zdjal delikatnie szkla i zrobil cos, czego Jason zupelnie nie oczekiwal: zawrocil, szybkim krokiem ruszyl w strone szklanych drzwi i dolaczyl do policjantow, ktorzy akurat wbiegli do banku.

Bourne sledzil wzrokiem peugeota; odjechawszy od kraweznika, samochod pomknal ulica Bahnhofstrasse. Tlum gapiow zaczynal rzednac, wielu ludzi jednak przepychalo sie do ciezkich drzwi, wyciagajac szyje, stajac na czubkach palcow. Zagladali do srodka, dopoki w progu nie zjawil sie policjant i nie odpedzil ciekawskich domagajac sie, zeby zrobili przejscie az do kraweznika. Jeszcze na nich krzyczal, gdy zza polnocno-zachodniego rogu ulicy wyjechala karetka pogotowia. Ostrzegajac ludzi, trabila wsciekle sygnalem, wyla przenikliwie syrena na dachu, az w koncu z trudem wcisnela sie w miejsce zwolnione przez peugeota. Jason nie mogl dluzej zwlekac. Musial dostac sie do hotelu, zabrac rzeczy i czym predzej uciekac z Zurychu, uciekac ze Szwajcarii. Do Paryza.

Dlaczego do Paryza?! Dlaczego nalegal, zeby pieniadze wyslano wlasnie do Paryza?! Nie zastanawial sie nad tym w gabinecie Apfla, gdy znieruchomial zaszokowany nieprawdopodobnymi sumami, jakie mu tam okazano. Byly tak olbrzymie, ze nie umial ich pojac wyobraznia, dlatego reagowal odretwieniem i wsluchiwal sie w szept instynktu. A instynkt wywolal skads obraz Paryza. Tak, jak gdyby w Paryzu krylo sie cos niezmiernie istotnego. Co?! Dlaczego?!

Znow nie mial czasu… W drzwiach banku zobaczyl ludzi w bialych kitlach. Dzwigali nosze. Na noszach spoczywalo cialo z glowa zakryta – znak smierci. Jason zrozumial ow znak. Gdyby nie umiejetnosci, ktore nabyl w niepojety dla siebie sposob, wlasnie on lezalby teraz na noszach.

Na rogu spostrzegl wolna taksowke i ruszyl ku niej biegiem. Trzeba uciekac z Zurychu. Trzeba uciekac, bo wiesci z Marsylii juz tu dotarly: trup zmartwychwstal. Jason Bourne zyje. Zabic go. Zabic Jasona Bourne’a!

Na litosc boska – dlaczego?!

Mial nadzieje zastac w recepcji zastepce dyrektora „Carillon du Lac”, ale nie zastal. Pomyslal wiec, ze wlasciwie wystarczy zostawic mu… jak to on sie nazywa? Stossel? Tak, Stossel… zostawic mu krotki liscik. Nie musi przeciez wyjasniac, dlaczego tak nagle wyjezdza, a piecset frankow to az nadto za tych kilka godzin spedzonych w „Carillon du Lac”, wystarcza tez jako wynagrodzenie za przysluge, o ktora ma zamiar prosic Herr Stossla.

Kiedy wrocil do pokoju, wrzucil do walizki przybory do golenia, sprawdzil, czy rewolwer zabrany Francuzowi jest w kieszeni plaszcza, i usiadl przy biurku, by napisac liscik. Zaadresowal go: „Her Stossel, Zastepca Dyrektora”. Byl w nim miedzy innymi nastepujacy ustep, ustep, ktory latwo, zbyt latwo wyszedl mu spod piora: „…Pewnie niedlugo skontaktuje sie z Panem w sprawie listow, ktorych oczekuje na ten adres. Mam nadzieje, ze nie sprawi Panu zbytniego klopotu dopilnowanie mojej poczty i odebranie jej w moim imieniu”.

Gdyby nadeszly jakies wiadomosci z tajemniczego Treadstone-71, chcialby je znac. I na pewno pozna, to przeciez Zurych.

Wlozyl banknot pieciusetfrankowy w zlozony arkusik papieru listowego i zakleil koperte. Chwycil walizke, wyszedl z pokoju i ruszyl przez hol w strone wind. Byly ich cztery, nacisnal guzik i obejrzal sie do tylu przypominajac sobie Gemeinschaft. Nie zobaczyl jednak nikogo. Brzdeknal dzwonek i nad trzecia winda zapalilo sie czerwone swiatlo. Zjezdzala w dol. Swietnie. Jak najszybciej musi sie przeciez dostac na lotnisko, musi opuscic Zurych i Szwajcarie. Wiadomosc zostala doreczona.

Drzwi windy sie otworzyly. Miedzy dwoma mezczyznami stala kobieta o kasztanowych wlosach. Przerwali rozmowe, skineli glowami przybyszowi, zauwazyli walizke i odsuneli sie troche na bok; gdy drzwi sie zamknely, podjeli na nowo rozmowe. Byli dobrze po trzydziestce, mowili po francusku cicho i szybko. Kobieta spogladala raz na jednego mezczyzne, raz na drugiego, to usmiechala sie, to nad czyms zastanawiala. Nie podejmowali waznych decyzji. Na wpol powazna wymiana zdan przeplatana byla smiechem.

– Jutro po podsumowaniu konferencji jedziesz do domu? – spytal mezczyzna po lewej.

– Jeszcze nie wiem. Czekam na wiadomosc z Ottawy – odparla kobieta. – Mam w Lyonie krewnych. Chcialabym ich odwiedzic.

– Niemozliwe – zaczal mezczyzna po prawej – by komitet organizacyjny znalazl dziesiec osob, ktore by sie podjely podsumowania w jeden dzien tej zakazanej konferencji. Wszyscy bedziemy musieli tu jeszcze zostac na nastepny tydzien.

– Bruksela nie zgodzi sie na to – zauwazyl z usmiechem pierwszy. – Hotel zbyt drogo kosztuje.

– Przeciez mozesz sie wyprowadzic do innego – powiedzial drugi zerkajac z ukosa na kobiete. – Przez caly czas czekamy, zebys wlasnie na to sie zdecydowala, prawda?

– Wariat z ciebie – rzucila kobieta. – Obaj zwariowaliscie. Tak ja bym to podsumowala.

– Za to ty nie, Marie – stwierdzil pierwszy. – To znaczy, ty nie zwariowalas. Twoj wczorajszy referat byl wspanialy.

– Nic podobnego – zaoponowala. – Ot, taki sobie typowy, nudnawy referat.

– Skadze znowu! – oburzyl sie drugi. – Byl znakomity, jakzeby moglo byc inaczej. Wprawdzie nie rozumialem ani slowa, ale w koncu jestem utalentowany w innych kierunkach.

– Wariat…

Winda zwalniala, znow odezwal sie pierwszy:

– Usiadzmy w ostatnim rzedzie, i tak juz sie spoznilismy, a referat ma Bertinelli… chyba niewielki bedzie z niego pozytek. Teorie intensyfikacji fluktuacji cyklicznych przestaly byc aktualne w chwili upadku fortuny Borgiow.

– Jeszcze wczesniej – zauwazyla ze smiechem kobieta o kasztanowych wlosach. – Razem z systemem podatkowym Cezara. – A po chwili dodala: – Jesli nie w czasie wojen punickich.

– A wiec rzeczywiscie siadamy w ostatnim rzedzie – stwierdzil drugi podajac ramie kobiecie. – Bedziemy mogli sie zdrzemnac. On uzywa przezroczy, wiec bedzie ciemno.

– Nie, idzcie sami, ja przyjde za kilka minut. Naprawde musze wyslac pare telegramow, a nie mam zaufania do telefonistek, ze czegos nie pomyla.

Drzwi sie otworzyly, trojka wyszla z windy. Dwaj mezczyzni ruszyli razem przez hol, kobieta w strone recepcji. Bourne szedl za nia, podswiadomie czytajac tekst na trojkatnej tablicy stojacej kilka metrow dalej:

Witamy

Uczestnikow Szostej Swiatowej Konferencji Ekonomistow

Program dzisiejszego dnia:

13.00 Pan James Frazier, posel do parlamentu, Zjednoczone Krolestwo, sala 12

18.00 dr Eugenio Bertinelli, Uniwersytet Mediolanski, Wlochy, sala 7

21.00 Obiad pozegnalny wydany przez przewodniczacego, sala przyjec

– Pokoj piecset siedem. Telefonistka powiadomila mnie, ze jest telegram.

Mowi po angielsku. Kobieta o kasztanowych wlosach, ktora stala teraz obok niego przy ladzie recepcji, mowi po angielsku. A wiec Kanadyjka, bo przeciez wspominala, ze spodziewa sie wiadomosci z Ottawy.

Recepcjonista sprawdzil przegrodki na poczte i wrocil z telegramem.

– Pani doktor St. Jacques? – spytal wyciagajac koperte w jej strone.

– Tak, bardzo dziekuje. – Kobieta odwrocila sie, by przeczytac telegram.

– Czym moge panu sluzyc? – recepcjonista zwrocil sie do Bourne’a.

– Chcialbym zostawic ten list dla Herr Stossla. – Polozyl na blacie firmowa koperte hotelu.

– Herr Stossel bedzie dopiero o szostej rano. Konczy prace o szesnastej. Czy moge w czyms pomoc?

– Nie, dziekuje. Prosze tylko dopilnowac, zeby dostal moj list. – Nagle Jason uprzytomnil sobie, ze to jednak Zurych, wiec dodal: – To nic pilnego, ale moj list wymaga odpowiedzi. Rano wiec skontaktuje sie z Herr Stosslem.

– Alez naturalnie, prosze pana.

Bourne chwycil walizke i ruszyl przez hol w strone wyjscia. Rzad szerokich szklanych drzwi prowadzil na kolisty podjazd, za ktorym widac bylo jezioro. Pod daszkiem oslaniajacym wyjscie, w swietle jego lamp stalo kilka taksowek. Slonce juz zaszlo, nad Zurychem zapadala noc. Samoloty jednakze odlatuja stad w rozne punkty Europy jeszcze dobrze po polnocy.

Nagle przystanal, wstrzymal oddech. Ogarnelo go cos w rodzaju paralizu. Za szklanymi drzwiami zobaczyl cos nieprawdopodobnego, nie wierzyl wlasnym oczom. Na podjezdzie, przed pierwsza taksowka zatrzymal sie brazowy peugeot. Drzwi sie otworzyly i wysiadl mezczyzna – morderca w czarnym deszczowcu i waskich

Вы читаете Tozsamosc Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату