Wchodzil w korytarz, a za nim jego towarzysz.

– …znaczna roznica. Siedzi pod scena i celebruje. – Tylko czesciowo uslyszal, co powiedziala St. Jacques.

– Co pani powiedziala? Pod scena?

– No, wlasciwie pod podwyzszeniem. Zazwyczaj wystawia sie tam rozne eksponaty.

– A wiec musza je jakos wnosic – zauwazyl.

– Co takiego?

– Te eksponaty. Czy jest tam drugie wyjscie? Drugie drzwi?

– Nie mam pojecia, a teraz naprawde musze isc zadzwonic. Milego spotkania z professore.

Odwrocila sie. Postawil walizke i chwycil kobiete za ramie.

– Prosze zabrac reke. – Rzucila mu piorunujace spojrzenie.

– Nie chcialem pani przestraszyc, ale nie mam wyboru – powiedzial spokojnie, zerkajac ponad jej ramieniem. Mordercy zwolnili kroku, pulapka byla pewna, krag sie zamknal. – Musi pani ze mna wejsc.

– Niech pan nie bedzie smieszny!

Zacisnal reke na jej ramieniu i ustawil ja przed soba. Wyciagnal rewolwer z kieszeni i ukryl go za tulowiem kobiety, by odlegli teraz o dziesiec metrow mezczyzni nie mogli go widziec.

– Nie chce strzelac, nie chce pani zranic, ale jesli bede zmuszony, zrobie i jedno, i drugie.

– Moj Boze…

– Cicho. Prosze tylko robic to, co mowie, a nic sie pani nie stanie. Musze sie wydostac z tego hotelu i pani mi w tym pomoze. Kiedy juz wyjde, puszcze pania. Ale nie wczesniej. Chodzmy. Do srodka.

– Nie moze pan…

– Owszem, moge. – Przytknal lufe do jej zoladka; ciemny jedwab zmarszczyl sie pod wplywem ucisku. Kobieta zamilkla z przerazenia, poddala sie. – Chodzmy.

Stanal po jej lewej stronie, wciaz trzymajac ja mocno za ramie, z rewolwerem w lewej rece, przylegajacym do jego piersi i przytknietym do jej boku. Kobieta jak zahipnotyzowana wpatrywala sie w bron; usta miala rozchylone, oddech urywany. Bourne otworzyl drzwi, popychajac ja przed soba. Z korytarza dobieglo go wolanie:

– Schnell!

Staneli w ciemnosciach, juz po chwili jednak sale przeszyl snop bialego swiatla oswietlajac glowy publicznosci siedzacej w rzedach. Na odleglym ekranie ukazal sie obraz. Byl to wykres – linie tworzace siatke mialy numery, z lewego dolnego rogu ciagnela sie gruba, czarna, zygzakowata kreska, ktora przecinala ukosnie siatke w strone prawego gornego rogu. Z glosnika rozlegl sie glos o silnym obcym akcencie.

– Zauwazcie panstwo, ze w roku siedemdziesiatym i siedemdziesiatym pierwszym, kiedy wprowadzono z wlasnej inicjatywy pewne ograniczenia w produkcji… powtarzam: wprowadzono z wlasnej inicjatywy… a wprowadzila je wlasnie ta grupa zarzadzajaca przemyslem, kryzys ekonomiczny okazal sie o wiele mniej gleboki niz w… prosze przezrocze numer dwanascie… niz w systemie tak zwanej paternalistycznej regulacji rynku dokonywanej za pomoca interwencji ze strony rzadu. Prosze nastepne przezrocze.

W sali znow zrobilo sie ciemno. Cos sie stalo z projektorem, nie pojawil sie nastepny snop swiatla.

– Prosze przezrocze numer dwanascie!

Jason popchnal kobiete naprzod, przed osoby stojace pod tylna sciana za ostatnim rzedem krzesel. Wypatrujac czerwonego swiatelka, ktore moglo oznaczac ucieczke, usilowal ocenic, jak duza jest sala. Nagle je zobaczyl! Slabe czerwonawe swiatelko w oddali. Na scianie, za ekranem. Z sali numer siedem byly wiec tylko dwa wyjscia. Musza zatem przedostac sie do tamtego w oddali. Na scenie.

– Marie! Ici! – dolecial ich szept z lewej strony, z miejsca w ostatnim rzedzie.

– Non, ma cherie! Je suis tout pres. – Ten szept zas wyszedl z ust ciemnej postaci mezczyzny, ktory stal bezposrednio przed Marie St. Jacques i zagradzal jej droge.

Bourne mocniej wcisnal bron miedzy zebra kobiety, co bylo dla niej jednoznacznym sygnalem.

– Prosze nas przepuscic – powiedziala po francusku. – Prosze – wyszeptala wstrzymujac oddech. Jason cieszyl sie, ze nie bylo widac wyraznie jej twarzy.

– Co to, moja droga? Ach, to ten twoj telegram?

