– Zamieniam sie w sluch. O co chodzi?
– Gdybym zjawil sie w Valois, nie umawiajac sie z panem wczesniej, czy wtedy rowniez zadzwonilby pan pod wskazany numer telefonu?
– Naturalnie; nie wolno mi lekcewazyc instrukcji zawartych w
– Wiec w jaki sposob mozemy, pan i ja, wycofac pieniadze z konta?
D’Amacourt zacisnal usta.
– Istnieje metoda. Podjecie
– Ale i tak musialby pan powiadomic kogo trzeba.
– To kwestia odpowiedniego zgrania w czasie. Gdyby na przyklad zadzwonil do mnie prawnik, z ktorym bank Valois miewa czeste kontakty, i poprosil, zebym przygotowal pewna ilosc czekow bankierskich w celu dokonania nimi wyplaty potwierdzonego przekazu z zagranicy, na pewno bym sie zgodzil. Ustalilibysmy, ze wkrotce przesle mi wypelnione blankiety; czeki oczywiscie powinny byc wystawione na okaziciela, co jest powszechnie stosowanym zwyczajem przy obecnych wysokich podatkach. Goniec zjawilby sie w banku w porze najwiekszego ruchu i zostawil blankiety wraz z pisemnym zleceniem mojej sekretarce, osobie godnej zaufania, pracujacej u nas od wielu lat; ona zas przynioslaby mi wszystko do podpisania.
– Wraz z plikiem innych dokumentow, ktore wymagaja panskiego podpisu.
– Dokladnie tak. I nakrecajac podany w
– A czy przypadkiem nie zna pan jakiejs renomowanej firmy adwokackiej w Paryzu? Albo moze moglby mi pan polecic konkretnego prawnika?
– Owszem, wlasnie ktos taki przyszedl mi do glowy.
– Ile bedzie mnie kosztowal?
– Dziesiec tysiecy frankow.
– Drogo.
– Bynajmniej. Jest to czlowiek powszechnie szanowany, z dlugoletnia praktyka sedziowska.
– A pana wynagrodzenie? Moze je ustalmy.
– Tak jak mowilem: jestem czlowiekiem rozsadnym i decyzja powinna nalezec do pana. Skoro jednak wspomnial pan o sumie pieciocyfrowej, idzmy tym tropem… moze wiec pieciocyfrowa suma rozpoczynajaca sie od cyfry piec. Piecdziesiat tysiecy frankow.
– To rozboj!
– Podobnie jak to, czego pan sie dopuscil, Monsieur Bourne.
–
– Zdziwie cie; nawet wiem, skad pochodzi nazwa. – Z butelki na biurku nalal sobie drinka i przeszedl ze szklanka do lozka; usiadl twarza do kobiety. – Powiedziec ci?
– Nie musisz – odparla, w zamysleniu spogladajac przez okno. – Wiem dokladnie, skad pochodzi i co znaczy. Ale jestem wstrzasnieta.
– Dlaczego? Chyba spodziewalas sie czegos podobnego?
– Skutkow tak, ale nie metody.
Bourne przypomnial sobie slowa bankiera.
– Instrukcje pochodza od waznych i wplywowych osob, tak powiedzial d’Amacourt.
– I nie mylil sie. – Popatrzyla na Jasona. – Sluchaj, wiedzialam, ze jest jakis haczyk, ale myslalam, ze po prostu przekupiono faceta, zeby przekazywal dalej informacje. To sie czesto zdarza; bankierzy nie znajduja sie w czolowce kandydatow do kanonizacji. Ale okazuje sie, ze mamy do czynienia z czyms calkiem innym. W momencie kiedy otwarto ci konto w Zurychu, dolaczono do niego owa tajna
– Treadstone-71?
– Tak. Wlasciciele banku poszli Treadstone na reke. Zwazywszy na swobode, z jaka mogles dysponowac pieniedzmi, przypuszczalnie wiedziales o tym.
– Ale kogos jednak przekupiono. Koeniga. Zeby zmienil numer telefonu.
– Zapewniam cie, ze otrzymal za to kupe forsy. Za takie przestepstwo grozi dziesiec lat wiezienia.
