Musze sie z toba zobaczyc, Aleks.

– Harry? Co, do diabla… Jasne, wchodz na gore!

Rozlegl sie brzeczyk, przerwany na chwile, gdy palec Conklina oderwal sie od przycisku.

Dawid popedzil waskimi schodami, majac nadzieje znalezc sie przed drzwiami Conklina, zanim ten zdazy je otworzyc. Udalo sie;

w niecala sekunde pozniej drzwi uchylily sie i stanal w nich niezbyt pewnie trzymajacy sie na nogach Aleks. Z trudem skoncentrowal na twarzy Webba spojrzenie zamglonych oczu, po czym zaczal krzyczec.

Dawid rzucil sie naprzod, przycisnal dlon do ust mezczyzny, odwrocil go, unieruchamiajac zelaznym chwytem i kopnieciem zatrzasnal za soba drzwi.

Nie pamietal, kiedy po raz ostatni zaatakowal czlowieka. Powinno to byc dla niego nowe, niezwykle doznanie, lecz zamiast tego odniosl wrazenie, ze wykonuje najbardziej naturalna czynnosc. Boze!

– Zaraz cofne reke, Aleks, ale jesli znowu zaczniesz wrzeszczec, znowu cie przydusze. Tym razem na dobre, rozumiesz? – Dawid postapil zgodnie z zapowiedzia, odginajac jednoczesnie glowe Conklina do tylu.

– Szczerze mowiac, nie spodziewalem sie ciebie – wykrztusil oficer wywiadu. Kiedy Dawid uwolnil go z uscisku, zatoczyl sie lekko. – Trzeba to oblac.

– Ty chyba juz to zrobiles.

– Jestesmy, jacy jestesmy – odparl Conklin siegajac niepewnie po pusta szklanke pozostawiona na stoliku ustawionym przed duza, wysiedziana kanapa. Ze szklanka w reku pokustykal w kierunku stojacego pod sciana baru, ozdobionego zwartym szeregiem identycznych butelek bourbona i wiaderkiem z lodem. Bar nie byl przeznaczony dla gosci, lecz dla pana domu, stanowiac najwyrazniej jego kaprys, umeblowanie pokoju bowiem nie dorownywalo klasa temu blyszczacemu chromem i miedzia sprzetowi.

– Czemu moge zawdzieczac te watpliwa przyjemnosc? – zapytal Conklin, napelniajac swoja szklanke. – W Wirginii nie chciales sie ze mna widziec, malo tego, odgrazales sie, ze mnie zabijesz. Tak mowiles. „Zabije go, jak tylko tu wejdzie”.

– Jestes pijany.

– Chyba tak. Ostatnio prawie zawsze jestem pijany. Chcesz zaczac od jakiegos wykladu? To niewiele da, ale jesli masz ochote, oczywiscie mozesz sprobowac.

– Jestes chory.

– Nie, tylko pijany. Sam to powiedziales. Czyzbym sie powtarzal?

– Ad nauseam.

– W takim razie przepraszam. – Conklin odstawil butelke, pociagnal kilka lykow ze szklanki i spojrzal na Dawida. – Nie ja przyszedlem do ciebie, lecz ty do mnie, ale to chyba nie ma wiekszego znaczenia. Czy postanowiles wreszcie spelnic swoja grozbe, odplacic mi za krzywdy, wyrownac rachunki, czy jak to tam sie nazywa? Nie przypuszczam, zeby to wybrzuszenie pod marynarka bylo spowodowane butelka whisky.

– Nie odczuwam juz tak nieodpartego pragnienia, zeby cie zabic, ale, oczywiscie, w dalszym ciagu jestem do tego zdolny. Mozesz bardzo latwo mnie sprowokowac.

– Fascynujace. W jaki sposob, jesli mozna wiedziec?

– Nie dostarczajac mi tego, czego potrzebuje, a co mozesz dostarczyc.

– Chyba wiesz cos, o czym ja nie wiem.

– Wiem, ze masz za soba dwadziescia lat pracy w wywiadzie i kilkadziesiat tajnych operacji.

– To juz historia – mruknal Conklin, popijajac ze szklanki.

– Ale mozna ja ozywic. W przeciwienstwie do mojej, twoja pamiec jest bez zarzutu. Potrzebuje informacji i odpowiedzi.

– O czym? Na co?

– Zabrali mi zone – powiedzial Dawid. – Zabrali mi Marie! – powtorzyl podniesionym tonem.

Conklin zamrugal raptownie powiekami.

– Moglbys to jeszcze raz powtorzyc? Mam wrazenie, ze sie przeslyszalem.

– Nie przeslyszales sie! Jestem pewien, ze w y maczaliscie w tym palce!

– Nie ja! Nigdy bym… Nie moglbym tego zrobic! Co ty wygadujesz? Marie zniknela?

– Jest teraz w samolocie lecacym nad Pacyfikiem. Mam za nia wyruszyc. Do Koulunu.

– Oszalales!

– Posluchaj mnie, Aleks. Posluchaj uwaznie wszystkiego, co ci powiem…

Slowa poplynely ponownie, lecz tym razem znacznie spokojniejszym strumieniem niz wtedy, gdy rozmawial przez telefon z Pa-novem. Pijany Conklin mial bystrzejszy umysl niz wiekszosc trzezwych, inteligentnych ludzi i Webb nie mogl sobie pozwolic, zeby do jego relacji wkradly sie chocby najdrobniejsze niescislosci. Wszystko musialo byc jasne od samego poczatku, od chwili, gdy rozmawial z Marie przez telefon i uslyszal jej slowa:,,Dawidzie, wracaj do domu. Jest tu ktos, z kim musisz sie spotkac. Szybko, najdrozszy”.

Podczas gdy mowil, Conklin przekustykal niepewnie przez pokoj i usiadl na kanapie, ani na chwile nie spuszczajac wzroku z jego twarzy. Kiedy Dawid na zakonczenie wspomnial o hotelu za rogiem, w ktorym zamieszkal, Aleks potrzasnal glowa i siegnal po swego drinka.

– Niesamowite – odezwal sie po dlugim milczeniu wypelnionym bolesna koncentracja, ktora pomogla mu pokonac opary alkoholu. Odstawil szklanke na stol. – Wyglada to tak, jakby przygotowano pewna strategie, ktora nagle sie zawalila.

– Zawalila?

– Wymknela spod kontroli.

– W jaki sposob?

– Tego nie wiem – odparl oficer wywiadu z lekkim yhachnieciem reki. Mowil powoli, starannie wymawiajac slowa. – Zaznajamiaja cie ze scenariuszem, prawdziwym lub nie, a potem dokonuja zamiany rol – twoja zona zamiast ciebie – i przystepuja do realizacji. Poczatkowo zachowujesz sie zgodnie z przewidywaniami, ale kiedy wspominasz o „Meduzie”, daja ci jasno do zrozumienia, zebys siedzial cicho, bo jak nie, to mozesz sie powaznie sparzyc.

– Nic dziwnego.

– Ale tak sie nie robi. Nagle twoja zona schodzi na drugi plan, a na jej miejscu pojawia sie niebezpieczenstwo zdemaskowania,,Meduzy”. Ktos sie przeliczyl.

– Masz reszte dzisiejszej nocy i caly jutrzejszy dzien na to, zeby zdobyc informacje, ktorych potrzebuje. Jutro o siodmej wieczorem lece do Hongkongu.

Conklin pokrecil powoli glowa i wyciagnal trzesaca sie dlon w kierunku szklanki.

– Trafiles pod zly adres – powiedzial, przelknawszy spory lyk. – Myslalem, ze wiesz, bo sam przeciez to zauwazyles. Jestem dla ciebie calkowicie bezuzyteczny. Zostalem odstawiony na boczny tor i nikt mi o niczym nie mowi, bo i po co? Malo tego: nikt w ogole nie chce miec ze mna do czynienia. Jeszcze troche, a powiedza o mnie „nie do uratowania”. Przypuszczam, ze pamietasz, co znaczy to slowo?

– Owszem. „Zabijcie go, za duzo wie”.

– A moze wlasnie na tym ci zalezy? Chcesz mnie podpuscic, zebym obudzil spiaca „Meduze” i dostal za swoje? W ten sposob wyrownalbys rachunki.

– To ty doprowadziles do tej sytuacji – powiedzial Dawid, wyjmujac pistolet z ukrytej pod marynarka kabury.

– Zgadza sie. – Conklin pokiwal glowa, zerkajac na bron. – Dlatego, ze znalem Delte i wiedzialem, ze wszystko jest mozliwe. Nie zapominaj, ze ogladalem cie w akcji. Moj Boze, w Tam Ouan rozwaliles glowe jednemu z naszych ludzi, bo podejrzewales – nie wiedziales, tylko podejrzewales – ze przekazuje meldunki komunistom! Zadnych zarzutow, zadnej obrony, tylko jeszcze jedna pospieszna egzekucja w dzungli. Okazalo sie, ze miales racje, ale przeciez mogles sie mylic! Sam ustalales dla siebie prawa. Bylo wiec bardzo prawdopodobne, ze wtedy w Zurychu nas zdradziles.

– Nie pamietam, co zdarzylo sie w Tam Quan, ale dowiedzialem sie o tym od innych – odparl gniewnie Dawid. – Mialem wyprowadzic dziewieciu ludzi. Nie bylo miejsca dla dziesiatego, ktory zwalnialby marsz albo informowal nieprzyjaciela o naszej pozycji.

– Znakomicie! To sa wlasnie twoje prawa! Jestes taki pomyslowy, wiec znajdz teraz szybko jakies uzasadnienie i pociagnij za spust, tak jak zrobiles to wtedy! Mowilem ci juz w Paryzu, zebys to zrobil! – Oddychajac gwaltownie Conklin utkwil w Dawidzie spojrzenie swoich nabieglych krwia oczu i wyszeptal blagalnie: – Prosilem cie wtedy i prosze cie teraz: Zrob to! Mam juz dosyc!

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату