to za pomoca sluzbowego, specjalnie strzezonego przed podsluchem aparatu Petera Hollanda, to musialy istniec ku temu jakies powody. Przemknela mu mysl, iz byc moze ma to jakis zwiazek z telefonem od Mo Panova sprzed dziewieciu godzin. Do kolejnej rozmowy telefonicznej, tej z Conklinem, wlaczyl sie rowniez Holland, osobiscie potwierdzajac prosbe, a wlasciwie zadanie, aby David zrezygnowal z lotu rockwellem, pojechal samochodem do Hartfordu i dopiero tam wsiadl do zwyklego, rejsowego samolotu do Waszyngtonu. Na koniec dodal tajemniczo, ze od tej pory nie moze byc mowy o zadnych kontaktach telefonicznych ani o korzystaniu z rzadowych badz prywatnych polaczen lotniczych.

Wiozacy Davida samochod blyskawicznie opuscil teren dworca lotniczego. Webb odniosl wrazenie, iz minelo nie wiecej niz kilka minut, kiedy za szybami pojawil sie uciekajacy z duza szybkoscia do tylu wiejski krajobraz, a wkrotce potem niewielkie miasteczka Wirginii. Skrecili w zamknieta brama droge prowadzaca do ogrodzonego wysokim parkanem osiedla; na tablicy widniala nazwa Vienna Villas, znajdujace sie w poblizu miasteczko nazywalo sie bowiem Vienna. Straznik znal kierowce, gdyz machnal tylko reka i samochod przemknal pod uniesionym szlabanem. Dopiero wtedy kierowca po raz pierwszy zwrocil sie bezposrednio do swego pasazera:

– Osiedle zajmuje obszar pieciu akrow i jest podzielone na piec rownych czesci, sir. Cztery sa zupelnie zwyczajne, ale piata, najbardziej oddalona od bramy, stanowi wlasnosc Agencji i jest specjalnie chroniona. To najzdrowsze miejsce pod sloncem, sir.

– Wcale nie czulem sie chory.

– Tutaj to panu na pewno nie grozi. Dyrektorowi bardzo zalezy na panskim zdrowiu.

– Milo mi, ale skad pan o tym wie? – Naleze do zespolu, sir.

– W takim razie jak sie pan nazywa?

Kierowca zamilkl na chwile, a kiedy sie ponownie odezwal, David odniosl nieprzyjemne wrazenie, iz cofa sie w przeszlosc do czasu, o ktorym, jak wiedzial, nigdy nie zdola zapomniec.

– Tutaj nie mamy imion ani nazwisk, sir ani pan, ani ja. 'Meduza'.

– Rozumiem – odparl Webb.

– Jestesmy na miejscu. – Samochod wjechal na owalny podjazd i zatrzymal sie przed jednopietrowym, utrzymanym w kolonialnym stylu budynkiem ktorego biale kolumny wygladaly jak wykonane z wloskiego marmuru. – Prosze o wybaczenie, sir, ale dopiero teraz zauwazylem, ze nie ma pan zadnego bagazu.

– Rzeczywiscie, nie mam – powiedzial David i otworzyl drzwi.

Jak ci sie podoba moja tymczasowa nora? – zapytal Aleks, wskazujac dlonia na gustownie urzadzone wnetrze.

– Za ladnie i za czysto jak na zrzedliwego starego kawalera – odparl David. – A tak w ogole, to od kiedy nabrales upodobania do zaslon w rozowe i zolte stokrotki?

– Poczekaj, az zobaczysz tapete w mojej sypialni. Jest w rozyczki.

– Nie jestem pewien, czy mam na to ochote.

– U ciebie sa hiacynty. Jak sie domyslasz, nie rozpoznalbym hiacynta nawet wtedy, gdybym sie o niego potknal i zabil, ale tak powiedziala pokojowka.

– Pokojowka?

– Pod piecdziesiatke, czarna i zbudowana jak zapasnik sumo. Pod kiecka nosi dwie spluwy, a takze, jak glosi plotka, kilka brzytew.

– Niezla.

– Zebys wiedzial. Nie polozy w lazience kostki mydla ani rolki papieru toaletowego, ktore nie maja pieczatki Langley. Nie uwierzysz, ale ona ma dziesiata grupe zaszeregowania, a niektorzy z tych pajacow zostawiaja jej jeszcze napiwki!

– Nie potrzebuja przypadkiem kelnera?

– Swietna mysl: nasz wspanialy uczony, David Webb, kelnerem.

– Jason Bourne byl kiedys kelnerem. Conklin natychmiast spowaznial.

– Przejdzmy do niego – powiedzial i pokustykal w kierunku fotela. – Aha, miales dzisiaj ciezki dzien, choc jeszcze nawet nie minelo poludnie, wiec gdybys chcial sobie przyrzadzic drinka, to znajdziesz wszystko za ta kotara w kolorze biskupiego fioletu… Nie patrz tak na mnie. Wiem, ze to biskupi fiolet, bo uslyszalem to od naszej czarnoskorej Brunhildy.

Webb wybuchnal donosnym, szczerym smiechem.

– Chyba nie masz juz z tym zadnych klopotow, prawda, Aleks?

– Jasne, ze nie. Czy musiales kiedykolwiek chowac przede mna butelki, kiedy do was przyjezdzalem?

– Nie, ale wtedy nie mielismy da czynienia z zadna stresujaca…

– Stres nie ma tu nic do rzeczy – przerwal mu Conklin. – Podjalem okreslona decyzje, bo nie mialem wyboru. Napij sie, Davidzie. Musimy porozmawiac, a wolalbym, zebys byl zupelnie spokojny. Kiedy patrze w twoje oczy, widze, ze caly jestes podminowany.

– Sam mi kiedys powiedziales, ze zawsze mozna poznac to po oczach – zauwazyl Webb, odsuwajac kotare i siegajac po butelke – Nie straciles jeszcze tej umiejetnosci, prawda?

– Powiedzialem ci, ze to widac w glebi oczu. Nigdy nie poprzestawaj na powierzchownej obserwacji.,. Co z Marie i dziecmi? Zdaje sie, ze odlecieli bez zadnych problemow?

– Na pewno, bo sleczalem z pilotem nad planem lotu tak dlugo, ze w koncu kazal mi sie wynosic albo samemu usiasc za sterami, – Webb napelnil szklanke i zasiadl w fotelu vis- a- vis emerytowanego agenta CIA. – Gdzie jestesmy, Aleks? – zapytal.

– Dokladnie tam, gdzie bylismy wczoraj. Zadnych zmian, jesli nie liczyc tego, ze Mo nie zgodzil sie zostawic swoich pacjentow. Dzis rano goryle zameldowali sie u niego w mieszkaniu, ktore obecnie jest rownie bezpieczne, jak Fort Knox, i odstawili go do biura. W drodze powrotnej beda cztery razy zmieniac samochody, oczywiscie wylacznie w podziemnych garazach.

– A wiec chronicie go zupelnie otwarcie, nie kryjac sie w cieniu?

– To by nie mialo zadnego sensu. Nasi ludzie starali sie ukryc przy Smithsonian Institution i wiesz, co z tego wyszla

– A moze tym razem by sie udalo? Dwa zespoly, z ktorych pierwszy, ten jawny, ma celowo popelnic jakis blad, zeby sprowokowac przeciwnika?

– Z tymi durniami nie ma na to najmniejszych szans. – Conklin potrzasnal glowa. – Przepraszam, cofam to, co powiedzialem. Jeden Bourne dalby sobie z tym rade, ale nie oni.

– Nie rozumiem.

– W gruncie rzeczy nie sa glupi, ale szkolono ich wylacznie pod katem ratowania i chronienia czyjegos zycia, a poza tym dzialaja w zespole, co wiaze sie z koniecznoscia bezustannej koordynacji i informowania na biezaco o wszystkich poczynaniach. Po prostu wykonuja swoj zawod, nie sa 'pistoletami' przygotowanymi na to, ze w razie najmniejszego bledu ktos poderznie im gardlo.

– Coz za melodramatyczna nuta – mruknal David, rozpierajac sie wygodnie w fotelu. – Zdaje sie, ze ja dzialalem wlasnie w taki sposob, nieprawdaz?

– Bardziej w legendach niz w rzeczywistosci, ale dla ludzi, ktorych wykorzystywales, rzeczywistoscia byly te legendy.

– W takim razie odszukam ich i ponownie wykorzystam! – David wyprostowal sie raptownie, sciskajac oburacz szklanke. – On mnie do tego zmusza, Aleks! Szakal rozpoczal licytacje, wiec musze w nia wejsc!

– Och, zamknij sie! – prychnal niecierpliwie Conklin. – Teraz ty odstawiasz tani melodramat. Gadasz jak postac z jakiegos podrzednego westernu. Wystarczy, ze sie pokazesz, i Marie zostanie wdowa, a dzieci straca ojca. Teraz tak wyglada rzeczywistosc, Davidzie.

– Mylisz sie…, – Webb potrzasnal glowa, wpatrujac sie w swoja szklanke. – On ruszyl za mna, wiec ja musze ruszyc za nim. Probuje mnie wyciagnac z kryjowki, wiec ja musze wyciagnac jego. To jedyny sposob, zeby sie go nareszcie pozbyc. Jakkolwiek by liczyc, ostateczna postac rownania zawsze wyglada tak samo: Carlos kontra Bourne. Jestesmy znowu tam, gdzie bylismy trzynascie lat temu: Alfa, Bravo, Charlie, Delta… Kain to Carlos, a Delta to Kain…

– To idiotyczny szyfr z Paryza sprzed trzynastu lat! – przerwal mu ostrym tonem Conklin. – Delta nalezal do 'Meduzy' i mial stawic czolo Carlosowi. Nie jestesmy w Paryzu, Davidzie, a od tamtego czasu minelo juz trzynascie lat!

– I zapewne za nastepne piec bede mial osiemnascie, a za jeszcze piec dwadziescia trzy? Czego ty ode mnie

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×