– Skad pan o tym wie?

– Bo on juz zabil. Ta masakra w Nowym Jorku w zeszlym tygodniu – to on. Zabil Stevensa, Mnicha, a przede wszystkim Webba i jeszcze dwoch innych, o ktorych nigdy nawet nie slyszal… Teraz juz wiemy, ze on nie odpowiada za swoje czyny, ale to niczego nie zmienia. Niech go nam pan zostawi Conklinowi.

– W zeszlym tygodniu? Bourne?

– Tak. Mamy dowody. Odciski palcow. Zostaly sprawdzone przez FBI. To byl on.

– Wasz czlowiek zostawia odciski palcow?

– Zostawil.

– Alez to niemozliwe – powiedzial urzednik Departamentu Stanu.

– Co mianowicie?

– Skad panu przyszlo do glowy, ze jest niepoczytalny? Schizofrenik z wielokrotnym rozszczepieniem jazni, czy jak pan to nazwal?

– Conklin rozmawial z jednym z najlepszych psychiatrow, bedacym autorytetem w dziedzinie zaburzen psychicznych powstalych pod wplywem stresu. Aleks opisal mu te brutalna historie nie owijajac niczego w bawelne, a lekarz potwierdzil nasze obawy, obawy Conklina.

– Potwierdzil je? – zapytal dyrektor, w jego glosie brzmialo niedowierzanie.

– Tak.

– Na podstawie tego, co powiedzial mu Conklin? Na podstawie tego, co tamtemu sie zdawalo?

– Nie ma innego wytlumaczenia. Niech go pan nam zostawi. To jest nasza sprawa.

– Jest pan skonczonym durniem, generale. Nie powinien pan wysadzac nosa poza swoje banki danych, a jeszcze lepiej poza armaty.

– Protestuje.

– Niech pan sobie protestuje. Jesli zrobil pan to, czego sie domyslam, to nic innego panu nie pozostalo.

– Niech pan mi wytlumaczy dlaczego – rzekl obrazony general.

– Nie macie do czynienia z szalencem, z obledem ani, z zadna idiotyczna schizofrenia z wielokrotnym rozszczepieniem jazni, o ktorej, tak jak ja, nie ma pan zadnego pojecia. To cierpiacy na amnezje czlowiek, ktory przez ostatnie szesc miesiecy usiluje dowiedziec sie, kim jest i skad pochodzi. A z zapisu rozmowy telefonicznej, ktory tu mamy, wynika, ze staral sie wam to powiedziec – staral sie to wytlumaczyc Conklinowi, ale Conklin nie chcial go nawet wysluchac. Nikt z was go nie wysluchal… Wysylacie goscia w tajnej misji na trzy lata – trzy lata – zeby zwabil Carlosa. Cos sie nie udaje, a wy od razu zakladacie najgorsze.

– Amnezja?… Nie, pan sie myli! Rozmawialem z Conklinem, on go wysluchal. Pan nie rozumie; my obaj znalismy…

– Nie zycze sobie znac jego nazwiska! – przerwal dyrektor Operacji Konsularnych.

General milczal przez chwile.

– Obaj znalismy Bourne’a… przed wielu laty. Zdaje sie, ze pan wie skad. Przytoczyl pan kryptonim. Byl najdziwniejszym facetem, jakiego znalem; juz wtedy zachowywal sie jak paranoik. Podejmowal sie misji… bardzo ryzykownych… nikt przy zdrowych zmyslach by sie ich nie podjal. A do tego nigdy nie stawial zadnych zadan. Kipial nienawiscia.

– I dlatego dziesiec lat pozniej stal sie kandydatem do leczenia psychiatrycznego?

– Siedem – poprawil Crawford. – Usilowalem sie przeciwstawic, kiedy przyjmowali go do Treadstone. Ale Mnich powiedzial, ze on jest najlepszy. Z tym nie moglem dyskutowac; rzeczywiscie byl doskonalym fachowcem. Ale nie ukrywalem swoich obiekcji. Psychicznie znajdowal sie akurat na granicy i wiedzielismy dlaczego. Wyszlo na moje. Obstaje przy tym.

– W pana przypadku nie obstawalbym przy niczym, generale. Niebawem dostanie pan po dupie. Bo to Mnich mial racje. Wasz czlowiek jest faktycznie najlepszy, z amnezja czy bez. Sciagnie wam Carlosa, dostarczy go wprost pod drzwi. Tak, tak, dostarczy, chyba ze nie zdazy, bo go zabijecie. – Tu Crawford uslyszal to, czego obawial sie najbardziej; chrapliwie wciagnal w pluca powietrze.

– Gdzie mozna znalezc Conklina? – nie przerywajac spytal dyrektor.

– Nie wiem.

– Schowal sie, prawda? Puscil machine w ruch, poslal szmal do nie znajacych sie wzajemnie grup, zrodlo wiec pozostanie anonimowe, wszelkie zwiazki z agencja i Treadstone zamazane. Fotografie Bourne’a sa juz w rekach facetow, ktorych Conklin nie zna i zapewne nie poznalby, gdyby doszlo co do czego. Lepiej niech mi pan nie mowi o plutonach egzekucyjnych. Panski juz czeka, choc go pan nie widzi i o niczym nie wie. Ale jest gotow, karabiny naladowane, niech tylko ten przeklety facet gdzies sie pokaze. Czy taki jest scenariusz?

– Chyba nie spodziewa sie pan, ze odpowiem – obruszyl sie Crawford.

– Nie musi pan. To jest sekcja Operacji Konsularnych, a tam gdzie pan, tez juz bylem. Co do jednego mial pan racje. To oczywiscie wasza sprawa, sami bedziecie sie tlumaczyc przed sadem. Nie zamierzamy sie wami przejmowac. Zaraz zamelduje o tym Sekretarzowi. Departament Stanu nie moze sobie pozwolic na znajomosc z wami. Tej rozmowy nie bylo.

– Rozumiem.

– Przykro mi – odrzekl szczerze dyrektor slyszac smutek w glosie generala. – Czasami cos nie wyjdzie.

– Wiem. Nauczylismy sie tego w „Meduzie”. A co macie zamiar zrobic z dziewczyna?

– Jeszcze nawet nie wiemy, co zrobimy z wami.

– To akurat jest latwe. Eisenhower na szczycie. A co z U-2? Bedziemy kontynuowac, ale zadnych wstepnych podsumowan. Niczego… Mozemy spowodowac, zeby dziewczyna przestala figurowac w aktach policyjnych w Zurychu.

– Powiemy jej. To moze pomoc. Bedziemy przepraszac, gdzie sie da, a przy jej pomocy sprobujemy zawrzec bardzo wazny uklad.

– Czy jest pan pewien?

– Co do tego ukladu?

– Nie. Co do amnezji. Czy pan jest o tym przekonany?

– Przesluchalem te tasme ze dwadziescia razy, slyszalem jej glos. Przez cale swoje zycie niczego nie bylem tak pewny. Nawiasem mowiac, ona kilka godzin temu przyjechala. Jest w hotelu „Pierre”, przydzielono jej ochrone. Przywieziemy ja rano do Waszyngtonu, jak juz zdecydujemy, co robic.

– Zaraz, zaraz – przerwal general podniesionym glosem. – Byle nie jutro… Ona jest tutaj?… Czy zalatwilby mi pan zezwolenie na rozmowe z nia?

– Niech pan juz nie pogarsza swojej sytuacji, generale. Lepiej, zeby ona jak najmniej wiedziala. Byla z Bourne’em, gdy kontaktowal sie z ambasada; wie o pierwszym sekretarzu i prawdopodobnie wie juz tez o Conklinie. Niechby on wzial to na siebie. A pan niech sie trzyma z daleka.

– Ale dopiero co kazal mi pan to odkrecic.

– Nie w taki sposob. Pan jest uczciwy, jak ja. Obaj jestesmy zawodowcami.

– Pan nie rozumie! To prawda, ze mamy fotografie, ale moga okazac sie bezuzyteczne. Zrobiono je trzy lata temu, a Bourne zmienil sie, i to bardzo. Dlatego wlasnie na scene wkroczyl Conklin – gdzie, tego nie wiem – ale wkroczyl. On jedyny go widzial, ale bylo to w nocy podczas deszczu. Ona moze okazac sie nasza jedyna szansa. Byla z nim – spedzila z nim pare tygodni, ona go zna. Bardzo mozliwe, ze rozpoznalaby go, zanim zrobiliby to inni.

– Nie rozumiem.

– Juz panu tlumacze. Jednym z licznych talentow Bourne’a jest umiejetnosc zmieniania wygladu, stapiania sie z tlumem, laka, kepka drzew – pojawiania sie tam, gdzie staje sie niewidoczny. Jesli jest tak, jak pan twierdzi, to na pewno nie pamieta, ze mial w „Meduzie” przezwisko. Jego ludzie mowili na niego… kameleon.

– To wasz Kain, generale.

– To byl nasz Delta. Niepowtarzalny… i dlatego ta dziewczyna moglaby pomoc. Teraz. Niech mi pan zezwoli zobaczyc sie z nia i porozmawiac.

– Udzielajac panu pozwolenia, wlaczylibysmy pana. Nie moge tego zrobic.

– Na milosc boska, dopiero co pan powiedzial, ze jestesmy uczciwymi ludzmi! Czyz nie? Mozemy uratowac mu zycie! Mysle, ze jest szansa. Z jej pomoca moglbym go znalezc i wyciagnac stamtad!

– Stamtad! Czy to znaczy, ze pan wie, gdzie on bedzie?

– Tak.

– Skad?

Вы читаете Tozsamosc Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату