– Chcialbym mowic z panem McAllisterem.

– Niestety, nie ma go. Gdyby zechcial pan podac swoje nazwisko i numer telefonu, na pewno mu przekaze.

– Kiedy?

– Powinien dzwonic jutro lub pojutrze. Zawsze tak robi.

– Musi mi pani powiedziec, gdzie moge go znalezc, pani… pani McAllister, prawda?

– Tez tak mysle. Po osiemnastu latach malzenstwa… Kim pan jest?

– Nazywam sie Webb. Dawid Webb.

– Ach, oczywiscie! Edward rzadko opowiada o swojej pracy, ale wspominal kilka razy, ze bardzo polubil pana i panska malzonke. Szczerze mowiac, nasz starszy syn, ktory wlasnie konczy liceum, jest bardzo zainteresowany uniwersytetem, w ktorym pan wyklada. Przez ostatni rok troche opuscil sie w nauce i testy tez nie wypadly najlepiej, ale on ma takie cudowne, entuzjastyczne nastawienie do zycia! Jestem pewna, ze jesli tylko…

– Pani McAllister! – przerwal jej Webb. – Musze sie skontaktowac z pani mezem! Natychmiast!

– Strasznie mi przykro, ale to chyba niemozliwe. Jest teraz na Dalekim Wschodzie i nie mam pojecia, jak by sie mozna bylo z nim skontaktowac. W pilnych sprawach zawsze dzwonimy do Departamentu Stanu.

Dawid odlozyl sluchawke. Musi'koniecznie ostrzec Marie! Linia powinna juz byc wolna, gdyz od jego pierwszego telefonu minela ponad godzina, a nie bylo nikogo takiego, z kim Marie moglaby rozmawiac przez godzine; na pewno nie z ojcem ani matka, ani z ktoryms z dwoch braci mieszkajacych w Kanadzie. Wszyscy bardzo sie kochali, lecz ona uchodzila w rodzinie za czarna owce. Nie byla frankofilem jak ojciec, ani domatorem jak matka, i choc uwielbiala obu braci, to zle sie czula w towarzystwie prostych, niewyksztalconych ludzi, wsrod ktorych oni sie obracali. Swoje powolanie znalazla na niebotycznych wyzynach nauk ekonomicznych, zdobywajac doktorat i znakomita posade pracownika rzadowego, a wreszcie, co chyba bylo najgorsze, wyszla za maz za Amerykanina.

Quel dommage.

Telefon nadal byl zajety. Do licha, Marie!

Nagle zamarl w bezruchu, zamieniajac sie na kilka bolesnych sekund w bryle rozpalonego goraczka lodu. Kiedy wreszcie udalo mu sie pokonac opor stezalych miesni, wypadl z gabinetu i popedzil korytarzem, przewracajac dwoch studentow i kolege z wydzialu, ktorzy nie zdazyli usunac mu sie z drogi.

Dojechal do domu i wdepnal z calej sily hamulec. Samochod zatrzymal sie z piskiem opon. Webb wyskoczyl z auta, nie zamykajac za soba drzwi i pognal sciezka prowadzaca do wejscia. Tuz przed weranda zwolnil, a potem przystanal, nie mogac nagle zlapac tchu;

drzwi domu byly otwarte, a obok na scianie widnial wyrazny, krwawy odcisk dloni.

Wpadl do srodka, wywracajac wszystko, co stalo mu na drodze. Zaczal przeszukiwac parter, rozrzucajac meble i sprzety, a potem ruszyl powoli na gore, niosac ze soba dwie bryly granitu, w jakie zamienily sie jego dlonie. Nerwy mial napiete do ostatecznosci, a instynkt zabojcy powrocil z taka sama sila, z jaka zostal odcisniety krwawy slad przy wejsciu. Wiedzial, ze stal sie znowu smiercionosnym narzedziem, jakim byl Jason Bourne, lecz nie mial nic przeciwko temu. Jezeli na gorze znajdzie swoja zone, zabije kazdego, kto zechce ja skrzywdzic – lub kto juz to zrobil.

Dotarlszy na pietro przypadl plasko do podlogi i pchnal ostroznie drzwi sypialni.

Eksplozja, ktora nastapila w ulamek sekundy potem, oderwala fragment sciany w hallu. Webb przetoczyl sie w przeciwnym kierunku;

nie mial broni, ale mial zapalniczke. Wyjal ja, wyszarpnal z kieszeni garsc luznych, zapisanych kartek, jakie zawsze nosza ze soba wszyscy nauczyciele, zmial je w ciasna kule i podpalil, po czym cisnal do wnetrza sypialni. Jednoczesnie uniosl ostroznie glowe i obrzucil szybkim spojrzeniem waski hali, po czym dwa, trzy razy mocno uderzyl stopami w podloge.

Nic, zadnej reakcji. Dwa pozostale pokoje byly puste. Jezeli w domu czail sie jeszcze jakis nieprzyjaciel, to mogl byc tylko w sypialni. Kapa na lozku zajela sie ogniem; wysokie plomienie siegaly juz sufitu. Jeszcze kilka sekund.

Teraz!

Rzucil sie do pokoju i chwyciwszy plonaca kape zatoczyl nia blyskawiczne kolo, sam zas padl na podloge i odtoczyl sie na bok. Kapa rozpadla sie na zweglone, dogasajace fragmenty, a on znieruchomial, oczekujac w kazdej chwili bolesnego szarpniecia pocisku rozrywajacego mu ramie lub bark, ale wiedzac jednoczesnie, ze mimo to i tak rozprawilby sie z przeciwnikiem. Boze! Jason Bourne wrocil!

Jednak Marie nie bylo w pokoju. Panowala cisza. Na srodku pomieszczenia stal przymocowany do trojnogu karabin, ktorego spust polaczono z drzwiami za pomoca zwyczajnego drutu. Lufa byla ustawiona pod takim katem, zeby wypalic w piers kazdemu, kto by wszedl do sypialni. Podnioslszy sie z podlogi zadeptal dogasajace plomienie, po czym wlaczyl lampe.

Marie! Marie!

Wtedy to zobaczyl: zapisana kartka papieru, lezaca na poduszce po jej stronie lozka:

Zona za zone, Jawnie Bourne. Twoja jest ranna, ale zyje, w przeciwienstwie do mojej. Jesli wykazesz sie inteligencja i dopisze ci szczescie, domyslisz sie, gdzie mozesz mnie znalezc. Byc moze uda nam sie dogadac, bo ja takze mam wielu wrogow, a jezeli nie, to coz znaczy smierc jeszcze jednej kobiety?

Webb krzyknal przerazliwie i padl na lozko, usilujac powstrzymac rozpaczliwe wycie, ktore cisnelo mu sie do gardla, i opanowac pulsujacy w skroniach niesamowity bol. Nagle ogarnal go okrutny, obojetny spokoj; odwrocil sie na plecy i wpatrzyl w sufit. Powrocily ukryte za gesta mgla wspomnienia, o ktorych istnieniu nie wiedzial nawet Morris Panov. Ciala padajace pod ciosami jego noza, szarpane eksplozjami pociskow – to nie byly urojone zabojstwa, lecz jak najbardziej realne. Zrobili z niego kogos, kim nie byl, i uczynili to lepiej, niz sie spodziewali. Ponownie stal sie mitem, czlowiekiem, ktory w ogole nie powinien istniec. Musial. Musial to zrobic, zeby przezyc, nie zadajac sobie pytania, kim wlasciwie jest.

W tej chwili poznal dokladnie dwoch ludzi, ktorzy w nim zyli. O jednym z nich zawsze bedzie pamietal, bo nim wlasnie pragnal pozostac, lecz na jakis czas musial przemienic sie w drugiego, ktorym pogardzal.

Jason Bourne podniosl sie z lozka i podszedl do wnekowej szafy. Siegnal w gore reka i odkleil przyczepiony do sufitu kawalek samoprzylepnej tasmy, po czym wyjal ukryty pod nia klucz, wlozyl go do zamka trzeciej od gory szuflady i przekrecil. W szufladzie znajdowaly sie dwa rozmontowane pistolety, cztery kawalki cienkiego, mocnego drutu nawiniete na szpulki latwo mieszczace sie w dloni, trzy paszporty wystawione na trzy rozne nazwiska i szesc ladunkow wybuchowych zdolnych wysadzic w powietrze spore pomieszczenia. Byl gotow uzyc wszystkich tych narzedzi. Dawid Webb odnajdzie swoja zone albo Jason Bourne zamieni sie w terroryste, o jakim nikomu nie snilo sie nawet w najgorszych koszmarach. Nie obchodzilo go to. Zbyt wiele mu zabrano. Nie mogl juz tego dluzej wytrzymac.

Bourne sprawnymi ruchami zlozyl drugi pistolet i z trzaskiem zamknal magazynek; oba pistolety byly gotowe, tak jak on sam. Podszedl do lozka i ponownie polozyl sie na wznak. Wiedzial, ze juz wkrotce w jego glowie zrodzi sie precyzyjny, niezawodny plan i wtedy rozpocznie sie polowanie. Znajdzie ja, zywa lub martwa. Jezeli bedzie martwa, zacznie zabijac, i bedzie zabijal bez konca.

Ktokolwiek to byl, nie ukryje sie przed nim. Nie przed Jasonem Bourne'em.

ROZDZIAL 5

Z trudem nad soba panujac zdawal sobie sprawe, ze o spokoju nie moze byc nawet mowy. Jego dlon zacisnela sie na kolbie pistoletu, podczas gdy przez glowe przebiegaly mu z szybkoscia wystrzeliwanych z automatycznej broni pociskow surrealistyczne, natretne obrazy. Przede wszystkim nie wolno mu lezec bezczynnie;

musi byc w ruchu. Musi wstac i zaczac dzialac!

Departament Stanu. Ludzie, ktorych poznal podczas dlugich miesiecy spedzonych w ukrytym gdzies w lasach Wirginii osrodku leczniczym; uparci, opanowani obsesja ludzie, wypytujacy go niemal bez przerwy i podsuwajacy dziesiatki fotografii, dopoki Mo Panov kategorycznie nie nakazal im przestac. Zapamietal ich nazwiska i zapisal je sobie, przypuszczajac, ze byc moze pewnego dnia bedzie chcial sie dowiedziec, kim sa. Powodowala nim wylacznie ukryta gleboko w jego wnetrzu nieufnosc, bo przeciez nie tak dawno temu wlasnie ci ludzie usilowali go

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату