niego Donner.
– Spokojnie, Gene, trzymaj sie – rzekl, a potem wraz z Collinsem podprowadzil go do sofy i posadzil na poduszkach. Kemper gestem poprosil prezydenta o uwage.
– Jest jeszcze jedna wiadomosc, panie prezydencie. Z holownika „Wallace'. „Titanic' zerwal sie z holu i teraz dryfuje w srodku huraganu.
Gruba lina zwisala z rufy „Wallace'a' jak martwy waz, a jej urwany koniec ciagnal sie czterysta metrow w glebi oceanu.
Butera stal bez ruchu przy wielkiej elektrycznej windzie, nie wierzac wlasnym oczom.
– Jak to sie stalo?! – wykrzyknal w ucho Kelly'emu. – Jak mogla sie zerwac?! Powinna wytrzymac znacznie wieksze obciazenie!
– Nie mam pojecia – odpowiedzial Kelly, przekrzykujac sztorm. – Nie byla zbyt napieta, kiedy poszla.
– Wyciagnijcie ja, chorazy, obejrzymy ja sobie.
Chorazy skinal glowa i wydal rozkazy. Zwolniono hamulec; beben zaczal sie obracac, wyciagajac z morza line, ktora wzbijala fontanny wody. Hol dzialal jak kotwica. Rufa wznosila sie na fali powyzej sterowni, a pozniej tak gwaltownie opadala pod jego ciezarem, ze caly holownik drzal.
Wreszcie pojawil sie koniec liny i jak waz nawinal sie na beben. Kiedy wlaczono hamulec, Kelly z Butera zaczeli ogladac wystrzepione pokretki.
Butera wpatrywal sie w line zaskoczony, niczego nie rozumiejac. Dotknal nadpalonych koncow stalowki i bez slowa spojrzal na chorazego.
W przeciwienstwie do Butery Kelly nie milczal.
– Chryste Panie na wysokosciach! – wykrzyknal chrapliwym glosem. – Przecieta palnikiem acetylenowym.
Kiedy hol wpadl do oceanu, Pitt stal na czworakach w przedziale towarowym helikoptera i swiecil latarka pod zlozonymi siedzeniami dla pasazerow.
Na zewnatrz demonicznie wyl wiatr. Pitt nie wiedzial, ze „Titanic', pozbawiony holownikow, ktore utrzymywaly go dziobem do fali, zaczal ustawiac sie do niej burta pod wscieklymi atakami rozszalalego morza. Wrak powoli sie obracal.
W ciagu dwoch minut Pitt znalazl kosmetyczke Dany, wcisnieta w zlozone siedzenie, tuz przy sciance kabiny pilota. Z latwoscia stwierdzil, dlaczego Dana nie mogla wyciagnac niebieskiej nylonowej saszetki. Tylko nieliczne kobiety sa obdarzone zmyslem technicznym, a Dana zdecydowanie do nich nie nalezala. Nie przyszlo jej do glowy, ze wystarczylo rozlozyc siedzenie po odpieciu przytrzymujacych je pasow. Pitt zrobil, co nalezalo, i kosmetyczka znalazla sie w jego reku.
Nie otworzyl jej; zawartosc go nie interesowala. Zainteresowal sie natomiast zaglebieniem w sciance, gdzie byla, a przynajmniej powinna byc tratwa ratunkowa. Zostal po niej tylko zolty gumowany pokrowiec, lecz ona sama zniknela.
Pitt nie zdazyl zastanowic sie, co oznaczalo to odkrycie. Kiedy bowiem wyciagal pusty pokrowiec, potworna fala zaatakowala „Titanica', ktory kladl sie na prawa burte, jak gdyby nie mial zamiaru sie podniesc. Pitt rozpaczliwie probowal przytrzymac sie za oparcie siedzenia, ale go nie dosiegna! i jak worek kartofli potoczyl sie po podlodze, uderzajac w krawedz polotwartych drzwi z taka sila, ze paskudnie rozcial sobie skore glowy.
Przez nastepne kilka godzin nie bardzo wiedzial, co sie z nim dzialo. Byl tak oszolomiony, ze wlasciwie zdawal sobie sprawe tylko z tego, ze do wnetrza helikoptera wciska sie zimny wiatr. W glowie mial szara mgle i byl jakby nieobecny. Nie wiedzial ani nawet nie czul, ze helikopter zerwal przytrzymujace go liny, przewrocil sie na bok, spadl z dachu sali klubowej pierwszej klasy na poklad lodziowy, tracac ogon i lamiac lopatki wirnika, a potem przekoziolkowal przez reling i runal do wzburzonej wody.
62.
Rosjanie weszli na poklad „Titanica', kiedy sztorm ucichl. Spencer i jego ludzie, obslugujacy pompy gleboko w maszynowni'! kotlowniach, nie mieli najmniejszych szans stawiania oporu. Ich absolutne zaskoczenie potwierdzilo perfekcje, z jaka Prewlow przygotowal i realizowal swoj plan.
Walka, do ktorej doszlo na gorze – choc slowo masakra bardziej by odpowiadalo prawdzie – skonczyla sie niemal w tej samej chwili, kiedy zaczela.
Pierwszy zareagowal Woodson. Odwrocil sie od radia, natychmiast zrozumial, co sie dzieje, a jego zwykle obojetna twarz zaplonela od gniewu.
– Ty draniu! – wykrzyknal i skoczyl na najblizszego intruza.
Nagle blysnal noz, ktory zolnierz sprawnie wbil w piers Woodsona, rozcinajac serce fotografa niemal na dwoje. Woodson kurczowo chwycil swojego morderce, a pozniej z wolna osunal mu sie na buty; jego spojrzenie wyrazalo najpierw szok, potem niedowierzenie, bol, wreszcie pustke smierci.
Dana usiadla na lozku i zaczela okropnie wrzeszczec. Jej krzyk pobudzil reszte ratownikow do dzialania. Drummer piescia trzasnal morderce Woodsona w szczeke, ale w zamian otrzymal cios lufa pistoletu maszynowego w twarz. Sturgis rzucil sie na przeciwnika, lecz gdy go dopadal, dostal uderzenie kolba w glowe tuz nad skronia. Obaj zwalili sie na podloge. Napastnik szybko sie pozbieral, Sturgis lezal jednak jak martwy.
Giordino zamachnal sie kluczem, celujac w czaszke innego Rosjanina. W tej samej chwili zabrzmial ogluszajacy huk. Kula przebila uniesiona dlon Ala, wytracajac z niej klucz, ktory z brzekiem potoczyl sie po podlodze. Sandecker, Gunn oraz bosman Bascom ze swymi ludzmi zatrzymali sie w pol kroku, kiedy nagle uswiadomili sobie, ze wobec pistoletow w dloniach swietnie wyszkolonych mordercow obrona statku golymi rekami jest beznadziejna.
Dokladnie w tym momencie do sali wszedl jakis mezczyzna, ktorego bystre szare oczy dostrzegly kazdy szczegol tej sceny. Zajelo mu to nie wiecej niz trzy sekundy – trzy sekundy wystarczyly, by Andriej Prewlow zorientowal sie w sytuacji. Popatrzyl z gory na wrzeszczaca Dane i usmiechnal sie z wdziekiem.
– Uwazam, ze kobiety niepotrzebnie zdzieraja sobie struny glosowe, kiedy sa przestraszone.
Dana zwinela sie w klebek, zacisnela usta i niepohamowanie drzala, wbijajac okragle z przerazenia oczy w powiekszajaca sie kaluze krwi pod Omarem Woodsonem.
– No wlasnie, tak jest znacznie lepiej.
Prewlow pobiegl wzrokiem za spojrzeniem Dany, popatrzyl na
Woodsona, pozniej na Drummera siedzacego na podlodze i wypluwajacego zab, a potem na Giordina, ktory wsciekle na niego spogladal, podtrzymujac zraniona dlon.
– Wasz opor byl nierozsadny. Jeden trup, trzech rannych i wszystko na nic.
– Kim jestescie?! – wykrzyknal Sandecker. – Jakim prawem wchodzicie na poklad tego statku i mordujecie mi zaloge?!
– Wielka szkoda, ze musielismy sie poznac w tak nieprzyjemnych okolicznosciach – odparl Prewlow. – Wy to, oczywiscie, admiral James Sandecker, nieprawdaz?
– Nie odpowiedzial pan na moje pytania – gniewnie warknal
Sandecker.
– Moje nazwisko nie ma znaczenia – rzekl Prewlow. – Natomiast odpowiedz na wasze drugie pytanie jest oczywista. Przejmuje ten statek w imieniu Zwiazku Socjalistycznych Republik Radzieckich.
– Nasz rzad nie bedzie stal z zalozonymi rekami i nie pozwoli wam go zabrac.
– Poprawka – mruknal Prewlow. – Wasz rzad bedzie stal z zalozonymi rekami.
– Nie doceniacie nas. Prewlow pokrecil glowa.
– Nie ja, admirale. J a w pelni zdaje sobie sprawe, na co stac waszych rodakow. Wiem rowniez, ze nie rozpoczna wojny z powodu legalnego wejscia na poklad opuszczonego statku.
– Legalnego wejscia? – powtorzyl Sandecker jak echo. – Wedlug prawa morskiego porzucony statek to taki, ktory zaloga opuscila na morzu bez zamiaru powrotu czy proby odzyskania go. Poniewaz na tym statku wciaz