wycierajac sobie garnitur. Marie zamknela drzwi i przygladala mu sie z ciekawoscia.
– W czasie sztormu kazdy port jest dobry. Prawda, przystojniaku?
– Przepraszam, nie doslyszalem?
– Z panskiego wygladu wnosze, ze szuka pan schronienia, dopoki deszcz nie ustanie, a laskawy los skierowal pana pod moj dach – smialo powiedziala Marie zalotnym tonem.
Donner na moment zmruzyl oczy, ale tylko na moment, a potem sie usmiechnal.
– Przepraszam. Nazywam sie Mel Donner i jestem starym znajomym Dany. Czy ja zastalem?
– Wiedzialam, ze obcy mezczyzna, ktory stoi na progu mojego domu i blaga, zebym go do siebie wpuscila, to zbyt piekne, by bylo prawdziwe – odparla z usmiechem. – Jestem Marie Sheldon. Prosze wejsc i sie rozgoscic, a ja tymczasem zawolam Dane i przyniose panu filizanke kawy.
– Dziekuje. Ta kawa to wspanialy pomysl.
Donner taksujacym spojrzeniem obrzucil Marie, kiedy szla do kuchni. Miala na sobie krotka biala spodniczke do tenisa, dzersejowa gore bez rekawow i byla boso. Mocno kolyszac biodrami, wprawiala w ruch spodniczke, ktora bezwstydnie i kuszaco wywijala na boki.
Wrocila z filizanka kawy.
– Dana w weekendy leniuchuje. Rzadko zwleka sie z lozka przed dziesiata. Pojde na gore ja pogonic.
Czekajac na nia, Donner czytal tytuly ksiazek na regale obok kominka. Czesto tak robil. Rzadko sie zdarza
Wybor byl typowy dla samotnej kobiety: kilka tomikow poezji,
Zblizyla sie i objela go.
– Mel, jak cudownie znow cie widziec.
– Wspaniale wygladasz – powiedzial.
Juz nie bylo sladu po miesiacach pelnych napiecia i udreki. Dana wydawala sie spokojniejsza, a jej usmiech stracil nerwowosc.
– Jak sie miewa nasz szalejacy kawaler? – spytala. – Na jaka przynete w tym tygodniu podrywasz biedne, niewinne panienki, na chirurga mozgu czy astronaute?
Donner poklepal sie po wydatnym brzuchu.
– Z astronauty na razie zrezygnowalem, dopoki nie zrzuce paru kilogramow. Wlasciwie ze wzgledu na popularnosc, jaka sie cieszycie w zwiazku z „Titanikiem', to chyba nic zlego by sie nie stalo, gdybym opowiadal tym samotnym slicznotkom, przesiadujacym w waszyngtonskich barach, ze pracuje jako nurek na pelnym morzu.
– A dlaczego po prostu nie powiesz im prawdy? W koncu jestes w tym kraju jednym z najlepszych fizykow i nie masz sie czego wstydzic.
– Wiem, ale tak jakos dziwnie sie sklada, ze to mi odbiera cala przyjemnosc. Poza tym kobiety uwielbiaja, kiedy sie udaje kogos innego.
– Przyniesc ci jeszcze kawy? – spytala, ruchem glowy wskazujac filizanke.
– Nie, dziekuje – odparl z usmiechem, ale po chwili spowaznial. – Wiesz, po co przyszedlem.
– Domyslam sie.
– Martwie sie o Gene'a.
– Ja rowniez.
– Moglabys do niego wrocic.
Spojrzala Melowi prosto w oczy.
– Ty niczego nie rozumiesz. Kiedy jestesmy razem, wszystko wyglada jeszcze gorzej.
– Bez ciebie on czuje sie zagubiony. Dana pokrecila glowa.
– Jego kochanka jest praca. Ja sluzylam mu tylko za podpore, kiedy byl sfrustrowany. Jak wiekszosc zon, do rozstroju doprowadza mnie udreka wynikajaca z jego obojetnosci, ktora mi okazuje, kiedy ma nadmierne stresy w pracy. Czy ty tego nie rozumiesz, Mel? Musialam opuscic Gene'a, zanimbysmy sie wzajemnie zniszczyli. – Dana odwrocila twarz i ukryla ja w dloniach, ale szybko sie opanowala. – Gdyby on to rzucil i z powrotem zajal sie studentami, wowczas byloby inaczej.
– Nie powinienem ci tego mowic – rzekl Donner – ale jezeli wszystko pojdzie zgodnie z planem, to ten projekt za miesiac zostanie zrealizowany. Wtedy Gene'a juz nic nie bedzie trzymalo w Waszyngtonie i moze wrocic na uniwersytet.
– A co z waszymi kontraktami z rzadem?
– Skoncza sie. Podpisalismy kontrakty na okreslony projekt i kiedy go zrealizujemy, to bedziemy wolni. Wowczas nic nam nie pozostanie, jak tylko pieknie sie uklonic i wrocic na uczelnie, z ktorych przyszlismy.
– Ale wtedy on moze juz mnie nie zechce.
– Znam Gene'a – powiedzial Donner. – Jest wierny jednej kobiecie. Na pewno zechce… o ile, oczywiscie, jeszcze sie z nikim nie zwiazalas.
– A niby skad takie przypuszczenie?
– W zeszla srode przypadkowo bylem wieczorem w restauracji „U Webstera'.
O Boze! – pomyslala Dana. Jedna z nielicznych randek od rozstania z Gene'em juz zaczela ja przesladowac. To wlasnie wtedy we czworke z Marie i dwoma biologami z laboratorium morskiego NUMA spedzila mily wieczor w sympatycznym towarzystwie. Tylko tyle, nic wiecej sie nie wydarzylo.
Wstala i rzucila Donnerowi wsciekle spojrzenie.
– Ty, Marie, a nawet… tak, nawet prezydent, wszyscy oczekujecie ode mnie, zebym na kleczkach wrocila do Gene'a i dala mu poczucie bezpieczenstwa jak jakas cholerna kolderka, bez ktorej nie moze zasnac. Ale zadne z was nawet sie nie pofatygowalo, zeby zapytac, jak j a sie czuje, co sie we mnie dzieje i jakie przezywam frustracje. Niech was wszystkich diabli wezma! Jestem pania siebie i moge robic ze swoim zyciem, co mi sie podoba. Wroce do Gene'a, kiedy sama zechce. A jesli bede miala ochote spotkac sie z jakims innym mezczyzna i pojsc z nim do lozka, to moja sprawa.
Odwrocila sie na piecie, zostawiajac zdumionego i zaklopotanego Donnera. Wbiegla na schody, wpadla do pokoju i rzucila sie na lozko. To, co powiedziala, to tylko slowa. Nigdy zaden mezczyzna nie zajmie w jej zyciu miejsca Gene'a Seagrama i byla pewna, ze nadejdzie taki dzien, kiedy do niego wroci. Teraz jednak plakala, poki jej starczylo lez.
Cztery ogromne kwadrofoniczne kolumny zagrzmialy muzyka z gramofonu umieszczonego w jednej z lustrzanych scian i obslugiwanego przez prezenterke. Na zatloczonym parkiecie wielkosci znaczka pocztowego gesty dym z papierosow przecinaly kolorowe blyskawice jaskrawego swiatla, strzelajace z sufitu dyskoteki. Donner samotnie siedzial przy stoliku, obojetnie patrzac na pary tanczace w rytm halasliwej muzyki.
Jakas drobna blondynka podeszla do niego i nagle sie zatrzymala.
– Wziety adwokat?
Donner podniosl wzrok, rozesmial sie i wstal.
– Miss Sheldon…
– Marie – powiedziala z milym usmiechem.
– Pani tu sama?
– Nie, jestem z pewnym malzenstwem i czuje sie jak piate kolo u wozu.
Donner spojrzal tam, gdzie pokazala, ale trudno byloby mu powiedziec, o kogo jej chodzilo w tlumie klebiacym sie na parkiecie. Podstawil krzeslo.
– Juz ma pani partnera.
W poblizu znalazla sie kelnerka roznoszaca koktajle i przyjela zamowienie od Donnera, ktory musial przekrzykiwac halas. Kiedy z powrotem odwrocil sie do Marie, wowczas zauwazyl, ze patrzy na niego z aprobata.
– Jak na fizyka, niezle sie pan prezentuje, panie Donner.