pracodawczyni, Madame Jacqueline Lavier, jestescie bezposrednio zamieszani w oplacanie najbardziej poszukiwanego mordercy w Europie, Iljicza Ramireza Sancheza. Alias Carlosa.

– Ooooo… – Trignon osunal sie na podloge, jego oczy wyrazaly przerazenie, a nabrzmiala twarz wykrzywial grymas. – Przez cale popoludnie… – wyszeptal – ludzie biegali tam i z powrotem, prowadzili nerwowe rozmowy na korytarzach, patrzyli na mnie dziwnie, omijali moje biuro, odwracali glowy. O Boze!

– Na pana miejscu nie tracilbym ani chwili. Wkrotce nadejdzie ranek, a z nim byc moze najtrudniejszy dzien w pana zyciu. – Jason podszedl do drzwi wejsciowych i stanal trzymajac reke na klamce. – Nie do mnie nalezy udzielanie panu rad, ale na panskim miejscu niezwlocznie skontaktowalbym sie z Madame Lavier. Zacznijcie przygotowywac wspolna obrone, bo moze tylko to wam pozostanie. Niewykluczone, ze czeka was publiczny proces.

Kameleon otworzyl drzwi i wyszedl na zewnatrz; twarz owialo mu zimne nocne powietrze.

Znajdz Carlosa. Zlap Carlosa w pulapke. Kain to Charlie, a Delta to Kain.

Zle!

Znajdz numer w Nowym Jorku. Znajdz Treadstone. Odczytaj wiadomosc. Odszukaj nadawce.

Odszukaj Jasona Bourne’a.

Slonce wdzieralo sie przez witraze, gdy ogolony, starszy mezczyzna w staroswieckim garniturze przemierzal w pospiechu nawe boczna kosciola w Neuilly-sur-Seine. Obserwujacy go wysoki ksiadz stal obok rzedu swiec nowennowych. Twarz starego mezczyzny wydawala mu sie znajoma. Przez chwile mial wrazenie, ze widzial go poprzedniego dnia, ale nie byl pewien. Przyszedl tu wczoraj obdarty zebrak, mniej wiecej tego samego wzrostu, tej samej… Nie, ten czlowiek ma wyglansowane do polysku buty, jego siwe wlosy sa porzadnie uczesane, a ubranie, choc niemodne, jest w dobrym gatunku.

– Angelus Domini – powiedzial mezczyzna, rozsuwajac kotare w konfesjonale.

– Wystarczy! – szepnela ukryta za druga zaslona postac. – Czego sie dowiedziales na Saint-Honore?

– Niewiele, szanuje jednak jego metody.

– Czy stosuje w ogole jakies metody?

– Raczej rzadko. Wybiera ludzi, ktorzy nie maja o niczym pojecia i wprowadza przez nich zamet. Nie radzilbym juz zadnej dzialalnosci w „ Les Classiques”.

– Oczywiscie – zgodzila sie ukryta za zaslona postac. – Ale do czego on zmierza?

– Poza wprowadzeniem zametu? – zapytal mezczyzna. – Moim zdaniem chce wzbudzic wzajemna nieufnosc wsrod tych, ktorzy cos wiedza. Brielle sie wygadala. Amerykanin kazal jej przekazac Lavier, ze maja w swym gronie „zdrajce”, co jest wierutnym klamstwem. Kto z nich by sie odwazyl? Wczorajsza noc byla zwariowana, jak pan wie. Glowny ksiegowy, Trignon, oszalal. Czekal do drugiej nad ranem przed domem Lavier, doslownie rzucil sie na nia, gdy wrocila z hotelu od Brielle. Wrzeszczal i plakal na ulicy.

– Nie lepiej zachowywala sie sama Lavier. Z trudnoscia panowala nad soba, gdy dzwonila do Parc Monceau, a przykazano jej, zeby tego nigdy nie robila. Nikomu nie wolno tam dzwonic… nigdy wiecej. Nigdy!

– Otrzymalismy twoje polecenie. Ci z nas, ktorzy znaja ten numer, juz go zapomnieli.

– Lepiej byloby dla was, gdyby tak stalo sie w istocie. – Niewidoczna postac poruszyla sie nagle, zaslona zafalowala. – Oczywiscie chce wzbudzic nieufnosc. Osiagnie to wywolujac ogolny zamet. Nie ma teraz co do tego watpliwosci. Dotrze do naszych ludzi, bedzie staral sie wydostac od nich informacje, a kiedy z jednym sie nie uda, odda go w rece Amerykanow i zajmie sie nastepnym. Ale kontakty bedzie nawiazywal sam. Nakazuje mu to jego umysl. Jest opetanym szalencem.

– Mozliwe – odparl mezczyzna – lecz takze fachowcem. Dopilnuje, zeby nazwiska trafily do jego zwierzchnikow, w razie gdyby mu sie cos przytrafilo. Tak wiec niezaleznie od tego, czy dostaniesz go, czy nie, oni i tak beda zlapani.

– Raczej martwi – powiedzial morderca. – Ale nie Bergeron. Jest zbyt cenny. Powiedz mu, zeby jechal do Aten; bedzie wiedzial gdzie.

– Czy mam rozumiec, ze teraz ja bede pelnil role Parc Monceau?

– To niemozliwe. Na razie jednak przekazuj moje polecenia kazdemu, kogo one dotycza.

– A pierwsza osoba, z ktora mam sie spotkac, jest Bergeron. Do Aten.

– Tak.

– Wiec los Lavier i tego z kolonii, d’Anjou, jest przesadzony?

– Owszem, przesadzony. Plotki rzadko uchodza z zyciem, wiec i oni nie ujda. Mozesz przekazac jeszcze jedna wiadomosc tym, ktorzy przejma robote Lavier i d’Anjou. Powiedz, ze bede ich obserwowal caly czas. Nie moze byc zadnych bledow.

Starszy mezczyzna milczal, dajac tym samym znac, ze prosi o uwage.

– Na koniec zostawilem, Carlosie, najlepsza wiadomosc. Poltorej godziny temu na parkingu na Montmartrze znaleziono renault. Zostalo postawione ubieglej nocy.

W ciszy, jaka zapadla, mezczyzna slyszal powolny oddech siedzacej za zaslona postaci.

– Rozumiem, ze podjales odpowiednie kroki, zeby je obserwowano i sledzono, nawet w tej chwili.

Niedawny zebrak rozesmial sie cicho.

– Zgodnie z twoimi ostatnimi poleceniami pozwolilem sobie zatrudnic przyjaciela, ktory ma dobry samochod. On z kolei zatrudnil trzech swoich znajomych i siedza teraz przed parkingiem zmieniajac sie co szesc godzin. O niczym oczywiscie nie wiedza, poza tym, ze maja sledzic ten samochod o kazdej porze dnia i nocy…

– Nie zawodzisz mnie.

– Nie moge sobie na to pozwolic… A poniewaz Parc Monceau juz dla nas nie istnieje, nie moglem im podac innego telefonu poza swoim, ktory jest, jak wiesz, w walacej sie kafejce w Dzielnicy Lacinskiej. W dawnych dobrych czasach przyjaznilem sie z jej wlascicielem. Moge do niego dzwonic co piec minut i odbierac wiadomosci, nigdy nie ma nic przeciwko temu. Wiem, skad wzial pieniadze, zeby utrzymac swoj interes i kogo musial zabic, zeby je zdobyc.

– Dobrze zrobiles, jestes dla mnie cenny.

– Jestem takze w klopocie, Carlosie. Jak moge sie z toba skontaktowac, skoro nikomu nie wolno dzwonic do Parc Monceau? W razie gdy bede musial. Powiedzmy, na przyklad, w sprawie renault.

– Tak, rozumiem. Ale czy zdajesz sobie sprawe, na jakie niebezpieczenstwo sie narazasz?

– Wolalbym tego uniknac. Mam tylko nadzieje, ze kiedy to sie juz skonczy i Kain bedzie martwy, nie zapomnisz o moich zaslugach i zamiast mnie zabijac, zmienisz po prostu numer.

– Rzeczywiscie umiesz przewidywac.

– W dawnych czasach tylko dzieki temu moglem przezyc.

Morderca wyszeptal siedem cyfr.

– Jestes jedynym zyjacym czlowiekiem, ktory zna ten numer. Nie mozna go oczywiscie zlokalizowac.

– Naturalnie. Zreszta kto moglby podejrzewac, ze zna go stary zebrak?

– Z kazda godzina zbliza sie do jednej z kilku pulapek. Dostaniemy Kaina w swoje rece, a cialo tego oszusta rzucimy zdumionym politykom, ktorzy go stworzyli. Liczyli na niezwykla osobowosc i nie zawiedli sie. W koncu byl jedynie marionetka przeznaczona na straty. Nie wiedzial o tym tylko on.

Bourne odebral telefon.

– Slucham?

– Pokoj czterysta dwadziescia?

– Prosze mowic, generale.

– Telefony sie skonczyly. Nikt sie juz z nia nie kontaktuje, przynajmniej nie przez telefon.

– Co pan chce przez to powiedziec?

– Nasza sluzba wyszla i telefon dzwonil dwa razy. W obydwu wypadkach zona poprosila, zebym odebral. Rzeczywiscie nie byla w stanie tego zrobic.

– Kto dzwonil?

– Aptekarz w sprawie recepty i dziennikarz proszacy o wywiad. Nie mogla wiedziec, kto dzwoni.

– Czy nie mial pan wrazenia, ze probuje pana zmylic, proszac, by pan odbieral telefony?

Villiers zawiesil glos, w jego odpowiedzi wyczuwalo sie zlosc.

– Tak, i wyraznie nie starala sie byc zbyt subtelna, wspominajac, ze moze wyjsc na lunch. Powiedziala, ze ma

Вы читаете Tozsamosc Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату