– Bylismy przyjaciolmi, Aleks! – wykrzyknal Dawid. – Przychodziles do nas do domu! Jedlismy razem kolacje, a potem bawiles sie z dziecmi! Plywales z nimi w rzece…

Boze, wszystko zaczelo znowu wracac! Obrazy, twarze… Twarze! dala unoszace sie bezwladnie w czerwonej wodzie… Opanuj sie! Zapomnij o tym! Natychmiast!

– To bylo w innym kraju, Dawidzie. A poza tym… Nie wiem, czy chcesz, zebym dokonczyl zdanie.

– „A poza tym, dziewka nie zyje”. Nie, lepiej tego nie powtarzaj.

– Obydwaj bylismy prawdziwymi erudytami, nie uwazasz? – zapytal ochryple Conklin, niemal oprozniajac do konca szklanke. – Naprawde, nie moge ci pomoc.

– Wlasnie, ze mozesz. I zrobisz to.

– Nie widze sposobu.

– Ludzie maja u ciebie zaciagniete dlugi. Powolaj sie na nie, tak jak ja powoluje sie teraz.

– Przykro mi. Mozesz pociagnac za spust, kiedy tylko zechcesz, ale ja z wlasnej woli nie podstawie sie do skreslenia ani nie zrezygnuje z tego, na co sobie zapracowalem. Jesli juz mam isc na zielona trawke, to chce, zeby pastwisko bylo mozliwie najbujniejsze. Wystarczajaco duzo mi zabrali, teraz chce czesc odzyskac z powrotem.

Oficer CIA wstal z kanapy i pokustykal przez pokoj w kierunku chromowanego baru. Utykal bardziej niz kiedys, ciagnac za soba prawa stope, rownie uzyteczna jak kawalek martwego drewna, ktorym w istocie byla.

– Z noga jest gorzej, prawda? – zapytal Dawid.

– Jakos to przezyje.

– Powiem ci nawet, ze z tym umrzesz – wycedzil Webb, unoszac pistolet. – Dlatego, ze ja nie moge zyc bez mojej zony, a ciebie to gowno obchodzi. Czy wiesz, kim jestes, Aleks? Po tym wszystkim, co nam zrobiles, po tych klamstwach, pulapkach i brudach, ktore wylewales na nasze glowy…

– Na twoja, nie na jej! – przerwal mu Conklin, napelniajac szklanke i spogladajac na pistolet.

– To na jedno wychodzi, ale ty i tak tego nie zrozumiesz.

– Nigdy nie mialem okazji sie nauczyc.

– Bo nie pozwolilo ci to wszawe uzalanie sie nad samym soba! Nie pragniesz niczego innego, jak zamknac sie w skorupie, zalac w trupa i o niczym nie myslec. „I tak oto przez glupia mine rozpoczal sie upadek czlowieka, ktory mogl osiagnac najwieksze zaszczyty”. Jestes zalosny. Masz przeciez zycie, masz umysl…

– Jezu, wiec je sobie wez! Strzelaj! Pociagnij za ten cholerny spust, ale daj mi wreszcie spokoj! – Conklin raptownie wlal w siebie cala zawartosc szklanki; jego cialem wstrzasnal dlugotrwaly, chrapliwy kaszel. Kiedy atak minal, ponownie skierowal na Dawida spojrzenie nabieglych krwia, zalzawionych oczu. – Myslisz, ze bym ci nie pomogl, gdybym tylko mogl, ty sukinsynu? – wyszeptal z wysilkiem. – Myslisz, ze tak lubie sie zalewac? To ty niczego nie rozumiesz, nie ja! – Oficer wywiadu wyciagnal przed siebie pusta szklanke i upuscil ja na podloge; naczynie rozbilo sie w drobny mak. Kiedy ponownie przemowil, jego wysoki glos nabral me-lodyjnosci, a na twarzy pojawil sie blady usmiech. – Po prostu nie znioslbym kolejnej porazki, przyjacielu, a tak by sie to skonczylo, mozesz mi wierzyc. Zabilbym was oboje, a nie wydaje mi sie, zebym potrafil potem z tym zyc.

Webb opuscil bron.

– Na pewno nie z tym, czego sie dowiedziales. Tak czy inaczej, zaryzykuje. Mam niewielki wybor, wiec decyduje sie na ciebie. Szczerze mowiac, nie znam nikogo innego. Mam troche pomyslow, moze nawet plan, ale trzeba go szybko dopracowac.

– He? – wystekal ze zdumieniem Conklin, przytrzymujac sie baru.

– Zaparzyc ci kawy, Aleks?

ROZDZIAL 7

Czarna kawa podzialala na Conklina trzezwiaco, lecz nie tak bardzo jak fakt, ze Dawid postanowil mu zaufac. Byly Jason Bourne docenial umiejetnosci swego do niedawna smiertelnego przeciwnika i dal mu to do zrozumienia. Rozmawiali do czwartej nad ranem, szkicujac zarysy strategii opierajacej sie na terazniejszosci, lecz wybiegajacej daleko w przyszlosc. W miare jak slabl wplyw alkoholu, Conklin zaczynal dzialac coraz sprawniej, nadajac konkretny ksztalt podsuwanym przez Dawida, nie do konca sprecyzowanym myslom. Sposob, w jaki Webb podszedl do sprawy, nie budzil w nim zastrzezen.

– Chodzi ci o stworzenie naglej, kryzysowej sytuacji zwiazanej ze zniknieciem Marie i nadanie jej odpowiedniego rozglosu. Sam jednak powiedziales, ze musimy ja zmontowac w szybkim tempie, by uderzyc mocno i celnie, nie dajac im czasu na domysly.

– Trzeba zaczac od prawdy – wtracil Webb. – Wdarlem sie tu grozap ci smiercia i oskarzajac cie o wszystko, co sie do tej pory zdarzylo: od scenariusza McAllistera poprzez grozbe Babcocka, ze wysla po mnie pluton egzekucyjny, az do tego arystokratycznego glosu, ktory kazal mi zostawic „Meduze” w spokoju, bo jak nie, to wsadza mnie w kaftan bezpieczenstwa i odwioza do czubkow. To wszystko naprawde sie zdarzylo, a ja naprawde groze ujawnieniem wszystkiego, co wiem o,,Meduzie”.

– Wiec musimy im wcisnac jakies wielkie klamstwo, ktore wywola wsrod nich poploch.

– Na przyklad jakie? – Jeszcze nie wiem. Trzeba nad tym pomyslec. Powinno to byc cos zupelnie nieoczekiwanego, co wytraci z rownowagi nawet najbardziej doswiadczonych strategow, kimkolwiek sa. Mam przeczucie, ze juz popelnili co najmniej jeden blad, a jesli okaze sie, ze tak jest w istocie, to beda sie starali nawiazac kontakt.

– W takim razie wyciagnij swoje notatki i sprobuj dotrzec do pieciu lub szesciu ludzi, ktorzy najbardziej pasuja do schematu.

– To by zajelo wiele godzin, jesli nie dni – zaoponowal Aleks. – Musialbym obchodzic dookola wzniesione juz barykady, a na to nie mamy czasu. T y nie masz czasu.

– Wiec musimy ten czas znalezc! Zacznij cos robic!

– Istnieje lepszy sposob – odparl Conklin. – Panov ci go podsunal.

– Mo?

– Tak. Oficjalne raporty w Departamencie Stanu.

– Raporty…? – Webb zupelnie o nich zapomnial. – W jaki sposob moga nam pomoc?

– Jesli wlasnie tam zaczeli tworzyc nowa dokumentacje na twoj temat, to dostarcze im jeszcze inna wersje, ktora beda musieli natychmiast sprawdzic – zakladajac oczywiscie, ze sie nie myle i ze istotnie stracili nad tym kontrole. Raporty stanowia jedynie narzedzie:

rejestruja fakty, ale nie potwierdzaja ich autentycznosci. Ludzie, ktorzy je wprowadzaja do komputerow, podniosa natychmiast alarm, jesli tylko zaczna podejrzewac, ze ktos tam grzebal. Odwala za nas kawal roboty… Niemniej jednak w dalszym ciagu potrzebujemy jakiegos klamstwa, ktore dokonaloby przelomu.

– Przelomu?

– Chodzi mi o jakies zaklocenie w realizacji scenariusza, luke w planie.

– Wiem, o co ci chodzi… Sluchaj, a co ty na to: jak wiesz, nazywaja mnie schizofrenikiem, co oznacza, ze czasem mowie prawde, a czasem nie, i nie potrafie odroznic jednego od drugiego.

– Niektorzy z nich moga nawet w to wierzyc – uzupelnil Conklin. – I co z tego?

– Dlaczego nie mielibysmy tego wykorzystac? Powiesz im, ze uslyszales ode mnie, jakoby Marie udalo sie uciec i zawiadomic mnie, gdzie jest, a ja natychmiast ruszylem jej na ratunek.

Aleks zmarszczyl brwi, lecz niemal natychmiast rozpogodzil sie, wpatrujac w Dawida blyszczacymi oczami.

– Doskonaly pomysl! – powiedzial. – Bez zarzutu! Zamieszanie rozprzestrzeni sie jak ogien w suchych zaroslach. W tak zakamuflowanych operacjach jak ta tylko dwoch lub trzech ludzi zna wszystkie szczegoly, a reszta nie ma o niczym pojecia. Boze, wyobrazasz to sobie? Porwanie w majestacie prawa! Ci, ktorzy maczali w tym palce, moga wpasc w panike i przeszkadzac sobie nawzajem, probujac ratowac swoje tylki. Wspaniale, panie Bourne!

Webb nawet sie nie skrzywil slyszac to nazwisko. Zaakceptowal je bez namyslu.

– Sluchaj! – powiedzial, wstajac z miejsca. – Obaj jestesmy wyczerpani. Wiemy juz, czego sie trzymac, wiec przespijmy sie troche, a rano wezmiemy sie do roboty. Sam nieraz sie przekonales, ile moze zdzialac kilka godzin snu.

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату