– Przekaze te instrukcje.
– Obawiam sie, ze nie mozesz. – Shang uczynil gest lewa dlonia, a prawa, ukryta w cieniu, siegnal pod niski stolik.
– Podejdz, by wyrazic swe posluszenstwo Kuomintangowi – rozkazal.
Wyslannik podszedl do ministra. Sklonil sie gleboko, siegajac po lewa reke wielkiego czlowieka. Sheng uniosl prawa. Trzymal w niej pistolet.
Rozlegl sie wystrzal, ktory rozerwal glowe wyslannika. Kawalki czaszki i mozgu dolecialy az do basenow z liliami. W korytarzu pojawil sie oficer armii. Od uderzenia pocisku trup zwalil sie do tylu na bialy zwir.
– Pozbadz sie go – rozkazal Sheng. – Za wiele slyszal, za wiele wiedzial… za wiele sie domyslal.
– Tak jest, panie ministrze.
– I skontaktuj sie z czlowiekiem w Makau. Mam dla niego instrukcje, ktore maja byc wykonane natychmiast, poki ognie w Koulunie ciagle jeszcze oswietlaja niebo. Chce go widziec tutaj.
Oficer zblizyl sie do martwego kuriera. Sheng nagle wstal z fotela, a nastepnie wolnym krokiem podszedl do najblizszego basenu. Jego twarz rozjasnilo swiatlo padajace spod wody. Znowu przemowil, glosem gluchym, lecz pelnym stanowczosci.
– Wkrotce caly Hongkong i terytoria – powiedzial, wpatrujac sie w lisc lilii wodnej. – Wkrotce potem cale Chiny.
– Ty prowadzisz, ministrze – odrzekl oficer, nie odrywajac od Shenga oczu plonacych fanatycznym oddaniem. – My idziemy za toba. Marsz, ktory obiecales, rozpoczal sie. Wracamy do naszej Matki i kraj znowu bedzie nasz.
– Tak jest, bedzie – potwierdzil Sheng Chouyang. – Nam sie nie mozna sprzeciwic. Mnie sie nie mozna sprzeciwic.
ROZDZIAL 20
Okolo poludnia owego dnia, gdy wszystko mialo sie dopiero rozegrac, gdy K-ai Tak bylo jeszcze zwyklym lotniskiem, a nie scena planowanego zabojstwa, ambasador Havilland opowiedzial pokrotce oszolomionej Catherine Staples o spisku Shenga, siegajacym korzeniami Kuomintangu. Cel: konsorcjum taipanow skupione wokol jednego przywodcy, ktorego syn Sheng przejmuje wladze nad Hongkongiem, by go przeksztalcic w prywatne imperium finansowe konspiratorow. Nieuchronny wynik: spisek poniesie fiasko, a rozwscieczony olbrzym, jakim jest Republika Ludowa, uderzy i wkroczy do Hongkongu, zrywajac Porozumienia i wtracajac caly Daleki Wschod w chaos. Absolutnie w to nie wierzac Catherine zazadala dowodow i do godziny 14.15 dwukrotnie przeczytala obszerne i scisle tajne dossier Departamentu Stanu na temat Sheng Chouyanga. Ale nadal zawziecie podtrzymywala swoje obiekcje, poniewaz rzetelnosci sprawozdania w zaden sposob nie mozna bylo sprawdzic. O 15.30 zaprowadzono ja do radiocentrali i tam, za posrednictwem kodowanego radiotelefonu satelitarnego uslyszala od czlowieka o nazwisku Reilly z Rady Bezpieczenstwa Narodowego w Waszyngtonie caly szereg „faktow”.
– Panie Reilly – odrzekla Catherine – pan jest tylko glosem. Skad moge wiedziec, czy nie znajduje sie pan u podnoza Yictoria Peak w Wanchai?
Rozlegl sie trzask na linii i do Catherine przemowil glos dobrze znany jej i calemu swiatu: – Pani Staples, mowi prezydent Stanow Zjednoczonych. Jesli pani w to watpi, proponuje, by pojechala pani do konsulatu. Prosze zazadac, by polaczyli sie z Bialym Domem linia dyplomatyczna, i poprosic o potwierdzenie naszej rozmowy. Bede czekac. Otrzyma pani potwierdzenie. W tej chwili nie istnieje dla mnie nic wazniejszego, n i c.
Catherine potrzasnela glowa i na moment przymknela oczy, po czym odpowiedziala spokojnym glosem: – Wierze panu, panie prezydencie.
– Nie chodzi o mnie, prosze uwierzyc w to, co pani powiedziano. To jest prawda.
– Ale tak niewiarygodna… nieprawdopodobna.
– Nie jestem ekspertem od tych spraw i nigdy sie za takiego nie uwazalem. Ale kon trojanski tez nie byl szczegolnie wiarygodny. Oczywiscie moze to byc tylko legenda, a zona Menelaosa jedynie tworem imaginacji bajarza, ale sam pomysl jest trafny; stal sie symbolem wroga, niszczacego przeciwnika od wewnatrz.
– Menelaos…?
– Prosze nie wierzyc w to, co o mnie pisza; przeczytalem w zyciu pare ksiazek. Ale prosze uwierzyc naszym ludziom. Potrzebujemy pani. Jesli to moze cos pomoc, zadzwonie do waszego premiera, ale szczerze mowiac wolalbym tego nie robic. Bo on moze uznac za konieczne przedyskutowanie tej sprawy z innymi.
– Nie, panie prezydencie. Tylko udaremnienie tego planu jest naprawde wazne. Zaczynam rozumiec ambasadora Havillanda.
– To ma pani nade mna przewage. Ja nie zawsze go rozumiem.
– Moze to i lepiej, sir.
O godzinie 15.58 w chronionym domu na Yictoria Peak odebrano wyjatkowo pilny telefon. Nie byl to jednak telefon do ambasadora ani podsekretarza stanu McAllistera, lecz do majora Lin Wenzu. A potem rozpoczelo sie przerazajace czterogodzinne wyczekiwanie. Skapa informacja byla tak elektryzujaca, ze cala uwaga skoncentrowala sie na nadciagajacym kryzysie, a Catherine Staples zatelefonowala do swego konsulatu, zawiadamiajac Wysokiego Komisarza, iz jest chora i nie wezmie udzialu w konferencji na temat wspolnej strategii z Amerykanami, ktora miala sie odbyc tego popoludnia. Jej obecnosc w domu na Yictoria Peak uznano za pozadana. Ambasador Havilland chcial, by kanadyjska dyplomatka sama przekonala sie i zrozumiala, ze Daleki Wschod znalazl sie w punkcie krytycznym. Ze nieuchronny blad Shenga lub jego mordercy moze spowodowac wybuch tak katastrofalny, ze wojska Republiki Ludowej wkrocza do Hongkongu w ciagu paru godzin, nie tylko powodujac wstrzymanie wymiany handlowej kolonii ze swiatem, ale takze przynoszac cierpienia ogromnym masom ludzi: powszechne krwawe zamieszki; szwadrony smierci lewicy i prawicy, wykorzystujace urazy istniejace od czterdziestu lat; rasowe i lokalne ugrupowania walczace ze soba i z wojskiem. Krew poplynie ulicami i w porcie, a poniewaz wszystko to odbije sie takze na wielu innych krajach, wojna swiatowa jest bardzo realna mozliwoscia.
Podczas gdy Havilland to opowiadal, Lin goraczkowo pracowal wydajac przez telefon rozkazy i koordynujac dzialania swych ludzi z policja kolonii i sluzba bezpieczenstwa lotniska.
Wszystko zaczelo sie od tego, ze major z MI 6 zakryl mikrofon sluchawki dlonia i przemowil spokojnym glosem w wiktorianskim pokoju na Victoria Peak.
– Kai Tak, dzis wieczorem. Delegacje chinska i brytyjska. Morderstwo. Celem jest gubernator. Uwazaja, ze to Jason Bourne.
– Tego nie rozumiem! – zaprotestowal McAllister, zrywajac sie z kanapy. – To przedwczesne! Sheng nie jest jeszcze gotowy! Mielibysmy jakis sygnal, gdyby tak bylo… oficjalne oswiadczenie jego ministerstwa sugerujace powolanie jakiejs komisji. To pomylka!
– Blad w rozumowaniu? – spytal chlodno ambasador.
– Byc moze. Lub cos innego. Strategia, ktorej nie bralismy pod uwage.
– Do roboty, majorze – rzekl Havilland.
Lin wydal ostatnie rozkazy, lecz zanim udal sie na lotnisko, sam otrzymal ostatni rozkaz od Havillanda. – Pozostan niewidoczny, majorze – rzekl ambasador. – Mowie powaznie.
– Niemozliwe – odrzekl Lin. – Z calym szacunkiem, sir, musze byc z moimi ludzmi na miejscu. Mam doswiadczone oczy.
– Z rownym szacunkiem – kontynuowal Havilland – musze oswiadczyc, ze jedynie pod tym warunkiem przedostanie sie pan przez brame wejsciowa.
350
– Dlaczego, panie ambasadorze?
– Biorac pod uwage pana przenikliwosc, dziwie sie temu pytaniu.
– Musze tam byc! Nie rozumiem!
– W takim razie jest to zapewne moj blad, majorze. Sadzilem, ze dosc jasno wytlumaczylem, dlaczego posunelismy sie do tak skrajnych srodkow, by sprowadzic naszego Jasona Bourne'a tutaj. Prosze pogodzic sie z tym, ze jest on czlowiekiem niezwyklym i jego zyciorys tego dowodzi. Trzyma uszy nie tylko przy ziemi, ale takze
