noskami.
– Kowbojskie buty? – spytal Gunn z obojetna mina. Dana skinela glowa.
– Widzi pan, na czworakach szukalam kosmetyczki, a kiedy probowalam ja wyciagnac… nie wiem… one po prostu tam byly… – urwala.
– Jaki kolor mialy te buty? – dopytywal sie Pitt.
– Byly chyba zolte, moze kremowe.
– Czy widziala pani twarz tego czlowieka? Chciala pokrecic glowa, lecz przy pierwszym ruchu poczula bol i zrezygnowala.
– Nie, bylo bardzo ciemno…
Umilkla.
Pitt zrozumial, ze niczego wiecej sie od niej nie dowie. Spojrzal na Dane i usmiechnal sie. Odpowiedziala mu usmiechem, jakby chcac sie usprawiedliwic.
– Najlepiej bedzie, jak my, stare brudasy, zostawimy pania w spokoju i damy troche odpoczac – rzekl. – W razie czego jeden z nas bedzie caly czas w poblizu.
Sandecker poszedl za Pittem do wyjscia na glowna klatke schodowa.
– Domyslasz sie czegos? – spytal admiral. – Dlaczego ktos chcial zrobic krzywde Danie?
– Z tego samego powodu, dla ktorego zabili Munka.
– Zeby sie nie zorientowala, kto jest sowieckim agentem?
– W jej wypadku to chyba kwestia znalezienia sie w nieodpowiednim miejscu o niewlasciwej porze.
– Brakowalo nam tylko rannej kobiety – powiedzial Sandecker z westchnieniem. – Ale bedzie pieklo, kiedy Seagram dostanie moj radiogram o tym, co sie przydarzylo jego zonie.
– Z calym szacunkiem, admirale, ja jednak nie pozwolilem Gunnowi wyslac twojego radiogramu. Nie mozemy ryzykowac zmiany planow w ostatniej chwili. Mezczyzni bardzo ostroznie podejmuja decyzje, kiedy chodzi o kobiety. Nie wahamy sie narazac zycia kilkunastu przedstawicieli naszej wlasnej plci, ale nie pozwalamy robic tego z kobietami. O czym nie beda wiedzieli Seagram, prezydent, admiral Kemper i pozostali ludzie w Waszyngtonie, o to nie bedzie bolala ich glowa, przynajmniej przez najblizsze dwanascie godzin.
– Widze, ze juz zupelnie sie tutaj nie licze – cierpko stwierdzil Sandecker. – Czy przypadkiem nie zapomniales jeszcze czegos mi powiedziec, Pitt? Na przyklad, do kogo naleza te buty?
– Te buty naleza do Bena Drummera.
– Nie zauwazylem, zeby je kiedykolwiek nosil. Jak… skad o tym wiesz?
– Widzialem je, przeszukujac jego kabine na „Koziorozcu'.
– A zatem do twoich licznych talentow dodales jeszcze umiejetnosc wlamywania sie – rzekl Sandecker.
– Sprawdzalem nie tylko Drummera. Przeszukalismy z Giordinem rzeczy
– Znalezliscie cos?
– Nic obciazajacego.
– Jak myslisz, kto zranil Dane?
– Nie Drummer. To pewne. Ma przynajmniej kilkunastu naocznych swiadkow, lacznie z toba i ze mna, admirale, ktorzy zaswiadcza, ze od wczoraj przebywal na pokladzie „Titanica'. To niemozliwe, zeby w tym czasie zaatakowal Dane Seagram na statku odleglym o piecdziesiat mil.
W tym momencie podszedl do nich Woodson i chwycil Pitta za ramie.
– Przepraszam, ze przeszkadzam, szefie, ale wlasnie dostalismy pilna wiadomosc z „Junony'. Obawiam sie, ze zla.
– Sluchamy wiec – powiedzial Sandecker znuzonym glosem. _ Chyba juz nie moze byc gorzej, niz jest.
– Oj, moze – odparl Woodson. – Wiadomosc, ktora dostalismy od kapitana krazownika, brzmi: „Otrzymalismy sygnal SOS z plynacego na wschod kursem pieciu stopni frachtowca»Laguna Star«, ktory znajduje sie sto dziesiec mil na polnoc od was. Musze udzielic mu pomocy. Powtarzam: musze udzielic mu pomocy. Przepraszam, ze was zostawiam. Zycze szczescia»Titanicowi«!'
– „Zycze szczescia»Titanicowi«!' – powtorzyl Sandecker jak echo. Jego glos byl obojetny i pozbawiony zycia. – Teraz rownie dobrze moglibysmy napisac na kadlubie: „Zlodzieje i piraci mile widziani. Zapraszamy!'
Zaczyna sie, pomyslal Pitt. W tej chwili jednak czul tylko gwaltowna potrzebe znalezienia sie w toalecie.
61.
Gabinet admirala Josepha Kempera w Pentagonie, cuchnacy dymem papierosowym i nie dojedzonymi kanapkami, zdawalo sie rozsadzac panujace w nim napiecie.
Kemper i Gene Seagram, pochyleni nad biurkiem admirala, cicho ze soba rozmawiali, a Mel Donner i Warren Nicholson, dyrektor CIA, siedzieli razem na sofie z wyciagnietymi nogami, opartymi na stoliku do kawy, i drzemali. Kiedy jednak pozorna cisze gabinetu przerwalo brzeczenie czerwonego telefonu Kempera, natychmiast z drgnieciem oprzytomnieli. Kemper mruknal cos do sluchawki i odlozyl ja na widelki.
– To z ochrony. Idzie prezydent.
Donner z Nicholsonem popatrzyli na siebie i dzwigneli sie z sofy. Ledwie zdazyli posprzatac ze stolika, poprawic krawaty i wlozyc marynarki, otworzyly sie drzwi, w ktorych pojawil sie prezydent w towarzystwie swojego doradcy do spraw Kremla, Marshalla Collinsa.
Kemper wyszedl zza biurka i przywital sie z prezydentem.
– Milo mi pana widziec, panie prezydencie. Prosze sie czuc jak u siebie. Moze cos podac?
Prezydent spojrzal na zegarek i usmiechnal sie szeroko.
– Do zamkniecia barow mamy jeszcze trzy godziny. Co by pan powiedzial na „Krwawa Mary'?
Kemper odpowiedzial usmiechem i skinal na swojego adiutanta.
– Komandorze Keith, zechce pan pelnic honory domu? Keith potakujaco kiwnal glowa.
– Juz sie robi, panie admirale, jedna „Krwawa Mary'.
– Mam nadzieje, panowie, ze nie macie nic przeciwko temu, jezeli zaczekam tu z wami – odezwal sie prezydent. – Ja rowniez jestem w to mocno zaangazowany!
– Alez oczywiscie, panie prezydencie – odparl Nicholson. – Cieszymy sie, ze jest pan razem z nami.
– Jak w tej chwili przedstawia sie sytuacja?
Admiral Kemper przekazal prezydentowi pelne informacje, opisujac nieoczekiwana gwaltownosc huraganu, pokazujac pozycje statkow na plastycznej mapie sciennej i wyjasniajac szczegoly holowania „Titanica'.
– Czy to bylo absolutnie konieczne, zeby „Junona' zeszla z posterunku? – spytal prezydent.
– Sygnal wzywania pomocy to sygnal wzywania pomocy – odparl Kemper powaznym tonem. – Wszystkie najblizsze statki musza ruszyc na ratunek bez wzgledu na okolicznosci.
– W pierwszej polowie gramy wedlug zasad druzyny przeciwnika – powiedzial Nicholson. – Potem my bedziemy dyktowali gre.
– Jak pan mysli, admirale Kemper, czy „Titanic' przetrwa uderzenie huraganu?
– O ile holowniki zdolaja utrzymac go dziobem do wiatru i fali, to ma szanse wyjsc z tego zwyciesko.
– A jesli z jakiegos powodu nie zdolaja zapobiec ustawieniu sie wraka bokiem do fali?
Kemper wzruszyl ramionami, unikajac wzroku prezydenta.
– Wowczas wszystko bedzie w rekach Boga.
– Nic sie nie da zrobic?
– Nie, panie prezydencie. Po prostu nie ma zadnego sposobu zabezpieczenia statku w czasie huraganu. Wszystko w takich wypadkach zalezy od samego statku.
– Aha, rozumiem.
Rozleglo sie pukanie do drzwi. Wszedl jakis oficer i polozyl dwie kartki papieru na biurku Kempera.
Admiral przeczytal je i podniosl wzrok z ponura mina'
– Wiadomosc z „Koziorozca' – rzekl. – Panska zona, panie Seagram… zostala uznana za zaginiona. Poszukiwania na pokladzie statku nie daly rezultatow. Istnieja obawy, ze wypadla za burte. Tak mi przykro.
Oszolomiony Seagram osunal sie na Collinsa, patrzac szklanym wzrokiem.
– O Boze! – wykrzyknal. – To nie moze byc prawda! O Boze! I co ja teraz zrobie? Dana… Dana… Zblizyl sie do