedy to razem z Pittem sami budowali sobie samochody wyscigowe, ktorymi pozniej pedzili po odludnych polnych drogach za Newport Beach w Kalifornii. Znal Pitta jak nikt na swiecie, lepiej nawet niz jakakolwiek kobieta. Pitt w pewnym sensie mial dwie przeciwstawne osobowosci. Jeden Dirk Pitt byl sympatyczny, zrownowazony, pelen humoru; z niewymuszona serdecznoscia traktowal kazdego, kogo spotkal. Ten drugi zas byl sprawnie dzialajaca maszyna – rzadko popelnial bledy i czesto zamykal sie w sobie, stawal sie obcy i pelen rezerwy. Jezeli istnial jakis klucz do tego, co laczylo owe dwie osobowosci, to Giordino jeszcze go nie znal.

Teraz skoncentrowal uwage na glebokosciomierzu. Strzalka wskazywala czterysta metrow. Wkrotce przekroczyli szescset metrow i znalezli sie w swiecie wiecznej nocy. Giordino nacisnal przelacznik: zaplonely zewnetrzne reflektory, wycinajac w ciemnosciach jasna, podnoszaca na duchu sciezke.

– Jak myslisz, czy mamy szanse znalezienia statku przy pierwszej probie? – spytal.

– Jezeli wyniki obliczen komputerowych przyslane nam przez admirala Sandeckera odpowiadaja rzeczywistosci, to „Titanic' powinien lezec gdzies na studziesieciostopniowym luku, o tysiac trzysta metrow od miejsca, w ktorym wydobyliscie kornet.

– No to wspaniale – sarkastycznie mruknal Giordino. – Nie bedziemy szukali igly w stogu siana, lecz co najwyzej ryjkowca albinosa na polu bawelny.

– On znow zaczyna dzien od krakania – rzekl Gunn.

– Nie zwracajmy na niego uwagi, to wysiadzie – zazartowal Pitt. Giordino skrzywil sie i skinal glowa w strone wodnej pustki.

– No pewnie, po prostu wysadzicie mnie na nastepnym skrzyzowaniu.

– Odnajdziemy ten stary wrak – zdecydowanie stwierdzil Pitt. Wskazal podswietlony zegar na tablicy sterowniczej. – Zastanowmy sie, teraz jest szosta czterdziesci. Przewiduje, ze znajdziemy sie nad pokladem „Titanica' przed obiadem, powiedzmy okolo jedenastej czterdziesci.

Giordino spojrzal na Pitta z ukosa.

– Odezwal sie wielki pocieszyciel.

– Troche optymizmu nigdy nie zaszkodzi – rzekl Pitt.

Podregulowal zewnetrzne kamery i wlaczyl lampe stroboskopowa. Przez chwile migotala swiatlem oslepiajacym jak blyskawica, wylawiajac miliony zawieszonych w wodzie planktonowych zyjatek.

Czterdziesci minut pozniej, kiedy zeszli na trzy kilometry, Pitt przekazal „Modocowi' meldunek, podajac glebokosc i temperature – dwa stopnie. Trzej mezczyzni patrzyli zafascynowani, jak niewielki diabel morski z wolna przeplywa przed iluminatorami; malenka swiecaca kulka nad jego glowa wygladala jak samotna boja swietlna.

Na glebokosci 3775 metrow zobaczyli dno oceanu; mieli wrazenie, ze zbliza sie do „Slimaka Morskiego', jakby byl zawieszony w miejscu. Pitt wlaczyl silniki napedowe i tak ustawil stery, ze batyskaf przestal opadac, ruszajac poziomym kursem nad bladoczerwonym mulem, ktory pokrywal dno.

Nieprzyjemna cisze przerwal rytmiczny szum elektrycznych silnikow „Slimaka Morskiego'. Poczatkowo Pitt z trudem rozroznial rzezbe dna – zdawalo sie, ze obraz jest dwuwymiarowy – widzial jedynie plaszczyzne ginaca z oczu poza zasiegiem swiatla reflektorow.

Nie dalo sie zauwazyc zadnych zywych istot, choc na pewno tam byly. Zygzakowate slady mieszkancow glebin krzyzowaly sie ze soba, biegnac we wszystkich kierunkach w dennym mule. Mozna by pomyslec, ze dopiero co powstaly, ale morze potrafi byc zwodnicze. Glebokowodne pajaki, strzykwy czy rozgwiazdy rownie dobrze mogly zostawic je przed kilkoma minutami, jak i setki lat temu – grubosc warstwy mulu, zlozonego z opadajacych na dno mikroskopijnych szczatkow zwierzat i roslin, zwieksza sie w tempie od jednego do dwoch centymetrow na tysiac lat.

– Jakie sliczne stworzonko – odezwal sie Giordino, wyciagajac reke.

Wzrok Pitta pobiegl za palcem Giordina i wylowil dziwne granatowoczarne zwierze, ktore wydawalo sie krzyzowka matwy z osmiornica. Mialo osiem ramion polaczonych blona jak palce kaczki i patrzylo na „Slimaka Morskiego' para okraglych oczu, ktore stanowily niemal trzecia czesc jego ciala.

– To matwa wampir – poinformowal wszystkich Gunn.

– Zapytaj jej, czy nie ma krewnych w Transylwanii – powiedzial Giordino, pokazujac w usmiechu zeby.

– Wiesz – rzekl Pitt – ona dziwnie przypomina mi twoja dziewczyne.

– Te bez cyckow? – wtracil Gun.

– Widziales ja?

– Uzywajcie sobie, lachudry – mruknal Giordino – ale ona za mna szaleje, a jej ojciec poi mnie najlepszymi trunkami.

– Najlepszymi trunkami – pogardliwie parsknal Pitt. – Bourbon „Old Cesspool', dzin „Hun Attila' i wodka „Tijuana'. Ktoz, u licha, kiedykolwiek slyszal o takich gatunkach?

Przez nastepne kilka godzin wnetrze „Slimaka Morskiego' rozbrzmiewalo zjadliwa drwina i humorem. Wlasciwie wszystko to bylo udawane, lecz pozwalalo latwiej znosic meczaca monotonie. Szukanie wrakow na dnie morza, tak ciekawie przedstawiane w ksiazkach, w rzeczywistosci jest zajeciem nudnym i wyczerpujacym. Niewygoda z powodu ciasnoty pomieszczen, wysoka wilgotnosc powietrza i dotkliwy chlod we wnetrzu batyskafu dodatkowo sprzyjaja wypadkom w wyniku bledow czlowieka, ktore moga okazac sie kosztowne i fatalne w skutkach.

Pitt pewna reka prowadzil „Slimaka Morskiego' niespelna poltora metra nad dnem. Giordino skoncentrowal uwage na ukladzie podtrzymujacym zycie, Gunn zas obserwowal sonar i magnetometr. Teraz wszystko zalezalo od cierpliwosci i uporu, polaczonych z owa szczegolna mieszanka wiecznego optymizmu i zamilowania do nieznanego, wspolna dla wszystkich poszukiwaczy skarbow.

– Wyglada, jakbysmy mieli przed soba kupe kamieni – odezwal sie Pitt.

Giordino spojrzal przez iluminatory.

– Po prostu leza sobie w mule. Ciekaw jestem, skad sie tam wziely.

– Chyba to balast wyrzucony z jakiegos starego zaglowca.

– Pochodza raczej z gor lodowych – rzekl Gunn. – Gory lodowe unosza wiele skal i kamieni, ktore opadaja na dno, kiedy lod sie topi… – Przerwal swoj wyklad. – Czekajcie… mam silny sygnal na sonarze.

– Jaki namiar?

– Sto trzydziesci siedem.

– Jest, sto trzydziesci siedem – powtorzyl Pitt, poruszajac dzwigniami.

„Slimak Morski' pochylil sie w pelnym wdzieku skrecie, jakby byl samolotem, i wszedl na nowy kurs. Giordino z uwaga wpatrywal sie przez ramie Gunna w swietliste zielone kola na ekranie sonaru. Mala pulsujaca kropka jasnosci wskazywala, ze trzysta metrow poza zasiegiem widocznosci znajduje sie jakis nieruchomy obiekt.

– Nie rob sobie nadziei – cicho powiedzial Gunn. – Cel jest zbyt maly jak na statek.

– A twoim zdaniem, co to jest?

– Trudno powiedziec. Dlugosc nie wiecej niz siedem, osiem metrow, wysokosc okolo dwoch pieter. To moze byc wszystko…

– Na przyklad jeden z kotlow „Titanica' – wtracil Pitt. – Powinny byc gdzies tutaj, rozrzucone po calym dnie.

Вы читаете Podniesc Tytanica
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату