– Chodzi o Munka. Reszta jest za bardzo znieksztalcona, zeby cokolwiek zrozumiec.
– Jest obraz. – Okazalo sie, ze nie wszyscy patrzyli na glosnik. Mlody czlowiek przy monitorach ani na chwile nie oderwal wzroku od ekranu „Safony II'. – Wyglada na to, ze zaloga zebrala sie wokol kogos, kto lezy na podlodze.
Wszyscy jednoczesnie odwrocili glowy w strone monitora telewizyjnego, jak widzowie na meczu tenisowym. Przed kamera w roznych kierunkach poruszali sie czlonkowie zalogi, a w glebi trzej mezczyzni stali pochyleni nad cialem rozciagnietym w dziwnej pozie na waskiej podlodze kabiny batyskafu.
– Omar, slyszysz mnie?! – krzyknal Pitt do mikrofonu. – Nie rozumiemy, co mowisz. Juz was widzimy. Napisz na kartce, co chciales nam powiedziec, i potrzymaj ja przed kamera. Odbior.
Zobaczyli, ze jedna z postaci odlacza sie od reszty, pochyla nad stolem, przez kilka chwil pisze, a pozniej podchodzi do kamery. To byl Woodson. Trzymal przed soba kartke papieru, na ktorej widnial napis wykonany nierownymi drukowanymi literami: HENRY MUNK NIE ZYJE. PROSIMY O POZWOLENIE NA WYNURZENIE.
– O Boze! – Mina Giordina wyrazala absolutne zaskoczenie. – To nie moze byc prawda.
– Omar Woodson nie robi glupich kawalow – rzekl Pitt ponurym glosem. Znow zaczal mowic do mikrofonu: – Odmawiam pozwolenia, Omar. Nie mozecie sie wynurzyc. Tu, na powierzchni, wieje z predkoscia trzydziestu pieciu wezlow. Morze jest wzburzone. Powtarzam, nie mozecie sie wynurzyc.
Woodson skinal glowa na znak, ze zrozumial. Potem dopisal jeszcze cos, ukradkiem rozgladajac sie na boki.
Napis brzmial: PODEJRZEWAM, ZE MUNKA ZAMORDOWANO!
Pobladla nawet zazwyczaj nieodgadniona twarz Farquara.
– Teraz musisz im pozwolic, zeby sie wynurzyli – szepnal.
– Zrobie to, co powinienem – odparl Pitt, zdecydowanie krecac glowa. – Nie wolno mi kierowac sie emocjami. Na pokladzie „Safony II' jest jeszcze pieciu zywych ludzi. Nie moge ryzykowac i sprowadzic ich na powierzchnie tylko po to, zeby wszystkich stracic na dziesieciometrowej fali. Nie, panowie, bedziemy musieli po prostu usiasc i zaczekac do wschodu slonca, zeby rozejrzec sie po wnetrzu „Safony II'.
41.
Pitt skierowal „Koziorozca' do boi, gdy tylko predkosc wiatru spadla do dwunastu wezlow. Zaloga znow podlaczyla przewod, ktorym pompowano powietrze ze statku do „Titanica', i czekala na wyplyniecie „Safony II'. Kiedy zakonczono ostatnie przygotowania do przyjecia batyskafu, niebo na wschodzie zaczelo jasniec. Nurkowie szykowali sie, by wskoczyc do wody, zajac stanowiska wokol „Safony II' i zabezpieczyc ja linami przed wywrotka na wysokiej fali; klarowano windy i liny, ktore wyciagna batyskaf z oceanu, a nastepnie przeniosa do otwartej rufy „Koziorozca'; w kambuzie kucharz zaczal robic kawe i obfite sniadanie na przyjecie zalogi batyskafu. Kiedy juz wszystko przygotowano, naukowcy i technicy w milczeniu stali na pokladzie drzac z zimna, ranek bowiem byl chlodny, i rozmyslali o smierci Henry'ego Munka.
O godzinie szostej dziesiec batyskaf wynurzyl sie ze wzburzonych fal sto metrow od lewej burty „Koziorozca'. Lodzia wywieziono line i po dwudziestu minutach „Safone II' wciagnieto na rufowa pochylnie statku pomocniczego. Kiedy juz znalazla sie na swoim miejscu, bezpiecznie umocowana, otwarto luk, z ktorego pierwszy wyszedl Woodson, a za nim czterech pozostalych przy zyciu czlonkow zalogi.
Woodson wspial sie na gorny poklad, gdzie czekal na niego Pitt. Omar mial oczy zaczerwienione z niewyspania i poszarzala twarz, pokryta kilkudniowym zarostem, lecz usmiechnal sie blado, gdy Pitt podal mu kubek parujacej kawy.
– Nie wiem, co mnie bardziej cieszy, twoj widok czy kawa – powiedzial.
– Zawiadomiles mnie o morderstwie – rzekl Pitt bez slowa powitania.
Woodson wypil pare lykow kawy i spojrzal na ludzi ostroznie wydobywajacych cialo Munka z luku batyskafu.
– Nie tutaj – odezwal sie cicho.
Pitt wskazal reka droge do swojej kabiny. Kiedy drzwi byly juz zamkniete, nie tracil czasu:
– Dobra, zaczynajmy.
Woodson ciezko usiadl na koi Pitta i przetarl sobie oczy.
– Niewiele moge ci powiedziec. Znajdowalismy sie jakies dwadziescia metrow nad dnem morza, uszczelniajac drzwi z prawej burty na pokladzie C, kiedy zawiadomiles mnie, ze nawalila kamera telewizyjna. Poszedlem na rufe, zeby to sprawdzic, i zobaczylem Munka z wgnieciona lewa skronia, lezacego na podlodze.
– Czy mozna bylo sie zorientowac, od czego powstala ta rana?
– To sie rzucalo w oczy jak nos na twarzy Pinokia – odparl Woodson. – Rog obudowy alternatora oblepiony byl strzepkami naskorka, wlosami i krwia.
– Nie znam wnetrza „Safony II'. Gdzie jest zamontowany alternator?
– Na prawej burcie, okolo trzech metrow od rufy. Obudowa wystaje z podlogi na jakies pietnascie centymetrow, zeby ulatwic dostep i konserwacje.
– A wiec to mogl byc wypadek. Moze Munk sie potknal, przewrocil i uderzyl glowa w krawedz alternatora.
– Moze, tylko ze jego nogi lezaly w zla strone.
– A co jego nogi maja z tym wspolnego?
– Lezaly w strone rufy.
– No to co?
– Nie kapujesz? – powiedzial zniecierpliwiony Woodson. – Munk musial isc w strone dziobu, kiedy upadl.
Dla Pitta wszystko stalo sie jasne i wreszcie dostrzegl, co tu nie pasowalo.
– Obudowa alternatora jest na prawej burcie, a wiec Munk powinien miec strzaskana prawa skron, a nie lewa.
– Wlasnie.
– A co wysiadlo w kamerze?
– Nic nie wysiadlo. Ktos powiesil recznik na obiektywie.
– Gdzie w tym czasie znajdowali sie poszczegolni czlonkowie zalogi?
– Ja pracowalem przy dyszy, a batyskafem sterowal Sam Merker. Munk zostawil tablice przyrzadow i poszedl do toalety, ktora jest na rufie. Mysmy stanowili druga wachte. Na pierwszej byl Jack Donovan…
– Taki mlody blondyn, inzynier-konstruktor z Wydzialu Budowy Okretow?
– Zgadza
– Z tego niekoniecznie musi wynikac, ze ktorykolwiek z nich zabil Munka – stwierdzil Pitt. – W jaki sposob to uzasadnic? Przeciez nikogo nie zabija sie ot tak po prostu, bez przyzwoitego motywu.
Woodson wzruszyl ramionami.
– Bedziesz musial sprowadzic Sherlocka Holmesa. Ja wiem tylko to, co widzialem.
Pitt nie dawal za wygrana.
– Munk mogl sie obrocic, kiedy padal.
– Nie, chyba zeby mial szyje z gumy, ktora obraca sie o sto osiemdziesiat stopni.
– Sprobujmy inaczej. Co trzeba zrobic, zeby mezczyzna o wadze stu kilogramow zabil sie wskutek uderzenia glowa w metalowy naroznik, ktory znajduje sie zaledwie pietnascie centymetrow nad podloga? Mlotem kowalskim podciac mu nogi?
Woodson bezradnie rozlozyl rece.
– Dobra, moze mi odbilo i zaczalem widziec maniakalnych mordercow tam, gdzie w ogole ich nie ma. Tylko Bog jeden wie, jak obecnosc tego wraka wplywa po pewnym czasie na czlowieka. Moglbym przysiac, ze chwilami sam widzialem ludzi spacerujacych po pokladach, opierajacych sie o relingi i patrzacych w nasza strone.
Ziewnal i widac bylo, ze z trudem utrzymuje otwarte oczy.
Pitt podszedl do drzwi i odwrocil sie.
– Lepiej sie troche przespij. Pozniej o tym porozmawiamy.