– Mnie zawsze traktowal przyzwoicie – powiedzial lacznik.

– Pod koniec stal sie takim gadatliwym, troche przekornym swietym.

– Nie rozumiem, sir.

– Nie ma potrzeby, zebys rozumial. Ale ja zyje, a on nie, poniewaz on podjal decyzje.

– Jaka decyzje, sir?

– Ze musi umrzec po to, abym ja mogl zyc.

– Jak w Pismie swietym chrzescijan. Zakonnice nas tego uczyly.

– Troche – odparl Jason ubawiony tym porownaniem. – Gdyby bylo jakies inne wyjscie, skorzystalibysmy z niego. Ale nie bylo. On po prostu uznal fakt, ze jego smierc jest moim ratunkiem.

– Lubilem go – powiedzial Chinczyk.

– Zawiez nas do restauracji.

Edwardowi McAllisterowi nie pozostawalo nic innego, jak tylko zachowac spokoj. To, czego nie wiedzial i o czym Bourne nie chcial rozmawiac przy stoliku, napawalo go lekiem, ze jego plany zostana zniweczone. Dwukrotnie probowal poruszyc temat posrednikow oraz aktualnej sytuacji i dwukrotnie Jason mu przerwal, rzucajac podsekretarzowi ostrzegawcze spojrzenie, podczas gdy lacznik dyskretnie odwracal wzrok. Istnialy pewne fakty, o ktorych Chinczyk wiedzial, istnialy tez i takie, o ktorych dla swojego wlasnego bezpieczenstwa wiedziec nie chcial.

– Odpoczynek i jedzenie – zadumal sie Bourne konczac ostatni tiansuanrou. – Francuz mowil, ze sa swego rodzaju bronia. Oczywiscie,. mial racje.

– Sadze, ze potrzebowal tego pierwszego w wiekszym stopniu niz pan, sir – rzekl lacznik.

– Mozliwe, ale on studiowal historie wojskowosci. Twierdzil, ze wiecej bitew przegrano z powodu wyczerpania niz zlego uzbrojenia.

– To wszystko jest bardzo interesujace – wtracil ostro McAllis-ter – jednakze siedzimy juz tutaj od pewnego czasu, a jestem pewien, ze sa sprawy, ktorymi powinnismy sie zajac.

– Zajmiemy sie, Edwardzie. Jezeli jestes zdenerwowany, pomysl, co oni tam musza przezywac. Francuz rowniez zwykl mowic, ze wystawione na probe nerwy nieprzyjaciela to nasi najlepsi sojusznicy.

– Jestem juz zmeczony tym twoim Francuzem – odparl gniewnie McAllister.

Jason spojrzal na analityka i powiedzial cicho:

– Nie mow tak do mnie nigdy wiecej. Nie byles tam. – Bourne spojrzal na zegarek. – Juz minela godzina. Poszukajmy automatu – zwrocil sie do lacznika. – Bede potrzebowal twojej pomocy – dodal. – Wrzucisz pieniadze. Ja nakrece numer.

Miales dzwonic za pol godziny! – fuknela kobieta, ktora odebrala telefon.

– Musialem dopilnowac pewnych spraw. Mam tez innych klientow i nie podoba mi sie za bardzo twoje nastawienie. Jezeli ma to byc tylko strata czasu, mam co innego do roboty, a ty odpowiesz za to przed tym czlowiekiem, kiedy nadciagnie tajfun.

– Jak mogloby do tego dojsc?

– Wolnego, laskawa pani. Daj mi kufer z taka iloscia pieniedzy, o jakiej nigdy nie snilas, a wtedy moze ci powiem. W innym wypadku raczej nie. Lubie, kiedy ludzie wysoko postawieni maja wobec mnie dlugi wdziecznosci za wyswiadczone przyslugi. Masz dziesiec sekund, zanim sie rozlacze.

– Prosze. Spotkasz sie z czlowiekiem, ktory zaprowadzi cie do domu na Guia Hill, gdzie znajduja sie bardzo nowoczesne urzadzenia lacznosciowe…

– I gdzie pol tuzina waszych zbojow rozlupie mi czaszke i wrzuci do pokoju, gdzie doktor napoi mnie alkoholem i wszystko to zdobedziecie za darmo! – Gniew Boume'a byl tylko w czesci udawany. Ludzie z oddzialow Shenga zachowywali sie jak dyletanci. – Powiem ci wiec o innym bardzo nowoczesnym urzadzeniu. Nazywa sie telefon i nie uwazam, aby mozliwe bylo utrzymywanie lacznosci miedzy Makau a garnizonem w Guangdongu, gdybyscie nie mieli odpowiedniego sprzetu eliminujacego podsluch. Oczywiscie zakupiliscie te urzadzenia w Tokio, bo gdybyscie sami je wyprodukowali, prawdopodobnie by nie dzialaly. Uzyjcie ich wiec. Zadzwonie jeszcze raz. Postaraj sie o numer. Numer tego czlowieka. – Jason skonczyl rozmowe.

– To ciekawe – zauwazyl McAllister, spogladajac przelotnie na chinskiego lacznika, ktory tymczasem wrocil do stolu. – Uzyles kija, podczas gdy ja uzylbym marchewki.

– Czego uzylem?

– Ja bym raczej polozyl nacisk na to, jak niezwykle informacje mam do ujawnienia. Ty natomiast straszysz, jakbys chcial odstreczyc rozmowce.

– Oszczedz mnie – odrzekl Bourne przypalajac papierosa, zadowolony, ze nie trzesie mu sie reka. – Zebys wiedzial, ze zrobilem zarowno jedno, jak i drugie. Grozba uwydatnia wage informacji a lekcewazenie rozmowcy dodatkowo wzmacnia obie te rzeczy.

– Twoja pomoc zaczyna byc odczuwalna – rzekl podsekretarz stanu z niklym usmiechem na twarzy. – Dziekuje ci.

Czlowiek z „Meduzy” spojrzal surowo na czlowieka z Waszyngtonu.

– Jezeli cala ta cholerna mistyfikacja sie uda, czy bedziesz mogl, analityku, to wykonac? Czy potrafisz blyskawicznie wyjac bron i pociagnac za spust? Bo jesli nie, to obaj jestesmy martwi.

– Potrafie – stwierdzil McAllister spokojnie. – Dla Dalekiego Wschodu. Dla swiata.

– I dla twojego dnia w sloncu. – Jason ruszyl w strone stolika. – Wyjdzmy stad. Nie chce uzywac tego telefonu po raz drugi.

Spokoj Gory Nefrytowej Wiezy zostal naruszony wskutek szalonego ozywienia, jakie zapanowalo w willi Sheng Chou-yanga. Zamieszanie to spowodowane bylo nie tyle duza liczba znajdujacych sie ludzi, gdyz przebywalo tam zaledwie piec osob, ile napieciem, w jakim ci ludzie sie znajdowali. Minister wysluchiwal swoich podwladnych, ktorzy wchodzili i wychodzili z ogrodu przynoszac najswiezsze wiadomosci, niesmialo podsuwali swoje rady i natychmiast sie z nich wycofywali, gdy tylko dostrzegli u swego przywodcy najmniejsza oznake niezadowolenia.

– Nasi ludzie potwierdzili te historie, sir – krzyknal umundurowany mezczyzna w srednim wieku, wybiegajac z domu. – Rozmawiali z dziennikarzami. Wszystko odbylo sie tak, jak przedstawil to zabojca, a zdjecie zabitego czlowieka zostalo podane do gazet.

– Zdobadz je – rozkazal Sheng. – Niech nam je natychmiast przesla telegraficznie. To nie do wiary.

– Juz to robia – oswiadczyl zolnierz. – Konsulat wyslal attache do „South China News”. Powinno nadejsc w ciagu kilku minut.

– Nie do wiary – powtarzal Sheng cicho, spogladajac ku plywajacym lisciom lilii wodnej w najblizszym z czterech sztucznych stawow. – Symetria jest zbyt doskonala, zbieznosc w czasie rowniez, to zas oznacza, ze cos nie gra. Ktos zlamal porzadek.

– Zabojca? – zapytal jeden z doradcow.

– W jakim celu? On nie wie, ze mial zostac zabity w rezerwacie, zanim skonczy sie noc. Myslal, ze jest uprzywilejowany, a tymczasem my uzylismy go tylko jako pulapki na jego poprzednika, ktorego wykryl nasz czlowiek z Wydzialu Specjalnego.

– W takim razie kto? – zapytal inny doradca.

– To jest wlasnie dylemat. Kto? Oferta wydaje sie necaca, a jednoczesnie wyczuwa sie w tym jakas nieudolnosc. To wszystko jest zbyt oczywiste, tchnie amatorszczyzna. Zabojca, o ile mowi prawde, powinien byc przekonany, ze nie ma sie czego obawiac z mojej strony, a mimo to grozi porzuceniem najlepszego klienta. Zawodowcy tego nie robia i to mnie wlasnie niepokoi.

– Czy sugeruje pan jakies osoby trzecie, panie ministrze? – podsunal trzeci z kolei doradca.

– Jezeli tak – rzekl Sheng, a jego wzrok przykul tym razem pojedynczy lisc lilii wodnej – to jest to ktos bez zadnego doswiadczenia lub o inteligencji wolu. To jest dylemat.

– Mam je, sir! – krzyknal mlody czlowiek wbiegajac do ogrodu ze zdjeciem w reku.

– Daj mi to. Szybko! – Sheng chwycil fotografie i ustawil tak, by padalo na nia swiatlo reflektora. – To jest on! Nie zapomne tej twarzy, dopoki bede zyl. Wszystko przygotuj! Powiedz kobiecie w Makau, zeby podala naszemu mordercy numer i wlaczyla elektroniczne urzadzenia zabezpieczajace przed podsluchem. Niepowodzenie oznacza smierc.

– Natychmiast, panie ministrze. – Telefonista pobiegl z powrotem do domu.

– Moja zona i dzieci – rzekl Sheng Chouyang w zamysleniu – moga byc zaniepokojeni tym calym poruszeniem. Prosze, zeby ktos z was do nich poszedl i wyjasnil, ze sprawy panstwowe zatrzymuja mnie z dala od ich

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату