– Malo prawdopodobne – odrzekl spokojnie Gillette. – Leland nie nadawal sie do zycia w bunkrze. A zwazywszy na jego styl zycia, nie calkiem jasne ostrzezenie nic by nie dalo. Gdyby zreszta nawet nasze strategie byly zgodne ze soba, to ostrzeganie Lelanda odniosloby ujemny skutek.
– W jakim sensie? – zapytal cierpko Mnich.
– Oto pelniejsze wyjasnienie. Nasz informator powinien byl skontaktowac sie z Kainem miedzy dwunasta a trzecia rano 23 sierpnia na rue Sarasin. Leland mial sie zjawic dopiero dwudziestego piatego. Jak mowilem, gdyby to zagralo, schwytalibysmy Kaina. Nie zagralo – Kain nie pokazal sie w ogole.
– A wasz informator upieral sie przy wspolpracy tylko z wami – powiedzial Abbott. – Z wylaczeniem wszystkich innych.
– Tak – potwierdzil Gillette, probujac bez powodzenia ukryc zaklopotanie. – Tak jak my to ocenialismy, niebezpieczenstwo grozace Lelandowi zostalo wyeliminowane – co okazalo sie prawda, jesli chodzi o Kaina – natomiast szanse na schwytanie go byly wieksze niz kiedykolwiek przedtem. Wreszcie znalezlismy kogos, kto byl sklonny wyjsc z ukrycia i zidentyfikowac Kaina. Czy ktorykolwiek z panow rozegralby to inaczej?
Milczenie. Tym razem przerwane przez powolna wypowiedz domyslnego kongresmana z Tennessee.
– Chryste Panie… co to za zbieranina plotacych trzy po trzy facetow!
Milczenie ostatecznie zakonczyl swoim refleksyjnym tonem Dawid Abbott.
– Pozwoli pan, ze powitam w panskiej osobie pierwszego uczciwego czlowieka przyslanego z Kapitelu. Zaden z nas nie omieszkal zauwazyc, ze nie oszolomila pana wysubtelniona atmosfera panujaca w tym bardzo utajnionym otoczeniu. To pocieszajace.
– Przedstawiciel Kongresu chyba nie w pelni pojmuje delikatnosc…
– Och, zamknij sie, Peter – odezwal sie Mnich. – Wydaje mi sie, ze przedstawicie! Kongresu chce cos powiedziec.
– Tylko pare slow – odparl Walters. – Sadzilem, ze wszyscy, panowie, macie wiecej niz dwadziescia jeden lat; to znaczy wygladacie na majacych co najmniej dwadziescia jeden lat, a skoro osiagneliscie ten wiek, to nalezaloby sie po was spodziewac czegos lepszego. Nalezaloby sie spodziewac, ze potraficie prowadzic inteligentne rozmowy, wymieniac informacje, zachowujac poufnosc, i szukac wspolnych rozwiazan. Zamiast tego sprawiacie takie wrazenie, jakbyscie byli zgraja dzieciakow wskakujacych na jakas idiotyczna karuzele i klocacych sie o to, komu przypadnie tandetny pierscionek z tombaku. To skandal, zeby tak marnowac pieniadze podatnikow.
– Zbytnio pan to upraszcza – wpadl mu w slowo Gillette. – Mowi pan o jakichs utopijnych organach do ustalania faktow. Nic takiego nie istnieje.
– Mowie o ludziach sensownych, prosze pana. Jestem prawnikiem i zanim trafilem do tego koszmarnego cyrku, mialem na co dzien do czynienia ze stopniowaniem poufnosci. Coz w tym nowego?
– A do czego pan zmierza? – spytal Mnich.
– Chce uzyskac wyjasnienia. Od ponad osiemnastu miesiecy zasiadam w podkomisji Izby Reprezentantow do spraw zabojstw. Przekopalem sie przez tysiace stron zapelnionych setkami nazwisk i zawierajacych drugie tyle teorii. Nie ma chyba takiego domniemanego spisku ani takiego potencjalnego mordercy, o ktorym bym nie wiedzial. Mam z tymi nazwiskami i tymi teoriami do czynienia juz bez mala dwa lata i wreszcie doszedlem do wniosku, ze niczego wiecej sie nie dowiem.
– Powiedzialbym, ze panskie kwalifikacje robia wielkie wrazenie – przerwal Abbott.
– Tak zakladalem; dlatego wlasnie zgodzilem sie przewodniczyc w Nadzorze. Sadzilem, ze moge wniesc jakis konkretny wklad, ale teraz nie jestem tego taki pewny. Nagle zaczalem sie zastanawiac, co ja w tej chwili robie.
– Dlaczego? – zapytal Manning, domyslajac sie odpowiedzi.
– Poniewaz siedze tutaj i slucham, jak wy czterej omawiacie operacje, ktora trwa trzy lata przy zaangazowaniu calych siatek personelu, informatorow i waznych placowek wywiadu w roznych punktach Europy, a wszyscy oni koncentruja sie na osobie mordercy, ktorego „rejestr dokonan” jest zadziwiajacy. Czy dobrze oddaje istote rzeczy?
– Prosze mowic dalej – odparl spokojnie, z wyrazem skupienia na twarzy, trzymajacy fajke Abbott.
– Kto to jest? Kto to, do cholery, jest, ten Kain?
16
Milczenie trwalo dokladnie piec sekund, w ktorym to czasie oczy jednych spotkaly sie z oczyma innych obecnych, ten i ow chrzaknal i nikt nie poruszyl sie na swoim krzesle. Bylo to tak, jakby bez zadnej dyskusji podejmowano decyzje – na unik nie mozna sobie pozwolic. Kongresmana Efrema Waltersa, przybylego spomiedzy wzgorz Tennessee, z przystankiem w „Yale Law Review”, nie da sie zbyc byle jakim opowiadaniem o tajnikach manipulacji wywiadu. Mydlenie oczu jest wykluczone.
Dawid Abbott polozyl fajke na stole – ten cichy dzwiek stanowil uwerture.
– Im mniej reklamuje sie kogos takiego jak Kain, tym lepiej dla wszystkich.
– To nie jest odpowiedz – rzekl Walters. – Ale przypuszczam, ze jest to poczatek odpowiedzi.
– Tak. On jest zawodowym morderca, to znaczy specjalista wyszkolonym w stosowaniu najrozniejszych sposobow pozbawiania zycia. Ta sprawnosc jest na sprzedaz; ani polityka, ani jakiekolwiek motywy osobiste nie maja w jego przypadku znaczenia. Zajmuje sie tym tylko dla zysku i jego zyski rosna – wprost proporcjonalnie do reputacji.
Kongresman przytaknal.
– A wiec tlumiac te reputacje tak bardzo, jak to mozliwe, przeciwdzialacie darmowej reklamie.
– Wlasnie tak. Na tym swiecie jest sporo maniakow majacych zbyt wielu prawdziwych albo wyimaginowanych wrogow – latwo trafiliby do Kaina, gdyby wiedzieli o jego istnieniu. Niestety wiecej, niz bysmy sobie zyczyli, juz trafilo do niego; dotychczas bez zadnej watpliwosci mozna przypisac Kainowi trzydziesci osiem morderstw i ze dwanascie do pietnastu z pewna doza prawdopodobienstwa.
– To jest ten jego „rejestr dokonan”?
– Tak. I my przegrywamy te bitwe. Po kazdym kolejnym mordzie jego reputacja wzrasta.
– Przez jakis czas nie dzialal – powiedzial Knowlton z CIA. – Niedawno przez kilka miesiecy sadzilismy, ze on sam wpadl. Bylo pare zdarzen z takim prawdopodobienstwem, w ktorych sami mordercy zostali zlikwidowani: sadzilismy, ze mogl byc jednym z nich.
– Na przyklad? – spytal Walters.
– Pewien bankier w Madrycie, ktory przekazywal lapowki Europolitan Corporation dla uzyskania zakupow ze strony rzadow panstw afrykanskich. Zostal zastrzelony z pedzacego samochodu na Paseo de la Castellana. Ale jego szofer-goryl trafil i kierowce, i morderce; przez pewien czas uwazalismy, ze tym morderca byl Kain.
– Pamietam ten wypadek. Kto mogl za to zaplacic?
– Wszelkie mozliwe firmy – odparl Gillette – ktore chcialy sprzedawac chwilowym dyktatorom pozlacane samochody albo instalacje sanitarne.
– Co jeszcze? Kto jeszcze?
– Szejk Mustafa Kalig w Omanie – powiedzial pulkownik Manning.
– Jak donoszono, zostal zabity w czasie nieudanego puczu.
– Niezupelnie tak – mowil dalej oficer. – Nie bylo zadnej proby puczu. Informatorzy G-2 co prawda potwierdzali, ze Kalig nie jest popularny, ale inni szejkowie nie sa durniami. Historia z puczem byla kamuflazem zabojstwa, ktorego nie powstydzilby sie zaden zawodowy morderca. By uwiarygodnic klamstwo, dokonano egzekucji trzech niezdyscyplinowanych pionkow z korpusu oficerskiego. Jakis czas sadzilismy, ze jednym z tych ludzi byl Kain – termin akcji zbiega sie z okresem braku aktywnosci Kaina.
– Kto mialby zaplacic Kainowi za zamordowanie Kaliga?
– Sami nieraz stawialismy sobie to pytanie – rzekl Mannmg. – Jedynej mozliwej odpowiedzi udzielil pewien informator, ktory twierdzil, ze wie, jak bylo, ale nie moglismy tego w zaden sposob sprawdzic. Mowil on, ze Kain zrobil to, by udowodnic, iz jest to do zrobienia. Przez niego. Szejkowie naftowi podrozuja z najlepsza ochrona na swiecie.
– Bylo tez kilkadziesiat innych wypadkow – dodal Knowlton. – Przypadki prawdopodobne, gdzie tak samo