ofiare na tylne siedzenie, pomogl zajac miejsce staremu czlowiekowi w sutannie, po czym zwinnie wskoczyl za kierownice. Czarna limuzyna ruszyla raptownie, blyskawicznie nabierajac szybkosci.

Godzine pozniej na opustoszalej rue Houdon, w poblizu placu Pigalle, zakrwawione cialo Algierczyka zostalo wyrzucone z samochodu. Siedzaca w cieniu postac zwrocila sie do starego ksiedza:

– Wez swoj samochod i stan pod hotelem, w ktorym mieszka kulawy. Miej oczy szeroko otwarte. Rano ktos cie zmieni, wiec bedziesz mogl sie wyspac. Melduj o kazdym jego ruchu i gdziekolwiek pojedzie, ty jedz za nim. Nie zawiedz mnie.

– Nigdy, monseigneur.

Dymitr Krupkin nie byl ani specjalnie wysoki, ani zbytnio otyly, ale wydawal sie wyzszy i tezszy niz w rzeczywistosci. Mial przyjemna, pelna twarz i duza glowe, a krzaczaste brwi, geste wlosy i starannie utrzymana szpakowata broda tworzyly interesujace zestawienie z bystrymi, blekitnymi oczami i szerokim, czesto pojawiajacym sie usmiechem. Sprawial wrazenie czlowieka w pelni zadowolonego z zycia, a przy tym obdarzonego wybitna inteligencja. Siedzial w wiejskiej restauracji w Epernon przy stojacym w glebi sali stoliku. Naprzeciwko mial Aleksa Conklina, ktory wlasnie wyjasnil, ze od jakiegos czasu nie pije alkoholu. Przy stoliku siedzial takze Jason Bourne, ktorego Conklin nie przedstawil podczas powitania.

– Swiat sie konczy! – wykrzyknal Rosjanin. W jego angielskim bez trudu mozna bylo uslyszec obcy akcent. – Prosze, co moze sie stac z porzadnym czlowiekiem na tym zgnilym Zachodzie! Wspolczuje twoim niezyjacym rodzicom. Powinni byli zostac u nas.

– Chyba nie chcesz, zebym porownal liczbe alkoholikow w naszych krajach?

– Za zadne pieniadze – odparl z usmiechem Krupkin. – A skoro juz mowa

o pieniadzach, moj drogi, stary przeciwniku: ile ma wynosic moje honorarium za to, co zaproponowales mi wczoraj przez telefon?

– A ile pan chce? – zapytal Jason.

– Ach, wiec to pan jest moim dobroczynca?

– Jesli chodzi panu o to, kto bedzie placil, to owszem, ja.

– Cicho! – syknal Conklin, spogladajac z natezeniem w kierunku wejscia do lokalu. Wychylil sie nieco, zeby lepiej widziec, ale szybko cofnal glowe, kiedy kelner ruszyl wraz z nowo przybyla para w kierunku stolika po lewej stronie drzwi.

– O co chodzi? – zapytal Bourne.

– Nie wiem… Nie jestem pewien.

– Kto przyszedl, Aleksiej?

– Wlasnie o to chodzi, ze nie wiem. Znam go skads, ale nie moge sobie przypomniec…

– Gdzie siedzi?

– W kacie sali, za barem. Jest z kobieta.

Krupkin przesunal sie nieco wraz z krzeslem, wyjal z kieszeni portfel i wydobyl z niego male lusterko rozmiarow i grubosci karty kredytowej. Ukrywszy je w dloni, ustawil ostroznie pod odpowiednim katem.

– Chyba za czesto przegladasz kroniki towarzyskie w paryskich dziennikach – rozesmial sie, chowajac lusterko do portfela, a ten z powrotem do kieszeni. – Pracuje we wloskiej ambasadzie, a ta kobieta to jego zona. Paolo i Davinia cos tam, z wielkimi pretensjami do szlachectwa, jak mi sie wydaje. Corpo diplomatico, zawsze w zgodzie z protokolem. Znakomicie sie ubieraja i nie ulega najmniejszej watpliwosci, ze sa obrzydliwie bogaci.

– Nie obracam sie w tych kregach, ale jestem pewien, ze juz ich gdzies widzialem.

– Oczywiscie, ze tak. Jest podobny jak dwie krople wody do wszystkich wloskich gwiazdorow filmowych albo do ktoregos z tych wlascicieli winnic, zachwalajacych w telewizyjnych reklamowkach niepowtarzalny smak chianti classico.

– Moze masz racje.

– Nawet na pewno. – Krupkin przeniosl uwage na Bourne'a. – Napisze panu numer konta i nazwe banku w Genewie. – Rosjanin wyciagnal dlugopis i siegnal po serwetke, ale nim zdazyl cokolwiek napisac, do stolika podszedl szybkim krokiem trzydziestokilkuletni mezczyzna ubrany w do pasowany garnitur.

– Co sie stalo, Siergiej? – zapytal Krupkin.

– Chodzi o niego – odparl mezczyzna, wskazujac ruchem glowy na Bourne'a.

– Co sie stalo? – powtorzyl pytanie Jason.

– Jest pan sledzony. Z poczatku nie bylismy pewni, bo to stary czlowiek, chyba chory na nerki. Dwa razy wychodzil z samochodu, zeby oddac mocz, ale potem dzwonil gdzies z wozu. Na pewno podal nazwe restauracji, bo mruzyl oczy, zeby ja przeczytac.

– Skad wiecie, ze wlasnie mnie sledzil?

– Przyjechal zaraz za panem, a my bylismy tu juz pol godziny wczesniej, zeby obstawic teren.

– Obstawic teren! – wybuchnal Conklin, patrzac na Krupkina. – Wydawalo mi sie, ze to bedzie poufne spotkanie, tylko miedzy nami trzema!

– Moj kochany, poczciwy Aleksiej! Naprawde uwazasz, ze umowilbym sie z toba, nie zadbawszy uprzednio o swoje bezpieczenstwo? Nie chodzi o ciebie, przyjacielu, tylko o twoich wrogow w Waszyngtonie. Zreszta, sam pomysl: zastepca dyrektora CIA stara sie nawiazac ze mna kontakt w sprawie doskonale mi znanego czlowieka, udajac jednoczesnie, ze nic nie wie o naszej znajomosci. Przeciez to dziecinada!

– Nigdy mu o niczym nie powiedzialem!

– W takim razie pomylilem sie. Przepraszam, Aleksiej.

– Lepiej niech pan nie przeprasza – wtracil sie Jason. – Ten stary czlowiek pracuje dla Szakala.

– Dla Carlosa? – Blekitne oczy zablysly nienawiscia i podnieceniem. – Masz Carlosa na karku, Aleksiej?

– Nie ja, tylko on – odparl Conklin. – Twoj dobroczynca.

– Dobry Boze! Wreszcie to wszystko zaczyna miec jakis sens… A wiec mam przyjemnosc poznac slynnego Jasona Bourne'a. To dla mnie wielki za szczyt, sir! W przypadku Carlosa przyswieca nam chyba ten sam cel, prawda?

– Jesli wasi ludzie znaja sie na rzeczy, mozemy go dostac najdalej w ciagu godziny. Szybko! Musimy stad wyjsc jakims tylnym wyjsciem, przez okno, kuchnie, wszystko jedno! Znalazl mnie i moze pan byc pewien, ze juz tu jedzie, zeby dostac mnie w swoje rece. Tylko nie wie, ze my o tym wiemy. Chodzmy!

Kiedy trzej mezczyzni wstali z krzesel, Krupkin wydal polecenia swemu czlowiekowi.

– Niech samochod podjedzie od tylu, ale spokojnie, bez pospiechu. Zrobcie to tak, zeby nie wzbudzic najmniejszych podejrzen. Rozumiesz, Siergiej?

– Pojedziemy pol mili droga, a potem skrecimy w pole i wrocimy szerokim lukiem. Ten staruszek w samochodzie niczego nie zauwazy.

– Bardzo dobrze. Odwody na razie maja zostac na miejscu, ale chlopcy niech beda w pogotowiu.

– Tak jest, towarzyszu.

Mezczyzna ruszyl szybkim krokiem do wyjscia.

– Odwody? – nie wytrzymal Aleks. – Masz nawet odwody?

– Prosze cie, Aleksiej, po co te sceny? To przeciez twoja wina. Wczoraj nie wspomniales mi ani slowem o spisku przeciwko zastepcy dyrektora.

– To nie jest zaden spisek, na litosc boska!

– Tylko co? Wzorcowa wspolpraca miedzy podwladnym i przelozonym? Nie, Aleksiej. Wiedziales, ze bedziesz mogl mnie wykorzystac, i zrobiles to. Nie zapominaj, moj wieloletni przeciwniku, ze w glebi duszy caly czas jestes Rosjaninem!

– Moze wreszcie zamkniecie sie i pojdziecie ze mna?

Siedzieli w opancerzonym citroenie Krupkina zaparkowanym na skraju pola mniej wiecej trzydziesci metrow za samochodem czlowieka, ktory sledzil Bourne'a. Mieli stad doskonaly widok na wejscie do restauracji. Jason sluchal w zniecierpliwieniu, jak Conklin i Krupkin wspominaja rozne wydarzenia z przeszlosci, analizujac z profesjonalnym znawstwem wszystkie bledy i niedociagniecia. Odwody oficera KGB okazaly sie dwoma uzbrojonymi w pistolety maszynowe ludzmi siedzacymi w niepozornym samochodzie z drugiej strony wejscia do budynku.

Nagle przed drzwi podjechal duzy renault kombi; w srodku siedzialo szesc rozesmianych, rozgadanych par. Wysiedli wszyscy oprocz kierowcy, ktory odjechal, by zostawic samochod na niewielkim parkingu.

– Zatrzymajcie ich! – odezwal sie Jason. – Moga zginac.

– Moga, panie Bourne, ale jesli ich zatrzymamy, stracimy Szakala. Jason zamilkl, wpatrujac sie w Rosjanina.

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату