Takich samych starych ludzi w zniszczonych ubraniach, poruszajacych sie jeszcze wolniej ode mnie… Co to moze oznaczac? Czego oni chca? Kim sa?

Kroki. Powolne, niepewne, a w chwile potem w opustoszalej alejce pojawili sie dwaj niewysocy, starzy mezczyzni. Na pierwszy rzut oka niczym sie nie roznili od czlonkow rosnacej szybko armii bezdomnych nedzarzy, lecz zaraz potem uwage obserwatora zwracala ich nieco wieksza pewnosc siebie Jakby tej powolnej wedrowce przyswiecal jednak jakis cel. Zatrzymali sie szesc metrow od lawki, z twarzami ukrytymi w glebokim cieniu.

– To dziwna godzina i niezwykle miejsce jak na spotkanie dwoch tak elegancko ubranych dzentelmenow – odezwal sie stojacy po lewej stronie. Mial wysoki glos i dziwny akcent. – Czy jestescie pewni, ze wolno wam zajmowac miejsce odpoczynku tych, ktorym powodzi sie znacznie gorzej niz wam?

– Dookola jest wiele wolnych lawek – odparl uprzejmie Aleks. – Czy ta jest zarezerwowana?

– Tutaj nie rezerwuje sie miejsc – powiedzial drugi starzec. Mowil po angielsku wyraznie i poprawnie, lecz nie ulegalo watpliwosci, ze nie jest to jego ojczysty jezyk. – Po co tu przyszliscie?

– A co to pana obchodzi? – zapytal Conklin. – To prywatne spotkanie w interesach.

– Interesy o tej porze i w tym miejscu? – zdziwil sie pierwszy mezczyzna, rozgladajac sie dookola.

– Powtarzam jeszcze raz, ze to nie raz, interes i ze byloby lepiej, gdy byscie zostawili nas w spokoju.

– Coz, interes to interes – mruknal drugi starzec.

– O co mu chodzi, do diabla? – szepnal do Conklina zdumiony Panov.

– Spokojnie – odparl jeszcze ciszej Aleks. – Zaraz sie dowiemy. – Emerytowany oficer wywiadu uniosl glowe i spojrzal na dwoch intruzow. – Proponuje, panowie, zebyscie juz sobie poszli.

– Interes to interes – powtorzyl stojacy po prawej stronie odziany w lach many mezczyzna i skierowal na chwile glowe w strone swego towarzysza.

– Nie wydaje mi sie, zebysmy mogli ubic ze soba jakis interes, wiec…

– Tego nigdy nie wiadomo – przerwal Conklinowi pierwszy starzec, krecac powoli glowa. – Co by pan powiedzial na to, gdybysmy mieli panu do przekazania wiadomosc z Makau?

– Co takiego? – nie wytrzymal Panov.

– Zamknij sie, Mo! – szepnal Aleks, nie spuszczajac oczu z nieznajomego. – A coz my mozemy miec wspolnego z Makau? – zapytal obojetnym tonem.

– Chce sie z wami spotkac wielki taipan. Najwiekszy w calym Hongkongu.

– Po co?

– Zeby dac wam duzo pieniedzy. W zamian za pewna przysluge.

– Jaka przysluge?

– Mamy wam przekazac, ze zabojca powrocil. Taipan chce, zebyscie go znalezli

– Slyszalem juz kiedys te historie. Jest nudna, a w dodatku stara.

– O tym bedzie pan rozmawial z wielkim taipanem, nie z nami. On czeka na was.

– Gdzie?

– W ogromnym hotelu.

– W ktorym?

– Mamy przekazac, ze jest tam duzy, zamsze zatloczony hol, a nazwa ma zwiazek z przeszloscia tego kraju.

– Jest tylko jeden taki hotel: Mayflower. – Conklin skierowal te slowa do wszytego w klape marynarki mikrofonu.

– Skoro pan tak twierdzi.

– Pod jakim nazwiskiem jest tam zameldowany?

– Zameldowany?

– Musial wczesniej zarezerwowac pokoj, tak jak wy rezerwujecie tutaj lawki. O kogo mamy pytac?

– O nikogo. Sekretarz taipana spotka was w holu.

– Czy to ten sam sekretarz, ktory spotkal sie z wami?

– Prosze?

– Kto kazal wam nas sledzic?

– Nie wolno nam o tym mowic i nic nie powiemy.

– Brac ich! – ryknal Conklin przez ramie i w tej samej chwili alejke zalaly strumienie swiatla mocnych reflektorow, wydobywajac z ciemnosci orientalne rysy obu mezczyzn. Zza drzew i krzewow wyszlo dziewieciu funkcjonariuszy CIA z dlonmi ukrytymi pod polami marynarek. Smiercionosne narzedzia pozostaly jednak na swoim miejscu, poniewaz nic nie wskazywalo na to, zeby miala zajsc koniecznosc uzycia broni.

W sekunde pozniej, nim ktokolwiek zdazyl sie zorientowac, taka koniecznosc jednak zaszla. Gdzies w ciemnosci otaczajacej oswietlona blaskiem reflektorow alejke rozlegly sie dwa strzaly i dwa pociski rozerwaly gardla skosnookich poslancow. Funkcjonariusze Agencji rzucili sie na ziemie, a Conklin chwycil Panova za ramie i powalil go na zwir przed lawka, bedaca jedyna dostepna dla nich w tej chwili ochrona/Oddzial z Langley zerwal sie niemal natychmiast na nogi i wchodzacy w jego sklad weterani wielu niebezpiecznych operacji, wsrod nich byly komandos a obecnie dyrektor CIA Peter Holland, popedzili zygzakiem z odbezpieczona bronia w kierunku miejsca, z ktorego padly strzaly. Po chwili ciemnosc rozdarl wsciekly okrzyk.

– Cholera! – zaklal Holland, swiecac latarka miedzy pniami drzew. – Uciekli.

– Skad pan wie?

– Spojrz na trawe, synu, i na slady butow To byli fachowcy. Przystaneli tylko na chwile, zeby oddac strzalka potem od razu rzucili sie do ucieczki. Widzisz te smugi na trawie? Wlasnie tedy biegli. Mozecie dac sobie spokoj. Juz ich tutaj nie ma, bo gdyby byli, wstrzeliliby nas przez okna do srodka

budynku.

– Nie ma co, prawdziwy fachowiec – mruknal Aleks do zdumionego i przestraszonego Panova, podnoszac sie z trudem z ziemi. Psychiatra podszedl szybkim krokiem do lezacych nieruchomo Azjatow.

– Moj Boze, obaj nie zyja! – wykrzyknal, ujrzawszy rozszarpane pociskami gardla. – Tak samo jak w wesolym miasteczku!

– To wiadomosc – skinal glowa Conklin, krzywiac sie z niesmakiem. – Nalezalo posypac slady sola – dodal tajemniczo.

– Co ty wygadujesz? – zapytal Panov, spogladajac ze zdumieniem na bylego funkcjonariusza wywiadu.

– Nie bylismy wystarczajaco ostrozni.

– Aleks! – ryknal Holland, podbiegajac do lawki. – Slyszalem cie, ale to, co sie stalo, przekresla pomysl z hotelem – wysapal. – Nie mozesz tam isc. Nie pozwalam ci.

– To przekresla wiecej niz tylko ten jeden pomysl. To nie Szakal, tylko Hongkong! Przeslanki byly prawidlowe, ale zawiodlo mnie przeczucie.

– Go chcesz teraz zrobic? – zapytal spokojnie dyrektor CIA,

– Nie wiem – odparl z bolem w glosie Conklin.- Pomylilem sie… Przede wszystkim sprobuje dotrzec do naszego czlowieka.

– Rozmawialem z Davidem… To znaczy z nim, przed godzina – odezwal sie Panov.

– Rozmawiales? – wykrzyknal Aleks. – Jak? Przeciez jest pozno, a ty byles w domu, nie w biurze!

– Jak wiesz, mam automatyczna sekretarke – odparl psychiatra. – Gdybym odbieral wszystkie telefony po polnocy, rano nigdy nie wstalbym do pracy. Tym razem jednak wlaczylem glos, bo i tak nie spalem, a poza tym szykowalem sie do wyjscia. Powiedzial tylko: 'Skontaktuj sie ze mna', i rozlaczyl sie, zanim zdazylem doskoczyc do sluchawki. Oczywiscie, natychmiast do niego zadzwonilem.

– Zadzwoniles do niego? Ze swojego telefonu?

– No… tak – odparl z wahaniem Panov. – Byl ostrozny i mowil bardzo szybko. Chcial nas poinformowac, ze 'M' – tak wlasnie ja nazwal, 'M' – odlatuje z dziecmi z samego rana, Zaraz potem odlozyl sluchawke.

– W takim razie mozemy zalozyc, ze maja juz jego nazwisko i adres '- powiedzial Holland. – Niewykluczone, ze przechwycili rowniez sama wiadomosc.

– Co najwyzej rejon, w jakim mieszka – odezwal sie Conklin. – Byc moze takze wiadomosc, ale nie ma mowy o zadnym adresie ani nazwisku.

– Najdalej rano beda mieli…

– Jezeli zajdzie potrzeba, to najdalej rano on bedzie juz w drodze na Ziemie Ognista.

– Boze, co ja zrobilem! – jeknal Panov.

– Dokladnie to samo, co kazdy inny zrobilby na twoim miejscu – odparl Aleks. – O drugiej w nocy dzwoni do

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×