– Az dziesiec? Dosc surowa kara.
– Bo i prawo szwajcarskie jest dosc surowe. Podejrzewam, ze ten twoj Koenig zbil niezly majatek.
– Carlos… jestem pewien, ze to jego sprawka. Ale dlaczego? Czym mu sie narazilem? Ciagle zadaje sobie to pytanie. Do znudzenia powtarzam jego imie! Ale nic mi nie przychodzi do glowy, nic a nic, moze tylko… nie, nic nie pamietam. Pustka.
– Jasonie, cos ci sie przypomnialo, prawda? – Marie pochylila sie do przodu. – O co chodzi? O czym teraz myslisz?
– O niczym… w ogole nie mysle.
– W takim razie cos czujesz. Co? Powiedz mi.
– Nie wiem. Moze strach… zlosc, zdenerwowanie. Nie wiem.
– Skup sie!
– A co ja robie, do jasnej cholery? Caly czas wysilam mozg! Psiakrew, nie rozumiesz, co sie ze mna dzieje? – Po chwili opanowal sie, speszony wlasnym wybuchem. – Przepraszam.
– Nie przepraszaj. Nigdy nie przepraszaj. Zrozum, musisz szukac sladow, wskazowek… oboje musimy ich szukac. Ten lekarz z Port Noir mial racje: jedne skojarzenia nasuwaja nastepne. Sam mowiles, ze czasem wystarczy pudelko zapalek, czyjas twarz, widok jakiejs restauracji. Zreszta przekonalismy sie o tym nieraz. A teraz chodzi o imie… imie, ktorego unikales przez prawie caly tydzien, kiedy w najdrobniejszych szczegolach opowiadales mi o wszystkim, co ci sie zdarzylo w ciagu ostatnich pieciu miesiecy. Nie wspomniales ani slowem o Carlosie. Powinienes byl mi o nim powiedziec, ale wolales go przemilczec. To imie cos dla ciebie znaczy, nie rozumiesz tego? Cos w tobie porusza, nasuwa jakies skojarzenia, ktore usiluja wydostac sie na zewnatrz.
– Wiem – rzekl, pociagajac lyk ze szklanki.
– Najdrozszy, na bulwarze Saint-Germain jest taka znana ksiegarnia prowadzona przez faceta, ktory ma bzika na punkcie czasopism. Cale pietro jest zawalone stosami starych numerow. Facet je nawet kataloguje, tematycznie, alfabetycznie… jak bibliotekarz. Mozliwe, ze w ktoryms ze spisow figuruje Carlos. Moglbys to sprawdzic?
Ostry bol scisnal Jasona za serce, bol zrodzony ze strachu, nie majacy zwiazku z ranami na ciele. Marie widziala go i poniekad rozumiala, skad sie bierze; Jason czul go, ale nie rozumial.
– Na Sorbonie tez maja stare roczniki czasopism – powiedzial, spogladajac na kobiete. – Po jednym artykule przez pewien czas bylem w siodmym niebie. Dopoki nie zaczalem sie nad nim glebiej zastanawiac.
– Wyszlo na jaw klamstwo, i to jest najwazniejsze.
– Ale teraz nie szukamy klamstw.
– Nie, szukamy prawdy. Nie boj sie jej, kochany. Ja sie nie boje.
Wstal.
– W porzadku; pojde na Saint-Germain. A teraz zadzwon do tego faceta z ambasady. – Wsunal reke do kieszeni i wyciagnal serwetke z numerem telefonu; zanotowal na niej numery rejestracyjne samochodu, ktory z piskiem opon ruszyl spod banku na rue Madeleine. – Tu masz numer podany mi przez d’Amacourta oraz numery rejestracyjne samochodu. Moze facet sie czegos dowie.
– Dobrze.
Marie wziela serwetke i podeszla do telefonu… Obok lezal niewielki kolonotatnik; przerzucila kitka stron.
– Mam. Dennis Corbelier. Peter obiecal, ze zadzwoni do niego dzis przed poludniem czasu miejscowego. Mowil, ze moge na nim polegac, ze to najlepiej zorientowany attache w calej ambasadzie.