Przez chwile nie mogl zebrac mysli, zeby zaprotestowac, a kiedy wreszcie mu sie to udalo, bylo juz za pozno na protesty. Od strony Paryza nadjechal z duza predkoscia ciemnobrazowy samochod.

– To ten z bulwaru Lefebvre! – wykrzyknal Bourne. – Ten, ktory uciekl!

– Skad? – zapytal Conklin.

– Kilka dni temu na bulwarze Lefebvre bylo jakies powazne zamieszanie – podchwycil Krupkin. – O tym pan mowi?

– Przygotowali na mnie pulapke. Wyslali furgonetke po Carlosa, ale wsiadl do niej jego dubler. Ten samochod wypadl z bocznej uliczki. Strzelali do nas.

– Do nas? – Patrzac na Jasona, Aleks widzial zawziety, pelen nienawisci grymas na jego twarzy i kurczowe ruchy zaciskajacych sie i rozprostowujacych palcow.

– Do Bernardine'a i mnie… – wyszeptal chrapliwie Bourne, po czym nagle podniosl glos: – Musze miec bron! Nie pukawke, tylko prawdziwa bron!

Siedzacy za kierownica Siergiej siegnal pod siedzenie, wydobyl stamtad rosyjski AK- 47 i podal Jasonowi, ktory niemal wyrwal mu go z rak.

Ciemnobrazowy samochod zatrzymal sie z szurgotem opon przed zdobiaca wejscie wyplowiala markiza. Wyskoczyli z niego dwaj ludzie z naciagnietymi na twarz maskami z ponczoch i z pistoletami maszynowymi w rekach. Podbiegli do drzwi, a z samochodu wysiadl trzeci mezczyzna, wyraznie lysiejacy, ubrany w czarna sutanne. Dwaj zamaskowani osobnicy siegneli do klamek przy obu skrzydlach drzwi; Siergiej uruchomil silnik citroena.

– Ruszaj! – krzyknal Bourne. – To on, Carlos!

– Nie! – ryknal Krupkin. – Czekaj. Musi wejsc do srodka, do pulapki.

– Na litosc boska, przeciez tam sa ludzie! – zaprotestowal Jason.

– Kazda wojna niesie ze soba ofiary, panie Bourne, a to jest wojna, panska i moja. Nawiasem mowiac, panska jest znacznie bardziej osobista od mojej.

Nagle z gardla Szakala wydobyl sie triumfalny ryk zemsty i dwaj terrorysci wpadli do wnetrza lokalu, siejac wokol ciaglym ogniem.

– Teraz! – krzyknal Siergiej i wdepnal w podloge pedal gazu. Citroen wystrzelil z miejsca, ale nie zdazyl nabrac predkosci, bo niemal w tej samej chwili potezna eksplozja rozniosla na strzepy stojacy trzydziesci metrow przed nim samochod i siedzacego w nim starca. Citroen skrecil gwaltownie w lewo, wbijajac sie w stary drewniany plot, ktory oddzielal od drogi niewielki parking, wykorzystywany przez gosci restauracji. Jednoczesnie brazowy pojazd Szakala ruszyl nie do przodu, jak mozna sie bylo spodziewac, lecz do tylu, zakrecil raptownie i znieruchomial. Kierowca wyskoczyl na zewnatrz i ukryl sie za maska; dostrzegl pedzacych w kierunku budynku Rosjan z drugiego samochodu. Krotka seria scial z nog jednego z nich, a drugi rzucil sie w bok, w wysoka trawe, skad mogl tylko bezsilnie patrzec, jak pociski przebijaja opony i szyby wozu.

– Wysiadajcie! – ryknal Siergiej, ciagnac za soba Bourne'a. Conklin i oszolomiony Krupkin wypelzli na pole przez tylne drzwi.

– Szybko! – Jason podniosl sie, sciskajac mocno w dloniach AK. – Ten sukinsyn zdetonowal ladunek przez radio!

– Ja pojde pierwszy – oznajmil stanowczo Rosjanin.

– Dlaczego?

– Szczerze mowiac, jestem mlodszy i silniejszy…

– Zamknij sie!

Bourne popedzil przed siebie zygzakiem, usilujac sciagnac na siebie ogien; kiedy mu sie to udalo, padl na ziemie, a nastepnie starannie wycelowal; wiedzial, ze kierowca Szakala wychyli sie, zeby sprawdzic skutecznosc swoich strzalow. Tak sie istotnie stalo i Jason delikatnie nacisnal spust.

Kiedy lezacy w trawie Rosjanin uslyszal smiertelny, urwany krzyk, poderwal sie i ruszyl biegiem w kierunku wejscia do restauracji. Ze srodka dobiegaly odglosy strzalow i przerazone, paniczne wrzaski. We wnetrzu przytulnej wiejskiej gospody rozgrywaly sie sceny przeniesione zywcem z najokrutniejszego filmu grozy. Bourne i Siergiej dolaczyli do czajacego sie przy wejsciu mezczyzny; kiedy Jason skinal glowa, Rosjanin pchnal drzwi i we trojke wpadli do srodka.

Widok, jaki ujrzeli, przypominal mrozace krew w zylach, piekielne wizje Kaathe Kollwitz. Kelner i dwaj niedawno przybyli mezczyzni byli martwi; kelner i jeden z mezczyzn lezeli na podlodze z roztrzaskanymi czaszkami i twarzami zbryzganymi krwia, a drugi mezczyzna na stole, wpatrzony w sufit szklistym, przerazonym spojrzeniem. Jego cialo bylo doslownie podziurawione kulami, ubranie przesiakniete krwia. Kobiety, wszystkie w szoku, jeczaly i wyly rozpaczliwie, tulac sie do scian. Nigdzie w polu widzenia nie bylo ani starannie ubranego pracownika wloskiej ambasady, ani jego zony. Nagle Siergiej skoczyl do przodu i nacisnal spust pistoletu. W kacie pomieszczenia dostrzegl postac, na ktora Bourne nie zwrocil uwagi. Zabojca w naciagnietej na twarz masce usilowal jeszcze skierowac bron w ich strone, ale nie zdazyl, przeciety wpol seria… Jeszcze jeden, za barem! Czyzby Szakal? Jason przywarl do sciany, omiatajac rozgoraczkowanym spojrzeniem wnetrze, po czym doskoczyl do drewnianego kontuaru. Drugi Rosjanin blyskawicznie zorientowal sie w sytuacji i z gotowa do strzalu bronia podbiegl do kobiet, by uchronic je przed atakiem pozostalych przy zyciu mordercow. Ten, ktory ukryl sie za barem, nie wytrzymal i zerwal sie na rowne nogi; Bourne siegnal z dolu, zlapal za goraca lufe, szarpnal ja w bok i z bliska strzelil zamaskowanemu terroryscie prosto w twarz. To nie byl Carlos! Gdzie on sie podzial?

– Tam! – krzyknal Siergiej, jakby uslyszal rozpaczliwe pytanie Jasona.

– Gdzie?

– Za tymi drzwiami!

Drzwi prowadzily do kuchni. Przyczaili sie po obu stronach kolyszacych sie lekko skrzydel, lecz zanim Bourne zdazyl dac ponownie sygnal skinieniem glowy, odrzucil ich podmuch eksplozji; w kuchni wybuchl granat. Wszedzie posypal sie grad szklanych i metalowych odlamkow. Dym, ktory przedostal sie do sali jadalnej, mial kwasny, wstretny zapach.

Zapadla cisza.

Jason i Siergiej ponownie zblizyli sie do wejscia do kuchni, lecz powstrzymala ich kolejna eksplozja, a zaraz potem ulewa pociskow, przebijajacych z latwoscia cienkie laminowane drzwi.

Cisza.

Czekali bez ruchu.

Cisza.

Wsciekly, zdesperowany Delta nie mogl juz dluzej czekac. Ustawil swoj AK na ogien ciagly, nacisnal spust i wskoczyl do kuchni, przypadajac natychmiast do podlogi. Po chwili przestal strzelac.

Cisza.

A potem scena z innego piekla: ziejaca w scianie poszarpana dziura, martwe ciala wlasciciela i kucharza, krew na scianach i podlodze.

Bourne dzwignal sie na nogi, czujac, jak drzy kazdy miesien jego ciala, a on sam zbliza sie coraz bardziej do krawedzi, za ktora nie ma nic oprocz oceanu histerii. Jak czlowiek pograzony w transie rozgladal sie po rumowisku, az wreszcie jego wzrok padl na plachte szarego, pakowego papieru, przybita do sciany rzezniczym toporem. Zblizyl sie, wyrwal topor i przeczytal slowa napisane grubym, czarnym olowkiem:

'Drzewa w Tannenbaum beda plonac, a dzieci wraz z nimi. Spij dobrze, Jasonie Bourne'.

Jego zycie rozpadlo sie na tysiac fragmentow niczym roztrzaskane lustro. Pozostal mu tylko krzyk.

Rozdzial 31

Davidzie, przestan!

– Boze, on oszalal! Aleksiej, Siergiej, trzymajcie go… Pomoz, Siergiej! Przytrzymajcie go na ziemi, zebym mogl z nim porozmawiac. Musimy stad szybko uciekac!

Na razie wszystko, co udalo im sie osiagnac, to powalic krzyczacego przerazliwie Bourne'a w wysoka trawe. Chwile wczesniej wypadl na zewnatrz przez wyrwana w scianie dziure, naciskajac rozpaczliwie spust swego AK.- 47 jakby w nadziei, ze ktorys z pociskow dosiegnie uciekajacego Szakala. Kiedy oproznil caly magazynek, dwaj Rosjanie doskoczyli do niego, wyrwali mu bron z reki i zaprowadzili z powrotem do zrujnowanego wnetrza

Вы читаете Ultimatum Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату