Wyglada to tak, jakby wrak chcial nas przegonic.
Wlasnie slowa „nas przegonic' zaalarmowaly Butere. Nigdy nie zapomni wstrzasu, jakiego doznal, kiedy nagle to sobie uswiadomil. Przez glowe przemknela mu seria obrazow ukladajacych sie w koszmarna scene: „Titanic' lekko wyprzedza „Wallace'a' rownoleglym kursem na prawym trawersie, a potem hol gwaltownie sciaga go do tylu – jak wowczas, gdy uczniowie bawia sie w weza. Pierwsze oznaki juz sa – hol, ktory najpierw zmienia kierunek, a potem sie luzuje. Wtem cos rozproszylo mysli Butery. Niemal w tym samym momencie chwycil mikrofon i zadzwonil do maszynowni.
– Cala naprzod! Maszynownia, slyszycie mnie?! Cala naprzod! – wykrzyknal, a potem polaczyl sie z „Morse'em'. – Zblizam sie do was z pelna szybkoscia! – zawolal. – Slyszysz mnie, Uphill?
– Powtorz – poprosil Uphill.
– Daj cala naprzod, do cholery, bo cie rozjade!
Butera rzucil mikrofon i z trudem ponownie wyszedl na skrzydlo mostka. Huragan rozbijal fale na piane tak wsciekle, z taka zajadloscia, ze zatarla sie granica miedzy powietrzem a woda. Butera juz nic wiecej nie mogl zrobic, tylko stal przywarty do relingu.
I wtedy zobaczyl ogromny dziob „Titanica', wylaniajacy sie z pylu wodnego zaledwie trzydziesci metrow od prawej burty. Zdretwial z przerazenia, bezradnie wlepiajac wytrzeszczone oczy w straszliwa mase, ktora nieublaganie zblizala sie do „Wallace'a'.
– Nie! – zawolal przekrzykujac wiatr. – Zostaw moj statek, ty brudny stary trupie!
Juz wydawalo sie, ze „Titanic' nieuchronnie uderzy w rufe holownika, a jednak stalo sie to, co bylo niemozliwe. Ogromna gora wody uniosla dwudziestometrowej wysokosci dziob „Titanica', zatrzymujac go akurat na tyle, ze holownik zdazyl odskoczyc i uniknac uderzenia. Potem wrak opadl w doline, mijajac rufe „Wallace'a' nie wiecej niz o metr i wznoszac fale, ktora zalala holownik i pozbawila go lodzi ratunkowej oraz jednego nawiewnika.
Ta sama fala oderwala Butere od relingu i przycisnela do sciany sterowni. Lezal tam calkowicie przykryty woda, zachlystujac sie i duszac z braku powietrza, lecz dzieki drganiom pokladu od pulsujacych silnikow nie tracil ducha. Kiedy w koncu woda splynela, z trudem sie podniosl i zwymiotowal.
Przytrzymujac sie rekami sciany, wszedl do sterowni zapewniajacej mu bezpieczenstwo. Wciaz oszolomiony cudownym ocaleniem „Wallace'a', patrzyl na „Titanica', ktory niczym wielkie czarne widmo powoli zostawal za rufa, az wreszcie zniknal w strugach niesionego wiatrem deszczu.
60.
– Tylko Dirk Pitt umie poderwac dame na srodku Atlantyku, i to w czasie huraganu – powiedzial Sandecker. – Jak ty to robisz?
– Moja tajemnica – odparl Pitt, delikatnie bandazujac glowe Dany. – Kobiety zawsze do mnie lgna w nieprawdopodobnych sytuacjach… kiedy wcale nie mam na to ochoty.
Dana zaczela cicho pojekiwac.
– Przychodzi do siebie – stwierdzil Gunn.
Kleczal przy lozku, ktore wcisnieto miedzy stare urzadzenia do cwiczen gimnastycznych, zeby sie nie przesuwalo podczas kolysania i podskakiwania statku na fali.
Pitt przykryl Dane kocem.
– Paskudnie dostala i prawdopodobnie tylko geste wlosy uratowaly ja od czegos gorszego niz wstrzas mozgu.
– Jak sie znalazla w helikopterze Sturgisa? – spytal Woodson. – Sadzilem, ze opiekuje sie reporterami na pokladzie „Alhambry'.
– I tak bylo – powiedzial admiral Sandecker. – Kilku wyslannikow stacji telewizyjnych poprosilo o zezwolenie na przeprowadzenie reportazu z pokladu „Koziorozca' w czasie holowania „Titanica' do Nowego Jorku. Zgodzilem sie, ale pod warunkiem, ze bedzie im towarzyszyla Dana.
– Ja ich przewiozlem – rzekl Sturgis. – Widzialem, jak pani Seagram wysiadala z helikoptera po wyladowaniu na „Koziorozcu'. Ale to dla mnie tajemnica, w jaki sposob udalo sie jej ponownie wsiasc i nikt tego nie zauwazyl.
– No pewnie, ze tajemnica, jezeli sie nie sprawdza przedzialu towarowego miedzy lotami – uszczypliwie zauwazyl Woodson.
– Nie prowadze linii lotniczej – odcial sie Sturgis. Sprawial wrazenie, jakby chcial uderzyc Woodsona, lecz spojrzal na Pitta i nie znalazl w jego oczach aprobaty. Z wyraznym trudem udalo mu sie powstrzymac emocje i dalej mowil juz spokojnym glosem: – Latalem helikopterem na okraglo przez cala dobe. Bylem zmeczony. Uznalem, ze nie ma potrzeby sprawdzac przedzialu towarowego, bo bylem pewien, ze jest pusty. Skad mialem wiedziec, ze Dana Seagram ukradkiem wslizgnie sie na poklad? Gunn pokrecil glowa.
– Ale po co ona to zrobila? W jakim celu?
– Nie wiem po co… niby dlaczego, u licha, ja mialbym to wiedziec? – rzekl Sturgis. – A moze ty mi powiesz, dlaczego ona wrzucila mlotek miedzy lopatki wirnika, przykryla sie brezentem i walnela w glowe? Niekoniecznie w tej kolejnosci.
– Dlaczego jej o to nie zapytasz? – powiedzial Pitt, ruchem glowy wskazujac lozko.
Dana patrzyla na nich szeroko otwartymi oczami, niczego nie rozumiejac. Wygladala, jakby obudzono ja z meczacego snu.
– Przepraszam… ze zadaje takie banalne pytanie – odezwala sie cicho – ale gdzie ja jestem?
– Moja droga – odparl Sandecker, klekajac przy niej na jednym kolanie. – Jestes na „Titanicu'.
– Czy to mozliwe?
– Zapewniam cie, ze tak – rzekl Sandecker. – Pitt, zostalo troche szkockiej. Podaj mi szklanke.
Pitt poslusznie spelnil prosbe i podal Sandeckerowi szklanke z whisky. Dana wypila lyk „Cutty Sarka', zakrztusila sie i kaszlnela, przytrzymujac sobie glowe rekami, jakby chciala opanowac bol, ktory rozsadzal jej czaszke.
– No, no, moja droga. – Widac bylo, ze Sandecker nie bardzo wie, jak sie nalezy obchodzic z cierpiaca kobieta. – Lez spokojnie. Ktos ci niezle przylozyl w glowe.
Pomacala bandaz i chwycila Sandeckera za reke, wytracajac z niej szklanke na podloge.
Pitt skrzywil sie, widzac rozlana whisky. Kobiety nie doceniaja szlachetnych trunkow.
– Nie, nie. Nic mi nie jest. – Dana z trudem usiadla na lozku i ze zdumieniem przygladala sie dziwnym urzadzeniom. – „Titanic' – z szacunkiem wypowiedziala nazwe statku. – Czy rzeczywiscie jestem na „Titanicu'?
– Tak – odparl Pitt oschlym tonem. – I pragnelibysmy sie dowiedziec, jak sie pani tu znalazla. Spojrzala na niego niepewnie.
– Nie wiem. Slowo daje, ze nie wiem. Ostatnie, co pamietam, to to, ze bylam na „Koziorozcu'.
– Znalezlismy pania w helikopterze – poinformowal ja Pitt.
– W helikopterze… zgubilam kosmetyczke… musiala mi wypasc podczas lotu z „Alhambry' – rzekla z wymuszonym usmiechem. – Tak, to bylo wlasnie tak. Wrocilam do helikoptera, by poszukac kosmetyczki. Znalazlam
– Zemdlala pani? Jest pani pewna… – Pitt urwal i zadal jej inne pytanie: – Co pani widziala tuz przed utrata przytomnosci?
Dana zastanawiala sie przez chwile, niewidzacym wzrokiem patrzac w dal. Jej ciemnobrazowe oczy wydawaly sie nienaturalnie duze w kontrascie z blada, sciagnieta twarza.
Sandecker ojcowskim gestem poklepal ja po dloni.
– Nie musisz sie z tym spieszyc. Zaczela poruszac ustami.
– Buty – powiedziala wreszcie.
– Prosze powtorzyc – rzekl Pitt.
– Pare butow – odparla, jakby olsniona. – Tak, teraz sobie przypominam, pare kowbojskich butow z waskimi