– Jestem starym przyjacielem – wyszeptal Bourne.

Nad coraz to glosniejszym szmerem glosow na widowni rozleglo sie wolanie:

– Czy moge prosic przezrocze numer dwanascie! Per cortesia!

– Musimy zobaczyc sie z kims na koncu tego rzedu – mowil dalej Jason ogladajac sie do tylu.

Otworzylo sie prawe skrzydlo drzwi. Posrodku pozostajacej w ciemnosciach twarzy blysnely zlote okulary odbijajac blade swiatlo z korytarza. Bourne pchnal dziewczyne przed jej oslupialego znajomego; jego z kolei odtracil pod sciane i wyszeptal przeprosiny:

– Przepraszam, spieszymy sie!

– Ale jest pan niegrzeczny!

– Wiem o tym.

– Przezrocze dwunaste. Che cosa! Impossibile!

Z projektora wystrzelil drzacy snop swiatla – obsluga byla zdenerwowana. Na ekranie pojawil sie nastepny wykres. Jason i kobieta dotarli do bocznej sciany po przeciwnej stronie sali i ruszyli waskim przejsciem prowadzacym w strone sceny. Pchnal kobiete w kat i przyparl ja calym ciezarem ciala do sciany. Ich twarze niemal sie dotykaly.

– Bede krzyczala – szepnela.

– Zaczne strzelac – ostrzegl.

Przyjrzal sie postaciom opartym o sciane. Obaj mordercy byli na sali, obaj rozgladali sie ukradkiem jak zaniepokojone gryzonie, ktore usiluja wypatrzyc swoj cel wsrod rzedow twarzy.

Glos prelegenta zabrzmial nagle wysokim tonem peknietego dzwonu, napastliwa diatryba byla krotka i ostra.

– Ecco! Adresuje to do wszystkich sceptykow obecnych tu dzis wieczorem… to znaczy, do wiekszosci zebranych… dowod statystyczny! Zasadniczo identyczny jak sto innych analiz, ktore przygotowalem. Pozostawcie rynek tym, ktorzy tam mieszkaja. Zawsze pojawia sie mniejsze naduzycia. Lecz stanowia one niewysoka cene, jaka placi sie dla dobra ogolu.

Rozlegly sie wyrywkowe oklaski, dowod uznania ze strony zdecydowanej mniejszosci. Bertinelli znow zaczal mowic normalnym tonem ciagnac jednostajnie swoj wywod. Szturchajac dluga paleczka w ekran wskazywal punkty oczywiste – dla niego. Jason odchylil sie do tylu. W ostrym swietle projektora blysnely zlote okulary – noszacy je morderca dotknal ramienia kolegi, ruchem glowy wskazal w lewo, tym samym dajac mu znak, by kontynuowal poszukiwania z lewej strony sali. On sam zajmie sie prawa. Ruszyl spelnic swoje zadanie. Zlota oprawa okularow blysnela jasniej, gdy idac bokiem wzdluz szeregu stojacych zagladal we wszystkie twarze. Zaraz, za kilka sekund dotrze w kat sali, dotrze do nich. Jasonowi pozostalo tylko jedno, by go zatrzymac – strzelic. A jesli ktos stojacy w rzedzie sie poruszy albo jesli kobieta, ktora przyparl do sciany, wpadnie w panike i go popchnie… albo jesli z jakichs powodow on nie trafi mordercy, znajdzie sie w pulapce. A jesli nawet go trafi, w sali jest przeciez drugi morderca, z pewnoscia wytrawny strzelec.

– Poprosze przezrocze trzynaste. O to chodzilo. Teraz!

Snop swiatla znikl, zapanowaly ciemnosci. Bourne odciagnal kobiete od sciany i obracajac ja z powrotem pchnal w to samo miejsce. Zblizyl twarz do jej twarzy.

– Jesli pani pisnie, zabije!

– Wierze – szepnela przerazona. – Jest pan oblakany.

– Chodzmy!

Pchnal ja waskim przejsciem prowadzacym do sceny odleglej o dwadziescia krokow. Znow zajasnialo swiatlo projektora. Chwycil dziewczyne za kark zmuszajac, by uklekla, i sam uklakl za nia. W ten sposob ukryli sie przed mordercami za rzedami rozpartych w krzeslach osob. Mocniej zacisnal palce na jej ciele, dajac tym sygnal, by posuwala sie naprzod… powoli, na kleczkach, ale naprzod… Zrozumiala, ruszyla na kolanach, drzala.

– Wnioski wynikajace z tej fazy sa niezbite – krzyczal prelegent. – Motywu zysku nie da sie oddzielic od inicjatyw produkcyjnych, lecz role przeciwienstw nigdy nie sprowadzaja sie do tych samych wymiarow. Wedlug Sokratesa nierownosc wartosci jest stala. Po prostu zloto to nie mosiadz ani zelazo. Kto sposrod tu obecnych

Вы читаете Tozsamosc Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату